Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 1911. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 1911. Pokaż wszystkie posty

piątek, 31 stycznia 2025

Szarada z 1911 roku i jej rozwiązanie autorstwa Antoniego Styły

 Ukazujący się przed I wojną światową w Krakowie tygodnik "Rola" na ostatniej stronie każdego numeru zamieszczał szarady, krzyżówki i zagadki dla czytelników, których rozwiązanie było nagradzane książkami.

Jednym z prenumeratorów "Roli" był Antoni Styła, choczeński poseł do Sejmu Krajowego we Lwowie. W 1911 roku pokusił się on o zmierzenie z szaradami opublikowanymi w wydaniu z 11 czerwca i po ich rozwikłaniu nadesłał do redakcji efekt swojego rozumowania w formie wierszowanej. Opublikowano go w numerze 26. z 25 czerwca.

Treść szarady była następująca:

1. Pierwsze z drugiem Was zjadają,  Gdy spokoju Wam nie dają, Wy zjadacie drugie - trzecie, Że są smaczne nie zaprzecie. Całość przechodzi przez pola, Wesoła jest taka dola, Chodzić sobie jak w ogrodzie, Przypatrywać polnej trzodzie. 

2. Pierwsze wstecz jest zwierzę mało znane, Pierwsze z trzeciem do gry używane, Na karcie "Śląsk", możesz znaleźć całe, Skąd widoki bywają wspaniałe. 

3. Wprost okropne bywa w lecie, Czasem gospodarstwo zmiecie, Lecz gdy mię wstecz przeczytacie,  Miarą powierzchni mię znacie.

4.  Wprost — rodzajem potwierdzenia, Wstecz — nie boi zasądzenia, Za zabójstwa, które spełnia,  Wolę ludu on wypełnia.

ZAGADKA: 

Długi czas już pewno zatarł

W pamięci owe przygody 

Kto był takowy — co umarł,  

Nie narodziwszy się wprzódy.


A oto rozwiązanie Antoniego Styły:


 ...i cieszy się autor w duszy, 

 Że zagadek nikt nie ruszy. 

 Lecz patrz! jak mi idą gracko: 

 Śliwy każdy smacznie zjada, 

 A zaś panna Stasia ("cacko Rozmarzone") wciąż powiada, 

Że jej Maciek w myśli siedzi. 

 Całość z tego, to myśliwy, 

 Co się z zajączkami biedzi, 

 Depcząc płoty i pokrzywy... 

Drugie to miasto Karwina. 

(Żem sobie znalazł na mapie — 

Autor radził... jego wina!)

 I na trzeciem się nie złapię! 

 Grom — to straszny bywa w lecie, 

 Gdy nam sprawia kanonady.

Wstecz czytając, morg znajdziecie. 

Vivat!... mam już trzy szarady! 

Kiedy stwierdzić coś zechcecie, 

"Tak" mówicie, chyląc głowy. 

 Wspak czytając — to »kat« przecie! 

Uffhhmm !!!... i z czwartą-m gotowy. 

 Jeszcze jedno — a już kwita — 

Lecz tu sęk: bo choć z ambony 

Gadał mi ksiądz Jezuita, 

 Że umarł Adam stworzony, 

 Lecz — jak fama niesie dzika — 

 To go (Boże! przepuść babie!) 

Ewa za głos na B—i—k-a

Ukamienowała w grapie...


Antoni Styła w swojej odpowiedzi zawarł mimowolnie kolejną zagadkę - Kim (Czym) był wymieniony tam Bik, że głos oddany na niego (w jakiś wyborach?) spowodował ukamieniowanie Adama przez Ewę. Styła żartobliwie nawiązywał tu zapewne do ówczesnej sytuacji politycznej, przez co jego aluzja była oczywista dla osób interesujących się wtedy polityką. Jednak po ponad 100 latach jej sens jest dla mnie zupełnie niejasny.

poniedziałek, 10 czerwca 2024

Choczeńska kronika wypadków - część XXII

 Katowicki dziennik "Polonia", wydawany przez Wojciecha Korfantego, w numerze z 22 grudnia 1929 roku podawał: 

Katastrofa automobilowa. 18 bm. miała miejsce w Choczni katastrofa autobusowa. Autobus jadący z Oświęcimia przez Wadowice i Andrychów do Białej, wpadł wskutek defektu w kierownicy w całym pędzie do przydrożnego rowu. przewracając się na bok. Z pięciu pasażerów wszyscy odnieśli większe lub mniejsze obrażenia.  Szofer wyszedł z katastrofy bez szwanku.  Autobus poważnie uszkodzony.

Nieco podobny wypadek wydarzył się prawie dokładnie 5 lata później, o czym informował krakowski "Nowy Dziennik" z 21 grudnia 1934 roku:

KATASTROFA AUTOMOBILOWA. P. Kramarz właściciel auta, jadąc z Wadowic do Andrychowa wskutek złamania osi kierownicy wpadł w Choczni do rowu. Przechodzący tam urzędnik pocztowy W. Ślusarczyk został potrącony przez auto i doznał ogólnych obrażeń cielesnych. W. Ślusarczyka przewieziono do Szpitala Powszechnego w Wadowicach. 

Z kolei "Gazeta Lwowska" w numerze z 19 lipca 1880 roku donosiła:

Wadowice. Śmierć w płomieniach znalazła służąca Teresa Klaczakówna w Choczni podczas gwałtownego pożaru, który nocną porą zniszczył całe mienie jej chlebodawcy. Przyczyna pożaru nie została sprawdzoną.  

Z metryki zgonu Teresy Klaczak, wynika, że do pożaru doszło 9 czerwca 1880 roku i ofiara nie skończyła jeszcze 18 lat - urodziła się bowiem 14 października 1862 roku (jako córka Ignacego i Marianny z domu Szczur).

O następnych pożarach w Choczni i w okolicy przeczytać można w krakowskich "Nowinach" z 27 lipca 1911 roku:

W Choczni u Katarzyny Czech zajął się budynek mieszkalny, a ogień, dzięki energii komendanta straży pożarnej w Choczni, zlokalizowano. W Brodach ad Kalwarya budynek mieszkalny i budynki gospodarcze ze zbiorami Kołodzieja w samo południe spaliły się do szczętu — przytem spaliła się krowa, świnia i pies na łańcuchu. Dnia 23 b. m. spalił się w Woźnikach dom Sobków z całem urządzeniem o 10 rano. 

Natomiast z krótkiej notatki w "Krakusie" z 30 lipca 1892 roku dowiadujemy się nie tylko o utonięciu w Choczni, ale i o ówczesnych sposobach postępowania z ofiarami tego typu wypadków:

W Choczni dziewczynka 3-letnia, córka p. Jana Pindla, chcąc zaczerpnąć wody ze studni garnuszkiem, wpadła do takowej. Rodzice natychmiast pospieszyli z ratunkiem, ale ratunek okazał się bezskutecznym, tym więcej, że ktoś z bardzo mądrych doradców kazał dziewczynę położyć twarzą do ziemi, zamiast, jak to się zwykle dzieje w utopieniach, tarzać ją i rozcierać. 


poniedziałek, 25 lipca 2022

Choczeńska kronika wypadków - część XVII

 "Nowiny" z 18 listopada 1905 roku podawały podobną informację, co "Deutsches Volksblatt" z 21 listopada tego samego roku (link):

Wypadek na kolei

Z Wadowic donoszą: Na tutejszej stacyi kolejowej najechał onegdaj pociąg osobowy nr 2.365 na konia z wozem, należącym do Władysława Widlarza z Choczni. Koń został ciężko pokaleczony, a wóz rozleciał się w drobne kawałki. Powodem wypadku było pozostawienie konia z wozem bez dozoru. 

----

Z kolei "Nowiny" z 27 lipca 1911 roku informowały:

W Choczni u Katarzyny Czech zajął się budynek mieszkalny, a ogień, dzięki energii komendanta straży pożarnej w Choczni, zlokalizowano.W Brodach ad Kalwarya budynek mieszkalny i budynki gospodarcze ze zbiorami Kołodzieja w samo południe spaliły się do szczętu — przytem spaliła się krowa, świnia i pies na łańcuchu. Dnia 23 b. m. spalił się w Wożnikach dom Sobków z całem urządzeniem o 10 rano. W tym samym dniu w Skawcach obrócił pożar w perzynę 18 domów ze stogami siana, zboża i wszelkiem urządzeniem, t. j. 1/5 część całej wioski.

----

O następnych pożarach w Choczni napisano w "Nowinach" z 22 sierpnia 1912 i 7 czerwca 1913 roku:

 W ubiegłym tygodniu zniszczył pożar kilka zabudowań gospodarskich we wsi Chobot koło Wadowic — z dymem poszły dotychczasowe zbiory. Szkoda nie była ubezpieczona. Pożar wznieciło uderzenie pioruna podczas szalejącej nad okolicą burzy. W tym samym czasie w pobliskiej wsi Tarnawie zabił piorun kobietę, uderzając w dzwonnicę kaplicy, w której zabobonna wieśniaczka dzwoniła „dla rozpędzenia chmur". W Choczni zniszczył pożar realność p. Józefa Zielińskiego, który po powrocie z Ameryki urządził sobie piękne gospodarstwo. Ubezpieczone było w tow. „Wisła", które dotąd nie wysłało komisyi, mimo, że od pożaru minęło już sporu czasu. W Wadowicach zapalił się d. 16-go bm. w realności 1. 88 w Rynku skład rupieci. Pożar groził rozszerzeniem się, mieszkańcy jednak nie wezwali straży, ale przez dwa dni gasili sami ogień — na próżno. Dopiero trzeciego dnia, kiedy ogień począł się wzmagać zawiadomiono straż, która pożar ugasiła. Niebezpieczeństwo było wielkie, zwłaszcza, że w kamienicy tej i dwu sąsiednich (jednego właściciela) niema studzien.

----

 Z Wadowic donosi nasz korespondent:

W Choczni, gminie odległej 3 km od Wadowic, po zburzeniu starego budynku mieszkalnego i stajni, przeniósł Andrzej Zając, woźny sądowy, całe urządzenie domowe i sprzęty do stodoły, gdzie dnia 29 bm o godzinie 12 w południe, wskutek nieostrożności robotników powstał w stodole tej pożar, w której spaliło się wszystko mienie Zająca. Szkodę oszacowano na 2000 koron. W trzy dni w tej samej wsi spaliło się gospodarstwo Widlarza, a równocześnie spalił się w Inwałdzie budynek, w którym 5-letnie dziecko poniosło śmierć w płomieniach.

----

Na koniec o pożarze, do którego nie doszło wprawdzie w Choczni, ale w opisie którego przewija się (w negatywnym świetle) chocznianin Antoni Pindel:

 W dniu 14-go lipca b. r. w Lipniku o g. wpół do 11-tej w nocy, wybuchł pożar szkolnego budynku przy 5-cio klasowej szkole niemieckiej, który doszczętu zgorzał. Przyczyna pożaru była następująca : Jak już kilkakrotnie w gazetach pisano, że kierownikiem tej to szkoły jest niejaki Antoni Pindel z Choczni rodem, polak ale dla judaszowkiego grosza duszą i ciałem oddany na usługi niemcom, posiada zaufanie i cieszy się ichże opieką za to, że w germanizacyi polskiej dziatwy w jego szkole jest mistrzem, według życzenia prusaków. Zato mu ta krzyżacka mać płaci z funduszów gminnych dodatku do jego stałej pensyi 500 K. rocznie i opał. Mając podostatkiem suchego opału — małżonka jego chcąc urządzić kąpiel dla siebie i dzieci swoich, rozpaliła o godzinie 1 i z południa, palił się aż do godziny 8 wieczór, przezto rozpalił się nietylko piec, ale i nawet i komin i wskutek gorąca wybuch pożar. Gdyby taka pani Pindlowa, za swoje pieniądze opał kupowała, myślę żeby go lepiej szanowała; ale że opał zadarmo, paliła całe półdnia gdyby w piekle tak ostrożną niebędąc, aż budynek spaliła. Spaliło się 25 ław szkolnych, które Wielmożna p. Pindlowa kazała z klas wynieść do stodoły spalonego budynku. Przez nieostrożność, naraziła gminę jak i sąsiada p. W. Rytko na znaczną szkodę, a kto odpowie za te szkody, wykaże śledztwo. ("Obrona Ludu" z 29 lipca 1906 roku)


czwartek, 31 marca 2022

Początki "Sokoła" w Choczni

 

„Sokół” to nazwa towarzystw sportowych, które począwszy od lat 60. XIX wieku powstawały w krajach słowiańskich. Idea ruchu sokolego narodziła się w Czechach, a jego celem miało być podnoszenie sprawności fizycznej i duchowej członków oraz rozbudzanie ich ducha narodowego i upowszechnianie panslawizmu, czyli  ruchu wyzwolenia i zjednoczenia narodów słowiańskich. Pierwszy polski oddział (gniazdo) „Sokoła” został założony we Lwowie już w 1867 roku, a trzynaście lat później zaczął ukazywać się jego organ prasowy „Przewodnik Gimnastyczny Sokół”. Z członkami wadowickiego gniazda Sokoła chocznianie mogli zetknąć się już rok po jego utworzeniu, gdy 10 czerwca 1888 roku trasa zorganizowanej przez nich  wycieczki wiodła przez Chocznię na Łysą Górę.

Do powstania Sokoła w Choczni doszło jednak dopiero 23 lata później, w siedem lat po uchwale Sokoła we Lwowie o przystąpieniu do organizowania wiejskich gniazd tego towarzystwa. Jak pisze Andrzej Nowakowski w wydanej w 2007 roku książce „Zarys dziejów „Sokoła” w Andrychowie i Choczni”, impulsem do powstania gniazda w Choczni mógł być zlot sokoli w Wadowicach 29 czerwca 1909 roku:

Wówczas przez Chocznię, po wyjściu z pociągu, przedefilowały szosą w kierunku Wadowic, w zwartym szyku w strojach organizacyjnych, zastępy „sokołów” w ramach tak zwanego hufca zachodniego, obejmującego 18 gniazd od Andrychowa po Śląsk Cieszyński i Zaolzie.

3 maja 1910 roku w kolejnym zlocie sokolim w Białej uczestniczyli także choczeńscy sympatycy tego ruchu, mimo że Sokół formalnie jeszcze w Choczni nie istniał. Wyjazd do Białej zapamiętali na długo, ponieważ zostali poturbowani przez niemieckie bojówki z Bielska. Obrażenia, które odnieśli: Maksymilian Malata, Jan Ścigalski, Karol Ścigalski, nauczyciel Wincenty Talaga, Teodor Zając, Szymon Balon, Jan Kobiałka i Józef Łopata nie zniechęciły chocznian do udziału w kolejnym zlocie w Krakowie w rocznicę zwycięstwa pod Grunwaldem (15 lipca). Nocleg zapewniały namioty rozstawione na Błoniach, w tym samym miejscu prowadzono popisy i ćwiczenia sportowe.

Wspomniany wyżej Maksymilan Malata, od niedawna piastujący urząd wójta Choczni oraz Karol Ścigalski odegrali rok później istotną rolę przy zakładaniu choczeńskiego gniazda Sokoła. Co ciekawe, ze wspomnień Malaty wynika, że inicjatorom powołania do życia Sokoła w Choczni przyświecał zupełnie inny cel, niż podnoszenie sprawności gimnastycznej i duchowej członków. Maksymilian Malata, Karol Ścigalski, Adam Ruliński i Andrzej Zając byli już wtedy członkami Związku Walki Czynnej w Wadowicach, czyli tajnej organizacji wojskowej, mającej przygotować walkę zbrojną o wyzwolenie Polski. I właśnie cele tej organizacji – budowę placówek ćwiczących z bronią- zamierzali realizować poprzez Sokół. Chociaż Związek Walki Czynnej posiadał jawną agendę w postaci Związku Strzeleckiego, to wymieniona wyżej czwórka działaczy uznała, że ogół chocznian prezentuje postawy dość zachowawcze i takie radykalne propozycje jak Związek Strzelecki nie będą mogły liczyć na zbyt duże poparcie, w przeciwieństwie do znanego już Sokoła, oficjalnie stawiającego na innego rodzaju działalność.

Siedzibą choczeńskiego Sokoła miał być Dom Ludowy, o budowie którego myślano już od 1908 roku. 30 lipca 1911 roku po ukończeniu budowy szkoły odbył się w Choczni wiec oświatowy poświęcony informacji o znaczeniu „Domu Ludowego” i ufundowaniu „Sokoła”. Do „Sokoła” wpisało się wstępnie 40 osób, a wiele osób zadeklarowało wpłatę gotówki lub bezpłatną robociznę na budowę „Domu Ludowego”, na którą zgromadzono dotąd 3.000 zł. Do prac organizacyjnych przystąpiono po żniwach i omłotach. 19 września Zarząd Związku Sokolego we Lwowie podjął uchwałę wzywającą władze Okręgu Krakowskiego do wydania opinii w sprawie przyjęcia gniazda w Choczni i oddelegowania do tego nowego oddziału inżyniera Józefa Pukły, członka gniazda Sokoła w Wadowicach, a zarazem komendanta Związku Walki Czynnej.

Na przełomie października i listopada (29.10 lub 05.11) w domu Ignacego Widlarza po wiecu oświatowym, zagajeniu Adama Rulińskiego i referacie Józefa Putka „Zadania i cele Sokolstwa polskiego” nastąpiło utworzenie w Choczni koła Polskiego Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”. Prezesem koła został Adam Ruliński, wiceprezesem Maksymilian Malata, sekretarzem Jan Woźniak, a wydziałowymi Józef Pukło z Wadowic i Karol Ścigalski. Towarzystwo miało trzy oddziały: gimnastyczny (kierownik Józef Pukło), śpiewacki (kierownik Józef Nowak) i teatralny (kierownik Józef Putek). Powołano również sąd honorowy i komisję rewizyjną. Organizacja liczyła 65 członków. Najbliższe oficjalne plany przewidywały utrzymywanie czytelni ludowej i wystawianie sztuk teatralnych. Jednocześnie podjęto starania o zakup zamiast przyrządów gimnastycznych 20 sztuk jednostrzałowych karabinów austriackich konstrukcji Josefa Werndla i jednego floberta systemu Mauser.

Według statystyki prowadzonej przez Związek Sokoli w 1911 roku do gniazda w Choczni należało 53 druhów, z tego 18 było umundurowanych. Raz w tygodniu ćwiczyło przeciętnie 16 mężczyzn (przez dwie godziny), 6 kobiet oraz 8 uczniów (przez godzinę). Zorganizowano 3 obchody narodowe, 1 publiczne ćwiczenie i 7 spotkań towarzyskich. Roczny dochód towarzystwa wyniósł 696 koron, a po odliczeniu wydatków majątek Sokoła wynosił 170 koron.

27 lutego 1912 roku choczeński „Sokół” zakupił już broń i uchwalił podjęcie ćwiczeń w strzelaniu do celu. Ćwiczenia odbywały się we wtorki i w soboty, a w okresie letnim co drugą niedzielę, na terenie należącym do budowanego  w systemie gospodarczym Domu Ludowego.

1 lipca 1912 roku gniazdo z Choczni zostało przyjęte do Związku Sokolego z siedzibą we Lwowie.

 

piątek, 2 listopada 2018

Z historii cmentarza

Decyzję o założeniu obecnego cmentarza w Choczni podjęto w 1833 roku- więcej na ten temat w notatce z 6 maja 2016 (link).
Teren pod nowy cmentarz został wykupiony za kwotę 120 florenów i przeznaczony do użytku publicznego, przy czym dochody z niego czerpać miała plebania choczeńska.
24 czerwca 1836 roku ksiądz Wojciech Komorek, proboszcz choczeński i równocześnie dziekan wadowicki, dokonał poświęcenia nowego cmentarza.
19 września 1886 roku, po poszerzeniu terenu cmentarza, nastąpiło ponowne uroczyste poświęcenie, którego dokonał ksiądz proboszcz Józef Komorek. Głównym darczyńcą na powiększenie cmentarza był chocznianin Franciszek Cibor.
W 1888 roku na cmentarzu postawiono murowany budynek kostnicy ("trupiarni").
W 1911 roku Ignacy Widlarz ufundował na cmentarzu kaplicę, w której spoczął po śmierci na tyfus w 1920 roku. Razem z nim pochowano jego żonę Magdalenę z Widrów, zmarłą tego samego dnia.
W 1928 roku podczas gorących sporów kompetencyjnych między choczeńską gminą a plebanią na cmentarzu był złożony przez pewien czas dzwon kościelny, ufundowany z darów amerykańskiej Polonii.
W tym czasie doszło również zgodnie z wyrokiem sądowym do podziału cmentarza na dwie nierówne części: gminną (stanowiącą odtąd gminny zakład sanitarny) i kościelną (większą- od strony wschodniej), zarządzaną w dalszym ciągu przez proboszcza. 
W apogeum sporu wójt Putek zażądał od proboszcza Dunajeckiego rachunków za wysprzedane miejsca pod pomniki w części administrowanej przez gminę, a z kolei proboszcz odmawiał przekraczania wytyczonej na cmentarzu granicy i tym samym uczestnictwa przy dokonywanych w części gminnej pochówkach.
W 1934 roku wokół cmentarza wykonano rowy odwadniające, ponieważ pochodząca z opadów woda tworzyła trudne do przebycia "bajora i rozlewiska".
W 1935 roku dochód gromady choczeńskiej z opłat za place pod pomniki na cmentarzu gromadzkim wyniósł 15 złotych.
5 września 1939 roku we wspólnej mogile pochowano wojskowe i cywilne ofiary bombardowania przez niemieckie samoloty kolumny przemieszczających się osób i pojazdów, do którego doszło dwa dni wcześniej na Dziale Choczeńskim- link.
W 1948 roku na wniosek wójta Babińskiego i Władysława Wcisły Gminna Rada Narodowa w Choczni postanowiła przeznaczyć znajdujące się na cmentarzu nagrobki osiedleńców niemieckich na wykonanie pomników pomordowanych przez okupanta niemieckiego. 
Opłata za wykup miejsca pod nagrobek na cmentarzu gminnym wynosiła 1500 zł, a za drugie miejsce 1000 zł. Mieszkańcom Choczni przysługiwały jednocześnie bezpłatne miejsca na tymże cmentarzu, o ile nie stawiali nagrobków.
W 1949 roku obszar cmentarza określono na 0,25 hektara. Na cmentarzu ufundowano ze składek kościelnych nowy krzyż, na miejsce starego, który zgnił i wywrócił się na ziemię.
W 1951 roku wymieniono starą, przegniłą bramę cmentarną z 1935 roku na nową, metalową.
W październiku 1993 roku nieznani sprawcy włamali się do kilku grobowców, a z kaplicy cmentarnej został wykradziony zabytkowy obraz Trójcy św. z końca XIX wieku.
W 1994 roku wykonano metalowe ogrodzenie cmentarza o długości około 300 m. Pracami kierowali Józef Garżel (spawanie) i Władysław Mrajca (prace murarsko-ziemne). Ofiary na ten cel złożyło 250 rodzin. 
W 1998 roku z kaplicy cmentarnej skradziono zabytkowy obraz Trójcy św., wycinając go z ram.
W 2002 nastąpiło włamanie do kaplicy cmentarnej i kradzież ozdób, figur drewnianych oraz obrazu przedstawiającego Sąd Ostateczny z ołtarza.
W 2011 roku ponownie poszerzono teren cmentarza o 12 arów, po zakupie dwóch działek od prywatnych właścicieli. Wykonano także nowe ogrodzenie.
W 2012 roku usunięto z cmentarza wszystkie rosnące na nim drzewa i położono kostkę brukową w głównej alei cmentarnej.

Spis nazwisk z nagrobków cmentarza (do 2013 roku)- link
Symboliczne nagrobki na cmentarzu choczeńskim - link

piątek, 23 lutego 2018

Choczeńska kronika wypadków- część XIII

Zapis w choczeńskiej księdze zgonów z 27 listopada 1853 roku informuje o nagłej śmierci w Choczni ...Janosika.
Nie był to jednak znany zbójnik Juraj Janosik, a pochodzący z okolic Ołomuńca na Morawach Jan Janosik, który znalazł się w Choczni w charakterze woźnicy z wozem wyładowanym solą z Wieliczki.
Miejscowy "oglądacz zwłok" i zeznania świadków pozwoliły stwierdzić, że przyczyną zgonu Janosika był atak apopleksji, czyli według dzisiejszej terminologii udar mózgu.
Do zdarzenia doszło na cesarskim gościńcu przebiegającym przez Chocznię, przed podjazdem pod Choczeński Dział.
Trzy dni później Janosika pochowano na cmentarzu parafialnym, ale jego grób nie zachował się do czasów współczesnych.
----
7 stycznia 1913 roku ck Radca Namiestnictwa zwrócił się do Zwierzchności Gminnej w Choczni z poleceniem ustalenia, czy zmarły 14 października 1911 roku w Zsolna (dziś Żylina na Słowacji) niejaki Andrzej Cibor jest przynależny do Choczni lub jest tam znany.
Do pisma dołączono sporządzony w języku węgierskim akt zgonu Cibora, z którego wynikało, że pracujący jako piekarz zmarły uległ przypadkowemu zatruciu czadem w miejscu swojego zatrudnienia.

Aby wyjaśnić istotę polecenia ck Radcy Namiestnictwa, należy wyjaśnić pojęcie przynależności gminnej.
Tę przynależność w świetle austriackiego prawa uzyskiwało się w wyniku urodzenia w danej miejscowości z rodziców przynależnych do tej miejscowości lub w wyniku uznania- w przypadku tych osób, które wnioskowały o to po co najmniej dziesięcioletnim dobrowolnym pobycie na terenie danej miejscowości.
Wiązała się między innymi z obowiązkiem świadczenia gminy w stosunku do ubogich osób do niej przynależnych w razie na przykład pokrywania wysokich kosztów leczenia szpitalnego, kształcenia, czy pochówku.
Ówczesny choczeński proboszcz ks. Dunajecki sprawdził w księgach metrykalnych, że Andrzej Cibor, urodził w Choczni 14 lipca 1884 roku z rodziców przynależnych do Choczni- Jana Cibora i Franciszki z domu Kobiałka.
Wobec tego Naczelnik Gminy Maksymilian Malata potwierdził przynależność gminną Cibora i odesłał stosowną informację do "Świetnego ck Starostwa w Wadowicach".
----
25 marca 1938 roku zmarł w szpitalu w Wadowicach niespełna 40-letni kolejarz Michał Skowron, mąż Walerii z Czaickich.
W rubryce "Qualitas mortis" podano:
"Przejechany przez kolej w Wadowicach zmarł po amputacji nóg".

czwartek, 25 maja 2017

Sprzedaż choczeńskich lasów w 1911 roku

Osiem lat po śmierci Stanisława Dunina, posiadacza prawa patronatu nad choczeńską parafią oraz parcel w Choczni (głównie leśnych) o łącznej powierzchni 82 hektarów, jego zamieszkała w Kopytówce żona- Maria Dunin z Pruszyńskich postanowiła sprzedać choczeńskie dobra.
14 marca 1911 roku upoważniony przez Duninową inżynier Władysław Ripper zwrócił się pisemnie do dyrekcji dóbr arcyksięcia Karola Stefana Habsburga w Żywcu z propozycją sprzedaży 143 mórg lasu w Choczni przy granicy z Ponikwią, o drzewostanie liczącym od 10 do 35 lat.
W odpowiedzi na to pismo trzy dni później dyrekcja (Güter- Direktion K.U.K. Hoheit des Erzherzogs Carl Stephan) wyraziła ostrożne zainteresowanie transakcją. Podkreślono wprawdzie, że własność Duninów „nie przylega korzystnie” do własności arcyksięcia oraz ma „niewielką przestrzeń”, ale poproszono inż. Rippera o wniesienie oferty z wykazem parcel i zapowiedziano ewentualne oględziny na miejscu „po zejściu śniega”.

Lasy pod Bliźniakami przyległe do dóbr Habsburgów w Ponikwi
Lasy Duninów przy granicy z Inwałdem, Zagórnikiem i Kaczyną

26 marca doszło do zapowiedzianej inspekcji większej części oferowanych lasów- 117 mórg od Choczenki, przez zbocza Bliźniaków, po granicę z Zawadką w pobliżu Łysej Góry. Na jej podstawie oraz danych katastralnych przedstawiciele arcyksięcia oszacowali wartość choczeńskiej nieruchomości Duninowej na 55.000 koron, w tym wartość samego gruntu bez drzew na około 17.000 koron.
Do podpisania wstępnej (ale wiążącej) umowy kupna – sprzedaży doszło 1 lipca 1911 roku w kancelarii notarialnej doktora Tadeusza Starzewskiego w Krakowie.
W obecności doktora Stanisława Steina, zastępcy Starzewskiego, podpisy pod umową złożyli: Maria z Pruszyńskich Duninowa oraz Wacław Umlauf, radca dworu w Żywcu, reprezentujący arcyksięcia Karola Stefana, potwierdzając następujące uzgodnienia:
  • kupujący miał do 10 lipca wpłacić kwotę 48.000 koron gotówką do wskazanego przez Duninową banku,
  • na własność kupującego przechodziły nie tylko całe dobra choczeńskie Duninowej, ale i prawo patronatu nad choczeńską parafią,
  • dobra będące przedmiotem umowy przechodziły na własność kupującego od 1 lipca przez sam akt podpisania umowy, natomiast fizyczne ich przekazanie miało nastąpić 10 lipca,
  • dobra Chocznia sprzedane zostały w stanie wolnym od długów, ciężarów hipotecznych oraz zaległości podatkowych, a na doprowadzenie do takiego stanu sprzedająca otrzymała 4 miesiące czasu,
  • kupujący zgodził się wydać nabywcom sprzedane już wcześniej przez Duninową sztachety oraz utrzymać jej służbę leśną do końca 1911 roku,
  • koszty sporządzenia umowy oraz należność skarbowa  z tytułu zmiany właściciela leżały po stronie kupującego,
  • kontrakt główny miał zostać podpisany do 20 lipca.

3 lipca 1911 roku Dyrekcja Dóbr Żywieckich wpłaciła uzgodnioną kwotę 48 tysięcy koron do wskazanego banku oraz przekazała dodatkowo 1000 koron bezpośrednio do rąk Marii Dunin.
Dzień później zgłoszono akt kupna-sprzedaży do urzędu skarbowego w Krakowie. Z dokumentów tegoż urzędu dowiedzieć się można, jak wyglądała hipoteka sprzedawanej posiadłości. Okazuje się, że w jej stan bierny wpisane były:
  • prawo zastawu dla sum po 50.000 koron na rzecz małoletnich dzieci Duninów: Tytusa, Olgi, Józefa, Ludwika i Piotra Jerzego Wojciecha (trojga imion) oraz pełnoletniej Albiny Sroczyńskiej z Duninów, żony dyrektora kopalni nafty w Nadwornej,
  • prawo zastawu dla sum 109.600 koron oraz 53.000 koron na rzecz Galicyjskiego Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego we Lwowie,
  • prawo zastawu dla sumy 29.000 koron na rzecz Funduszu Krajowego we Lwowie.

Urząd Skarbowy wystosował do Dyrekcji Dóbr Żywieckich wezwanie płatnicze z tytułu umowy kupna-sprzedaży na kwotę 1920 koron, płatnych w ciągu 30 dni.
7 września 1911 roku notariusz Starzewski zwrócił się z prośbą o uzupełnienie kontraktu o zapis, że w razie przyznania dodatkowego wynagrodzenia za prawo propinacji (wyszynku alkoholu) w dobrach Chocznia, to wynagrodzenie ma należeć do pani Duninowej.
Choczeńskie lasy nie pozostały jednak długo w rękach żywieckich Habsburgów.
Już 1 sierpnia 1911 roku sporządzono kolejną umowę kupna-sprzedaży, na mocy której trafiły do Stefana hrabiego Bobrowskiego z Andrychowa, a warunki umowy- łącznie z ceną sprzedaży (48.000 koron) były niemal identyczne, jak we wcześniejszych uzgodnieniach pomiędzy Duninową, a Dyrekcją Dóbr Żywieckich.
W październiku 1911 roku Maria Duninowa uzyskała sądowne przeniesienie zastawów ze stanu dóbr Chocznia na dobra Głębowice, wypełniając tym samym postanowienia umowy kupna- sprzedaży z 1 lipca.

15 maja 1912 roku Urząd Skarbowy w Wadowicach upomniał się w Dyrekcji Dóbr Żywieckich o zaległy podatek za lipiec 1911 roku w kwocie 20 koron i 85 halerzy, czyli za okres, gdy Habsburgowie byli właścicielami choczeńskich lasów.

Skąd wzięła się własność Stanisława i Marii Duninów w Choczni- patrz w notatce "Właściele Choczni"

sobota, 17 października 2015

Co uprawiano w Choczni w 1911 roku?

Procentowa struktura upraw rolnych w Choczni w 1911 roku przedstawiała się następująco:

  • żyto 26,2 % 
  • koniczyna 20,1 %
  • owies 19,2 %
  • ziemniaki 13,4 %
  • łubin 5,1 %
  • pszenica 3,3 %
  • mieszanka paszowa 1,72 %
  • jęczmień 0,6 %
  • karpiele 0,3 %
  • buraki pastewne 0,3 %
  • groch 0,2 %
  • bób 0,1 %
  • cykoria, kapusta, marchew i inne warzywa poniżej 0,1 %
Ugory stanowiły 4,4 %, łąki 3,9 %, a zalesione pola uprawne 1 %.
Nie uprawiano kukurydzy, gryki, prosa, lnu, konopi, lucerny i seradeli, także uwzględnianych w tym badaniu statystycznym.
Dane w stosunku do całkowitej powierzchni gruntów uprawnych, wyliczone na podstawie danych szczegółowych z sześciu specjalnie dobranych gospodarstw rolnych, zebrane przez choczeńskich nauczycieli.




piątek, 21 listopada 2014

Utworzenie "Sokoła" w Choczni w 1911 roku

Utworzenie Polskiego Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół" w Choczni na podstawie notatki w "Przyjacielu Ludu" nr 46 z 1911 roku:

W ubiegłą niedzielę (05.11.1911-uwaga autora)* mieliśmy wiec oświatowy, którego celem było poinformowanie ludu o celach "Sokolstwa". 
Obrady zagaił pan Adam Ruliński, poczem pan J. Gutek przemawiał na temat "Zadania i cele Sokolstwa polskiego". Po referacie rozwinęła się żywa dyskusja, w rezultacie zaś uchwalono utworzyć "Sokół". 
Na członków wpisało się 65 osób, które wybrały wydział "Sokoła" w następującym składzie:
Adam Ruliński (prezes)
Maksymilian Malata (wiceprezes)
Jan Woźniak (sekretarz)
Józef Pukło i Karol Ścigalski (wydziałowi).
Nadto wybrano sąd honorowy i komisję rewizyjną. Praca towarzystwa skupia się w trzech oddziałach, a mianowicie w oddziele ćwiczących (kierownik p. Pukło z Wadowic), w oddziele śpiewackim (kierownik Prof. Nowak z Choczni) i w oddziele teatralnym (kierownik p. Putek z Wadowic). Nadto towarzystwo będzie utrzymywać "Czytelnię ludową" we własnym lokalu. W najbliższym czasie urządzi "Sokół" wieczorek ku czci Kościuszki, zaś po Nowym Roku wystawi "Betleem polskie" Rydla.

* W "Zarysie dziejów "Sokoła" w Andrychowie i Choczni" Andrzeja Nowakowskiego jest podana data 29.10.1911, za "Zarysem pracy niepodległościowej powiatu wadowickiego" Władysława Hajewskiego.

wtorek, 28 października 2014

Budowniczowie szkoły w Choczni Dolnej w 1910 i 1911 roku

Grupa choczeńskich rzemieślników - murarzy i stolarzy, którzy wznosili budynek szkoły w Choczni Dolnej w latach 1910-1911:

  • Józef Bandoła
  • Józef Dąbrowski 
  • Józef Druszcz (Drożdż) 
  • Józef Garżel
  • Władysław Koman 
  • Józef Łopata
  • Karol Łopata
  • Antoni Szafran
  •  Jan Twaróg
  •  Aleksander Wider
  •  Ludwik Woźniak
  •  Jan Zając
 + Jan Moskalik z Wadowic