21 lipca 1902 roku anonimowy „Przyjaciel
Choczni” opublikował artykuł w tygodniku „Prawda” o następującej treści:
Smutne wieści z Choczni.
Już kilka razy
zamyślałem napisać coś o Choczni, wreszcie widząc, że na bezdroże wszystko
zchodzi w Choczni, nie mogę milczeć i czystą prawdę opisuję. Chocznia, gmina w Starostwie
wadowickiem dosyć liczna, bo do 3.000 dusz, a 450 Nr. domów obejmująca, ma
czteroklasową szkołę i jednoklasową nadetatową, dwóch nauczycieli a trzy
nauczycielki. Przed paru laty służyła nasza gmina za wzór w powiecie, dziś w
niej taka zmiana, że nawet Zwierzchności gminnej nie ma, bo naczelnik gminy
jako rzemieślnik pobija kościół w Rychwałdzie, a zastępca naczelnika odjechał
do Ameryki. Przed sześciu laty przewódcy ludowcy podbili pod swój sztandar
młodsze pokolenie w Choczni i z tego wyszedł nawet poseł Pan Styła, a dalej do
Rady gminnej weszło 3/4 części tych ludowców, a 1/4 część ludzi usposobionych
poważnie. Przy większości ludowców, zwierzchnikami gminy sami ludowcy wybrani
zostali i mieli raj w Choczni zaprowadzić, bo na poprzednią radę gminną mówili,
że absolutnie rządzi. I w czemże widzieli despotyzm? Może w tem, że sprawiono
nowy organ, cztery nowe dzwony, wybudowano kościół, plebanię, organistówkę,
most u kościoła; przeprowadzono, że jeden choć obciążony legatami przeznaczył 6
1/2 morga gruntu do użytku organisty. Dzisiaj inaczej rządzą ludowcy, gdyż sami
zwierzchnicy poróżnili się między sobą. Najprzód podwójci pierwszy zrezygnował
z przyczyny wtrącania się w urzędowanie długich włosów, taksamo i drugi
podwójci z tej samej przyczyny wyjechał do Ameryki, a najwięksi przyjaciele
Naczelnika gminy dogryzając mu i jego do rezygnacyi zniewolili; jednak tej Rada
gminna nie przyjęła. Wprawdzie obecny wójt niezły człowiek, ale jako kowal,
blacharz, ślusarz, maszynista niezdolny do piastowania zwierzchnictwa gminy, bo
miękki jak rzepa i wiadomości brak, a sprężystości do prowadzenia porządku
według § 27 ustawy gminnej niema żadnej. To też po całych nocach szynki
otwarte, bo oprócz publiczności, sami zwierzchnicy gminy w nich bawią. Przeto
wyrostki widząc po szynkach zwierzchników gminy, hulają po całych nocach po
gminie, niepokoją mieszkańców, a na gościńcach publicznych zaczepiają w nocy;
nawet miejscowych duszpasterzy zaczepili dwa razy. Przyczyny złego, jakie
wzmaga się w Choczni, są: niedozór nad szynkami i godzinami otwarcia i
nieograniczenie godzin, bywanie samych zwierzchników gminy w szynkach poza
godzinami otwarcia i nieczynność policyjna, brak czytelni i brak Kółka
rolniczego; choć może donoszą o tem, że jest czytelnia i Kółko rolnicze, ale to
nie jest prawdą. A gdzie są fundusze Kółka rolniczego, które do 1895 r. były i
nowy Zarząd je odebrał, to jest pytanie. Powinienby główny Zarząd Kółek
rolniczych i c. k. Starostwo zarządzić dochodzenie, jak stoi Kółko rolnicze w
Choczni, jego fundusze i jaki jest Zarząd. Chocznianie mają ich za
dobroczyńców! Już za daleko zabrnięto w Choczni; jeżeli się Chocznianie ku
lepszemu nie zwrócą i do czytania „Prawdy” i „Związku chłopskiego” nie wezmą,
ażeby z ciemnoty przejrzeli i nie porzucą szynków, zubożenie i upadek potomności
ich czeka. Jeszcze nie brak dobrych ludzi w Choczni, którzy pragnęliby
podźwignąć upadek czytelni i Kółka rolniczego w Choczni i podźwignięcia
moralnego i materialnego ludności, przedewszystkiem jest gorliwe miejscowe
duchowieństwo i nauczycielstwo, ale poznawszy usposobienie Chocznian zdala się
trzymają, nie mieszając się w te sprawy, bo wiedzą, że Chocznia dawnej Radzie
gminnej niewdzięcznością się odpłaciła, a przewodniczący Kółka rolniczego za
sklepikarzy grubo zapłacił ich deficyt. Przed pięciu laty były tylko cztery
szynki w Choczni, a teraz jest ich pięć, a w nich poddostatkiem w niedziele i
święta Chocznian; tam się czytelnia, Kółko rolnicze i nieszpory odbywają przy
szklankach, a potem hałasy i bitki; a długów w kasie oszczędności i innych
zakładach wekslowych i hipotecznych, jak włosów na głowie. To też do Choczni z
poza granic przychodzą i zakupują realności nie tylko katolicy, ale i żydzi, a
ci ostatni już ulicę od Wadowic zajęli domami i wszelkie zyski ciągną z
Chocznian. A Chocznianie mają ich za dobroczyńców! Już za daleko zabrnięto w
Choczni; jeżeli się Chocznianie ku lepszemu nie zwrócą i do czytania „Prawdy” i
„Związku chłopskiego”' nie wezmą, ażeby z ciemnoty przejrzeli i nie porzucą szynków,
zubożenie i upadek potomności ich czeka.
Nietrudno domyślić się, że
autorem tego artykułu był Józef Czapik, wieloletni choczeński wójt, odsunięty w
tym czasie od władzy przez nową ekipę.
Na odpowiedź sprawujących wówczas
władzę w Choczni nie trzeba było długo czekać. 2 sierpnia 1902 roku Rada Gminna
z Choczni na łamach tej samej „Prawdy” opublikowała następujące sprostowanie:
Nieprawdą jest, że pierwszy
zastępca wójta zrezygnował z powodu wtrącania się do urzędowania długich
włosów, bo tenże zrezygnował z powodu słabości, jak świadczy w aktach gminnych
pisemna rezygnacya. Nieprawdą jest, że drugi zastępca wójta zrezygnował ze swej
godności, a że tenże wyjechał do Ameryki, to tylko urządził sobie taką
wycieczkę, aby odwiedzić dwóch swoich rodzonych braci w Ameryce, którzy są
księżmi i posiadają dobre probostwa w Ameryce i prosili go jako brata, aby ich
odwiedził. Nieprawdą jest, że ludowcy mieli raj w Choczni zaprowadzić, a o raju
nikt nie myślał ani nie mówił, tylko zdobywali swoje prawa, jakie im
przysłużały, a despotyzm musiano zerwać, jaki panował w Choczni przy budowach
kościoła, plebanii, organistówki, mostów i t. p. budowach, o których nikt
nikogo nie rachował, a władze odnośne wyższe w to nie wglądały, bo nie
rozpisywano do żadnej budowy konkurencyi, tylko wszystko działo się pod pozorem
dobrowolnych składek, a budowano latami, a repartycya datków w gminie się
odbywała bez żadnej kontroli. Nieprawdą jest, jakoby najwięksi przyjaciele
wójta tak mu dogryzali, aż go do rezygnacyi zmusili, natomiast prawdą jest, że
do rezygnacyi zmusiła wójta ta okoliczność, że jeden z tych „poważnie
usposobionych” postawił wniosek przy uchwale budżetu gminnego na rok 1902, aby
wójtowi zmniejszyć pensyę do połowy, i wniosek ten się utrzymał i wskutek
zmniejszenia pensyi wójt wniósł rezygnacyę, a nie z powodu dogryzania mu.
Nieprawdą jest, jakoby Chocznianie mieli tych ostatnich za dobroczyńców
(żydów), że zyski z nich ciągną, ale przeciwnie, bo kiedy jeden z nich starał
się o konces na szynk, to gmina z całych sił sprzeciwiała się udzieleniu koncesu,
ale odnośny referent c. k. Starostwa tak orzekł na korzyść żyda, że żyd uzyskał
co tylko chciał od wyższych władz. Nieprawdą jest, że przed pięciu laty były
cztery szynki, bo przed pięciu laty było aż osiem szynków, a teraz w obecnym
czasie jest tylko pięć szynków. A że Szanowny przyjaciel Choczni powiada, że
naczelnik gminy, Antoni Sikora, ma brak sprężystości do piastowania urzędu
naczelnika gminnego, bo nie ukończył doktoratu praw, a za przeciąg swego
urzędowania 5-letniego, nie mógł nabrać tyle świadomości ustaw i wszelkich
rozporządzeń, jak inni, którzy przez 20 lub 25 lat byli wójtami. Podpisani:
Antoni Sikora, wójt, asesorowie i radni.
Wcześniej, bo już w numerze z 5
lipca swoje sprostowania umieścili Antoni Styła, Wojciech Malata i zarząd Kółka
Rolniczego:
Zarząd Kółka rolniczego pisze:
W owym artykule przyjaciel
Choczni widzi przyczynę złego między innymi także w tem, że „brak Kółka
rolniczego” i pyta patetycznie: A gdzie są fundusze Kółka rolniczego, które do
r. 1895 były i nowy Zarząd je odebrał? Jakimś dziwnym sposobem przyjaciel
Choczni wie, że fundusze Kółka rolniczego były do r. 1895 t. j. do czasu,
dopóki przewodniczącym był p. Józef Czapik, a dowiedział się tego może od tegoż
p. Czapika, mógł więc i obecnie u niego zasięgnąć informacyi, a dowiedziałby
się, gdzie teraz są. Wszak jeszcze w lutym b. r. doradzał p. Czapik wdowie po
skarbniku Kółka roln., jak ma postąpić przy oddaniu tych funduszów nowowybranemu
przez Zarząd Kółka roln. skarbnikowi, byłby więc autorowi chętnie udzielił
wiadomości o stanie funduszów Kółka roln., chyba że „przyjaciel Choczni”
znajduje się hen za granicami Choczni i chcąc się coś dowiedzieć, powoduje
sprostowanie. Otóż aby przyjaciela Choczni uspokoić oświadczamy mu, że fundusze
Kółka rolniczego są u skarbnika tegoż Kółka i że jest Zarząd wybrany na walnem
zgromadzeniu.
Podpisani: Adam Ruliński
sekretarz Kółka roln. Franciszek Wcisło zastępca przewodniczącego.
Autor artykułu stara się w
artykule wymienionym poniżyć obywateli całej Choczni i pisze między innymi zohydzaniami
i to, że „długów w Kasie oszczędności i innych zakładach wekslowych i hipotecznych,
jak włosów na głowie”. Za obowiązek swój uważam odeprzeć ten zarzut, prostując
go o tyle, że Chocznia według swojej liczby mieszkańców i wartości realności,
mniej jest obdłużona niż inne gminy w powiecie, porównując wartość jednej i
drugiej. Wiadomości pod tym względem nabyłem jako członek Dyrekcyi Kasy
oszczędności w Wadowicach.
Antoni Styła z Choczni.
Pisze autor pomiędzy innymi
paszkwilami i ten, że w Choczni „po całych nocach szynki otwarte, bo oprócz
publiczności sami zwierzchnicy gminy w nich bawią”. Nie prawdą jest, jakoby po
całych nocach szynki były otwarte w Choczni, bo ustawa państwowa z roku 1877 19
lipca ogranicza ściśle takowe, a przynajmniej podpisany jako szynkarz ściśle
się takowej trzymam. Dalej nieprawdą jest, że nieszpory odbywają się przy
szklance, bo jako chrześcianin katolik, a w dodatku asesor gminy Choczni na
tobym się nie zgodził. Zarzut wydrukowany, że „zwierzchnicy w szynkach po
całych nocach bawią” może się odnosić tylko do mnie, bo jako asesor mieszkam we
swoim własnym domu, w którym mam szynk koncesyonowany, to przecież i nie może
być zarzutem dla mnie, bo ze swojego domu nie mogę na noc iść do cudzego
mieszkać. Autor robi zarzut z tego powodu nieuzasadniony zwierzchnikom gminy Choczni,
który w artykule „Prawdy”, kto nie wie o tem, wygląda rażąco. A wyrostki, o
których autor pisze, z tego powodu nie mogą się gorszyć, ale odwrotnie, bo
przecież jako obywatel i asesor staram się o moralność i porządek w gminie,
tylko autor zohydza Chocznian najniesłuszniej. Tyle na razie co do szynku
podpisanego.
Wojciech Malata asesor i
szynkarz.
Swoje sprostowanie do „Prawdy”
nadesłał także kierownik szkoły Adam Ryłko:
W korespondencyi „Przyjaciela
Choczni” umieszczonej w nrze 25 „Prawdy” p. t. „Smutne wieści z Choczni”
znajduje się zdanie:.... „może donoszą o tem, że jest czytelnia..., ale to nie
jest prawdą”. Ponieważ wyrażenie to mogłoby Towarzystwu Oświaty ludowej w
Krakowie podsunąć słuszne przypuszczenie, że przedkładane corocznie
sprawozdania moje o stanie Czytelni tutejszej są fikcyjne, przeto oświadczam,
że wbrew twierdzeniu szan. „Przyjaciela” Czytelnia w Choczni faktycznie
istnieje. Na dowód służę kilku datami. Czytelnia posiada obecnie 225 książek. W
roku 1901/2 było 95 czytelników, którzy wypożyczyli od 1 listopada do końca
kwietnia 1193 książeczek. W bieżącym roku postarałem się nawet o osobną szafkę
na książki, za którą z własnej szkatuły najpierw zapłaciłem, a potem
zarządziłem drobne, centowe składki między czytelnikami; również i grono nauczycielskie
z wbnym ks. katechetą nie poskąpiło znacznych datków na ten cel, za co przy tej
sposobności za zezwoleniem szan. Redakcyi, serdeczne dzięki im składam. Że
dotąd jeszcze nie ściągnąłem wydanych pieniędzy, o to już mniejsza. Jakie zaś
okoliczności składają się na to, że czytelnia ta nie rozwija się może tak,
jakby sobie tego szan. „Przyjaciel Choczni” widocznie życzył, nie uważam za
stosowne, w tem miejscu się tłómaczyć. W końcu — pozwoli jeszcze szan. Redakcya
— dziękuję szan. „Przyjacielowi Choczni” za przychylne wyrażenie się o
gorliwości tutejszego nauczycielstwa.
Z poważaniem, Adam Ryłko,
kierownik szkoły.
Pomijając akcenty polemiczne cytowany wyżej artykuł i wszystkie sprostowania wnoszą ciekawe informacje na temat sytuacji w Choczni na początku XX wieku.