Pokazywanie postów oznaczonych etykietą USA. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą USA. Pokaż wszystkie posty

piątek, 13 czerwca 2025

Izaak Schmeidler - nowojorski dentysta choczeńskiego pochodzenia i jego rodzina

 

Pod koniec 1904 roku wojskowe władze austriackie poszukiwały poborowego Izaaka Schmeidlera, urodzonego 13 listopada 1886 roku. W zachowanym piśmie choczeńskiego wójta Antoniego Sikory do starostwa w Wadowicach znajduje się informacja, że Izaak Schmeidler urodził się w Choczni i był synem Bernarda Schmeidlera, kelnera w karczmie Maurycego Münza, który przybył do Choczni z Brzeszcz oraz Goldy Schmelz. Niestety zwierzchność choczeńska nie posiadała dokładnej wiedzy, gdzie ów Schmeidler znajdował się w tym czasie – według zeznań świadków (Rosenberga i Münza) Schmeidlerowie przed blisko 15 laty przeprowadzili się do Wadowic, a następnie wyjechali do Ameryki.

Rzeczywiście sprawdzając publiczne źródła amerykańskie udało się to potwierdzić i ustalić dalsze szczegóły życia Izaaka i jego rodziny.

Okazuje się, że zamieszkali oni w Nowym Jorku, gdzie senior rodu pracował jako prasowacz ubrań a Izaak, zwany w USA Isidorem, wykształcił się na dentystę. Potwierdza ten fakt jego karta rejestracyjna do poboru wojskowego z 1917 roku. Podano w niej także między innymi, że był postawnym mężczyzną mierzącym 180 cm, miał niebieskie oczy i brązowe włosy.


Oprócz Izaaka/Isidora oraz jego rodziców Bernarda i Goldy (określanej w USA jako Gusti) w amerykańskim mieszkaniu Schmeidlerów zameldowane było także jego rodzeństwo: Arnold (ur. 1888), Hermann (ur. 1890), David (ur. 1891) i Sally (ur. 1898). Biorąc pod uwagę daty ich urodzenia oraz informacje wójta Sikory, prawdopodobnie nie tylko Izaak, ale także Arnold przyszedł na świat w Choczni, Hermann i David w Wadowicach, a Sally już na ziemi amerykańskiej.

26 listopada 1921 w mieszkaniu na Manhattanie zmarł senior rodu Bernard Schmeidler, który miał wtedy 65 lat.  Spoczął na cmentarzu Mt. Hebron w nowojorskiej dzielnicy Queens. Z jego aktu zgonu wynika, że przebywał on na amerykańskiej ziemi od 29 lat, czyli musiał tam przybyć około 1892 roku.

Nagrobek Bernarda Schmeidlera

Dwa lata po śmierci ojca 37-letni Isidor Schmeidler poślubił o rok starszą Virginię Davis. Ich małżeństwo było bezdzietne, co potwierdzają kolejne spisy ludności z 1930, 1940 i 1950 roku.


W 1942 roku Isidor Schmeidler ponownie stawał do amerykańskiego poboru i w jego karcie rejestracyjnej podano jako miejsce urodzenia Wadowice.


W 1945 roku w wieku 82 lat zmarła Gusti Schmeidler, matka Isidora, mieszkająca z jego bratem Arnoldem (handlowcem z branży elektrycznej) i siostrą Sally. Pozostali bracia Isidora założyli własne rodziny, ale w równie późnym wieku, jak on sam. Hermann Schmeidler, urzędnik skarbowy, w 1925 roku ożenił się z Rosą Scher, a David w 1938 roku został mężem Blanche Goode.


Isidor do końca życia mieszkał w Nowym Jorku, zmarł w lipcu 1962 roku. Najdłużej z rodzeństwa żyli Hermann i Sally, zmarli w 1977 roku.

Gdyby nie przypadkowo zachowane pismo wójta Sikory, nigdy nie udałoby się ustalić ich choczeńskich powiązań.

wtorek, 20 maja 2025

Spadek po emigrancie Szczepanie Skoczylasie

 23 czerwca 1927 zmarł w Nowym Jorku samotny Stefan Skoczylas, z zawodu stolarz i tokarz, który przyszedł na świat 7 stycznia 1873 w Choczni, jako syn Jana i Wiktorii z domu Pietruszka. 


O jego śmierci poinformował Konsulat Generalny RP w Nowym Jorku w piśmie do Sądu Powiatowego w Wadowicach, prosząc o sporządzenie aktu zgonu Skoczylasa i przeprowadzenie postępowania spadkowego. Takie postępowanie nie zostało przeprowadzone w Nowym Jorku, ponieważ administrator publiczny Nowego Jorku przekazał walizkę z przedmiotami po zmarłym, które stanowiły jego majątek do polskiego konsulatu. W skład masy spadkowej po Stefanie Skoczylasie wchodziły książeczki oszczędnościowe w bankach i kasach oszczędności z Warszawy i Wadowic, obligacje austriackie oraz gotówka: 20.000 marek polskich, 100.000 koron austriackich, 1.530.000 marek niemieckich, 2.000.000 rubli sowieckich, a ponadto kwota w wysokości 3 dolarów i 25 centów ze sprzedaży walizki zmarłego. Wbrew nominałom nie były to duże kwoty, a część banknotów była wycofana z obiegu i miała wyłącznie wartość kolekcjonerską.

Powiatowa Kasa Oszczędności zrewaloryzowała 5 książeczek oszczędnościowych Skoczylasa i okazało się, że znajduje się na nich 76,35 zł. Bank Polski ustalił, że wkład zmarłego wynosi aktualnie 24 zł i 64 grosze, natomiast w Bank Handlowy odnalazł jedną jego lokację o wartości 5 zł i 33 groszy. Największą wartość przedstawiały jego wkład i obligacja w Pocztowej Kasie Oszczędności - odpowiednio 144,99 zł i 2.200 zł. Doliczając oszczędności w bankach zagranicznych do podziału była kwota 5.553,58 zł.

Pierwsza rozprawa spadkowa odbyła się 28 marca 1928 przed Sądem Powiatowym w Wadowicach. Ponieważ zmarły nie zawarł małżeństwa i nie posiadał dzieci, to Sąd Powiatowy ustalił, że spadek w drodze ustawowej powinien przejść na jego żyjące siostry: Helenę Pietruszka, mieszkankę Łazówki w Wadowicach i Magdalenę Skoczylas, zamieszkałą w Winnipeg w Kanadzie oraz na dzieci po jego nieżyjących braciach: Józefie, Teodorze i Franciszku, które przed sądem reprezentowały ich matki: Wiktoria Skoczylas, Waleria Skoczylas i Agnieszka Kwarciak (primo voto Skoczylas). Dodatkowo Helenę Pietruszka ustanowiono kuratorką dla Anny Skoczylas, siostry zmarłego, która po wyjeździe do Ameryki zerwała kontakt z rodziną i jej losy nie były znane. Wszyscy ww. zgodzili się przyjąć spadek. Odrębny głos złożyła pisemnie Magdalena Skoczylas z Kanady, która oświadczyła, że brat przyrzekł uczynić ją jedyną spadkobierczynią, ponieważ po wspólnym wyjeździe do Kanady chorował, nie mógł znaleźć pracy i pozostawał na jej utrzymaniu. Gdy w 1907 roku przedostał się z Kanady do USA znalazł tam pracę, ale pieniędzy jej nie oddał, gdyż przesyłał zarobione środki do Polski. Ujawniła list od brata, w którym ten pisał między innymi:

Jezdem bardzo chory i idem do spitala. Moja własność (...) to robi koło tysionca dolaruf. Wszystek ten majondek idzie na ciebie, teraz staraj się jak najprędzej tutaj przyjechać. To jak bem nie powrócił ze spitala tobendzie muji destamynd.

Magdalena Skoczylas uważała również, że spadek po bracie nie należy się jej siostrze Helenie Pietruszka, która w przeciwieństwie do niej odziedziczyła majątek po rodzicach. Zagroziła także, że zwróci się w tej sprawie z interwencją do Ministerstwa Spraw Zagranicznych Kanady.

Ostateczny wyrok zapadł na rozprawie w dniu 2 czerwca 1930. Spadek po Szczepanie Skoczylasie podzielono w sposób następujący:

- Stanisław, Elżbieta, Franciszek i Michał Skoczylas, dzieci jego brata Józefa, otrzymały po 6/144 części spadku,

- Maria Szafran z domu Skoczylas, Elżbieta oraz Helena Skoczylas, córki jego brata Teodora po 8/144 części spadku,

- Klemens i Józefa Skoczylas, dzieci jego brata Franciszka, po 12/144 części spadku,

- Helena Pietruszka, Magdalena Skoczylas i Anna Skoczylas, jego siostry, po 24/144 części spadku (nie uznano listu - "destamyndu", ponieważ nie był datowany i podpisany).

Pełnoletni spadkobiercy otrzymali swoje części gotówką, a niepełnoletni w formie wkładu na książeczki oszczędnościowe.

----

Sprawa spadkowa Szczepana Skoczylasa stanowi właściwie jedyny dowód, że wyemigrował on do USA. O jego pobycie za oceanem pozornie brak informacji w tamtejszych publicznie dostępnych zasobach. Dopiero pod wpływem danych z sądu udało się ustalić, że w 1907 roku osoba tak samo się nazywająca faktycznie przyjechała z Winnipeg w Kanadzie do Nowego Jorku. W 1918 roku do amerykańskiego poboru stawał on jako Stefan Skoscylas, urodzony nie w styczniu, lecz w grudniu 1873 roku, a w amerykańskim spisie powszechnym z 1920 roku prawdopodobnie figuruje on z innym rokiem urodzenia i jako osoba żonata.



wtorek, 15 kwietnia 2025

Elektryczny Kręcioch

 Urodzony w 1893 roku Franciszek Aleksander Kręcioch, syn Wojciecha i Marianny z domu Drabek, wyjechał wraz z rodziną z Choczni do USA jako czteroletnie dziecko. Tam wyuczył się ślusarstwa i frezerstwa. Jeszcze przed I wojną światową opatentował nowy typ bezpiecznika do rewolwerów, z powodu którego po raz pierwszy trafił na łamy amerykańskiej prasy.

Jego patent okazał się zawodny i podczas jednej z demonstracji prototypu ołowiany pocisk trafił widza Steven’a Kasubę w brzuch, powodując jego zgon jeszcze przed przybyciem wezwanego medyka. Kręcioch nie został jednak zatrzymany przez policję, ponieważ uznano, że wystrzał z jego broni padł przez całkowity przypadek, z powodu niemożliwej do przewidzenia awarii jego wynalazku.

Okres pierwszej wojny światowej Francis Alexander Krecioch (bo tak się teraz nazywał) spędził w szeregach amerykańskiej armii. Służył w 7. Pułku Artylerii Polowej i został ranny w czasie działań wojennych, w wyniku czego w styczniu 1918 r. przyznano mu rentę. Po wojnie powrócił do pracy w ślusarstwie.

     Ponownie stał się obiektem doniesień prasowych dopiero w 1953 roku, czyli gdy miał już 60 lat. Pracował wtedy jako mechanik w United Aircraft Co. w Hartford w stanie Connecticut, a miejscowy dziennik "Hartford Courant" fascynując się jego poglądami na wpływ elektryczności na zdrowie człowieka pisał o nim tak:

Naelektryzowany mężczyzna radzi, aby energetyzować się dla zdrowia

Czy era atomowa stworzyła człowieka elektrycznego? „Tak” – stwierdził Francis A. Krecioch. „Wystarczy się rozejrzeć. Wszyscy mężczyźni są elektrycznymi mężczyznami, ale o tym nie wiedzą”.

Jednakże 60-letni Krecioch, który twierdzi, że eksperymentuje z elektrycznością od 25 lat, uważa, że jest bardziej naelektryzowany niż przeciętny mężczyzna, ale to dlatego, że „naelektryzował” swoje ciało, co może wydłużyć jego życie.

Aby udowodnić swoją tezę, Krecioch pokazał, jak prąd elektryczny może przepływać przez jego ciało. Trzymając w jednej ręce wibrator o wysokiej częstotliwości, w drugiej ręce zapalał neonową rurkę. Następnie pokazał, jak rurka nadal będzie się świecić, gdy położy się ją na stole, gdy przesunie nad nią rękę. „Nie mam wątpliwości, że nasze ciało potrzebuje więcej energii elektrycznej. Zredukowałem rachunki za żywność aż o jedną trzecią, korzystając z elektryczności. „Elektryczność stymuluje ciało, wspomaga pracę serca, koi zmęczone nerwy i aktywuje nasz umysł. To przedłuży życie” – twierdził.

Krecioch, który informuje, że nie jest dla niego rzeczą niezwykłą, aby podnieść aż 300 funtów, zademonstrował swoje dobre zdrowie, uderzając się w pachwinę i nie wykazując żadnych ujemnych efektów. Wielokrotnie uderzał się również po głowie ciężką deską, jako dalszy dowód na sprawność swojego ciała.

„Brak wiedzy na temat ludzkiego ciała i niewłaściwa dieta są przyczyną około 80 procent naszych chorób i dolegliwości. Uważam, że należy naładować nasze ciała energią i pozbyć się chorób” – radzi mieszkaniec domu przy Chapel Street 57.

(...) Aby uzyskać „zdrowy blask”. Krecioch radzi zwolennikom swojej sprawy, aby rozpoczęli leczenie elektryczne w wieku 14 lat, co pozwoli uzyskać najlepsze rezultaty.

Zabiegi ultrawysokiej częstotliwości będą równie popularne za 30 lat, jak telewizja dzisiaj, przewiduje Krecioch. Gadżety, które można podłączyć do najbliższego gniazdka elektrycznego i które można zastosować na ramieniu lub nodze, będą medycyną zapobiegawczą jutra”, powiedział.

Teorie głoszone przez choczeńskiego emigranta zweryfikowało życie. Stosowane przez niego zabiegi nie pozwoliły mu wydłużyć własnego życia, ponieważ zmarł w niezbyt imponującym wieku 73 lat (12 grudnia 1966).

Jego grób można znaleźć na Oak Grove Cemetery w Fall River w stanie Massachusetts.












poniedziałek, 15 lipca 2024

Chwalibogowie - ich życie na emigracji i w Choczni z aferami w tle

 

Chwalibogowie (1922)

Tadeusz Chwalibóg urodził się w 1877 roku w Krakowie, jako syn Jana Gwalberta i Anny z Krawczyńskich. Ukończył 6-klasową szkołę powszechną, szkołę zawodową w Zakopanem, kurs drogomistrzów we Lwowie i uzyskał uprawnienia inżynierskie. Przez wiele lat przebywał w Stanach Zjednoczonych Ameryki – według niektórych źródeł już od 1898 roku, a ze spisów pasażerów docierających do amerykańskich wybrzeży wynika, że z pewnością przybył tam w 1903 roku. Pod koniec tego właśnie 1903 roku poślubił w Baltimore trzy lata młodszą od siebie Zofię Jabłońską z Żywca, z zawodu nauczycielkę. Gdy w 1913 Chwalibóg roku starał się o pracę w krakowskim magistracie podawał, że posiada wieloletnią praktykę manipulacyjno-techniczną i drogowo-budowlaną. Na czym polegała owa „praktyka manipulacyjna” Chwaliboga informowała nieco wcześniej prasa stanu Illinois. Z artykułu w „St. Louis Post Dispatch” z 20 maja 1913 roku dowiadujemy się, że Tadeusz Chwalibóg był prywatnym bankierem dla Polonii z miasta St. Louis i sprzedawał bilety na statki parowe umożliwiające podróże między Europą i Ameryką. To przedsięwzięcie było na tyle dochodowe, że Chwalibogowie dorobili się 10 parceli gruntowych w St. Louis oraz trzech domów. Częścią jego systemu biznesowego było przyjmowanie depozytów za bilet na statek parowy, który miał być przez niego dostarczony po dokonaniu przez klienta pełnej płatności. Właśnie z tymi depozytami 60 klientów o łącznej wartości około 17.000 dolarów Chwalibóg zniknął nagle na początku maja 1913 roku. Uwzględniając siłę nabywczą dolara była to niebagatelna kwota odpowiadająca obecnie około 4440.000 USD. Gdy z Chwalibogiem przez dłuższy czas nie dało się skontaktować zdesperowani klienci zjawili się przed jednym z jego domów o siódmej rano. Dowiedzieli się od sąsiadów, że Chwalibóg nie był przez nich widziany od dłuższego czasu, natomiast jego żona pozostawała w domu, czyniąc jednak widoczne przygotowania do wyjazdu. Po zapukaniu do drzwi otworzyła im Zofia Chwalibóg z rewolwerem w ręce i zagroziła, że będzie strzelać, jeżeli będą próbowali wejść do środka. Następnie zatrzasnęła drzwi i wybiegła z domu tylnym wyjściem. Tłum ruszył za nią i prawie dogonił ją pięć przecznic dalej, ale uciekająca wypatrzyła dwóch policjantów i rzuciła im się na ramiona. Funkcjonariusze nie bez pewnych trudności rozproszyli tłum. Po wyjaśnieniu sytuacji przez przedstawicieli poszkodowanych klientów Zofia Chwalibóg została aresztowana. Przyznała, że jej mąż wyjechał do Polski przed dwoma tygodniami, a ona miała do niego właśnie dołączyć. Ponieważ dysponowała tylko kwotą 2.000 dolarów, to nie była w stanie zaspokoić roszczeń pokrzywdzonych. Na konto tych roszczeń zajęto nieruchomości Chwalibogów, po czym Zofię zwolniono z aresztu i wróciła ona do Polski. 

Chwalibogowie zamieszkali w Krakowie, gdzie Tadeusz uzyskał posadę młodszego drogomistrza, odpowiedzialnego za magazyny materiałów i sprzętu budowlanego. Po dwóch latach pracy Chwalibóg złożył wymówienie, motywując to niskimi zarobkami i perspektywą lepiej płatnego zajęcia. W rzeczywistości uznał, że afera w USA „już przyschła” i może tam wrócić. Przezornie jednak zamieszkał tym razem w Cleveland w stanie Ohio i zatrudnił się jako geodeta. Ponieważ Chwlibogowie nie doczekali się własnych dzieci, to w 1921 roku adoptowali 5-letniego Jana Sowę i dali mu własne nazwisko. Rok później Tadeusz Chwalibóg złożył podanie o amerykański paszport dla siebie, żony i syna. We wniosku paszportowym nieco rozminął się z prawdą, podając że przebywa nieprzerwanie w USA od 1904 roku. 

Po powrocie do Polski Chwalibogowie wybudowali okazały piętrowy dom w Choczni na Zawalu, który po renowacji jest zamieszkały do dziś przez kilka rodzin. Nabyli także drugi dom w Wadowicach i gospodarstwo rolne w Wilkowicach koło Leszna w Wielkopolsce. W 1936 roku Tadeusz Chwalibóg zmarł i został pochowany na wadowickim Cmentarzu Parafialnym. Syn Jan był w czasie okupacji więziony przez Niemców na Montelupich w Krakowie. Dzięki posiadaniu amerykańskiego obywatelstwa uniknął wywózki do obozu koncentracyjnego, a później z pomocą amerykańskiej ambasady wyjechał do USA. 

Po wojnie owdowiała Zofia mieszkała nadal w Choczni z przyrodnią siostrą Franciszką Synoracką w mieszkaniu po drugiej stronie torów kolejowych, a lokatorską kamienicę zamierzała przekazać na rzecz gminy, w zamian za ulgi podatkowe i dostawy płodów rolnych. Do tego jednak ostatecznie nie doszło i gmina dochodziła od niej zwrotu kosztów poniesionych już na zmianę własności (patrz "Z historii choczeńskiej kamienicy"). Zofia Chwalibóg zmarła w 1955 roku i spoczęła obok męża na wadowickim cmentarzu. Ich nagrobek obecnie już nie istnieje. 

Wspomniany wyżej adopcyjny syn Chwalibogów po powrocie do Ameryki jako John Chwalibog zamieszkał w stanie Michigan. Od 1950 roku do emerytury w 1982 roku pracował dla firmy Ford Tractor w Birmingham, produkującej sprzęt dla rolnictwa. Był artystą grafikiem i malarzem, jego obrazy olejne i akwarele wystawiano w galeriach. Miał też zamówienia od stanu Michigan. Oprócz tego pasjonował się myślistwem i wędkarstwem, wykonywał drewniane makiety pociągów i ręcznie malowane wabiki na ptaki (głównie kaczki). Należał do Scarab Club w Detroit i The Michigan Steelheaders. Zmarł w 1999 roku w Munson Medical Center w Traverse City w stanie Michigan. Doczekał się dwóch synów, ośmioro wnuków i pięcioro prawnuków.

czwartek, 4 lipca 2024

Szczepan Kręcioch (Steven Kearns) – amerykański kierowca wyścigowy i biznesmen

 

Gdy w 1911 roku Balbina Kręcioch ze Stuglików wyjeżdżała z Choczni do Stanów Zjednoczonych Ameryki, by dołączyć do przebywającego tam od 2 lat męża Michała, zabrała ze sobą syna Szczepana, urodzonego w Choczni 31 sierpnia 1908 roku. Młody Szczepan, znany na amerykańskiej ziemi pod imieniem Steven, dorastał w miejscowości South Bend w stanie Indiana. Tam przyszły na świat jego siostry: Anna, Frances, Verna, Helene, Jayadeen, Rozalyn, Michealenne, Genevieve i Mary oraz brat Leo. W 1927 roku Szczepan wraz z rodzicami jest wymieniony wśród członków fundacji „Jan Chrzciciel”, która zebrała środki na zakup jednego z dzwonów dla choczeńskiej parafii. Natomiast w latach 30. XX wieku dał się on poznać jako Steven Kearns- uczestnik licznych wyścigów samochodowych, organizowanych w stanie Indiana. W 1932 roku zwyciężył w nich 6 razy. Był posiadaczem stanowego rekordu prędkości na dystansie 5 mil i podejmował także próby, by osiągnąć najlepszy czas na odcinku 4 razy dłuższym. W gazecie „The South Bend Tribune” określano jako „local speedster”, co w tym przypadku nie oznaczało pirata drogowego, lecz kierowcę wyścigowego.

Szczepan Kręcioch w swoim pojeździe wyścigowym (1932)


Kearns/Kręcioch pozostał w branży motoryzacyjnej i związał się z nią zawodowo jako biznesmen. Był wiceprezesem kompanii Teamster Local 364, reprezentującej około 5.000 kierowców ciężarówek w 12 stanach USA. Na to stanowisko wybierano go w latach 1959, 1962 i 1965.

Kręcioch/Kearns (z prawej) w 1953 roku


Z pierwszą żoną Agnes z domu Kocsis doczekał się dwóch córek: Barbary (później po mężu Kubisiak) i Jacqueline Krecioch. W 1941 roku ożenił się powtórnie z Dorothy z domu Graf.

Zmarł po długiej chorobie w Pawating Hospital w Niles, 20 czerwca 1983 roku o 9.10, jako poczwórny dziadek i pradziadek. Spoczywa na Riverview Cemetry w South Bend.



czwartek, 23 maja 2024

Franciszek Ramza - choczeński działacz w amerykańskim Illinois

 

Gdy w 1911 roku 18-letni Franciszek Ramza (ur. 25.01.1893), syn Jana i Tekli z domu Widlarz wyjeżdżał statkiem do Stanów Zjednoczonych Ameryki, nikt nie spodziewał się zapewne, że oprócz zapewnienie sobie dostatniego życia, zrobi tam karierę nie tylko w organizacjach polonijnych, ale nawet w tamtejszej Partii Demokratycznej.

Po niemal trzytygodniowej podróży z Antwerpii do USA na statku Kroonland młody Franciszek, występujący odtąd jako Frank, osiadł w mieście Streator w hrabstwie La Salle (stan Illinois). Tam 29 lipca 1916 poślubił o 4 lata młodszą od siebie pannę Annę Parzygnatównę, pochodzącą ze wsi Maniowy (obecnie zalanej przez wody Jeziora Czorsztyńskiego).


Rok później Frank Ramza stawał do amerykańskiego poboru, deklarując że jest robotnikiem zatrudnionym w firmie American Bottle Co. Stopniowo dorobił się własnego sklepu z branży spożywczej na Bronson Street, który prowadził przez 44 lata. W 1931 roku włączył się w działalność Polish National Alliance, a już dwa lata później był wiceprezesem tej organizacji w całym hrabstwie La Salle. W PNA aktywnie działał do 1966 roku, był wieloletnim sekretarzem finansowym i prezesem oddziału w Streator, pięciokrotnie wybierano go delegatem na kongres krajowy tego polonijnego zrzeszenia.

Co ciekawe, w 1934 roku Ramza dał się poznać także jako działacz sportowy – menedżer klubu bejsbolowego Eagles ze Streator, w którym występował również jako zawodnik.

Aktywność Franka Ramzy nie ograniczała się do środowiska amerykańskiej Polonii. W 1941 roku był  liderem miejskiego oddziału Partii Demokratycznej w Streator, a dwa lata później startował jako kandydat niezależny w wyborach na komisarza miasta Streator. W latach 1960-64 zasiadał w Komitecie Wykonawczym Partii Demokratycznej w hrabstwie La Salle. O tym jak ważną pozycję wyrobił sobie w lokalnej amerykańskiej polityce świadczy fakt, że w jego towarzystwie chętnie fotografował się gubernator stanowy Illinois.

Frank Ramza (drugi z lewej) w towarzystwie szefa Partii Demokratycznej w La Salle,
kandydatki w wyborach do Kongresu i kandydata w wyborach na szefa władz stanowych (1960)

Frank Ramza (pierwszy z prawej) w towarzystwie gubernatora Illinois (drugi z lewej)

W 1961 roku Frank i Anna Ramzowie obchodzili 50. rocznicę ślubu, a trzy lata później po raz pierwszy po pół wieku wybrali się na wycieczkę do Polski. Pobyt Ramzów w kraju rodzinnym trwał cały miesiąc. Swoje wrażenia z tej wyprawy Ramza relacjonował na łamach pisma „The Times”, wychodzącego w Streator. 

Po przejściu na emeryturę Frank Ramza został stanowym inspektorem żywności i funkcję tę sprawował przez 11 lat. W 1966 roku otrzymał Złoty Krzyż i został przyjęty do National Legion of Honor PNA. W działalności bieżącej w PNA z powodu postępującej choroby serca zastąpił go syn John Ramza.

1966
Zmarł we śnie 16 kwietnia 1967 roku w swoim własnym domu przy Bronson Street nr 601. Trzy dni później we środę 19 kwietnia po uroczystościach pogrzebowych w kościele pod wezwaniem św. Kazimierza spoczął na cmentarzu tej parafii. W ostatniej drodze towarzyszyła mu żona i trzech synów: John, Albon i Marion.

poniedziałek, 25 marca 2024

Jak urodzony w Choczni prawnuk wójta Czapika został amerykańskim Lundquistem

 

Józef Czapik (1828-1907), człowiek–instytucja w choczeńskich realiach II połowy XIX wieku, miał tylko jednego syna Wojciecha, który dożył pełnoletności i założył własną rodzinę. Wojciech Czapik, wykształcony przez ojca w cieszyńskim gimnazjum, wprawiał się pod jego okiem w działalność choczeńskiego samorządu, jako pisarz gminny i radny. Zmarł jednak stosunkowo młodo, bo w wieku 47 lat, pozostawiając po sobie owdowiałą żonę Mariannę z Gancarzów oraz sześcioro osieroconych dzieci: 3 synów (Mieczysława, Józefa i Wojciecha Franciszka) oraz trzy córki (Honoratę, Marię Kamilę i Mariannę Anielę). Niespełna rok po śmierci Wojciecha 42-letnia wówczas Marianna po raz kolejny wyszła za mąż, poślubiając w Choczni o 15 lat młodszego Jana Panka z Wieprza, po czym wyjechała z nim do amerykańskiego Holyoke w stanie Massachusetts. W Stanach Zjednoczonych Ameryki stopniowo zamieszkało także aż czworo jej dzieci. Najstarsza córka Honorata już w 1900 roku poślubiła w Massachusetts Andrew Kozioła, a po jego śmierci zawarła kolejne małżeństwo ze Stanisławem Trzaską. Zmarła w wieku zaledwie 31 lat, dwa miesiące po urodzeniu czwartego dziecka, które otrzymało imię Józef (Joseph). Dwa lata później zmarła również w Holyoke jej matka Maria Panek primo voto Czapik. 

Akt zgonu synowej Józefa Czapika

Z przeprowadzonej wówczas sprawy spadkowej można się dowiedzieć, o losach jej pozostałych żyjących dzieci, czyli wnuków Józefa Czapika:

  • Mieczysław Czapik (ur. 1871) prowadził rodzinne kilkunastomorgowe gospodarstwo w Choczni;
  • Józef Antoni Czapik (ur. 1873) także mieszkał w Choczni, ale pracował jako urzędnik Powiatowej Kasy Oszczędności w Wadowicach;
  • Wojciech Franciszek Czapik (ur. 1875) przebywał w USA, chociaż dokładne miejsce jego pobytu nie było znane nikomu z rodzeństwa;
  • Maria Kamila Czapik (ur. 1881), używająca swojego drugiego imienia, w 1898 roku została żoną Jana Cierpiałka z Tomic, który przeprowadził się do Choczni i został pisarzem opłacanym przez Zwierzchność Gminną. Po przedwczesnej śmierci męża w 1909 roku Kamila wyjechała z dwójką dzieci: Czesławem i Bronisławą Cierpiałkami do Nowego Jorku (1910), gdzie mieszkała nadal w 1912 roku;
  • Marianna Aniela Czapik (ur. 1887) w 1910 roku poślubiła w nowojorskim Manhattanie Juliusa Janisza, któremu jeszcze w tym samym roku urodziła córkę Stanisławę (Stellę). Natomiast w trakcie sprawy spadkowej po matce (w 1913 roku) Marii i Juliusowi Janiszom urodził się syn Teodor.

Dość trudna sytuacja materialna wymienionej wyżej samotnej wdowy Kamili Cierpiałek unormowała się w 1918 roku, gdy wyszła ona za mąż za urodzonego w stolicy Danii Axela Carla Lundquista, z zawodu elektryka, który był o 10 lat od niej młodszy. W New York City Marriage Records zapisano ją jako Camellę Chapick Curfiolek (!), córkę Alberta i Mary Gancarz. Jej nowy mąż dał swoje nazwisko Lundquist zarówno dzieciom urodzonym w związku z Kamilą (córce Elsie i synowi Warrenowi), jak i biologicznym dzieciom Jana Cierpiałka. Tak więc Czesław Cierpiałek figurował później w amerykańskich źródłach jako Charles Lundquist, a jego siostra Bronisława jako Bertha Lundquist. Bez znajomości tych faktów nie sposób ustalić ich dalszych losów.

Dawny Czesław Cierpiałek w 1924 roku ożenił się w Nowym Jorku z Catherine Stanton i miał z nią troje dzieci: Cathleen Lundquist, Paula Lundquist i Jane Lundquist. Według danych spisu powszechnego z 1950 roku pracował jako kierowca. Zmarł w 1952 roku w wieku 51 lat i został pochowany na cmentarzu St. Charles w East Farmingdale w stanie Nowy Jork.

Czesław Cierpiałek jako Charles Lundquist w aktach rejestracji poborowych w 1942 roku
Błędnie podane miejsce urodzenia (Holyoke zamiast Chocznia)

Natomiast jego młodsza siostra Bronisława w 1923 roku została żoną Edwarda Kovatsa, emigranta z węgierskich wówczas Koszyc i jako Bertha Kovats urodziła mu w Nowym Jorku syna Edwarda juniora i córkę Glorię. Po śmierci w wieku zaledwie 30 lat (w 1934 roku) spoczęła na cmentarzu St. Raymond w nowojorskiej dzielnicy Bronx.

Dzisiejsi Lundquistowie wywodzący się od wójta Czapika zamieszkują w położonym na wschodnim wybrzeżu stanie Connecticut.

czwartek, 23 listopada 2023

Z życia choczeńskich emigrantów w Ameryce - część II

 Dom Pogrzebowy Modetz zamieścił nekrolog zmarłej 8 marca tego roku Mirosławy Ewy Zając z domu Romańczyk, która urodziła się 30 lipca 1939 roku w Janowej Dolinie na Wołyniu, ale po powrocie rodziców (Andrzeja Romańczyka i Heleny z domu Koman) do Choczni była mieszkanką tej miejscowości. 24 lipca 1960 roku poślubiła w choczeńskim kościele parafialnym Jana Władysława Zająca, z którym w latach 60. XX wieku wyemigrowała do USA. 


W nekrologu czytamy, że była mieszkanką Rochester w stanie Michigan i "odeszła spokojenie w otoczeniu rodziny i wiernego psa o imieniu Angel (...) była drogą matką Richarda i Andrzeja Zająców, cenioną babcią Kaylee, Kelsee, Katelyn, Zacharego, Elli i Leah oraz siostrą Jadwigi Bator, nieżyjącej już Annety Więckiewicz i Zosi Skszyńskiej."

----

W 1927 roku pochodzący z Choczni Adam Wcisło uzyskał tytuł doktora stomatologii na katolickim Uniwersystecie Ignacego Loyoli w Chicago. Poniższe zdjęcie przedstawia jego fotografię oraz czterech innych absolwentów tego samego kierunku:


----

Kanadyjskie czasopismo "Ontario Sessional Papers" z 1946 roku przynosi opis zabójstwa, dokonanego w Windsor na przybyłym z Choczni Franciszku Ścigalskim, urodzonym w 1889 roku:

8 sierpnia na polu w Windsor na południe od Sandwich Street znaleziono ciało Franka Scigalskiego. Funkcjonariusze policji miasta Windsor odpowiedzieli na wezwanie, a dochodzenie ujawniło kilka ran kłutych na ciele zmarłego. Spodnie zostały odcięte od ciała, najwyraźniej jakimś ostrym narzędziem, a marynarka miała też rozcięcia. Przy ciele nie znaleziono żadnych pieniędzy. Identyfikacji dokonano na podstawie koperty znalezionej w kieszeni koszuli zmarłego. Wiele wskazywało na to, że zmarły został pchnięty nożem, gdy stał w pozycji pionowej, po czym najwyraźniej upadł na twarz i już się nie poruszył.

Było to jedno z trzech podobnych morderstw, do których doszło w Windsor w sierpniu 1945 roku w odstępie zalewie 10 dni. Ofiarami pozostałych dwóch byli sierżant Hugh Blackwood i stróż William Davies. Wspomniany wyżej Franciszek Ścigalski, pracujący w Kanadzie jako krawiec tapicerski, pozostawił w Choczni żonę Justynę oraz czworo dzieci: Irenę, Kazimierza, Elżbietę i Urszulę.

----

Fotografia z 1943 roku Walerii Kręcioch, urodzonej w Chicago 28 sierpnia 1918 roku, jako córka Tomasza Kręciocha, emigranta z Choczni i jego żony Apolonii z domu Sikora. Waleria wraz z koleżanką Wilmą Bowes została uchwycona podczas pracy w zakładach zbrojeniowych West Pullman Works w Chicago, gdzie do jej obowiązków należała kontrola wyprodukowanych tam drobnych metalowych części przed dostarczeniem ich dla amerykańskiej armii. 


Rok później Waleria wyszła za mąż za Jacoba Gotfryda, z którym miała córkę Geraldinę. Zmarła w 2002 roku w wieku 84 lat.


czwartek, 25 maja 2023

Znani potomkowie chocznian - Ted Lapka

 



Theodore „Ted” Lapka był zawodowym futbolistą amerykańskim, prawnikiem, działaczem społecznym oraz żołnierzem Amerykańskich Sił Powietrznych w czasie II wojny światowej. Choczeńskie korzenie zawdzięczał ojcu – Janowi Łapce, który był synem Szymona Łapki, karczmarza, zielarza i znachora oraz jego żony Marii z domu Guzdek. Karczma Łapków, w której przyszedł na świat ojciec Teda, to dawna dworska austeria, usytuowana przy gościńcu prowadzącym z Wadowic do Andrychowa. Na jej miejscu po II wojnie światowej znajdowało się duże ogrodnictwo Dąbrowskich. Jan Łapka w 1910 roku wyemigrował do Chicago w USA, pracował jako rzeźnik i ożenił się z Marią z domu Gryga. Efektem ich związku był między innymi opisywany tu Ted, który urodził się 20 kwietnia 1920 roku w Hawthorne na przedmieściach Chicago. Jako młody człowiek uczęszczał do St. Ignatius High School, którą ukończył w czerwcu 1938 roku. Kiedy był w ostatniej klasie liceum, miał szczęście wziąć udział w mityngu National Catholic High School na Uniwersytecie Notre Dame, czyli odpowiedniku gry w Super Bowl dla nieprofesjonalnych zawodników futbolu amerykańskiego. Otrzymał wówczas stypendium sportowe, ukończył semestr na Uniwersytecie DePaul, po czym przeniósł się do St. Ambrose College w Davenport w stanie Iowa. Tam kontynuował naukę, uzyskując tytuł licencjata z główną specjalizacją język łaciński oraz pobocznymi: język hiszpański i pedagogika. W czasach studenckich nadal wyróżniał się w grze w futbol amerykański oraz w lekkoatletyce. Z pewnością ułatwiały mu to warunki fizyczne – przy 185 cm wzrostu ważył około 88 kg. Swoją profesjonalną karierę futbolową rozpoczął  w 1942 roku w zespole Chicago Cardinals, a w kolejnych dwóch latach grał w lidze NFL dla Washington Redskins. Jego kariera ligowa została przerwana okres służby w Siłach Powietrznych Armii Stanów Zjednoczonych. W ramach tej służby również brał udział w pokazowych meczach futbolu amerykańskiego dla drużyny 8 Armii Sił Powietrznych nazywanej Super Bombers. Po wojnie Ted Lapka powrócił na jeden sezon do Redskins i NFL.  Grając uczęszczał jednocześnie do DePaul University Law School, którą ukończył z dyplomem z prawa w 1948 roku. Następnie pracował jako radca w Bituminous Casualty Corporation w Chicago (do 1961 roku), zajmując się głównie pracami dochodzeniowymi i administracyjnymi. W 1962 roku został zatrudniony jako prawnik w Federalnej Komisji Handlu. Przeszedł na emeryturę w 1990 roku w wieku 70 lat, ale kontynuował ogólną praktykę prawniczą do grudnia 2000 roku. Zawsze był aktywnym działaczem społecznym. W 1961 roku został wybrany sędzią policyjnym Olympia Fields pod Chicago, gdzie przez wiele la mieszkał. Był także członkiem założycielem Olympia Fields Lions Club i skautingu, przez piętnaście lat pełnił funkcję komisarza okręgowego Park Olympia Fields. Należał do Federal Bar Association, Illinois State Bar Association, South Suburban Association, National Football League Alumni Association, Washington Redskins Football Alumni Association i oczywiście stowarzyszenia adwokackiego.

Jeżeli chodzi o jego życie prywatne, to wspomnieć należy, że 28 listopada 1947 roku Ted Lapka poślubił Annice Mathilde Wright, z którą miał synów Michaela i Thomasa oraz córkę Betsey, noszącą później po mężu nazwisko Cassell. W 1970 roku Ted przyjechał do Polski w odwiedziny do swojej ciotki Zofii Malcher z domu Łapka, która po przejściu na nauczycielską emeryturę mieszkała w Wadowicach na Łazówce. W tej podróży z USA towarzyszyły mu jego starsze siostry Maria Smalarz i Zofia Lapka oraz ciotka Balbina Stopa (siostra jego ojca i Zofii Malcher).


Ted Lapka dożył 91 lat – zmarł 1 grudnia 2011 roku w ManorCare Health Services w Naperville. Swoją żonę zwaną Tillie przeżył o 3 lata. W jego ostatniej drodze z kościoła św. Tomasza na Cmentarz Zmartwychwstania w Justice towarzyszyły mu dzieci z rodzinami (w tym troje wnuków) oraz żyjący jeszcze brat John Lapka i siostra Josie Klepal.




Tillie Lapka




Znani potomkowie chocznian - link

sobota, 11 marca 2023

Z życia choczeńskich emigrantów w Ameryce

 Jedna z kanadyjskich gazet zamieściła w 1974 roku fotoreportaż z budowy Bak Market w Bradford w prowincji Ontario- sklepu należącego do pochodzącej z Choczni rodziny Bąków. W tym samym roku zmarła głowa rodziny Bąków- niespełna 73-letni Władysław, zwany w Kanadzie Walterem, który prowadził przez wiele lat rodzinną farmę ogrodniczą, sprzedając własne produkty na stoisku handlowym.

Na zdjęciach utrwalono montaż charakterystycznego wiatraka na dachu budowanego sklepu.




----

Dziennik Chicagowski w numerze z 26 maja 1910 roku podał krótką informację, o umieszczeniu w domu poprawczym w Taunton mieszkanki sąsiedniego Fall River Marianny Kręcioch, która uciekła z rodzinnego domu. Jednak gdy okazało się, że powodem tej ucieczki było przymuszanie jej przez rodziców do niechcianego małżeństwa, to została natychmiast zwolniona.
Chodzi tu o urodzoną w Choczni w 1891 roku Mariannę Kręcioch, córkę Wojciecha i Marianny Drabek, która pochodziła z Jawiszowic. W czasie opisywanych wydarzeń miała niespełna 19 lat. 
Z amerykańskich źródeł publicznych wiadomo, że Marianna została później żoną Jana (Johna) Jablonskiego, miała z nim troje dzieci i zmarła w wieku 86 lat w Toledo w stanie Ohio.

----

Wychodzący w stanie Indiana "South Bend News - Times" w wydaniu z 5 maja 1922 roku informował, że:
Radiowóz policyjny został wezwany krótko po 8 rano na zbieg ulic Olive i Sample, gdzie 10-letnia Anna Kręcioch, córka Michała Kręciocha, zaniemogła w drodze do szkoły. Została przewieziona do jej domu (2201 Praire Avenue). Później zgłoszono, że jej stan się poprawił.

To zajście nie miało przykrych konsekwencji, ale zastanawiające jest, że Anna żyła krótko, bo tylko 30 lat. Zdążyła poślubić Josepha Kolaczyka, z krórym miała syna Edwarda, żyjącego do dziś inżyniera- absolwenta Illinois Institute of Technology, który utrzymuje się z pisania romansów pod kobiecym pseudonimem.

----

Kolejna notka także dotyczy Kręciochów, a konkretnie urodzonego w 1930 roku w Chicago Tadeusza Szymona Kręciocha, syna emigranta z Choczni Tomasza Kręciocha i pochodzącej z Dębicy Apolonii z domu Sikora.
Wychodzące w Chicago Bridgeport News w dniu 29 października 1958 roku zamieściło informację o jego ślubie z Dolores Ann Baranowski, do którego doszło ponad dwa miesiące wcześniej (16 sierpnia) w kościele St. Richmond. Gazeta podała z detalami, kto był świadkami ślubu i drużbami/druhnami, ale także kto przyniósł im obrączki na poduszce do ołtarza, czyli sprawował funkcję tak zwanego po angielsku ring bearera i nazwisko dziewczyny od kwiatów. Poinformował także, że Dolores miała na sobie suknię z nylonowego tiulu i koronki, a jej bukiet skomponowany był z róż i stefanotisów. Przyjęcie ślubne miało odbyć się w Domu Polonijnym, a po nim młodzi małżonkowie mieli zamiar wybrać się w podróż do Denver. Podano także, gdzie zamierzali zamieszkać po powrocie.






wtorek, 9 lutego 2021

Fotografie choczeńskich emigrantów - część XIII

 Maria Elżbieta Klaczak urodziła się w Choczni 6 listopada 1902 roku, jako córka Józefa Klaczaka (1873- ok. 1939) i pochodzącej z rodziny choczeńskich młynarzy Janiny Klaczak z domu Warmuz (1879-1910). Ojciec Marii Elżbiety w maju 1910 roku wyjechał do USA, a w grudniu tego samego roku zmarła jej matka Janina. Przyczyną śmierci było zapalenie płuc, którego według rodzinnych przekazów Janina nabawiła się ratując zimą z pożaru dobytek swojego sąsiada. Ośmioletnia wówczas Maria znalazła się pod opieką krewnych. Trzynaście lat później, już po zakończeniu I wojny światowej, dołączyła do ojca w USA. 3 marca 1924 roku poślubiła w Easthampton w stanie Massachusetts Bolesława Januszkiewicza.

Bolesław i Maria doczekali się trojga dzieci:

  • córki Anny, urodzonej w 1925 roku, później po mężu Felendzer,
  • syna Stanley'a (1927-2007), późniejszego męża Mary Anne Obremski,
  • córki Ireny, urodzonej w 1929 roku, później po mężu Downie.

 


Maria Januszkiewicz z domu Klaczak zmarła 13 lipca 1991 roku w Chicopee w stanie Massachusetts.

Jej córki żyją do dziś, podtrzymując w swoich rodzinach polskie tradycje. Gotują kapuśniak i gołąbki, śpiewają po polsku "Sto lat" i dekorują bożonarodzeniową choinkę bombkami przysłanymi kiedyś Marii przez jej choczeńskich krewnych.

Wszystkie zamieszczone fotografie (i część informacji) pochodzą od Laury Hern, prawnuczki Marii i zostały zamieszczone za jej zgodą.



wtorek, 17 listopada 2020

Choczeńscy emigranci w USA przed II wojną światową

 Zestawienie emigrantów (mężczyzn) z Choczni do USA przed II wojną światową, którzy zostali odnotowani w tamtejszych spisach powszechnych, spisach poborowych, metrykach zgonów, urodzeń i małżeństw, aktach naturalizacji, itp., a nie tylko na listach pasażerów statków dobijających do amerykańskich brzegów: 

 Lista - Link

Lista nie obejmuje np. Franciszka Kręciocha, Jana Pędziwiatra i Karola Widra, którzy powrócili z emigracji przed I wojną światową, emigrantów krótkotrwałych i wszystkich pozostałych, niewystępujących w dokumentach wymienionych na początku artykułu.


Lista choczeńskich emigrantek  (kobiet) - link

poniedziałek, 7 września 2020

Dokumenty choczeńskich emigrantów

Chocznianie przybywający do USA mogli ubiegać się o uzyskanie tamtejszego obywatelstwa. Składali w tym celu w pierwszej kolejności oświadczenie swojej woli nazywane Declaration of Intention. Był to dokument, w którym osoba ubiegająca się o obywatelstwo Stanów Zjednoczonych deklarowała zamiar zostania obywatelem i zrzekła się lojalności wobec obcego rządu.
Declaration of Intention są cennym źródłem do badań genealogicznym, ponieważ zawierały między innymi: miejsce i datę urodzenia, miejsce zamieszkania w USA, zawód, datę przybycia do USA, czy cechy fizyczne petenta, a w przypadku osób żonatych/zamężnych także dane współmałżonka, datę ślubu oraz daty urodzenia ewentualnych dzieci.
Przykładowy dokument wyglądał tak:

Andrzej Góralczyk urodził się 15 listopada 1883 w Wadowicach, jako syn  chocznianina Antoniego Góralczyka i jego żony Józefy z Marszałków. W 1911 roku poślubił w Wadowicach choczniankę Ludwikę Ochman, z którą miał czworo urodzonych w Choczni dzieci: córkę Stanisławę (później po mężu Bąk), syna Mariana, córkę Józefę oraz syna Zdzisława. W 1913 roku był członkiem choczeńskiej Sokolej Drużyny Polowej.
Góralczyk, z zawodu murarz, wyemigrował do USA w 1923 roku. Jak pisze w Declaration of Intention do Nowego Jorku dotarł z Kopenhagi na statku SS Hellig Olav (św. Olaf). Zamieszkał w Detroit w stanie Michigan. Swój zamiar zostania obywatelem USA zgłosił w 1931 roku. Jego żona i dzieci mieszkali wówczas nadal w Choczni.
Kolejnym dokumentem składanym przez osoby pragnące uzyskać obywatelstwo USA był wniosek o obywatelstwo (Petition for Citizenship). Aby uzyskać naturalizację istniał wymóg stałego pobytu w USA przez co najmniej 5 lat.
Góralczyk złożył wniosek o obywatelstwo w 1934 roku, powtarzając w nim dane z deklaracji intencji. Świadkami potwierdzającymi jego pięcioletnią obecność na terenie USA byli Joseph Flas i Joseph Sryniawski.


Po spełnieniu wszystkich wymagań imigrant zostawał zaprzysiężony jako obywatel i otrzymywał swoje zaświadczenie o obywatelstwie/naturalizacji z tego samego sądu, w którym składał wniosek. 

poniedziałek, 1 czerwca 2020

Spory emigranta Kręciocha z własną parafią

Jak się okazuje, w spory i w konflikty z władzami kościelnymi i własną parafią nie wchodził tylko Józef Putek i część jego zwolenników, ale także choczeński emigrant Wojciech Kręcioch (1859-1938) w amerykańskiej miejscowości Fall River w stanie Massachusetts.
Co ciekawe, choczeńska rodzina Wojciecha Kręciocha zaliczała się do frakcji prokościelnej i przeciwników Józefa Putka. Jego o dwa lata starszy brat Franciszek Kręcioch był kościelnym kantorem (śpiewakiem), członkiem choczeńskiej rady parafialnej i organizatorem corocznych pielgrzymek do Kalwarii i Częstochowy. 
Tymczasem Wojciech Kręcioch w 1918 roku otrzymał od władz kościelnych zakaz wstępu do macierzystej parafii pod wezwaniem św. Trójcy (Holy Trinity) w Fall River. Ten zakaz rozciągał się na całą rodzinę Wojciecha Kręciocha i gdy jego syn usiłował wziąć udział w nabożeństwie 29 sierpnia, to został usunięty z kościoła siłą.
O sporze Wojciecha Kręciocha z parafią można się dowiedzieć z korespondencji pisma "Fall River Daily Evening News" z 4 września 1918 roku.
Dziennik ten relacjonuje wystąpienie Wojciecha Kręciocha przed sądem, w którym domagał się on zapewnienia mu możliwości oddawania czci i uczestniczenia w nabożeństwach rzymskokatolickiego kościoła w Fall River, które, jak twierdził, "zostały mu odmówione". W pozwie sądowym napisał, że był członkiem i czcicielem tego kościoła od czasu jego założenia i zawsze przestrzegał jego zasad i przepisów. 
Natomiast ze względu na strach przed uszkodzeniem ciała i wobec gróźb przedstawicieli administracji kościelnej, obawiając się upokorzenia i obrażeń, oświadczał, że obecnie nie bierze udziału w nabożeństwach, dopóki sąd nie przywróci mu jego praw.
W dniu 26 lipca otrzymał pismo od władz kościelnych, w którym zarówno jemu, jak i jego rodzinie zakazano wstępu do kościoła z powodu "rzekomego niezadowolenia", które miał wywołać w parafii oraz przez bezprawne zdaniem strony kościelnej wezwanie policji przed kościół, bez wiedzy i zgody rady parafialnej. 
Niestety "Fall River Daily Evening News" nie przytacza argumentów strony przeciwnej, przez co tło tego sporu nie jest całkiem jasne. Nie jest znany także wyrok sądu w tej sprawie.
Wydaje się, że problemy Wojciecha Kręciocha z własną parafią zaczęły się co najmniej osiem lat wcześniej.
W 1910 roku "Dziennik Chicagowski" relacjonował inną sprawę sądową, w której pojawiał się także Wojciech Kręcioch. Oskarżonym w tej sprawie był niejaki Andrzej Orlik, który wykradł dokument zobowiązujący go do usunięcia z parafii św. Trójcy w Fall River proboszcza ks. Basińskiego za kwotę 300 dolarów. Ponieważ nie wywiązał się z tego zadania i nie chciał otrzymanych pieniędzy zwracać, to wykradł podpisane przez siebie zobowiązanie. Osobą, która wręczyła mu owe 300 dolarów, domagając się w zamian usunięcia proboszcza, był właśnie Wojciech Kręcioch, określany przed sądem jako "prowodyr parafii niezależnej".
Sąd uznał jednak, że dokument wykradziony przez Orlika był nieważny i "w zasadzie swojej zbrodniczy", po czym uniewinnił oskarżonego. Pieniądze Kręciocha w ten sposób przepadły.

poniedziałek, 30 marca 2020

Choczeńscy emigranci - Czesław Ponikiewski

W wychodzącym w amerykańskim Teksasie piśmie "The Irving News Record" w numerze z 8 marca 1956 roku przedstawiono historię i plany na przyszłość choczeńskiego emigranta Czesława (Chestera) Ponikiewskiego:


Utrzymanie dwóch miejsc pracy a ponadto trawnika i klombów jest uważane za „dziecinną zabawę” dla inteligentnego młodego mężczyzny o błyszczących oczach i wspaniałym poczuciu humoru, który niedawno adoptował miasto Irvinga jako swój dom i zamierza tu w odpowiednim czasie założyć własną firmę.
Życie w Polsce podczas okupacji niemieckiej to koszmar, który na długo zostanie zapamiętany przez Chestera Ponikiewskiego, który przybył do Stanów Zjednoczonych w 1949 roku, aby ubiegać się o swoje prawa urodzenia, zanim skończyłby 21 lat i utraciłby prawo do obywatelstwa amerykańskiego.
Urodzony w Chicago (5 lipca 1926 roku- uwaga moja), syn pochodzących z Polski rodziców (Michała Ponikiewskiego i Agnieszki z domu Sajnóg z Krzeszowa- uwaga moja) jego rodzina wróciła do ojczyzny, gdy Chester miał trzy lata (i zamieszkała w Choczni- uwaga moja). Życie tam było normalne do wybuchu wojny i zamknięcia szkół w Polsce. Niemcy zajęli kraj, a dzieci w wieku powyżej 14 lat zmuszono do pracy w fabrykach i zakładach wojennych. Z trudów wynika jednak pewna zaleta i to właśnie w jednym z tych zakładów młody Ponikiewski nauczył się techniki montażu i naprawy maszyn do szycia znanych marek Pfaff i Necchi.
Ponikiewski ma magazyn wspomnień, a w nim pamiętny dzień, w którym wylądował na ziemi Stanów Zjednoczonych, dzień, w którym zaciągnął się do Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych oraz dzień, w którym spotkał przyszłą panią Ponikiewską.
Niewielu mężczyzn miałoby odwagę lub chęć stawienia czoła nowym horyzontom w nowym kraju, ale nie nasz „Pan Obywatel”. Kiedy stacjonował w San Angelo. wstąpił do college'u, aby ukończyć naukę przerwaną w Polsce.
Zakochał się w koleżance z klasy, pannie Earnestine Bush, która odwzajemniła jego uczucia i czekała dwa lata, aby zostać jego narzeczoną, kiedy wrócił po okresie służby w Japonii.
Z żoną, domem i zupełnie nową przyszłością, pracuje z dnia na dzień w dziale księgowości firmy Fry Roofing Company oraz marzy o budowaniu swojej firmy, zajmującej się "po godzinach" naprawą maszyn do szycia.
Skromny początek jego małego sklepu daje obietnicę świetlanej przyszłości, ponieważ mieszkańcy Irving już pokonują ścieżkę do schludnych drzwi przy Norma Street 332, aby serwisować maszyny do szycia. Ponikiewski nie tylko„ zbudował lepszą pułapkę na myszy ”, ale także najtańszą! Wydaje się niewiarygodne w dzisiejszych czasach inflacji dolara, że człowiek może wyczyścić i naoliwić maszynę za 50 centów ... ale to jego opłata!
Za mniej niż 20 dolarów przekształca starą maszynę w nowoczesny model elektryczny. Może to być ścieżka wśród tragedii i trudów, która ostatecznie doprowadzi do obietnicy szczęścia i dobrobytu dla Ponikiewskich.
Okazało się jednak ostatecznie, że pomysłem na życie dla rodziny Ponikiewskich nie był serwis maszyn do szycia, lecz uprawa kwiatów, a szczególnie chryzantem.
Dowiadujemy się o tym z tej samej gazety, która w numerze z 18 stycznia 1964 roku zamieściła kolejny artykuł na temat Ponikiewskich.
Chesław/Chester i Earnestine zwana Nolą mieli już wówczas czworo dzieci: ośmioletniego Edmunda, sześcioletnią Trinę, pięcioletniego Richarda i dwuletnią Patricię. Głowa rodziny nadal zatrudniona była w księgowości, ale wraz z żoną rozwijała uprawę chryzantem w ilości do 10.000 sadzonek rocznie.
Z uśmiechem opowiadali reporterowi, że ich szklarnie z chryzantemami posiadają lepszy system ogrzewania i wentylacji, niż ten, w który wyposażony jest dom rodzinny Ponikiewskich.
Artykuł przynosi także kilka dalszych szczegółów z życia Ponikiewskiego- gdy w 1945 roku do Niemiec Wschodnich wkroczyły wojska rosyjskie, przebywający tam na robotach przymusowych Ponikiewski został uznany za element podejrzany i niepewny. Z tego powodu zanim powrócił do rodzinnego domu w Choczni spędził jeszcze sześć miesięcy w obozie pracy na terenie Związku Radzieckiego. Ponieważ w Polsce również stacjonowały wtedy wojska rosyjskie, to młody Ponikiewski nie widział tam dla siebie szans na szczęśliwą przyszłość. Taką szansę dawał mu jednak fakt, że jego miejscem urodzenia było Chicago- dlatego w 1949 roku przez amerykańską ambasadę w Warszawie wystarał się o prawo do wyjazdu do USA.
Earnestine "Nola" Ponikiewska z chryzantemami (1964)
Chester Ponikiewski był do końca swojego życia florystą w teksańskim Irving. Zmarł 19 września 2017 roku, osiem lat po śmierci swojej żony Earnestiny. Oprócz dzieci wymienionych w artykule z 1964 roku miał jeszcze jednego syna Gary'ego urodzonego w 1965 roku.
Ze wspomnień rodzinnych przekazanych mi przez jego wnuczkę Ashley wynika, że dom Ponikiewskich stał blisko granicy z Wadowicami, przy gościńcu do Andrychowa (obecny adres ul. Kościuszki 12). W 1953 roku po śmierci Agnieszki Ponikiewskiej, matki Czesława, został sprzedany. 
Czesław do końca nie wiedział, w którym miejscu na choczeńskicm cmentarzu pochowano jego matkę. Gdy około 1980 roku odwiedził Chocznię, odnalazł tylko grób swojej ciotki. 
Swojej wnuczce opowiadał z dumą, że był młodszym kolegą szkolnym przyszłego papieża Jana Pawła II, jako że w tym samym czasie uczęszczali do tej samej szkoły powszechnej w Wadowicach.