Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Legiony Polskie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Legiony Polskie. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 29 czerwca 2023

Virtuti Militari dla Karola Nowaka

 


Karol Ignacy Nowak (link) nie był rodowitym chocznianinem. Przyszedł na świat w 1889 roku w Lachowicach, gdzie jego ojciec Józef pracował jako nauczyciel. Gdy Józef Nowak w 1899 roku objął posadę nauczyciela w Choczni, przeprowadził się z całą rodziną do domu nad Choczenką tuż przy granicy z Wadowicami. Jego syn Karol mieszkał w Choczni przez 11 lat, aż do podjęcia studiów na Politechnice Lwowskiej.

Po wybuchu I wojny światowej Karol Nowak zgłosił się w krakowskich Oleandrach pod rozkazy Komendanta Piłsudskiego. Jako jeden z nielicznych absolwentów kursu artylerii przy Związku Strzeleckim we Lwowie został dowódcą pierwszej baterii w 1 Pułku Artylerii Legionów Polskich w stopniu porucznika.

5 lipca 1916 roku w czasie bitwy o Polską Górę i Kostiuchnówkę na Wołyniu nad rzeką Styr zajął ze swoim plutonem wysunięte stanowisko, by jako jedyny oddział artyleryjski osłaniać odwrót wojsk legionowych. Nie zważając na straty w ludziach i koniach oraz gwałtowne ostrzeliwanie przez nieprzyjaciela wytrwał na zajętej placówce przez cały dzień, umożliwiając odwrót atakowanych z dwóch stron legionistów. Wycofał się dopiero wtedy, gdy znalazł się w strefie ostrzału rosyjskich karabinów maszynowych. Za wykazanie się wyjątkową dzielnością i odwagą został później (w 1922 roku) odznaczony  Srebrnym Krzyżem V klasy Orderu Virtuti Militari, najwyższym polskim odznaczeniem wojennym.

Natomiast rok po bitwie o Kostiuchnówkę Karol Nowak jako poddany austriacki znalazł się w 12 Pułku Artylerii Ciężkiej armii austro-węgierskiej w stopniu jednorocznego ogniomistrza.

Ciąg dalszy jego życiorysu można przeczytać we wcześniejszej notatce (link),

czwartek, 8 czerwca 2023

Znani potomkowie chocznian - Władysław Guzdek

 


Władysław Guzdek urodził się w 23 maja 1893 roku Stryju w dzisiejszej Ukrainie, gdzie jego ojciec Jan Guzdek był profesorem łaciny i greki w miejscowym gimnazjum. Z kolei matką Władysława była Maria z Rozwadowskich z Krakowa, wnuczka powstańca listopadowego, którą chocznianin Jan Guzdek poślubił w 1890 roku w kościele pod wezwaniem  św. Szczepana w Krakowie. 

Już w 1897 roku Jan Guzdek objął posadę nauczyciela rzeczywistego w gimnazjum w Wadowicach – miejscowości, w której Władysław spędzał dzieciństwo i uczęszczał do szkoły powszechnej. 

Miał dwie siostry: Zofię (ur. 1891) i Helenę (ur. 1895) oraz brata Tadeusza (ur. 1896). 

Następny etap edukacji stanowiła dla niego nauka w gimnazjum. Ponieważ jego ojciec w 1906 roku został przeniesiony do pracy w Wolnym i Królewskim Mieście Podgórzu, nienależącym jeszcze wówczas do Krakowa, to w tamtejszym gimnazjum Władysław zdał maturę (w 1911 roku). 

Jego ojciec Jan zmarł kilka miesięcy wcześniej. 

Po maturze Władysław Guzdek zapisał się na Wydział Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Czas wolny od nauki poświęcał działalności w skautingu i ćwiczeniom wojskowym w Związku Strzeleckim. 

Wraz z wybuchem I wojny światowej zgłosił się do Legionów, chcąc uniknąć służby w wojsku austriackim. W sierpniu 1914 roku pod pseudonimem „Rogala” jako adiutant kapitana Tadeusza Furgalskiego dotarł z legionistami do Kielc. Przydzielono go do kadr rekruckich, odbywał ćwiczenia w Chocznia, a  później wraz z całą grupą ochotników trafił do 3. Batalionu 2. Pułku Legionów Polskich. W randze chorążego został dowódcą plutonu w 9. kompanii dowodzonej przez porucznika Florka. Brał udział w ciężkich walkach na froncie karpackim na terenie Marmaroszu (Maramures w dzisiejszej północnej Rumunii). Jako jeden z pierwszych przedarł się przez Karpaty na teren Galicji (do Czarnohory w dzisiejszej Ukrainie). 

8 października 1914 roku został wysłany na czele plutonu na głęboki zwiad w rejon Mołotkowa i tam w miejscowości Bitków zginął od kilku kul rosyjskich, gdy osłaniał ogniem swoich podkomendnych. Był pierwszych poległym oficerem z korpusu 2 Pułku Legionów. 

Następnego dnia pod Mołotkowem rozegrała się krwawa bitwa Legionów z dwukrotnie liczniejszymi  i lepiej uzbrojonymi wojskami rosyjskimi, w czasie której poległo około 200 legionistów (w tym Władysław Mocniak i Franciszek Warmuz z Choczni), około 300 zostało rannych, a kolejnych 400 znalazło się w niewoli (w tym Leonard Nowak, brat późniejszego kierownika szkoły Tadeusza Nowaka). 

Władysław Guzdek spoczął na polu bitwy, a w grudniu 1914 roku jego szczątki zostały prawdopodobnie przeniesione do kwatery legionowej w Sołotwinie. Pośmiertnie został odznaczony Srebrnym Krzyżem Orderu Virtuti Militari V klasy, co zostało potwierdzone dekretem Piłsudskiego z 17 maja 1922 roku oraz Krzyżem Niepodległości (w 1931 roku). 

O rentę przysługującą kawalerom Orderu Virtuti Militari starała się bezskutecznie jego matka Maria, która po śmierci męża znalazła się w trudnej sytuacji materialnej i była zmuszona wyprowadzić się z Krakowa do Brodów pod Kalwarią. Tam mieszkała z drugim synem Tadeuszem, nieco upośledzonym umysłowo, który był weteranem wojny polsko-bolszewickiej, jako ochotnik w obsłudze pociągu pancernego „Generał Dowbor”, a w okresie międzywojennym i po wojnie pracował jako niewykwalifikowany robotnik w szkole stolarskiej w Kalwarii (przy wynoszeniu koszy z trocinami). 

Z pozostałego rodzeństwa Władysława Guzdka własną rodzinę założyła jego siostra Helena, która w 1919 roku poślubiła Ludwika Dyrowicza.

czwartek, 9 grudnia 2021

Wspomnienia legionisty z pobytu w Choczni- część III i ostatnia

 

Kilkanaście kroków za karczmą zobaczyłem obywatela Stryja.

 - Czekaj psiakrew, jak teraz czapki nie dostanę, to już chyba nigdy - pomyślałem  sobie. Wdziałem mój melonik na głowę i sześć kroków przed nim lewą ręką zdjąłem kapelusz a  prawą walę do gołej głowy.

- Stój! - stoję na baczność i nie wiem, czy wdziać melon, czy nie?

- Co wy Obywatelu - pyta mię Stryj - błazna ze siebie robicie?

- Żadnego błazna, obywatelu kompanijny- odpowiadam.

 - Tylko naprawdę nie wiem, jak się kłaniać, czy po cywilnemu, czy wojskowo? Czapki mi nie dali, a kupić nie mogę, bo w Wadowicach też niema.

Zawołał mnie ze sobą i dał mi czapkę, legjonkę. Wróciłem się do karczmy i poszedłem z kolegami do Wadowic. I tam, co prawda nie ma co robić, bo nie znam nikogo. Przenieśli nas na nowe kwatery do stodół. Teraz to już naprawdę jesteśmy wojskiem, niedługo podobno mamy wyjechać, ale coś zaczynają przebąkiwać, że nie do Królestwa, lecz do Węgier. Nikt temu jednak nie wierzy i wszyscy jesteśmy pewni, że połączymy się z Piłsudskim. Pluton nasz kompletny i już chyba mieszać nas nie będą. Szarży się narobiło, a więc zastępcą dowódcy plutonu jest plutonowy Englicht, filozof i literat1, sekcyjnym pierwszej sekcji Korytko, student chemji z Genewy, drugiej Kumienga, chłop z pod Tarnobrzega2, trzeciej Mirski, uczeń gimnazjum, brat ob. Wojteckiego, czwartej Chorwat, robotnik, przyjechał do Legjonów z Rumunji. Co prawda, niezbyt nam te ich szarże imponują i wiara mówi, że kapral niemianowany na froncie nic nie znaczy. Zupełnie nie żałuję, żem się w Krakowie zrzekł tej funkcji, gdy mnie sekcyjnym chcieli zrobić, dlatego, że dosyć dobrze jeszcze z gimnazjum znam komendę. W nocy o 3-ciej alarm. Dostaliśmy niedogotowanej herbaty i kawy do manierek, bo kucharze nie zdążyli na czas ugotować, po dwa bochenki  chleba, jednej konserwie. Przegląd broni i ładunków, czy każdy ma jeszcze po 120 sztuk naboji werndlowskich i ciemno jeszcze było, gdyśmy odmaszerowali do Wadowic. Śpiewamy wszystkie nasze piosenki, a umiemy już całą masę, bo ciągle ktoś jakąś nową ułoży, albo sobie przypomni, drzemy się co chwilę „Hurra !”, bo już teraz wszyscy wiemy, że idziemy na Moskali, no i radość szalona. Skończyły się już te przewściekłe nudy w Choczni i nudne ćwiczenia. Inne życie się zacznie, każdy myśli, jak to pierwsza bitwa będzie wyglądała. Werndle3 nasze mają tą dobrą stronę, że w walce na bagnety są o wiele dłuższe od innych karabinów, wprawdzie przy strzelaniu robią huku i dymu jak nieszczęście, ale jak Moskal dostanie taką werndlowską kulę, to mu najzupełniej do śmierci wystarczy, bo zakażenie krwi pewne. Po drodze nas zatrzymali i jakby coś bardzo ważnego dali nam - o kpiny - opaski czarno- żółte i kazali wdziać na rękawy od płaszczy. Opaski te dają mam prawa kombatantów i mają nas uchronić od wieszania przez Moskali. Z początku całkiem zgłupieliśmy wszyscy, potem coraz głośniejsze staje się pytanie, czy te opaski, jak będziemy tłuc austrjaków, też nas od ich szubienicy uchronią? Wreszcie wszystkie prawie znalazły się w rowie. Ja sobie opaskę swoją schowałem do innego użytku, a za moim przykładem poszło i kilku innych. Nad ranem przyszliśmy do Wadowic. Ustawili nas niedaleko dworca kolejowego, trafił się jakiś chłop z wódką z pieprzem i bułkami i po mniej więcej godzinie oczekiwania, wchodzimy do wagonów. Dzień był smutny i mglisty, słońce jakaś nie mogło zabłysnąć i otrząsnąć się z mgły, jakby jakieś leniwe i zaspane. Późną jesień czuć w całej pełni. Na dworcu kolejowym z cywilnych nie było nikogo, jakaś orkiestra stała z boku. Dwa wagony na jeden pluton. Ob. Wojtecki w naszym wagonie. Gdyśmy się roztasowali, zobaczyliśmy, że nasze kotły kuchenne, tabory i t d. też wnoszą do

wagonów, a gdy już wszystko było gotowe, orkiestra zagrała: "Boże coś Polskę", "Z dymem pożarów" i przy pieśni "Jeszcze Polska nie zginęła" odjechaliśmy. Długo jeszcze, jadąc, słyszeliśmy orkiestrę, grającą bez przerwy; jakaś tęsknota za serce nas szarpnęła, coś jakby ból, niewiadomo dlaczego, dreszczem nas przeniknął, w oczach stanęła wizja powstańców 63 roku i smutny epilog ich trudów i śmierci. Sybir, kajdany, szubienice, Polska skrwawiona, w niewoli. Lecz ktoś z tyłu w sam czas zakrzyknął: "Co tam wiara, my się nie damy!" i dla rozrywki zaczęliśmy śpiewać, coraz bardziej oddalając się od Wadowic.

1 Józef Englicht, urodzony w 1891 roku w Dąbrowie Górniczej, w 1917 roku awansował na podporucznika. W niepodległej Polsce oficer Sztabu Generalnego. Brał udział w kampanii wrześniowej 1939 roku w stopniu pułkownika. Przez Rumunię i Francję dostał się do Wielkiej Brytanii, gdzie służył jako oficer sztabowy. Zmarł w 1954 roku w Edynburgu.
2 być może chodzi o Wojciecha Kumięgę, urodzonego w 1887 roku w Kamieniu koło Rzeszowa.W niepodłegłej Polsce służył jako podoficer w żandarmerii wojskowej. 
3 Werndl- austriacki karabin jednostrzałowy skonstruowany przez Josefa Werndla w 1867 roku. Miał długość 128 cm i ważył ponad 4 kg.

poniedziałek, 18 października 2021

Wspomnienia legionisty z pobytu w Choczni w 1914 roku- część I

 Pochodzący ze Szczawnicy Tadeusz Chełmecki w 1914 roku jako żołnierz Legionów Polskich stacjonował w Choczni. Swoje wspomnienia z tego okresu opublikował w 1931 roku w "Panteonie Polskim" pod tytułem "Z Krakowa na Sybir". W ich pierwszej części można przeczytać, co następuje:

Zawagonowali nas1, odwieźli do Wadowic i piechotą do Choczni. Idziemy jak możemy, dosyć duża część boso, ja w jednym lakierku, bo mi noga spuchła; jakoś wreszcie doszliśmy i wraz z drugim plutonem kwaterujemy w stodołach proboszcza2, a reszta we wsi. Na odpoczynek postawili nas przed pewnym domem za Wadowicami. Wszystkie "pensjonarki" wyszły, niedwuznacznie nas zapraszając, lecz nikt się jakoś nie kwapił, jeden tylko na oczach całego batalionu wlazł tam. Donny również z nim zniknęły, bo na wymyślania naszych brakło im wreszcie konceptu. Tym gościem, jak się okazało, był jakiś feldwebel3 austriacki. Jak on się do nas dostał, Bóg raczy wiedzieć. Ćwiczymy. Deszcz, słota, wszystko jedno, aby prędzej. Nudzi nam się, bo wyglądamy jak kupa obdartusów, a o mundurach nic nie wiadomo. Chłopi ogromnie przychylnie do nas się odnoszą, ale mimo to bieda już nas źreć zaczyna; no i to, że po ćwiczeniach niema co robić. W naszej trójce trzymamy się razem. Do miasta nie chodzimy, bo niema po co, a po drugie to i wstyd w naszych cywilach po tyralierce, ciągłem padaniu, itp. Od czasu do czasu zachodzimy na pogawędkę do miejscowego ks. wikarego4, znajomego któregoś z naszych kolegów. Nasz dowódca plutonu jakiś niemrawy, nic do nikogo nie przemówi, zdaje się, jakby patyk połknął; w gruncie dobry chłop, ale go  nie lubimy.

Przyszedł bataljon z Kielc. Dowódca naszego bataljonu, obywatel Kitay, wygląda morowo. Lubimy go. Dowódcy kompanji zmieniają się ciągle. Z Krakowa wyszedł z nami obywatel Chełmicki, obecnie zaś dowódcą jest ob. Stryj5. Tego feldwebla zrobili dowódcą drugiego plutonu. Wściekli jesteśmy na niego, bo pomiata ludźmi; nami nie – lecz ten drugi pluton to naprawdę biedny. Po polsku tak kaleczy, że go czasem zrozumieć nie można. Zaczynają się szemrania i sarkania. Niektórzy całkiem w zapale ostygli. Co prawda, to to spanie na klepisku, gdzie się nawet wyciągnąć dobrze nie można i ten brak wszystkiego, bielizny, menażek, zaczyna się dawać we znaki, a najbardziej to, że wyglądamy naprawdę obdarci, powalani; ja już też chyba niedługo będę chodził boso, bo lakierki moje do ćwiczeń zupełnie się nie chcą przystosować i już niedługo się rozlecą. Niektórzy, którym już pieniądze wyszły, zaczynają przebąkiwać, że nas niepotrzebnie tak maltretują, bo co innego jest front, a co innego tutaj i gdyby się tylko dało, powróciliby do Krakowa, że z Legjonów nie wystąpią, ale poco to cierpieć taką nędzę, kiedy ci, którzy ćwiczą w Krakowie, żyją w porównaniu z nami jak panowie. Profesor6 i architekt pytali mię się, czy wróciłbym do Krakowa, jakby wolno było; odpowiedziałem, że nie. Ja sobie też nie wyobrażałem, że to się tak zacznie, lecz mimo to nie wrócę, bo kto mi zresztą zaręczy, że nas znowu z Krakowa nie wyślą i to samo znowu będzie, z tą tylko różnicą, że później wymaszerujemy na front. Z drugiej strony, zastanawiając się nad tem, gdy sobie przypomniałem śmierć matki, jej rozkaz, gdy przed śmiercią kazała mi gdzie ulokować siostrę, a samemu iść do Legjonów, błogosławieństwo chorego ojca, przesłane mi w liście, bom się z nim nawet nie pożegnał, ten zapał w Krakowie, ta radość szalona przyjętych do Legjonów, a rozpacz i płacz odrzuconych - postanowiłem, choć Kraków kusi - nie cofać się. Wszak to od 27 sierpnia, tj. dnia mojego wstąpienia zaledwo kilka dni upłynęło, a już bym się miał wracać? Coby mi na to matka, gdyby żyła, powiedziała, a co ojciec7? Ja myślałem, że ojciec będzie mię zatrzymywał i dlatego nie pojechałem się z nim pożegnać, a ojciec życzy mi spełnienia mych marzeń, życzy mi wolnej Polski i pisze: "Dobrześ zrobił, żeś do mnie nie przyjechał, mnie nic nie pomożesz, a tam każdej chwili szkoda; cieszę się bardzo, żeś wstąpił; żeś odgadł moją myśl. Ja cię zachęcać nie chciałem, lecz przypomnij sobie, że mnie uczył wujek, który uciekł z więzienia w Orle, przykuty do ściany za 63 rok8. Niech Ci Bóg da powrócić zdrowo i zobaczyć Wolną Polskę, bo widać kochasz Ją, gdyś wstąpił do Legjonów, a żew tem życiu, zdaje się, już się nie zobaczymy, listem tym przesyłam Ci ostatnie moje błogosławieństwo".

Legjon wschodni podobno rozwiązali i wcielili do austrjackiego landszturmu9, bo nie chciał przysięgać, a my, którzyśmy postanowili wytrwać, bo cóż znaczy dla nas przysięga pod przymusem, rozejdziemy się sami, bo nam zimno w stodołach?

Felek10 to jest taka miła małpa, że niech Bóg broni. Nasz pluton poszedł na wartę. Mnie wyznaczyli do lekarzy i na izbę chorych, poco nie wiem. Całe popołudnie nic nie robiłem, siedziałem tylko i czekałem na jakie polecenie lekarzy. Wieczorem puścili mię na kwaterę; gdym przyszedł, a położyłem się w sąsieku na sianie, bo dzisiaj miejsca dużo; Felek, Artur Jarzembiński11, prawnik, Wałek, robotnik i Franek Zajączkowski, gimnazjalista, grali we karty na boisku. Świeca w menażce, a oni zacietrzewieni tłuką, że aż hej. Granie w karty u nas surowo wzbronione, no a za palenie światła w księżej stodole to już kara nam grozi, chyba gorsza od mąk piekielnych. Gdy Już zasypiałem, słychać nagle brzęk szabli, światło zgasło momentalnie, ale natychmiast zapalił ktoś latarkę elektryczną. Podsunąłem się, aby zobaczyć kto wszedł i co to będzie. Na klepisku wszyscy, grający udają, że śpią, karty jednak i pieniądze leżą koło nich, oprócz Felka, który wszystko pochował i jeszcze miał czas właściwie na swojem miejscu się położyć. Do stodoły wszedł dowódca drugiego plutonu, ten znienawidzony feldwebel austriacki. Naprzód zbudził Artura.

- Obywatelu, jak się nazywacie?

- Jarzembiński.

Drugiego obudził Franka Zajączkowskiego, trzeciego - Wałka.

- Obywatelu, jak się nazywacie?

Ten nic. Nareszcie po solidniejszem kopnięciu, Wałek się obudził.

- Jak się nazywacie obywatelu?

- Wałek, a co się stało?

- Jutro się dowiecie przy raporcie. Wszyscy z pierwszego plutonu?

- Tak.

Przychodzi do Felka i zaczyna go kopać nogą. Felek nic, jakąś dobrą chwilę trwało to kopanie, nareszcie pan feldwebel, widząc, że w ten sposób Felka się nie dobudzi, pochylił się nad nim i zaczyna go tarmosić. Felek sztywny jak drewno rusza się w tą i drugą stronę całem ciałem, aIe o przebudzeniu ani mowy. Ci trzej rozbudzeni już się nie mogą wstrzymać od śmiechu z min Felka, które robi, gdy go feldwebel twarzą ku nim obróci. Nareszcie po długiej chwili tego tarmoszenia, Felek skurczył prawą nogę w kolanie i z całej siły kopnął feldwebla, wrzeszcząc: "Kusz ty ... synu!"

Feldwebel się wywalił, lecz natychmiast się poderwał i Felek już rozbudzony w tej samej chwili się podniósł, udając że dopiero teraz zobaczył, że to dowódca drugiego plutonu, stanął tak przeraźliwie przepisowo na baczność, że wszyscy, ilu nas było w stodole, ryknęliśmy śmiechem.

- Jak się nazywacie, obywatelu?

Felek udaje, że ze strachu mowę stracił i robi tak pocieszne miny, że my się zanosimy od śmiechu.

Jak się nazywasz, ty cham, kanalia?

- Nie cham, tylko Fijołek.

- Jutro wszystkie do raportu.

Wyszedł, żegnany już nie śmiechem, ale wyciem. Długi czas jeszcze nie mogliśmy usnąć, gdyż chyba przez godzinę po tem zajściu co chwila wybuchaliśmy salwami śmiechu.

CDN

----

1 wyjazd tego oddziału Legionów nastąpił z Olkusza

2 proboszczem w Choczni był wtedy ks. Józef Dunajecki

3 sierżant w wojsku austriackim

4 mowa o księdzu Franciszku Żaku

5 być może chodzi o Feliksa Gwiżdża pseudonim "Stryk"

6 we wcześniejszej partii wspomnień jako Tync, być może chodzi o Bolesława Tynca

7 rodzicami autora wspomnień byli Jan i Maria ze Studnickich

8 chodzi o Powstanie Styczniowe

9 pospolite ruszenie w wojsku austriackim

10 we wcześniejszej partii wspomnień jako Feliks Maciejowski

11 Artur Jarzębiński, porucznik żandarmerii (1933), spoczywa na cmenatrzu garnizonowym w Toruniu

poniedziałek, 19 października 2020

Choczeńscy wikariusze- ksiądz Ferdynand Wawro

Jednym z najciekawszych wikariuszy sprawujących posługę w Choczni był ksiądz Ferdynand Wawro.

Urodził się 30 lipca 1893 roku w Starym Zagórzu koło Sanoka. Na chrzcie otrzymał imiona Ferdynand Zygmunt. Kształcił się w gimnazjum w Przemyślu, a następnie rozpoczął studia na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, przerwane wybuchem I wojny światowej. 

W 1914 roku wstąpił do Legionów Polskich, w których osiągnął stopień plutonowego. Służył w 12 kompanii 3 Pułku Legionów Polskich oraz w Oddziale Sztabowym Komendy LP. Z Legionów zwolniony został 19 marca 1917 roku celem podjęcia studiów teologicznych na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, które ukończył w 1921 roku. W tym samym roku został wyświęcony na księdza i rozpoczął posługę wikariusza w Niegowici (1921-24). 

Kolejnym etapem jego pracy była Chocznia, gdzie przebywał od 1 marca 1924 roku do 15 sierpnia 1925 roku. Oprócz sprawowania chrztów, ślubów, pogrzebów i katechezy był tu także opiekunem Stowarzyszenia Dziewcząt Katolickich.

Z Choczni ks. Wawro został przeniesiony do parafii św. Floriana w Krakowie (1925-28), a później do katedry krakowskiej (1928-30) i krakowskiej parafii św. Szczepana (1930-34). W tym czasie zasiadał w zarządzie krakowskiego oddziału Związku Legionistów Polskich oraz pracował jako wizytator w zarządzie krakowskiego Arcybractwa Miłosierdzia i Banku Pobożnego (1926). W latach 1926-1930 był także katechetą w prywatnym seminarium nauczycielskim w Krakowie. 

Ponieważ od 1927 roku był kapelanem rezerwy, to 18 maja 1934 roku został powołany do czynnej służby wojskowej. Objął probostwo parafii wojskowej w Modlinie (1934-39) i jednocześnie uczył religii w liceum w Nowym Dworze Mazowieckim. Publikował w piśmie „Wiarus”- organie korpusu podoficerów wojska lądowego, marynarki wojennej i Korpusu Ochrony Pogranicza. W sierpniu 1939 roku został szefem służby duszpasterskiej 8 Dywizji Piechoty Wojska Polskiego w stopniu majora. We wrześniu 1939 roku znalazł się w sztabie obrony twierdzy Modlin. Po upadku twierdzy trafił na krótko do niemieckiej niewoli, a po zwolnieniu przybył do Krakowa, skąd arcybiskup Sapieha skierował go od Osielca. Tam w latach 1939-1967 sprawował najpierw funkcję administratora, a następnie proboszcza parafii św. Apostołów Filipa i Jakuba.

W czasie II wojny światowej zaangażował się w działalność konspiracyjną w ZWZ/AK pod pseudonimem „Rzaz Jan” i został awansowany na stopień podpułkownika. Na jego plebani można było otrzymać konspiracyjną gazetkę, czy posłuchać radia. Pozostawał w ścisłym kontakcie z lokalnym oddziałem Armii Krajowej, dla którego odprawiał nabożeństwa polowe, pogrzeby (m.in. dwóch członków Kedywu w 1944 roku), zaprzysięgał nowych członków i sprawował rolę doradcy moralnego. Po wojnie był inwigilowany przez funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa, jako podejrzany o rozpowszechnianie treści antysocjalistycznych.

W zasobach IPN znajdują się:

- akta sprawy ewidencyjno-obserwacyjnej dot. Ferdynand Wawro, imię ojca: Franciszek, ur. 30-07-1893 r. - kontrola operacyjna księdza parafii w Osielcu podejrzanego o rozpowszechnianie treści antyreżimowych (1946-57),

- teczka ewidencji operacyjnej na księdza dot. Ferdynand Wawro, imię ojca: Franciszek, ur. 30-07-1893 r. (lata 1952-1960).

Podczas jego osiemnastoletniej posługi w Osielcu zelektryfikowano tamtejszą świątynię, zmodernizowano jej wnętrze, ławki i posadzki oraz wyposażono ją w nowe organy (1958).

Ksiądz Wawro zmarł na zawał serca 23 kwietnia 1969 roku, po czym spoczął na cmentarzu w Osielcu.

Był odznaczony Virtuti Militari klasy V, czterokrotnie Krzyżem Walecznych (m.in. w 1923 roku), Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami, Srebrnym Krzyżem Zasługi (1937).

piątek, 27 marca 2020

Żołnierze Niepodległości

"Żołnierze Niepodległości" to platforma internetowa Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku.
Prezentowane są na niej sylwetki tych, którzy jak piszą autorzy: "walczyli o wolność i niepodległość Ojczyzny w latach 1908-1921", a w szczególności "tych, którzy w szeregach organizacji wojskowo- niepodległościowych rozpoczynali swoją służbę jako żołnierze i sposobili się do walki o niepodległość; tych, którzy wyruszyli w pole w 1914 roku z hasłem Niepodległości, wywalczyli ją i obronili."
Platforma "Żołnierze Niepodległości" nawiązuje do wcześniejszego projektu muzeum- wykazu Legionistów Polskich - powstałego w 2014 roku, ale prezentuje nie tylko podstawowe dane osobowe, lecz także biogramy blisko 55.000 żołnierzy Legionów Polskich, opracowane przez zespół pod kierunkiem profesora Janusza Ciska.
Platforma umożliwia wyszukiwanie osób nie tylko na podstawie nazwiska, miejsca, czy roku urodzenia, ale również dowolnego wyrażenia związanego z biografią żołnierza - legionisty.
Po wpisaniu w wyszukiwarkę słowa "Chocznia" otrzymujemy 11 wyników:
Bolesław Liczek, Józef Borsuk, Franciszek Bielenin, Jan Bylica, Jan Pietruszka, Jan Kręcioch (I), Jan Kręcioch (II), Stanisław Babiński, Szymon Balon, Jakub Porębski i Leonard Nowak.
Poza Liczkiem, pochodzącym z czeskiego miasta Choceň, wszyscy pozostali mieli być związani z naszą małopolską Chocznią. 
Siedmiu z wymienionych rzeczywiście urodziło się w Choczni, co udowodnić można przez zapisy w metrykach ich chrztów, natomiast Leonard Nowak zamieszkał w Choczni jako czteroletnie dziecko, gdy pracę w tutejszej szkole podjął jego ojciec Józef.
W przypadku Józefa Borsuka i Franciszka Bielenina istnieją wątpliwości co do ich związków z Chocznią.
Ani Borsuk, ani Bielenin, nie zostali ochrzczeni w Choczni. Nazwisko Borsuk nie pojawia się ponadto w żadnych dokumentach historycznych dotyczących Choczni. Co prawda przed I wojną światową mieszkała w Choczni rodzina Jakóba i Anny Bieleninów, ale nie mieli oni syna o imieniu Franciszek.
Porównując listę otrzymanych wyników z przygotowanym przeze mnie w 2014 zestawieniem "Choczeńskich żołnierzy Legionów Polskich w czasie I wojny światowej" odnotowałem konieczność uzupełnienia mojej listy o nieznanego mi do tej pory Stanisława Babińskiego.
Babiński nie urodził się jednak w 1896 roku, jak podają autorzy jego biogramu, lecz dokładnie rok później. Był synem krawca Franciszka Babińskiego i jego żony Karoliny z Bukowskich, która wywodziła się z kolei od choczeńskich Szczurów (po dziadku) i Guzdków (po babci).
Ponieważ moja lista choczeńskich legionistów obejmuje więcej nazwisk, niż dało przeszukanie bazy muzeum pod kątem słowa Chocznia, to sprawdziłem pozostałych przez wyszukiwanie ich po nazwisku lub innych słowach kluczowych.
Wtedy okazało się, że na platformie ""Żołnierze Niepodległości" zamieszczono także biogramy:
  • braci Władysława i Kazimierza Ryłków, tyle że pod przekręconym nazwiskiem Rytko i bez podania ich związków z Chocznią - w przypadku Kazimierza było to miejsce urodzenia i zamieszkania, a w przypadku urodzonego w Podolszu Władysława miejsce zamieszkania (od pierwszego roku życia).
  • Izydora Bryndzy, którego miejsce urodzenia określono jako "Tuczna", z błędnym wskazaniem, że mogła to być miejscowość Tuczne koło Lwowa. W rzeczywistości urodzony w Choczni Izydor był synem Jana Bryndzy i jego żony Anny z domu Romańczyk.
  • Antoniego Knapika, który według biogramu urodził się w Oświęcimiu, podczas gdy w metryce chrztu z Choczni pod tą samą datą urodzenia figuruje jako syn Jana i Balbiny z domu Guzdek.
  • Jana Kumali (później nazywającego się Krzyszkowski), urodzonego w Krakowie, ale mieszkającego w Choczni od co najmniej 1901 roku, o czym brak informacji w jego biogramie,
  • Józefa Bolesława Małuseckiego, urodzonego w Śleszowicach, który zapisany jest błędnie jako Bolesław Matusicki, bez podania informacji o jego zamieszkiwaniu w Choczni,
  • Władysława Jana Mocniaka, urodzonego w 1896 roku w Choczni, a nie w Wadowicach, jak podano w biogramie.
  • Karola Ignacego Nowaka, brata wymienionego wcześniej Leonarda, w przypadku którego nie wspomniano o jego zamieszkiwaniu w Choczni,
  • Władysława Rulińskiego, urodzonego w 1900 roku w Choczni, w którego biogramie podano jedynie przynależność Wadowice,
  • Franciszka Warmuza, urodzonego w 1896 roku w Choczni, a nie w Wadowicach, jak w biogramie,
  • Stanisława Wiśniowskiego, przy którym nie podano ani daty jego urodzenia (1894), ani miejsca (był synem kierownika szkoły w Choczni Franciszka Wiśniowskiego).
Dokładne przeszukanie zasobów bazy "Żołnierzy Niepodległości" pozwoliło uzupełnić moje zestawienie choczeńskich legionistów o jeszcze jedno nazwisko.
Chodzi o Stefana/Szczepana Brandstattera, który został zapisany błędnie pod nazwiskiem Brandställer i z błędnym miejscem urodzenia (Wadowice). W rzeczywistości urodził się on w Choczni i był po matce potomkiem choczeńskich Komanów. Natomiast jego ojciec Ferdynand, z zawodu murarz, pochodził z miejscowości Hrozdec na Morawach. Ani miejsce urodzenia Ferdynanda, ani imiona jego rodziców nie wskazują w żaden sposób na żydowskie pochodzenie jego syna, co sugeruje Marek Gałęzowski w książce "Na wzór Berka Joselewicza. Żołnierze i oficerowie pochodzenia żydowskiego w Legionach Polskich".

Platforma ""Żołnierze Niepodległości" umożliwia także wyszukanie biogramów legionistów przebywających na przeszkoleniu w Choczni jesienią 1914 roku. Wpisanie w wyszukiwarkę słowa "Choczni" daje 11 wyników: Bittner, Ciołkosz, Czapliński, Dziuba, Grosse, Gurdek, Kilich, Kumala, Moskowityn, Pinkowski i Siwor- patrz również "Znane postacie wśród legionistów szkolących się w Choczni w 1914 roku"

 


środa, 25 września 2019

Echa pobytu Legionów Polskich w Choczni

105 lat temu na szkoleniu w Choczni przebywał batalion rekrucki Legionów Polskich.
Wspomnienia o tym wydarzeniu zachowały się w pamięci chocznian i ćwiczących w Choczni legionistów.
Echa pobytu w Choczni znaleźć można w opublikowanych książkach Juliana Kulskiego "Z minionych lat życia , 1892-1945" i "Stefan Starzyński w mojej pamięci" oraz Romana Starzyńskiego "Cztery lata wojny w służbie komendanta: przeżycia wojenne 1914-1918".
Jako ciekawostkę można podać, że Kulskiemu i jego kolegom legionistom szczególnie przypadła do gustu anyżówka serwowana w choczeńskiej karczmie.
Z kolei wiersz upamiętniający przysięgę legionistów w Choczni napisał Henryk Szczerbowski:

Komendant czeka

Wrześniową nocą
w beskidzkiej cichej wsi
latarki Legunów migocą
i łza się lśni
w chłopięcym oku żołnierza
co dziś się z Polską sprzymierza
na wieki, na śmierć, na przeżycie...
Beskidu dała perć
swe dzieci w życia świcie...
Z pod Kęt, Wadowic i Białej
orlęta się młode zleciały
i w karnym stanęły ordynku
na Choczni szkolnym rynku
Na białym wjechał koniu
dowódca bataljonu:
"Prezentuj broń !"
i podniósł dłoń
do orła maciejówki:
"Koledzy ! Żołnierze !
Czynu otwiera się dźwierze
przed wami dzisiejszej nocy
z kwatery przemocy
tajne nadeszły rozkazy,
by zmienić dróg waszych szlak !
Nas własne drogowskazy
pod inny wołają znak
- Komendant czeka !"
I chwila tej nocy jedyna
Chłopięca zadrżała powieka,
góralskie się serce zacina...
"Nie rzucim Ciebie Wodzu nasz,
nie damy pogrześć sprawy..."
przysięgi świętej zgłoski
"Na ramie broń !"
Czwórkami wyszli z wrót
uśpionej ciszą wioski
Przed nimi na białym koniu
dowódca bataljonu
za nim Beskidu mgieł ciche szlochy
powrócą do ziemi ich prochy...

Wspomniane w wierszu czapki maciejówki zostały przyjęte do użytku przez pozostałe oddziały Legionów dopiero jesienią 1916 roku. Do tego czasu noszono czapki rogate, zwane przez ich przeciwników „habsbursko-jagiellońskimi kompromisówkami”. Józef Sitko, pełniący służbę w batalionie uzupełniającym 1. pp w Choczni, opisał moment wymiany mundurów po przemianowaniu oddziału na II Baon 3. pp, co miało miejsce 30 września 1914 roku: 
„Wyfasowaliśmy austriackie mundury polowe oraz rogatywki z orłem polskim nieco odmiennym od orła noszonego w Strzelcu. W związku z tym zniesiono w bataljonie mundury strzeleckie i maciejówki”. (Tomasz Zawistowski "Orły Legionów Polskich").

Maciejówka Związku Strzeleckiego
i kapelusz Drużyn Bartoszowych
Wcześniejsze notatki:


środa, 5 czerwca 2019

Znane postacie wśród szkolących się w Choczni w 1914 roku legionistów

15 września 1914 roku do Choczni dotarł na szkolenie batalion rekrucki Legionów Polskich z Kielc. Legioniści w liczbie około 2.000 kwaterowali w szkole i domach miejscowych gospodarzy, przez których byli w dużej mierze utrzymywani. Rekruci prowadzili w okolicy ćwiczenia praktyczne i teoretyczne.
30 września batalion rekrucki stacjonujący w Choczni został przemianowany na II batalion 3 pp, a żołnierze otrzymali jednolite mundury austriackie i rogatywki z polskim orłem.
Natomiast 2 października wyszkoleni w Choczni legioniści wyruszyli koleją na front w Karpatach Wschodnich. 
W ich gronie znalazły się interesujące postacie, które odgrywały istotną rolę zarówno w czasie walk na frontach I wojny światowej, jak również w dziejach niepodległej Polski w okresie międzywojennym, a nawet później.
Byli to między innymi:
  • Ludwik Bittner (1892-1960) generał brygady Wojska Polskiego. Uczeń szkół we Lwowie i Stanisławowie (matura 1911). W latach 1911-1914 studiował malarstwo na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, a od 1914 roku także filozofię na Uniwersytecie Jagiellońskim. Od 1911 roku członek Związku Walki Czynnej, a od 1912 roku Związku Strzeleckiego. Uczestnik I wojny światowej jako oficer 2 Pułku Piechoty Legionów Polskich. Od grudnia 1918 roku dowódca batalionu zapasowego 34 pp. W latach 1920-1930 dowódca 34 pp w Białej Podlaskiej. W 1927 roku awansowany na stopień pułkownika. Następnie dowódca piechoty dywizyjnej 5 Dywizji Piechoty we Lwowie. Od listopada 1938 pomocnik dowódcy Korpusu Ochrony Pogranicza, w kampanii wrześniowej 1939 roku zastępca dowódcy KOP, uczestniczył w walkach z Armią Czerwoną. W czasie okupacji działał w konspiracji, był dowódcą Okręgu AK w Lublinie (1941-1943). W 1943 roku mianowany generałem brygady. W czasie akcji „Burza” dowódca 9 Podlaskiej Dywizji Piechoty AK. W sierpniu 1944 roku został aresztowany przez NKWD. Przetrzymywany m.in. w: Lefortowie, obozie nr 179 w Diagilewie i w Griazowcu. Do Polski wrócił w 1947 roku. Pracował jako dozorca w Biurze Odbudowy Stolicy. Od 1957 roku członek władz ZBOWiD. Odznaczony: Złotym i Srebrnym Krzyżem Orderu Virtuti Militari, Krzyżem Oficerskiem Orderu Odrodzenia Polski (1930), Krzyżem Niepodległości, Krzyżem Walecznych i Złotym Krzyżem Zasługi. Spoczywa na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach. 
  • Jan Ciołkosz (1893-1940) major piechoty WP, ofiara zbrodni katyńskiej. Maturę zdał w Wiedniu. Uczestniczył w kampanii karpackiej w czasie I wojny światowej, w 1915 roku dostał się do niewoli rosyjskiej. Uczestnik wojny polsko- bolszewickiej. W okresie międzywojennym pozostał; w wojsku. Służył w 37 pp, 57 pp, 22 pp i jako kwatermistrz w 57 pp w Chorzowie. W czasie kampanii wrześniowej 1939 roku dostał się do niewoli sowieckiej w Rawie Ruskiej i został osadzony w Kozielsku.
  • Władysław Czapliński (1895-1940) podpułkownik WP, ofiara zbrodni katyńskiej. Ukończył gimnazjum w Bochni, maturę zdał eksternistycznie w Krakowie. Dowódca plutonu, a później kompanii w 2 pp Legionów. Uczestnik wojny polsko- bolszewickiej. W okresie międzywojennym służył w 24 pp w Łucku, 56 pp w Krotoszynie i w 27 pp w Częstochowie. W 1936 roku przeszedł w stan spoczynku. W 1940 został aresztowany przez NKWD w Delatyniu. 
  • James Douglas (1878-?) polski urzędnik konsularny i działacz socjalistyczny pochodzenia szkockiego. Uczęszczał do gimnazjum w Kijowie, był korespondentem "Słowa Ludu" w Japoni (1904). W latach 1931-1933 konsul RP w Harbinie.
  • Józef Gołąb (1888-1916) rzeźbiarz, tworzący nawet w okopach I wojny światowej, który poległ w bitwie pod Gruziatynem.
  • Ryszard Grosse (1886-?) podporucznik rezerwy armii austriackiej, był instruktorem w baonie rekruckim w Choczni. Walczył jako dowódca 5 kompanii 3 pp, a później 11 kompanii 3 pp. Ranny w bitwie pod Tłumaczem.
  • Jan Kilich (1890-1920) przed wojną absolwent Gimnazjum Konopczyńskiego w Warszawie, student Politechniki Lwowskiej i Wyższej Szkoły Włókienniczej w Verviers w Belgii. Żołnierz I Kompanii Kadrowej, uczestnik przemarszu z Oleandrów do Kielc. Po szkoleniu w Choczni w 3pp Legionów. W lipcu 1916 roku awansowany na podporucznika. Po kryzysie przysięgowym zwolniony z Legionów. Od 1918 roku w Wojsku Polskim w stopniu porucznika. Zmarł w Warszawie w wyniku długotrwałej choroby i spoczął na Cmentarzu Bródnowskim. Pośmiertnie zweryfikowany w stopniu majora. Odznaczony Krzyżem Niepodległości i Krzyżem Walecznych.
  • Paweł Kittay (1889-1948) - przed I wojną członek Komitetu Centralnego „Płomienia” (1910), student Wydziału Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego (1910/1911 i 1913/1914) oraz Uniwersytetu Lwowskiego (1913/14), znany taternik. Dowódca II Batalionu 3 Pułku Piechoty Legionów Polskich, utworzonego we wrześniu 1914 roku w Choczni. W 1915 roku został zwolniony z Legionów z powodu choroby. Pracował w firmie eksportowej i przebywał Chinach, Afryce Południowej, Indiach. Przez jakiś czas był attaché prasowym polskiej ambasady w Chunkingu. Będąc w Indiach ciężko zachorował. Był leczony w Londynie, potem w Nowym Jorku, gdzie zmarł w szpitalu.
  • Witold Habdank Kossowski (1894-1954) pedagog i poeta, pierwszy dyrektor liceum w Stalowej Woli. W czasie I wojnie światowej odznaczony Krzyżem Walecznym. Po wojnie skończył Uniwersytet Lwowski i uczył w XI Państwowym Gimnazjum we Lwowie aż do 1938 roku, kiedy objął placówkę w Stalowej Woli. W czasie okupacji działa w tajnym nauczaniu, a po wojnie uczył w liceum w Rozwadowie
  • Julian Kulski (1892-1976) polityk i samorządowiec, od 1935 roku wiceprezydent Warszawy, a od 28.10.1939 do 05.08.1944 komisaryczny burmistrz Warszawy. Studiował w Brukseli i Nancy (1911-1914), Członek PPS Lewica, „Promienia” i Związku Strzeleckiego. Od 1914 roku w Legionach Polskich, przeszedł szkolenie rekruckie w Choczni, o czym napisał później w książce „Z minionych lat życia”. Od 1918 do 1919 roku komendant Milicji Ludowej w Okręgu warszawskim. Od 1925 roku studiował nauki polityczne w Paryżu. Od 1927 roku pracował w Ministerstwie Skarbu, a od 1932 roku był dyrektorem Państwowego Monopolu Spirytusowego. Po wojnie pracował w przedsiębiorstwie spedycyjnym Hartwig i przedsiębiorstwach budowlanych w Warszawie. Na emeryturze od 1959 roku. Od 1961 roku członek loży masońskiej „Kopernik”. Odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski i dwukrotnie Złotym Krzyżem Zasługi.
  • Michał Moskowityn (1895-1940) urodzony w Terlanach. Przed wojną student Akademii handlowej w Krakowie. W Legionach od 8 sierpnia 1914 roku. Uczestnik kampanii kieleckiej. Sierżant w Stacji Zbrojnej w Ostrawie. Po odniesionej ranie został w 1916 roku uznany za niezdolnego do służby czynnej i pracował jako podoficer werbunkowy. Od 1925 roku porucznik w intendenturze w Grudziądzu. Uczestnik kampanii wrześniowej, dostał się do niewoli rosyjskiej. Ofiara zbrodni katyńskiej. Syn Ignacego i Kazimiery z Gądkowskich. 
  • Franciszek Makary Pększyc (1891-1915) pod pseudonimem Grudziński był dowódcą batalionu rekruckiego Legionów, którym kierował podczas ćwiczeń w Choczni. Kwaterował w domu Antoniego Styły. Pochodził z Sokala, w 1896 roku jego rodzina przeniosła się do Krakowa, gdzie Franciszek rozpoczął naukę w szkołach wydziałowych. Od 1905 roku należał do skautingu i uczęszczał do II Wyższej Szkoły Realnej, którą ukończył w 1910 roku. Od roku akademickiego 1910/1911 studiował przez dwa lata geodezję na Politechnice Lwowskiej. Jeszcze w 1910 roku wstąpił do lwowskiego koła Eleusis, pełniąc funkcje sekretarza i zastępcy skarbnika. W 1911 roku we Lwowie otrzymał nominację podoficerską w organizacji niepodległościowej Armia Polska. Po zakończeniu służby wojskowej w austriackim 30 pułku piechoty w stopniu kaprala przeniósł się w 1912 roku do Krakowa, gdzie poświęcił się działalności w Polskiej Drużynie Strzeleckiej. W 1913 roku w stopniu podchorążego objął dowództwo II kompanii PDS. Próbował bezskutecznie wstąpić do wojska serbskiego, aby pogłębić swoje doświadczenie wojskowe. Po wybuchu I wojny światowej został zmobilizowany do armii austriackiej, po czym zdezerterował i zgłosił się do sztabu Legionów Polskich w Kielcach. Od końca sierpnia 1914 roku pracował w kwaterze głównej Legionów, a następnie został dowódca 4 kompani III batalionu. Po ćwiczeniach w Choczni został dowódcą II kompanii I batalionu Legionów w stopniu porucznika (od 9 października). 23 października 1914 ranny w nogę w bitwie pod Laskami, przebywał na leczeniu w kilku szpitalach. Na front wrócił w grudniu jako dowódca 4 batalionu. Do 25 lutego 1915 roku w pracy sztabowej, był komendantem placu w Kętach. Następnie brał udział w walkach nad Nidą, w których 21 maja został ranny w bok w bitwie pod Żernikami. Dwa tygodnie później podczas patrolu w Modliborzycach został ciężko ranny w twarz i by uniknąć niewoli dobił się strzałem z pistoletu. Pochowany pierwotnie w Baćkowicach, po wojnie jego szczątki przeniesiono na cmentarz w Opatowie. Pośmiertnie odznaczony został Krzyżem Zasługi Wojskowej i awansowany na stopień kapitana, a następnie Krzyżem Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Militari i Krzyżem Niepodległości (1930). 
  • Ludwik Schreiber (1890-?) sierżant w Legionach, w okresie międzywojennym starosta borszczowski (1927-1930), później starosta w Trembowli.
  • Józef Sitko (1888-?) podpułkownik piechoty WP. W czasie I wojny światowej najpierw walczył w Legionach, a następnie został internowany przez Austriaków w obozie Szeklencze i wcielony do ck armii. W okresie międzywojennym był zawodowym wojskowym (do 1935 roku). Służył między innymi jako komendant Powiatowej Komendy Uzupełnień w Bielsku. W czasie okupacji hitlerowskiej działał w konspiracji i pracował w firmie budowlanej „Universal” w Krakowie. 13 listopada 1942 roku w Krakowie został zatrzymany i osadzony w więzieniu Montelupich. Pięć dni później został skierowany do obozu koncentracyjnego Auschwitz, w którym otrzymał numer więźniarski: 75906. Dostał się do orkiestry obozowej. 25 października 1944 roku został przeniesiony do obozu Sachsenhausen, ale udało mu się przeżyć i doczekać wyzwolenia. 
  • Mieczysław Starzyński (1891-1942) podpułkownik dyplomowany piechoty. W 1905 został relegowany ze szkoły realnej w Łowiczu za udział w strajku szkolnym. Kontynuował naukę w Szkole Polskiej, Polskiej Szkole Handlowej, Gimnazjum im. Konopczyńskiego w Warszawie i Politechnice Lwowskiej. Po przeszkoleniu internowany w 1917 roku. Uczestnik obrony Lwowa w 1919 roku. W 1921 roku ukończył Wojskową Szkołę Sztabu Generalnego i został skierowany do Dowództwa Korpusu Okręgu V w Krakowie. Tam ukończył Szkołę Nauk Politycznych w ramach UJ. W 1925 roku rozpoczął służbę w Wadowicach, jako dowódca II batalionu 12pp, a w 1926 roku powrócił do Krakowa. Od 1928 roku w sztabie generalnym, a od 1929 roku attache wojskowy w Belgradzie. Od 1933 roku w administracji państwowej- naczelnik wydziału bezpieczeństwa we lwowskim urzędzie wojewódzkim (1933), wicewojewoda pomorski (1934), wojewoda stanisławowski (1935). W latach 1936-39 zastępca i redaktor naczelny „Gazety Polskiej”. W 1939 roku uczestniczył w obronie Warszawy, później ukrywał się i działał w ZWZ oraz AK. Zginął zamordowany przez Niemców. Był bratem prezydenta Warszawy Stefana Starzyńskiego.
  • Roman Starzyński (1890-1938) major piechoty Wojska Polskiego, Kawaler Orderu Virtuti Militari. Absolwent gimnazjum w Warszawie i Wydziału Filozofii UJ. W okresie międzywojennym oficer Sztabu Generalnego WP. Od 1929 roku prezes Polskiej Agencji Telegraficznej, później dyrektor gabinetu Ministra Poczty i Telegrafów oraz Spółki Akcyjnej Polskie Radio. Brat wymienionego wyżej Mieczysława i prezydenta warszawy Stefana Starzyńskiego. 
  • Jerzy Roman Trojanowski (1893-?) pułkownik piechoty Wojska Polskiego, Kawaler Orderu Virtuti Militari. Pseudonim legionowy "Szaleniec", w czasie I wojny światowej dostał się do niewoli rosyjskiej. W wojnie polsko- bolszewickiej był dowódcą 2 pp Legionów i 36 pp Legii Akademickiej. W okresie międzywojennym służył w 19 pp we Lwowie, 51 pp Strzelców Kresowych w Brzeżanach, 40 pp we Lwowie, dowodził 37 pp w Kutnie, 2 Brygadą Ochrony Pogranicza w Baranowiczach i Ochroną Przeciwlotniczą Okręgu Korpusu nr IX w Brześciu.
  • Karol Udałowski (1880-1926) podpułkownik piechoty WP, Kawaler Orderu Virtuti Militari. W czasie I wojny dowodził 11 kompanią 3pp Legionów. Od 1918 roku dowódca 1 pp, przemianowanego później na 7 pp. W 1921 roku przeniesiony do rezerwy.

poniedziałek, 27 sierpnia 2018

Jan Kręcioch - legionista i kolejarz

Zdjęcie z archiwum Michelle Ferguson,
prawnuczki Jana Kręciocha
18 sierpnia 1893 roku w rodzinie Antoniego Kręciocha i jego żony Ludwiki z Kobiałków przyszedł na świat ich pierworodny syn, któremu nadali imię Jan. W metryce chrztu jego urodziny zapisano jednak pod datą o dwa dni późniejszą.
Młody Kręcioch ukończył czteroklasową szkołę ludową w Choczni i pomagał rodzicom w pracy na roli.
W lipcu 1912 roku wstąpił do choczeńskiej Sokolej Drużyny Polowej, kierowanej przez Anastazego Bielenina.
Była to paramilitarna organizacja, której celem było przygotowanie młodych ludzi do walki o niepodległość. Członkowie SDP dbali o utrzymanie tężyzny fizycznej i odbywali w Choczni ćwiczenia w posługiwaniu się bronią palną.
Okazja do walki o niepodległość pojawiła się już po dwóch latach, wraz z wybuchem I wojny światowej. Wielu choczeńskich "Sokołów" wstąpiło wówczas do Legionów Polskich, a wśród nich znalazł się również Jan Kręcioch.
Legionistą został 21 sierpnia 1914 roku. Przydzielono go do służby w szwadronie kawalerii legionowej, który w listopadzie 1915 roku włączony został do 2 Pułku Ułanów Legionów Polskich. W 1915 roku Jan Kręcioch został ranny i praktycznie do końca 1916 roku przebywał najpierw w szpitalu w Lublinie, a następnie na rekonwalescencji. 
8 stycznia 1919 roku Kręcioch zgłosił się na ochotnika do służby w Wojsku Polskim. Trafił do 2 Pułku Szwoleżerów, z którym brał udział najpierw w walkach z Ukraińcami, a następnie w przejmowaniu Pomorza z rąk zaborcy pruskiego. 2 stycznia 1920 roku został zdemobilizowany, a 13 dni później poślubił swoją rówieśniczkę Stefanię Józefę Stando. Młody małżonek imał się różnych zajęć- pracował jako rolnik, robotnik fabryczny i w charakterze listonosza. Ostatecznie w czerwcu 1920 roku zamieszkał w Mikuszowicach koło Bielska i zatrudnił się jako robotnik na stacji kolejowej w Bielsku. W lecie 1920 roku Jan Kręcioch został ponownie powołany do służby wojskowej i do 21 stycznia 1920 walczył z bolszewikami jako wachmistrz 3 Pułku Strzelców Konnych. 
Po zakończeniu walk Kręcioch powrócił do pracy na kolei i 22 listopada 1922 roku złożył przysięgę służbową. W 1928 roku po złożeniu odpowiednich egzaminów rozpoczął pracę w charakterze telegrafisty na stacji w Bielsku, a rok później został prowizorycznym stacyjnym.
Rozporządzeniem Prezydenta RP z 10 lipca 1933 roku odznaczono go Krzyżem Niepodległości.
W 1934 roku został mianowany etatowym stacyjnym w Bielsku z pensją 125 złotych + 100 złotych zasiłku wyrównawczego. Deklarował wówczas, że posiada w 1/10 praw do własności domku drewnianego w Choczni (po rodzicach) oraz 3 i 3/4 morgi pola, ale nie czerpie z tego faktu żadnych korzyści.
Do 1939 roku jego praca na kolei była na ogół dobrze oceniana przez przełożonych, choć kilkakrotnie otrzymał upomnienia i kary na łączną kwotę 8 złotych i 56 groszy, głównie z powodu mylnego odczytania wiadomości telegraficznej lub opóźnienia w jej przekazaniu.
Oprócz pracy zawodowej Jan Kręcioch działał ponadto aktywnie w bielskim oddziale Związku Legionistów Polskich.
W czasie II wojny światowej Kręcioch został wysłany przez niemieckich okupantów do pracy przymusowej. Pracował jako drwal w Niemczech i w lasach koło Wapienicy.
Po wojnie powrócił do pracy w PKP, aż do emerytury w 1953 roku.
Zmarł 11 kwietnia 1958 roku i został pochowany na cmentarzu w Bystrej.
Z żoną Stefanią Józefą doczekał się dziesięciorga dzieci- 6 córek (Elżbiety, Zofii, Wandy, Heleny, Elżbiety II i Jadwigi) oraz 4 synów (Stanisława, Jana, Władysława i Kazimierza). Tylko najstarsza Elżbieta urodziła się w Choczni, pozostałe dzieci już w Mikuszowicach.
Po śmierci pierwszej żony na początku II wojny światowej Jan Kręcioch ponownie wstąpił w związki małżeńskie z Julią z Wolskich.
Dziś jego potomkowie po córce Zofii zamieszkują nawet w Australii.




środa, 14 marca 2018

Wykład "Legioniści Józefa Piłsudskiego na Ziemi Wadowickiej" w 1915 roku"

Wykład pod takim tytułem odbył się wczoraj o 17.00 w Muzeum Miejskim w Wadowicach.
Doktor Andrzej Małysa z Muzeum imienia Kłosińskiego w Kętach w rzeczowy i interesujący sposób przedstawił między innymi historię wybuchu I wojny światowej, powstania Legionów i życiorys Józefa Piłsudskiego. 
Następnie na podstawie wspomnień kilku legionistów oraz kroniki klasztoru Ojców Karmelitów w Wadowicach dr Małysa omówił przemarsz legionistów dowodzonych przez Piłsudskiego przez ziemię wadowicką w drodze na dłuższy wypoczynek w Kętach.
Wtedy to właśnie 23 stycznia 1915 roku po dotarciu Legionów do Wadowic duża część żołnierzy nocowała w Choczni, by następnego dnia wyruszyć do Kęt.
O Choczni wspomniano jeszcze raz w wypowiedzi z sali, podając, że w choczeńskiej kronice szkolnej znajduje się wzmianka o nocowaniu w niej legionistów.
Ta informacja wymaga sprostowania- kronika szkoły w Choczni Dolnej zawiera rzeczywiście wzmiankę o pobycie w niej legionistów, ale dotyczy ona stacjonowania w szkole batalionu rekruckiego Legionów w jesieni 1914 roku.
Dokładny cytat z zapisu Adama Ryłki, kierownika szkoły, wygląda tak:
"W dniach od 11 września do 2 października zajęty był budynek szkolny przez oddział "Strzelców", którzy się w Choczni zakwaterowali. Ponieważ budynek szkolny był bardzo po wyprowadzeniu się "Strzelców" (legionistów) zanieczyszczony i wiele rzeczy poniszczonych, przeto naukę można było rozpocząć dopiero w dniu 26 października po należytym uporządkowaniu budynku i sprzętów".
Dwa pobyty legionistów Piłsudskiego w Choczni- dłuższy (kilkutygodniowy) jesienią 1914 roku i krótszy (jeden nocleg) w styczniu 1915 roku są często mylone ze sobą.
Pomyłki nie unika nawet Józef Turała, autor "Kroniki wsi Chocznia", który połączył te dwa wydarzenia w jedno, pisząc między innymi:
"Wtedy to w roku 1914 późną jesienią przez parę tygodni - w czasie przemarszu Legionów Polskich przez Wadowice do Kęt - oddziały te zatrzymały się w Choczni i tu też kwaterowały. Dowództwo ich w szkole, zaś legioniści znaleźli pomieszczenia u gospodarzy, stąd też chodzili na ćwiczenia i na ostre strzelanie na strzelnicę do Wadowic."
Turała opisuje również ciekawe spotkanie Piłsudskiego oraz jego sztabu z choczeńskimi działaczami niepodległościowymi w karczmie Fujawy w górnej części wsi.
Do tego spotkania musiało dojść jednak najprawdopodobniej w czasie pierwszego, dłuższego pobytu Legionów w Choczni, a nie w ciągu nocy z 23 na 24 stycznia 1915 roku.
Turała pisze o tym kilkugodzinnym spotkaniu, powołując się na relacje naocznych  świadków: Józefa i Michała Kręciochów, braci Fujawowej. Według Turały Józef Kręcioch już jako emerytowany urzędnik kolejowy miał zamiar opisać dokładnie ten ważny epizod, lecz zawsze odkładał to na później, aż zaskoczyła go śmierć.
Sam Turała również pamiętał pierwszy pobyt legionistów w Choczni, gdyż w 1914 roku był już uczniem trzeciej klasy szkoły ludowej i początek I wojny światowej głęboko przeżywał.
Mimo wymienionej wyżej pomyłki jego relacja w "Kronice wsi Chocznia" stanowi obok korespondencji Józefa Putka (link) drugie ciekawe źródło wiedzy o tych wydarzeniach.
Pisze tam między innymi:
"Pamiętam, jak to gospodarze w Choczni, czy u nas w domu rodzice, bardzo chętnie i na różne sposoby pomagali i sprzyjali młodym żołnierzom Legionistom Polskim, chętnie z niemi rozmawiali, a także Legioniści z całą życzliwością i uprzejmie traktowali mieszkańców Choczni. (...) Początkowo byli oni jeszcze nie umundurowani, nosili jeszcze swoje cywilne ubrania, względnie niektórzy ubrani byli trochę na sportowo. Karabiny nie wszyscy mieli i to starego systemu "Werndla", chodzili rano po śniadaniu na ćwiczenia wojskowe i na strzelnicę do Wadowic, skąd wracali koło południa pieszo- kompaniami. A dopiero po jakimś czasie zostali jednakowo umundurowani w nowe mundury wojskowe, czapki tak zwane "maciejówki" oraz uzbrojeni w karabiny. A wtedy stare swoje ubrania, czy inne okrycia sprzedawali po domach, względnie zostawiali u gospodarzy.
Główny ośrodek Legionów Polskich oraz ich dowództwo mieściło się w szkole w Choczni Dolnej, tam też na dużym podwórku mieściły się kuchnie polowe, gdzie legioniści zgłaszali się po posiłki.
Mieli także swoją orkiestrę [1], która odprowadzała legionistów do Wadowic na ćwiczenia. I pięknie to wyglądało, gdy kompanie młodych polskich żołnierzy, w pięknych mundurach i w czapkach z polskim orzełkiem przy marszach granych przez orkiestrę doborową maszerowały na ćwiczenia lub z ćwiczeń wracali z Wadowic. Wtedy ludzie z radością wychodzili z domów i cieszyli się ich widokiem, bo wiedzieli, że to są polscy legioniści i żołnierze, nie zaś żołnierze naszych zaborców, którzy nieraz kwaterowali w Choczni."
O drugim pobycie Legionów w Choczni w styczniu 1915 roku wspomina wprost tylko Putek, odnotowując:
"Za jakie cztery miesiące (po pierwszym pobycie- uwaga moja) gościli tutejsi włościanie I pułk Legionów w przemarszu do Kęt. Rygor, karność, porządna gospodarka, oto cechy, które najbardziej przechował lud w pamięci. Jako charakterystyczny przykład porządku panującego w brygadzie Piłsudskiego, przytaczali piszącemu włościanie fakt, że mimo iż zaledwie jedną noc przespała w Choczni, to jednak i za taką bagatelę zapłacone zostało kwaterunkowe. Ten drobny fakt dał dużo ludności do myślenia."
Wracając natomiast do wygłoszonego wczoraj wykładu, to przez pominięcie wątków choczeńskich pozostawił on pewne uczucie niedosytu.
W jego części ogólnej, gdy prelegent omawiał sytuację i nastroje w Wadowicach po wybuchu I wojny światowej, można było przytoczyć również wspomnienia pracującego wówczas w Wadowicach chocznianina Józefa Sępka (link):
"W tym właśnie czasie miałem możność widzieć skutki przeciągającej się wojny. Nie zdawałem sobie oczywiście jeszcze sprawy, co to jest wojna i dlaczego się ją prowadzi. Pamiętam jakie to sceny działy się podczas wystawania w ogonkach, gdzie ludzie czekali całymi godzinami, by dostać kawałek chleba lub szczyptę cukru. Sam często musiałem się ustawić w takim szpalerze, gdzie mnie o mało nie zadusili. Ile to razy wystałem się godzinami i nic się nie otrzymało, gdyż przed samymi drzwiami jak już byłem, zabrakło chleba lub cukru. Na sobie doznałem "zbawczych" skutków wojny, gdy mi się jeść chciało.
Podczas ofensywy Rosjan na Gorlice i Kraków w Wadowicach stały piekarnie polowe. U żołnierzy dało się nieraz kupić chleba i naturalnie musiałem to czynić ostrożnie, gdyż proceder ten był surowo karany. Ludzie ze śmietników wygrzebywali ochłapy jedzenia. Przydał mi się wtenczas język niemiecki, którego się w szkole uczyłem. Widziałem rannych całe masy, przywożonych do szpitala w Wadowicach. Zgroza była na nich patrzeć, jak który nie miał rąk i nóg. Także widziałem jak chowano tych obrońców- bohaterów na cmentarzu wojskowym, kładąc po 100 do jednego wspólnego grobu, przesypując ich obficie wapnem. Za ich poświęcenie nie dano im trumny nawet- chowano na wpół nago, gdyż zaledwie w kalesonach.
Co tydzień podziwiałem jak odchodziły strojne marszkompanie na front, ubrane w zieleń, jakby szły na zabawę. Tak szedł kwiat ludzki na rzeź, żegnały ich rozdzierające jęki i płacz, które starała się przygłuszyć orkiestra wojskowa. Nie żałowano przy tym święconej wody i ognistych przemówień oraz błogosławieństwa."
Doktor Małysa zaprezentował ponadto licznie zgromadzonym słuchaczom slajdy przedstawiające umundurowanie i uzbrojenie legionistów, a także ich zdjęcia zgromadzone w Muzeum imienia Kłosińskiego w Kętach. Wśród nich znalazło się i to, które było przedmiotem notatki z 12 września 2016 roku (link):



[1] chodzi o byłą orkiestrę Kieleckiej Ochotniczej Straży Ogniowej kierowanej przez Andrzeja Brzuchala-Sikorskiego, której członkowie gremialnie zaciągnęli się 25 sierpnia 1914 roku do służby w Legionach.




piątek, 31 marca 2017

Jan Krzyszkowski (Kumala) artysta- legionista związany z Chocznią

z archiwum Anny Michalik
   Jan Rudolf Kumala urodził się 8 grudnia 1893 roku w Krakowie przy ulicy Poselskiej 14, jako syn Jana Kumali pochodzącego z Krzęcina i Marii z rodu Gąciarskich.  29 grudnia tego samego został ochrzczony w kościele archikatedralnym na Wawelu.
Jego ojciec był krawcem wyspecjalizowanym w szyciu sutann dla księży. Nie wiadomo dokładnie, kiedy rodzina Kumalów przeprowadziła się z Wadowic do Choczni, ale musiało to mieć miejsce najpóźniej w 1901 roku, w którym to na świat przyszła ich córka Jadwiga,  ochrzczona w maju w choczeńskim kościele parafialnym.
Kumalowie mieszkali w domku przy cesarskim gościńcu, blisko granicy z Wadowicami.
Młody Jan uczęszczał najpierw do sześcioklasowej szkoły powszechnej w Wadowicach, a następnie do wadowickiego gimnazjum. Od 1909 roku po dwóch latach prywatnych przygotowań kontynuował naukę w seminarium nauczycielskim w Kętach, które ukończył maturą w 1913 roku, osiągając bardzo dobre wyniki w kaligrafii i rysunkach odręcznych.
W tym czasie związany był z choczeńskim teatrem amatorskim. (link) 
Ponieważ podczas nauki w seminarium Kumala pobrał stypendium w wysokości 660 koron, to przez 6 lat był zobowiązany do pracy w publicznych szkołach ludowych. W związku z tym od września 1913 roku podjął pracę nauczyciela tymczasowego w czteroklasowej szkole powszechnej w Targanicach z płacą roczną w wysokości 700 koron + 10% dodatku mieszkaniowego.
Po wybuchu I wojny światowej Kumala 17 sierpnia 1914 roku wstąpił ochotniczo na służbę w Legionach Polskich.
Według poświadczenia z 1932 roku Kumala służył w stopniu sierżanta w 12 kompanii 3 Pułku Piechoty Legionów Polskich. Natomiast dane z Centralnego Archiwum Wojskowego wskazują, że tenże Jan Kumala pod pseudonimem Garczyński, po wybuchu wojny zgłosił się na ochotnika do służby w Legionach i 29 września 1914 roku został mianowany chorążym-dowódcą plutonu w 8 kompanii 2 Pułku Piechoty Legionów Polskich.  Jeszcze inną wersję początków służby wojskowej Kumali podaje wikipedia- tu także pojawia się informacja o jego służbie w 12 kompanii 3 pp, ale z uwagą, że miał zostać wkrótce zaszeregowany do I kompanii w I batalionie pod dowództwem kapitana Józefa Hallera.
30 września 1914 roku Kumala wyruszył z Krakowa na front w Karpatach Wschodnich.
W listopadzie 1914 roku podczas walk w Gorganach (obecna Ukraina) odmroził sobie silnie szyję i nogi. Z powodu tych odmrożeń był hospitalizowany i kilkakrotnie operowany w Krakowie i na Węgrzech. Po powrocie do zdrowia i sprawności jesienią 1916 roku zaczął  uczęszczać na zajęcia z malarstwa w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie w szkole profesora Mehoffera oraz przystąpił do egzaminu kwalifikacyjnego dla nauczycieli szkół ludowych (16 października). Po pomyślnym zdaniu tego egzaminu został uznany dostatecznie uzdolnionym do samodzielnego sprawowania urzędu nauczycielskiego w szkołach ludowych pospolitych z językiem wykładowym polskim. Komisja uznała go za bardzo dobrze uzdolnionego do udzielania nauki śpiewu i gimnastyki oraz zastępowania nauczyciela religii swojego wyznania.
W roku akademickim 1916/1917 Kumala otrzymał nagrodę konkursową na dorocznej wystawie prac studentów ASP, w postaci brązowego medalu i gratyfikacji pieniężnej. Na medalu wygrawerowano napis:”Akademia Sztuk Pięknych w Krakowie zasłużonemu Kumali Janowi 1917”.
Od 17 sierpnia 1917 roku ponownie znalazł się w wojsku, jako żołnierz Polskiego Korpusu Posiłkowego, formacji utworzonej przez Austro-Węgry z Legionów Polskich.
W lutym 1918 roku część żołnierzy PKP, w tym i Kumala, przebiła się przez front austriacko- rosyjski pod Rarańczą i połączyła z II Korpusem Polskim w Rosji.
Jan Kumala został przydzielony do 12 kompanii 16 Pułku Strzelców Polskich.
W maju 1918 roku walczył w bitwie pod Kaniowem, gdzie dostał się do pruskiej niewoli. Był przetrzymywany w obozach w Parchim i Güstrow od 12 maja 1918 roku do 5 marca 1919 roku. Jak podaje we własnoręcznie spisanym życiorysie w drugim z wymienionych obozów prowadził prace organizacyjne wśród jeńców polskich w porozumieniu z konsulatem w Berlinie.
Po powrocie do Polski z dniem 1 maja 1919 roku Kumala został przeniesiony do rezerwy. Niedługo później z polecenia rady Szkolnej Krajowej podjął pracę asystenta przy nauce rysunków w III Gimnazjum im. Sobieskiego w Krakowie.
Studia malarskie ukończył ostatecznie 19 czerwca 1922 roku z postępem dobrym. W tym samym roku został formalnie adoptowany przez Stanisława Krzyszkowskiego i zmienił swoje rodowe nazwisko Kumala na Krzyszkowski oraz poślubił w archikatedrze na Wawelu Marię Władysławę de Odrowąż Krzyszkowską, urodzoną w Rzeszowie w 1900 roku. Świadkiem na tym ślubie był brat Jana- Kazimierz Kumala, wówczas urzędnik kolejowy w Suchej. Młoda para zamieszkała w Krakowie przy ulicy Garncarskiej 2. Tam właśnie w 1923 roku urodziła się ich pierwsza córka Aleksandra Barbara Janina.
26 czerwca 1925 roku Jan Krzyszkowski uzyskał od Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego dyplom dotyczący kwalifikacji zawodowych do nauczania rysunków w szkołach średnich ogólnokształcących i seminariach nauczycielskich, co wiązało się ze wzrostem jego uposażenia.
Od 1 września 1926 roku Jan Krzyszkowski został mianowany przez kuratorium oświaty nauczycielem w Państwowym Gimnazjum im. Kościuszki w Myślenicach, a od 1 stycznia 1927 roku nauczycielem stałym.
Do 1939 roku uczył zarówno rysunków, jak i prac ręcznych (podstaw stolarstwa i ślusarstwa), kaligrafii, gramatyki oraz przysposobienia obronnego. Był także opiekunem szkolnej drużyny harcerskiej. W celu uzupełnienia brakującej do etatu liczby godzin był przydzielany w 1933 i w 1936 roku do pracy w szkole powszechnej w Myślenicach.
Adam Spytkowski w monografii myślenickiego liceum tak pisze o Krzyszkowskim: 
Zarówno gruntowne przygotowanie zawodowe jak i cechy charakteru zjednywały mu bardzo życzliwe przyjęcie w społeczności uczniowskiej. Ciekawe dyskusje jakie przeprowadzał z uczniami, celne i dowcipne riposty, wspominają – już bardzo leciwi studenci z tamtych lat – do dziś. Drugim nurtem, obok pracy pedagogicznej, było pogłębienie życia kulturalnego młodzieży przez budzenie zainteresowania teatrem, przez kształtowanie wrażliwości na piękno, przez uprawianie turystyki. Przedstawienia, które J. Krzyszkowski reżyserował, do których malował dekoracje, projektował stroje, były przeżyciem nie tylko dla młodzieży, ale cieszyły się aprobatą mieszkańców Myślenic.”
Z kolei w oficjalnych spostrzeżeniach o pracy Krzyszkowskiego jako nauczyciela przeczytać można, że:

  • sprawnie prowadził zajęcia,
  • racjonalnie dzielił czas podczas lekcji na różne aktywności,
  • okazywał się być dobrym wychowawcą,
  • prowadził wieczorki na wysokim poziomie artystycznym,
  • jego lekcje były dobrze przygotowane.


Na rynku myślenickim- wyróżniający się wysokim wzrostem
 Jan Krzyszkowki stoi z tyłu pod samolotem 
Krzyszkowski był też wiceprezesem lokalnego oddziału Związku Legionistów w Myślenicach oraz członkiem/sekretarzem Związku Artystów Plastyków i cechu artystów- plastyków "Jednoróg".
Jan Krzyszkowski z siostrzenicą i siostrzeńcem
Archiwum Anny Michalik
Posiadał liczne odznaczenia: Krzyż Niepodległości, Krzyż Kaniowski, Medal Dziesięciolecia Odzyskania Niepodległości, odznakę honorową „Stanęli w potrzebie” oraz nadany 8 stycznia 1938 roku Srebrny Medal za długoletnią służbę w szkolnictwie.
Oprócz wymienionej wcześniej córki Aleksandry był także ojcem urodzonych w Myślenicach: Krystyny Marii Stefanii (1927) i Zbigniewa Mariana (1931).
W czasie II wojny światowej uczył rysunku w szkole podstawowej w Myślenicach. 
Od września 1939 do listopada 1940 roku sprawował funkcję burmistrza Myślenic.
Zmarł 23 czerwca 1944 roku w Krakowie w wieku zaledwie 51 lat.

Twórczość:
Pejzaże okolic Myślenic, Wadowic i Suchej to główny temat prac malarskich Jana Krzyszkowskiego. Oprócz tego malował portrety i starą architekturę sakralną lub ludową- obiekty, które nierzadko nie dotrwały do obecnych czasów.
Skawa pod Zagórzem

Muzeum Regionalne w Myślenicach, które posiada dużą kolekcję prac tego artysty-malarza, charakteryzuje jego obrazy olejne jako dzieła, które „mają przede wszystkim dawać radość barwy-  choć barwa ta  barwa w obrazach Jana Krzyszkowskiego nie krzyczy, nie szokuje a mimo to, odgrywa ogromną rolę. To właśnie monochromatyczność barw wprowadza widza w spokojny, nostalgiczny nastrój.  Udzielający się klimat prac przenosi oglądających w miniony świat.”
Pejzaż z wiejskim kościółkiem
Obrazy Jana Krzyszkowskiego wystawiane były we Lwowie i w Krakowie, w ramach wystaw zbiorowych zrzeszenia artystycznego „Zwornik”, którego był członkiem. Oprócz tego pokazywano je na wystawach indywidualnych: w Pszczynie (w 1936 roku) i dwukrotnie w Myślenicach – w 1985 i 2013 roku (w Domu Greckim).
Portret Anny Zając (siostry artysty)
1937 ze zbiorów Anny Michalik
Wykorzystano niepublikowane informacje ustne od potomków Jana Krzyszkowskiego oraz Marii Biel i Anny Michalik.