Korespondencja Józefa Putka na temat pobytu Legionów Polskich w Choczni w 1914 roku i przemarszu oddziałów legionowych przez Chocznię w styczniu 1915 roku. Jej fragmenty zamieściła "Ziemia Lubelska" z 13 lutego 1916 roku.
We wrześniu zeszłego roku Departament wojskowy N. K. N.
gminę Chocznię (w pow. Wadowickim) wyznaczył na obóz dla formującego się
batalionu uzupełniającego. Około 2000 ludzi prawie przez trzy tygodnie w tej
gminie stało!*
A była to istotna pstrokacizna! Tu spotkałeś legjonistę- proletarjusza
w podartych butach z bagnetem bez pochwy przywiązanym na sznurku, tu z szablą
zgrabny góral z pod Zakopanego w opiętych góralskich spodniach, w zgrabnym
kapeluszu góralskim ozdobionym metrowem piórem, tu uczeń gimnazjalny w bluzce
studenckiej z czapką strzelecką, słowem - jak mówili chłopi - była to „zbieranina".
Nikt nie chciał wierzyć, żeby z tego materiału dało się wytworzyć wojsko. Chłop
nasz, niedowiarek w takich sprawach, poważnie kręcił głową... Ale trwało to niedługo!
Po kilku dniach pobytu ludność tak do tych „żołnierzy" się przywiązała- jak
do własnych dzieci. W każdej prawie chałupie odstępowano dobrowolnie łóżko i
pościel dla oficera Legionów, a izbę dla żołnierzy- legjonistów, a sama rodzina
chłopska gdzieś tam w komorze ciasnej się gnieździła. Zrozumiałą jest rzeczą,
że w stadium tworzenia się Legionów trudno było w jednej chwili o wyżywienie i
umundurowanie. To też nasi ochotnicy chodzili w podartych spodniach i butach,
wypożyczając od czasu do czasu na ćwiczenia garderobę od chłopów. Mimo że
żywności albo nie było, albo było jej bardzo mało, legioniści głodu wielkiego
nie cierpieli, bo ludność czem mogła, tem z nimi się dzieliła. To też rzewny
był to widok, jak w godzinach południowych nad chłopską misą siedzieli
pochyleni, rodzina gospodarza i kilku legionistów, z których niejeden w
„cywilu" był „burżujem", z pogardą spoglądającym na chłopski żur i
jałową kapustę.
Ale też i legioniści nie pozostali dłużni. Gdy po kilku dniach
porządek zupełny nastał, zaprowjantowanie nie szwankowało, i każdy żołnierz
otrzymał przepisaną porcję mięsa i zupy z kuchni polowej, w tej chwili z napełnioną
„menażką" biegał do chłopskiej chaty i tu do misy jałowych ziemniaków
chłopskich wlewał zupę i ostatnim kęsem mięsa dzielił się z chłopską rodziną.
Kiedy po kilku tygodniach pobytu w Choczni około 2000 ludzi wyekwipowanych i
wyćwiczonych miało ruszyć na pociąg do Wadowic, by stąd pojechać na Węgry, nie
było domu we wsi, żeby cała rodzina nie wyległa na pożegnanie. Ludzie tak z
legionistami zżyli się, tak się z nimi zbratali, że przy pożegnaniu płakali,
jak dzieci.
Za jakie cztery miesiące gościli tutejsi włościanie I pułk Legionów
w przemarszu do Kęt.**
Rygor, karność, porządna gospodarka, oto cechy, które najbardziej
przechował lud w pamięci. Jako charakterystyczny przykład porządku panującego w
brygadzie Piłsudskiego, przytaczali piszącemu włościanie fakt, że mimo iż
zaledwie jedną noc przespała w Choczni, to jednak i za taką bagatelę zapłacone
zostało kwaterunkowe. Ten drobny fakt dał dużo ludności do myślenia. Ciekawym
przyczynkiem do kwestji stosunku ludu naszego do Legjonów jest następująca
piosenka śpiewana przez lud wadowicki:
„Moskalu ty chamie,
Chciałeś zdobyć
Kraków,
Napotkałeś bisurmanie
Na męstwo Polaków!...
Moskalu ty świnio
Poznałeś
ty Legjony.
Takeśmy cię przetrzepali!
Jak jasne pierony”.
Pokaźnie przedstawiają
się datki pieniężne złożone przez lud wadowicki na Legjony. Rady gminne w 27
gminach pow. Wadowickiego uchwaliły na Polski Skarb Wojenny 4000 kor. Składki
zbierane po chatach przyniosły ponad 15000 kor. Składki okazyjne wyniosły 13000
kor. Jeżeli się do tego doda składki Kółek rolniczych, Kas Reiffeisena***, jeżeli się zważy, że dary Rady powiatowej i powiatowej kasy oszczędności powstały pod
wpływem włościan w tych instytucjach zasiadających, to przyjść się musi do
przekonania, że na 100000 kor. składek 2/3 części złożył lud polski.
* batalion rekrucki Legionów Polskich dociera do Choczni z Kielc 15 września.
** żołnierze I Brygady Legionów
Polskich pod dowództwem Józefa Piłsudskiego docierają do Choczni w trakcie przemarszu z
Lipnicy Murowanej do Kęt, gdzie pozostają przez ponad miesiąc, w ramach
skierowania na odpoczynek. Ich nocleg w Choczni ma miejsce 23 stycznia 1915 roku.
*** choczeńska kasa zapomogowo-pożyczkowa przekazuje na rzecz Legionów kwotę 501 koron. Wójt Maksymilian Malata wypowiada się na ten temat dla "Wiadomości Polskich" (nr 16 z 1915 roku): „My chłopi nie poskąpimy jeszcze i dalszych
ofiar na Legiony, byle nam tylko wyrąbały niepodległą Polskę”.
Zestawienie choczeńskich legionistów: LINK
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz