W "Księdze wypracowań literackich członków towarzystwa młodzieży polskiej w Gimnazjum Katolickim w Cieszynie pod nazwą Towarzystwo Narodowe" zachowała się rozprawka 15-letniego Wojciecha Capa z Choczni, syna miejscowego organisty, wójta i nauczyciela, zatytułowana "Obyczaje Słowian". Należy dodać, że praca Wojciecha Capa to nie zadanie szkolne, nakazane przez nauczyciela gimnazjalnego, ale rozprawa powstała w ramach samokształcenia, zgodnie z ideami Towarzystwa Narodowego, do którego "utwórca" należał. Rzeczywiście, tak jak pisze recenzent, Wojciech Cap musiał być naocznym świadkiem dużej części z opisanych przez niego zwyczajów, przez co "Obyczaje Słowian" stanowią cenne źródło do poznania etnografii Choczni z połowy XIX wieku. Z przytaczanego poniżej tekstu można dowiedzieć się między innymi:
- że podczas Wigilii Bożego Narodzenia pito wódkę, a oprócz siana pod obrusem obowiązkowy na stole był też czosnek,
- że kolędowano z wypchanym wilkiem,
- dlaczego podczas wesela bito panny młode?
Wiedzę o pozostałych obrzędach i próby wytłumaczenia ich pochodzenia autor wyniósł zapewne z wykładów w cieszyńskim gimnazjum lub z samodzielnej lektury książek pierwszych encyklopedystów, zielarzy i "ludoznawców". Niektóre z wymienionych przez niego zwyczajów są podtrzymywane w podobnej formie do dziś, inne uległy zupełnemu zapomnieniu lub znacznej zmianie.
A oto pełna treść "Obyczajów Słowian" zgodnie z pisownią oryginału:
Przypatrzmy się na kulę ziemską i
narody, które jak piasek na puszczy libejskiej1 się rozpostarły, a spostrzeżemy,
że ani jednego zpomiędzy nich nieznajdziemy, któryby nie miał własnych
obyczajów, które w czasie pogaństwa na cześć bogom rodzinnym ofiarował. Tak
mieli starożytni Rzymianie, Grecy, Persowie i Celtowie bożków swoich, którym na
cześć rozmaite zabawy i igrzyska odprawiali. Wzwyżej pomienionym nieustępuję w
niczem Sławianie, naród który w starożytności największą przestrzeń od Elby i
Sali2aż do Wołgi, a od morza czarnego i rzeki Dunaju aż do morza bałtyckiego i
Dźwiny zamieszkiwał i obyczaje przodków swoich skapliwie przejął, które na
cześć bożków swoich obchodził i takowym ważne zdarzenia przypisował.
Do najważniejszych świąt jeszcze
dodziśdnia w całej Sławiańszczyznie obchodzonych, należą niezawodnie kolędy3.
Mimo wszelkich śladów odległej starożytności przybrała uroczystość ta również,
jak i pieśni o tym czasie śpiewane, po większej części barwę religii
chrześcijańskiej. Uroczystość ta zaczyna się po zachodzie słońca w wilią Bożego Narodzenia.
Wieczorem zaścielają wieśniacy swe świetlice wewnątrz słomą lub sianem, pod
obrusem zaś na stole także sianem zasłanym kładą przed każdą osobą kilka główek
czosnku, ażeby odpędzić wszelkie choroby. Gospodarz siadając do stołu z
domownikami i łamiąc się z tymi wzajemnie opłatkiem, częstuje ich wódką i życzy
nowego roku. Potem następuje wieczerza, przy której kukiałka przenna4,
czarnuszką posypana, wielką rolę odgrywa. Wieczór ten prócz wieczora Sobótki
trzymają wieśniacy za najmistyczniejszy. Wtedy wieśniacy udzieliwszy po trosze
potraw święconych bydlętom, zamykają je troskliwie przed napaścią czarownic. Po
miasteczkach wróżą sobie panienki tym sposobem: Wychodząc koło północy na dwór,
a od której strony pies zawyje, z tej mają się spodziewać przyszłego męża. W
drugi dzień świąt rano chodzą małe chłopczyki przebrane za pastuszków od chaty
do chaty, recytując rozmaite mowy. Wieczorem zaś tego dnia zebrani parobcy,
przebrawszy się w różne postacie, wodząc czasem z sobą wilka wypchanego,
obchodzą z muzyką i śpiewem po kolei gospodarzy, za co od tych nieco potraw
świątecznych w darze otrzymują. Uroczystość tę obchodzono w ostatnich dniach
grudnia na cześć bóstwa Kolady. Otym czasie zapominali nieprzyjaciele dawne
urazy, a zawierali nowe przymierza i ugody. Ztąd to u nas nazwa tych świąt
gody.
Drugą uroczystością połączoną z
różnemi śpiewami, a odprawianą jeszcze w całej Galicyi są Haiłki5. Uroczystość
ta u Mazurów podkarpackich odprawia się w ten sposób, że lud wychodzi na pole
ku jakiej figurze, szczególniej zaś na Kościelisko, śpiewając i radując się, a
to zowią Emaus6. W Krakowie zaś to święto w trzeci dzień świąt Wielkanocnych na
mogile Krakusa na Krzemionkach odprawiane, nazywają rękawką, ponieważ lud na
usypanie tej mogiły Krakusowi nosił ziemię w rękawach. Uroczystość ta jest
zabytkiem owego święta odprawianego w całej Sławiańszczyźnie w pierwszych
dniach wiosny na cześć bóstwa życia i śmierci, które Długosz świętem Marzanny
zowie.
Trzecia uroczystość zwana gaikiem
lub majówką utraciła już wiele ze swej dawnej pierwotności. Gdy chrześciaństwo
nad pogaństwem zwyciężyło, łączono dawne uroczystości z chrześciańskiemi w celu
zmitygowania ludu, który do dawnych uroczystości był przywiązany. To sprawiło
wielkie zamięszanie w owych starożytnich zabytkach. Kolędy, Haiłki również tego
losu doznały, a najwidoczniej odwieczny Światowid, którego na świętego Wita
zamieniono.
Uroczystość majówki odprawia się
gdzieniegdzie w pierwszych dniach miesiąca maja, zwykle zaś podczas zielonych
świąt. Przy tej uroczystości zdobią wieśniacy wszystkie chaty i kościoły majem.
Po oktawie tej uroczystości zabierają parobcy i gospodarze gałęzie z Kościoła i
im kto większą weźmie, wnioskuje z tejże na urodzaj lnu. Bóstwo opiekujące się
kwitnącą przyrodą, któremu na cześć święto to odprawiano, zwało się Tur7 i było
w wszystkich krainach sławiańskich czczone.
Do najważniejszych i
najdawniejszych świąt rodzaju ludzkiego należy Sobótka, które na cześć
dobroczynnego żywiołu ognia nie tylko w całej Sławiańszczyźnie, lecz także u Greków
i Rzymian odprawiane było. W Polszcze zwie się Sobótką, który to wyraz od bożka
Sobót na górze Sobótce w Szlązku czczonego pochodzi. Przed zapaleniem
wieczornej sobótki mężczyźni i kobiety idą szukać ziół różnego rodzaju, które
tego dnia zbierane osobliwszą moc mają i najznakomitszemi są podług Szczepana
Falimierza8: Bylica, Dziewanna i Macierzanka. Dnia tego o północy mają podług
podania gminnego czarownice największą moc i zgromadzają się w Galicyi na Łysą
lub Babią górę. Używają do tej nocnej
jazdy mioteł starych, podkółków od wozów, bydląt, a czasem i ludzi. Dlatego też
tej nocy gospodarze mają koło bydląt pilne staranie. W Galicyi panuje jeszcze
podanie, iż dnia tego o północy paproć kwitnie, której kwiatu ognistego, gdy
kto pozyska, wszystkie skarby posiadać będzie. Lecz kwiatu tego trudno
dostąpić, w chwili bowiem pękania jego powstaje grzmot i łysk straszny, a
wiedźma okropna ukazuje się chcącemu tenże zerwać. Miało się jednak przytrafić,
iż wieśniakowi idącemu w tym czasie wpadł przypadkowo w buty tenże kwiatek.
Miał szczęście wielkie i widział skarby ukryte, lecz ukazała mu się postać
złośliwa, dająca wieśniakowi nowe buty. Łakomy wieśniak obuł podane mu buty, a
wtej chwili wypadł kwiat i wszystko zniknęło.
Wzwyżwspomnianej uroczystości nie
ustępuje w niczem uroczystość śmigustu. W poniedziałek Wielkanocny chodzą
chłopcy od domu do domu polewając młode dziewczęta- po miastach wodą pachnącą,
po wsiach zaś wodą czystą studzienną, recytując przy tem rozmaite mowy, za od
gospodarzy nieco z potraw święconych i pieniędzy otrzymują. Zwyczaj polewania
się wodą w niektórych okolicach także śmigustem lub dyngusem zwany, rozszerzony
jest na całej Sławiańszczyźnie. W poniedziałek Wielkanocny polewane bywają
dziewczęta i panienki przez chłopców, nazajutrz zaś czynią toż samo panienki
młodzieńcom. U Franciszka Siarczyńskiego9 ma bydź początkiem zwyczaju tego
polewania wodą zaszłe na drugim dniu świąt Wielkanocnych przy chrzcie Litwinów
za czasów Władysława Jagiełły, Chmielowski10zaś w dziele swoim początek ten aż
do czasów Wandy posuwa, mówiąc iż zwyczaj polewania wodą zaprowadzony został
przez dziewice na pamiątkę topienia się w Wiśle Krolowej Wandy.
Następującą uroczystością są Letnice.
Uroczystość tę odprawiają parobcy zebrawszy się razem w czasie pięknej pogody w
lecie, osobliwie zaś po ukończeniu żniw, przyczem śpiewają piosnki rozmaite, a
szczególniej o Madeju, który podług podania gminnego był najokrutniejszym rozbójnikiem.
Przygotowane było na niego za karę łoże w piekle, Madejowem zwane, jednak po
odprawieniu najściślejszej pokuty, uniknął rozbójnik tak wielkiej kary.
Opiszę tutaj jeszcze wesele, w
jaki sposób w Galicyi i w całej Sławiańszczyźnie dawniej i teraz się odprawia.
Dni kilka przed weselem chodzą drużbowie, których Pan młody wysyła, po wsi od
gospodarza do gospodarza. Starosta zaprasza na wesele całą rodzinę w imieniu Pana
młodego mową żartobliwą. Przed ślubem rano schodzą się goście do rodziców Panny
młodej, tu sadzają swaszki Pannę młodą najczęściej na dzieży, rozplatują jej
warkocz i stroją głowę w kwiaty i wstążki. Ubrana Panna młoda rzucą się wśród
rzewnego płaczu wraz z Panem młodym do nóg rodzicom, którzy nowożeńców
błogosławią. Starosta prosi wszystkich do ślubu. Siadają na wozy i jadą z
muzyką do Kościoła, drużbowie zaś wyprzedzają ich konno. Po ślubie chowa się
Panna młoda za ołtarz, zkąd ją drużbowie wyprowadzają. Z Kościoła udaje się
cały orszak weselny do domu rodziców, albo najczęściej do karczmy, gdzie się
uczta i tańce odbywają. Późno w nocy następuje najważniejszy akt weselny, czepiny.
Stara się Panna młoda zemknąć, lecz drużbowie ostro ją pilnują i ułapioną
sadzają na dzieży. Starościna zdejmuje jej z głowy wianek z wstążkami, bije ją
ztłuczonym garnkiem po plecach, aby się jej w nowym stanie naczynie nie tłukło
i uderza się ją trzy razy w lico, aby pamiętała na te trzy przyrzeczenia, które
przy ślubie publicznie wypełnić się zobowiązała. Rozebraną z oznaków panieństwa
prowadzą z śpiewem do łożnicy, a Pana młoda zadzieje się odtąd między mężatki.
W kilka dni po weselu schodzą się znowu na ucztę i tańce, co poprawinami zowią.
Opisałem więc niektóre obyczaje
sławiańskie, o których jakikolwiek pogląd rzeczy miałem.
Utwórca: WCap11 VI klasa
Cieszyn, dnia 6 grudnia 1863.
W wyżej wymienionej księdze znalazła się także recenzja pracy Capa, napisana przez starszego członka tego samego Towarzystwa Narodowego:
Ocenienie
Skreślenie pojedynczych obrazów, wziętych
z obyczajów Słowiańskich, pojedyńcze, niewymuszone i łatwo zrozumiale,
połączenie tychże w jedną całość zupełnie samowolne, bez sztucznego albo raczej
może naturalnego uporządkowania, mowa niedobierana w wyrazach, lecz płynna i
treści stosowna; na koniec w całym utworze przebija niejaka naoczna świadomość
opisanych obyczajów. Dalszego i szczegółowego rozbioru zadanie to dla swej
nader wyrozumiale i przystępnie każdemu wyłożonej treści wcale nie wymaga; w
ogóle zaś każdemu może przynieść korzyść i pożytek, dlatego wybór dobry.
Na zakończenie przytaczam tu
jednak niektóre niezrozumiałości i usterki:
- pierwsze zdanie jest nie
prawdziwe, albowiem patrząc się na kulę ziemską i narody, nie możemy jeszcze
rozróżnić ich obyczajów, zresztą temu zdaniu brakuje tylko, bo można poznać, co
utwórca chciał powiedzieć, zrozumiały układ,
- powtóre nie wiem wcale dlaczego
utwórca kwiat paproci nazywa ognistym?
- na ostatek w zdaniu „U Fr. Siarczyńskiego
itp.” niemaż podmiotu.
Hilary Filasiewicz
VII klasa 1863
1 puszcza libejska = pustynia libijska
2 Elba i Sala to rzeki w Niemczech, Elba=Łaba
3 nazwa kolęda pochodzi prawdopodobnie z łaciny, od wyrazu colendae "pierwszy dzień miesiąca"
4 pisząc "kukiałka przenna" autor miał na myśli kukiełkę- rodzaj bułki/wypieku z mąki pszennej, często ze słodkiego ciasta
5 Haiłki lub Gaiłki to mityczne istoty zamieszkujące gaje- od nich miało powstać określenie na pieśni śpiewane podczas wielkanocy i na poczatku maja, szczególnie w Galicji Wschodniej (Lwów)
6 Emaus- zwyczaj związany z Poniedziałkiem Wielkanocnym, najbardziej popularny jest w Krakowie (w formie odpustu)
7 Tur- jedno z wcieleń bóstwa Welesa/Wołosa
8 Szczepan Falimierz- autor pierwszego dzieła botanicznego i lekarskiego w języku polskim, nadworny lekarz kasztelana krakowskiego
9 Franciszek Siarczyński (1758-1829) ksiądz, geograf, historyk, zbierał materiały do "Słownika historyczno-statystyczno-geograficznego Galicji"
10 Benedykt Chmielowski (1700-1763) ksiądz, jeden z pierwszych polskich encyklopedystów
11 Wojciech Cap (1848-1895), od 1874 roku używający nazwiska Czapik, w latach 1870-72 uczył w choczeńskiej szkole