poniedziałek, 30 listopada 2020

Choczeńscy Żydzi - rodzina Wachsmann

 Lipman Wachsmann był choczeńskim kramarzem i sklepikarzem. Urodził się 21 października 1857 roku w Chrzanowie, jako syn Salomona i Cyrli. Zmarł na raka żołądka w wieku 43 lat (18 września 1900 roku) pod numerem 122. Obecny adres parceli, na której stał wówczas dom nr 122 to Biała Droga 128.

Synem Lipmana był handlowiec Samuel Markus Wachsmann, urodzony w Choczni 16 grudnia 1894 roku. Po poślubieniu w Wadowicach o dwa lata młodszej Lipci Gronner przeniósł się do Jeleśni, gdzie 1 stycznia 1920 roku przyszedł na świat ich pierworodny syn Jehuda. 2 lutego 1921 także w Jeleśni urodził się ich drugi syn Izaak. Niedługo później Wachsmannowie wyemigrowali do Francji. Zamieszkali w Sarreguemines w departamencie Mozeli, tuż przy niemieckiej granicy. Tam urodził się ich kolejny syn Abraham Albert (26 listopada 1924 roku). Natomiast miejscem urodzenia Philipa Wachsmanna, najmłodszego syn tej pary, było pobliskie niemieckie miasto Saarbruecken, gdzie Samuel i Lipcia prowadzili sklep sukienniczy. Samuel Wachsmann był również kantorem w lokalnej kongregacji żydowskiej oraz znawcą i nauczycielem Talmudu.

Samuel, Lipcia i Abraham

Abraham Wachsmann z rodzicami

Synowie Samuela Wachsmanna
z niemiecką opiekunką (około 1930)

Samuelowi i Lipci udało się przeżyć II wojnę światową. Zmarli w Saarbruecken, odpowiednio w 1977 i 1996 roku.

Ich synowie po Nocy Kryształowej (1938) rozproszyli się po świecie. Dwaj najstarsi przedostali się do Palestyny, Philip schronił się na francuskiej farmie, a Abraham Albert trafił do obozu uchodźców w angielskim Dovercourt, a następnie po okresie pracy w fabryce grzebieni wstąpił na służbę do RAF (Królewskich Sił Powietrznych). Po drugiej wojnie światowej spotkał się z rodzicami w Paryżu i powrócił z nimi do Saarbruecken. W 1949 roku poślubił w Bradford Lily Sobol i  jako Albert Waxman osiadł na stałe w West Yorkshire w Anglii. Odnosił sukcesy jako biznesmen w branży tekstylnej, ceramicznej i energetycznej - najpierw w firmie teścia, a później już na własne konto. Udzielał się także na rzecz miejscowej społeczności żydowskiej i prezesował w lokalnym klubie golfowym. Zmarł 20 sierpnia 2019 roku.

Albert Waxman w 1997 roku

Albert i Lily Waxman (1997)

Z kolei jego młodszy brat Philip Wachsmann był dyrektorem domu handlowego Maison Doree w Brukseli, specjalizującego się w sprzedaży wysokiej jakości tkanin na odzież, zasłon, dekoracji i galanterii. Zmarł w 2011 roku.

Jeżeli chodzi o choczeńskich Wachsmannów, to w zestawieniu Żydów mieszkających w Krakowie w 1940 roku figuruje niejaka Ewa (Aba) Wachsmann, urodzona w Choczni 8 maja 1905 roku, której prawdopodobnie udało się przeżyć II wojnę światową. Choć nosiła nazwisko Wachsmann, to trudno powiązać ją jednoznacznie z kramarzem Lipmanem, który w czasie jej urodzenia już od pięciu lat spoczywał w grobie i z  jego synem Samuelem, który z kolei był zdecydowanie zbyt młody, by uważać go za jej ojca- mogła być ewentualnie jego przyrodnią siostrą lub kimś z dalszej rodziny.

Od lewej Izaak, Albert Abraham i Jehuda Wachsmann

czwartek, 26 listopada 2020

Niedoszła ofiara zamieszek przed plebiscytem na Śląsku Cieszyńskim

 Po wojnie polsko-czeskiej o Śląsk Cieszyński w 1919 roku obie strony konfliktu przystąpiły do negocjacji pokojowych. Na międzynarodowej konferencji w Paryżu ustalono, że o przynależności państwowej tych terenów zadecyduje plebiscyt przeprowadzony wśród ich mieszkańców.

Tymczasem na spornym obszarze Śląska Cieszyńskiego dochodziło do licznych zamieszek, prowokacji, pogromów i napadów bojówek. Sytuacji nie uspokoiło nawet wprowadzenie międzynarodowych sił rozjemczych.

Niedoszłą ofiarą pogromu w Orłowej (dziś Orlova koło Ostrawy w Czechach) w maju 1920 roku był mieszkaniec Choczni Franciszek Byrski.

O jego sprawie pisały wówczas "Dziennik Cieszyński", "Gwiazdka Cieszyńska" i ukazujący się w Warszawie "Robotnik" - organ Polskiej Partii Socjalistycznej. Właśnie w tym ostatnim piśmie w wydaniu z 4 czerwca znalazła się następująca informacja:

"Z Orłowej nam donoszą, że zmarł tam Franciszek Bierski, chłopak z Wadowic, który przypadkowo przyjechał do Orłowej. 25 maja pchnięto go wtedy nożem i od ciężkiej rany w płucach chłopak zmarł."

Znacznie więcej szczegółów znalazło się w artykule "Gwiazdki Cieszyńskiej" z 9 czerwca, opartej na relacji inżyniera Józefa Kiedronia (przyszłego ministra przemysłu i handlu):

"Koło godziny 9. agenci przyprowadzili do naszej celi nowego towarzysza niedoli- młodego, bardzo sympatycznego chłopaka w wieku lat około 18, który już z zewnętrznego wyglądu swoje nietutejsze pochodzenie zdradzał. Zapytany przez nas, opowiedział nam, że wyjechał dnia poprzedniego z Wadowic, by udać się do brata, pracującego od niedawna we Frysztacie. Na swoje nieszczęście zdrzemnął się w pociągu, przejechał Karwinę i został przez konduktora wysadzony w Orłowej, gdzie czekał na najbliższy pociąg w stronę Karwiny. Nad ranem zjawiła się na dworcu bojówka czeska i zaprowadziła go do ratusza, gdzie go trzymano, zbito i następnie wrzucono do naszej celi. Odtąd dzielił już nasz los, który u niego zakończył się jeszcze tragiczniej. Kiedy komitet plebiscytowy czeski ściągnął już dostateczną ilość bojówek, otworzono (...) po południu drzwi aresztu i rzucono nas na pastwę rozbestwionego tłumu. (...) Bierski oprócz ciężkiego pobicia palkami otrzymał od jednego z bandytów pchnięcie długim nożem czy bagnetem w pierś, przyczem przecięto mu płuca. Zalewającego  się krwią rozbestwieni bandyci nie pozwolili odprowadzić do szpitala, znajdującego się obok, lecz przywleczono go do (...) sierocińca. Widać oprawcom chodziło o ewentualne zatajenie jego śmierci. (...) W sierocińcu nie było nie tylko lekarza, lecz także żadnych opatrunków. Gdy stan zdrowia Bierskiego stawał się coraz groźniejszy, zdecydowano się nareszcie zaprowadzić go do lekarza- lecz i tu wychodzi na jaw cała ohyda postępowania owych bandytów. Nie przysłano lekarza prawie umierającemu, nie zaprowadzono go do któregoś z pobliskich doktorów lub niedalekiego szpitala, lecz wleczono go do Dąbrowy, do dr Buzka, oddalonego o godzinę drogi !

Dr Buzek po założeniu opatrunku odesłał go do szpitala w Orłowej, gdzie go natychmiast operowano. Ogromne wycieńczenie i męki, jakie przechodził, kilkagodzinne odmówienie opieki lekarskiej i upływ krwi spowodowały jego śmierć ! Umarł jako nowa ofiara niewinna rozbestwionych czeskich bojówek w Orłowej !"

Ale już niecały tydzień później "Gwiazdka Cieszyńska" opublikowała sprostowanie Międzynarodowej Komisji Plebiscytowej, z którego wynika, że Franciszek Byrski jednak przeżył. Czytamy w nim:

"Mamy zaszczyt donieść, że przeczytawszy list inż. Kiedronia (...) w sprawie tragicznej śmierci niejakiego Franciszka Bierskiego, zbitego przez bandytów w Orłowej dnia 15 maja br., poranionego nożem i zmarłego po ciężkich udrękach, udaliśmy się do szpitala w Orłowej celem otrzymania szczegółów, pozwalających na poważną opinię w tej sprawie. Naczelny lekarz szpitala opowiedział nam, co następuje. Dnia 16 maja 1920 zgłosił się do szpitala w Orłowej niejaki Bierski Franciszek, urodzony w Kaczynie (Galicya) w roku 1902, zamieszkały w Choczni przy Wadowicach (Galicya), a obecnie na czas plebiscytu u swego brata, robotnika we Frysztacie. Bierski otrzymał kilka uderzeń laską i jedno pchnięcie nożem, które zraniło szczyt jednego płuca. Dnia 28 maja br, to znaczy 13 dni po wypadku Bierski wyszedł ze szpitala całkiem uzdrowiony i wrócił do swojej rodziny. Słowa lekarza naczelnego potwierdza register przybycia i wyjścia ze szpitala, który jak mogliśmy się przekonać jest zupełnie w porządku."

Śmierć Franciszka Byrskiego była więc tylko (a dla niego na szczęście) faktem propagandowym. W rzeczywistości zmarł on dopiero 30 grudnia 1989 roku, dożywszy 87 lat. Jego nagrobek znajduje się do dziś na choczeńskim cmentarzu.

Natomiast relacja inż. Kiedronia z zajść w dniu 15 maja była nieścisła być może z tego powodu, że w czasie wywlekania z aresztu w gmachu straży pożarnej przedstawicieli miejscowej polskiej inteligencji został on pobity do nieprzytomności. 

Wspomniany wyżej plebiscyt nie doszedł ostatecznie do skutku. Sporny obszar Rada Ambasadorów podzieliła arbitralnie 28 lipca 1920 roku, w wyniku czego Polsce przypadło 44 % terenu, a reszta (z Trzyńcem, Karwiną, Jabłonowem i lewobrzeżnym Cieszynem) znalazła się w granicach Czechosłowacji.




poniedziałek, 23 listopada 2020

Janina Matura - urzędniczka choczeńskiej gminy i gromady

 Niedawno zmarła Janina Matura była wieloletnią urzędniczką najpierw w choczeńskiej gminie, a po jej likwidacji w urzędzie gromadzkim i w Urzędzie Miejskim w Wadowicach.

Urodziła się w 14 marca 1935 roku w Choczni, jako najmłodsza z pięciorga dzieci Antoniego Widlarza i Balbiny Widlarz z domu Kręcioch. Wśród swoich przodków miała także przedstawicieli innych starych choczeńskich rodów, jak: Bandołów, Guzdków, Kobiałków, Ramendów, Romańczyków, Styłów, Wątrobów, czy Zająców.

W 1951 roku została przyjęta do pracy w biurze choczeńskiej Gminnej Rady Narodowej. W latach 1954-1957 była także radną gromadzką i przewodniczącą Komisji Oświaty, Kultury i Zdrowia. 

W 1961 roku została kierowniczką Urzędu Stanu Cywilnego w Choczni. 


W zakresie jej obowiązków znajdowały się również w różnych okresach pracy 
referat przeciwpożarowy, czy sekretarzowanie we Froncie Jedności Narodu.

Po reorganizacji w 1973 roku przeszła do pracy w Urzędzie Gminy Wadowice, w latach 1975- 1984 (czyli do emerytury) była zatrudniona w Urzędzie Miasta w Wadowicach. 

Janina Matura działała ponadto aktywnie w Kole Gospodyń Wiejskich.

Prywatnie od 1959 roku pozostawała w związku małżeńskim z Kazimierzem Maturą (1935-2017) z Zagórnika, z którym miała dwie córki.

Janina i Kazimierz Maturowie


piątek, 20 listopada 2020

Zapomniane sakramenty

 

4 kwietnia 1938 roku zjawił się w kancelarii parafialnej w Choczni Jakub Porębski, syn Izydora i Marii z domu Widlarz, urodzony 9 lipca 1896 roku z prośbą o wydanie metryki ślubu.

Ku jego zdziwieniu okazało się, że w zapisach księgi metrykalnej tego ślubu nie odnotowano.

Świadkowie ślubu: Izydor Porębski i Szymon Dąbrowski, który według oświadczenia Porębskiego miał się odbyć 19 maja 1919 roku, a więc ponad 19 lat wcześniej, niestety w 1938 roku już nie żyli.

Sprawa było o tyle poważna, że w 1919 roku nie funkcjonował jeszcze świecki urząd stanu cywilnego i wpis w księdze metrykalnej był wówczas jedynym dowodem, że małżeństwo zostało rzeczywiście zawarte.

Wobec tego Jakub Porębski był zmuszony przyprowadzić do kancelarii dwóch innych uczestników swoich zaślubin, to jest Józefa Bylicę i Antoniego Szymonka z Choczni, którzy potwierdzili, że pamiętają dobrze ślub Jakuba Porębskiego i Marii Zuzanny Woźniak, córki Józefa i Antoniny ze Ścigalskich, urodzonej 4 sierpnia 1901 roku w Choczni. Według ich oświadczenia:

Na ślub ten własnymi oczyma patrzyli i gotowi są na prawdziwość tego faktu złożyć przysięgę.

Na podstawie powyższych oświadczeń proboszcz ks. Jozef Dyba dokonał odpowiedniego uzupełnienia w księdze zaślubionych parafii choczeńskiej i odtąd Jakub Porębski, ojciec czworga dzieci (w 1938 roku żyła jeszcze tylko jego córka Józefa), przestał być formalnie kawalerem do wzięcia.

 

Do podobnego zdarzenia doszło w choczeńskiej kancelarii parafialnej pięć dni później. Jak odnotowano:

jawi się (…) Ludwika Styła, córka Piotra Styły i Agnieszki Kręcioch, zamieszkała w Choczni nr 596 i oświadcza, że w dniu 7 lipca 1931 roku porodziła nieślubne dziecko, ochrzczone dnia 10 lipca 1931 roku w kościele parafialnym w Choczni pod imieniem Maria. Dziecko to nie jest dotąd wpisane do ksiąg urodzonych parafii Chocznia za rok 1931. Powyższe dane o Marii Styła, córce nieślubnej Ludwiki Styła, potwierdzają chrzestni rodzice dziecka: Ludwik Warmuz i jego żona Maria Warmuz, zamieszkali w Choczni nr 275. Składają oni oświadczenie, że dziecko wspomniane trzymali oboje do chrztu św. i nie zostało zaraz wpisane do ksiąg z powodu słabości proboszcza, a akuszerka upomniana, aby w drugim dniu dokonała wpisu dziecka do metryk, tego upomnienia dotąd nie wykonała”.

wtorek, 17 listopada 2020

Choczeńscy emigranci w USA przed II wojną światową

 Zestawienie emigrantów (mężczyzn) z Choczni do USA przed II wojną światową, którzy zostali odnotowani w tamtejszych spisach powszechnych, spisach poborowych, metrykach zgonów, urodzeń i małżeństw, aktach naturalizacji, itp., a nie tylko na listach pasażerów statków dobijających do amerykańskich brzegów: 

 Lista - Link

Lista nie obejmuje np. Franciszka Kręciocha, Jana Pędziwiatra i Karola Widra, którzy powrócili z emigracji przed I wojną światową, emigrantów krótkotrwałych i wszystkich pozostałych, niewystępujących w dokumentach wymienionych na początku artykułu.


Lista choczeńskich emigrantek  (kobiet) - link

piątek, 13 listopada 2020

Stare dokumenty z Choczni - testament Mikołaja Pietruszki

 


C.k. Sąd Powiatowy w Wadowicach 19 grudnia 1901 roku sporządził uwierzytelniony odpis testamentu Mikołaja Pietruszki – byłego majstra murarskiego z Choczni, zasłużonego przy budowie aktualnego kościoła parafialnego.

Oryginalny testament został spisany 8 sierpnia 1901 roku, czyli na dwa tygodnie przed zgonem Mikołaja Pietruszki. Zmarły był synem Antoniego Pietruszki i  Reginy Pietruszka z domu Koman. Był dwukrotnie żonaty: z Marianną z domu Malata (1824-1853), z która miał pięcioro dzieci oraz z Katarzyną z domu Woźniak z Gorzenia, z którą także miał pięcioro dzieci.

W treści testamentu czytamy:

W Imię Ojca + Syna + Ducha Świętego Amen. Czuję się być na siłach (…) jednakowoż lata moje (82- uwaga moja) powołują mnie do zejścia z tego świata, rozpoczynam następujące moje samowolne, przy posiadaniu jeszcze dobrego rozumu, rozporządzeni moje ostatniej woli, a mianowicie:

- mam wypożyczone u Szczepana Pietruszki, gospodarza pod nr 19 w Choczni 21 złotych reńskich,

- mam wypożyczone u Teodora Skoczylasa z Choczni 15 złotych reńskich, a 5 złr za koszta procesu, to jest razem 20 złotych reńskich,

- mam wypożyczone u Jędrzeja Ramendy z Choczni (wnuczek mój) 28 złotych reńskich, z tego daruję mu 8 złr, a winien mi 20 złr, jako resztę pozostałości.

Powyższe pieniądze poruczam:

- jedną połowę tych pieniędzy na msze św. za moją duszę i moją familię,

- drugą połowę tych pieniędzy poruczam na budowę ołtarza w kościele parafialnym w Choczni, które to pieniądze mają być złożone do rąk ks. proboszcza w Choczni.

Nadto rozporządzam, ażeby Teodor Skoczylas wraz z żoną Wiktoryą ze Szczurów Skoczylas dali jeden korzec żyta i pół korca pszenicy Wiktoryi Skoczylas (z domu Pietruszka, córce Mikołaja- uwaga moja), a takowa Wiktorya Skoczylas ma dać to zboże zemleć do młyna i upiec chleba i przy kościele w dowolnym czasie rozdać jałmużnę ubogim, po odprawieniu się mszy św. za moją duszę i moją familię, którą to mszę św. zapłaci Wiktorya Skoczylas, córka moja, a to z mego prawnego dochodu, który mi się należał za odziewek zimowy w roku 1900/1901.

Zakańczam moje dobrowolne rozporządzenie ostatniej woli i podpisuję własnoręcznie.

Chocznia dnia 8 sierpnia 1901 Mikołaj Pietruszka

Jako świadek: Jan Zając własnoręcznie, Antoni Romańczyk własnoręcznie, Jędrzej Cibor- podpisał Jan Cierpiałek spod nr 321.

Wymieniony w tekście Szczepan Pietruszka (1863-1945) spod nr 19 (obecne Osiedle Malatowskie), mimo tego samego nazwiska, nie był bliskim krewnym Mikołaja.

Natomiast Teodor Skoczylas (ur. 1874) to wnuk Mikołaja, syn Jana i także wymienionej w treści Wiktorii Skoczylas z domu Pietruszka (1843-1905), córki Mikołaja z pierwszego małżeństwa. Jego żona również miała na imię Wiktoria (z domu Szczur) i żyła w latach 1880-1961. Wiktoria Skoczylas z domu Pietruszka była pra-prababką biskupa Józefa Guzdka.

Z kolei Jędrzej Ramenda (1877- 1916) był synem Andrzeja i Rozalii, córki Mikołaja Pietruszki z drugiego małżeństwa. Z pochodzącą z Polanki Wielkiej żoną Marią Jurecką miał ośmioro dzieci.

 

poniedziałek, 9 listopada 2020

Choczeńskie rody- Capowie/Czapikowie

 Już w najdawniejszych dokumentach nazwisko tego rodu było zapisywane na różne sposoby. Występowało w nich w formach Cap, Czap, Capik, Czapik, a nawet Copik, Czopik, przy czym warianty Czapik, Capik i Czopik pochodzą od pierwotnego Cap lub Czap,  zgodnie z ówczesną tendencją, by przedstawicieli młodszego pokolenia odróżniać od ich ojców przez dodanie odpowiedniej, zdrobniającej końcówki (w tym przypadku –ik). W XIX wieku utrwaliła się forma Cap, aż do 1874 roku, kiedy to wójt i organista Józef Cap powołał się na stare zapisy metrykalne nazwisk jego przodków i urzędowo zmienił nazwisko z Cap na Czapik. Za jego przykładem poszli wadowiccy przedstawiciele tego rodu. „Zwykli” Capowie, niepiastujący jakiś wyższych stanowisk, pozostali czas jakiś przy tym wariancie swojego nazwiska, które kojarzyło się z samcem kozy, by już w XX wieku zmieniać je, na przykład na Czerwiński. Tymczasem nie jest wcale pewne, czy nazwisko to pochodzi od źle postrzeganego i niezbyt ładnie pachnącego kozła. Równie dobrze mogło wywodzić się od słowa „czap” wymawianego w Choczni jako „cap”, które dawniej oznaczało czaplę, nakrycie głowy lub kopy siana, czy zboża, śnieg z deszczem, a w języku czeskim bociana.

W archiwalnych dokumentach związanych z Chocznią Capowie, Czapowie, czy Czapikowie pojawiają się najwcześniej w styczniu 1654 roku, za sprawą Tomasza Capika, który był świadkiem na ślubie Jakuba Guzdka i Katarzyny Buchała. Rok później tenże Tomasz wraz z żoną Ewą ochrzcili w Choczni córkę Konstancję. W kolejnych latach Tomasz figuruje także jako ojciec dwóch synów o imionach Jan, syna Piotra i córki Agnieszki. Ojcem chrzestnym dwojga z tych dzieci był choczeński pleban ks. Kasper Sasin. Tomasz zmarł w 1731 roku, według metryki zgonu w wieku 90 lat, choć ten zapis nie należy traktować ściśle, lecz wyłącznie orientacyjnie. Co nie zmienia faktu, że dożył wieku sędziwego.

Na przełomie XVII i XVIII wieku rozrośnięta już rodzina Capów/Czapów/Czapików odgrywała dużą rolę w Choczni:

  • według metryki zgonu z 1703 roku Jakub Czap był wcześniej wójtem,
  • urodzony w 1689 roku Maciej, syn Józefa i Zofii Czapików był także wójtem (advocatusem według metryki zgonu),
  • Jan, syn Tomasza i Ewy piastował funkcję wytrykusa, czyli kościelnego, posiadającego klucze do skarbca kościelnego i skarbony, w 1683 roku po ślubie z córką młynarza Zofią (Wider?) przejął młyn teścia,  w którym jego następcą był syn Tomasz (imię po dziadku). Z kolei Mateusz Czap, syn Tomasza, był kościelnym kantorem (śpiewakiem),
  • młynarzem był także Piotr Cap (1698), syn Tomasza,
  • natomiast funkcję kolejnego kościelnego sprawował Jakub Cap (ok. 1694-1754).

Pierwotna rola Capowska rozpościerała się od Choczenki w kierunku Frydrychowic i sąsiadowała z rolą plebańską (kościelną). W 1711 roku gospodarował na niej Tomasz Capik, a jego syn Jan posiadał pórolek (połowę roli) nieco bardziej przesunięty w stronę Wadowic.

W subrepartycji z 1775 roku wymienionych jest sześciu Capów: Sebastian, Szymon, Jan i Wiktor (prawidłowo raczej Wit/Wincenty), których gospodarstwa leżały w sąsiedztwie, na pierwotnej Capówce oraz Błażej i Maciej, posiadający swoje parcele bliżej Wadowic. Ogółem Capowie posiadali wtedy 9 krów 2 woły i 3 konie, a najbogatszym z nich był Szymon (1719-1781), którego czynsz pańszczyźniany wynosił ponad 11 złotych. Wiadomo ponadto, że Błażej Cap (1734-1802) trudnił się dodatkowo szewstwem i z żoną Zofią z domu Przybyła miał piętnaścioro dzieci.

Czternaście lat później w subrepartycji spisanej po sporządzeniu Metryki Józefińskiej widnieje siedmiu przedstawicieli tego rodu: 

  • choczeński radny Sobestyan (Sebastian), żyjący w latach 1762-1806, 
  • Mateusz, syn Szymona (ur. 1745), gospodarujący razem z bratem Dyzmą (1755-1795), 
  • Jan (ur. 1728, mąż Agnieszki z domu Malata), 
  • Wincenty (mąż Teresy z domu Kręcioch), 
  • Kasper (następca Błażeja) i Jan, syn Macieja, żonaty z Gertrudą z domu Guzdek. Wspomniany Kasper (ok. 1739-1799) to także choczeński karczmarz i kupiec, mąż Teresy z domu Szczur.
Najbogatszym z rodu był w 1789 roku Sebastian, wnuk wójta Macieja (1762-1806).

W 1772 roku urodził się inny Sebastian Czap, syn Wincentego i Teresy z domu Kręcioch, który po poślubieniu Małgorzaty ze Źródłowskich z Wadowic zapoczątkował tamtejszą linię tego rodu. Był między innymi dziadkiem Franciszka Czapa (1838-1895) zawiadowcy stacji kolejowej w Wadowicach i Stanisława Czapika, wadowickiego rzeźnika oraz pradziadkiem księdza Ludwika Czapieńskiego (1867-1944), proboszcza w Grywałdzie i prawnika Jana Franciszka Czapika (ur. 1867).

W kolejnym austriackim spisie własności (Grundparzellen Protocoll) z lat 1844-1852 ujęto gospodarstwa już tylko trzech Capów: Grzegorza, Szymona i Józefa. 

Pierwszy z nich żył w latach 1787-1850 i był synem Dyzmy, wymienionego w subrepartycji z 1789 roku. Po śmierci pierwszej żony Jadwigi z domu Cibor Grzegorz ożenił się ponownie z pochodzącą z Dankowic Zofią z domu Bobak. Łącznie miał jedenaścioro dzieci, a  zamieszkiwał w pobliżu obecnego zjazdu z ulicy Kościuszki na osiedle Komanie i Malatowskie.

Następny zapisany w "Grundparzellen Protocoll", czyli Szymon Cap (1800-1870) był synem Sebastiana i Reginy z domu Żak. Podobnie jak ojciec sprawował funkcję przysiężnego (radnego) i zamieszkiwał na dzisiejszym osiedlu Putka. Z żoną Teresą z domu Pindel miał sześcioro dzieci.

Ostatni, czyli Józef Cap, noszący później nazwisko Czapik, był bratankiem Szymona (po jego bracie Jakubie) i najbardziej znanym chocznianinem drugiej połowy XIX wieku. Nie dość, że w Choczni był siedmiokrotnie wybierany na wójta, a ponadto przez 17 lat był nauczycielem oraz przez 61 lat organistą, a także zainicjował budowę aktualnego kościoła, to również działał aktywnie w Radzie Powiatowej, kandydował do Sejmu Krajowego, prezesował Ludowemu Towarzystwu Zaliczkowemu i Ochrony Własności Ziemskiej w Wadowicach (od 1889 roku) i przewodniczył delegacji chłopów galicyjskich na uroczystościach pochówku Adama Mickiewicza w Krakowie (1890).

Podobnie jak stryj Szymon mieszkał na pierwotnej Capówce, na skraju obecnego osiedla Putka. Miał trzy żony: Zofię z domu Drapa, Magdalenę z domu Pietruszka i Franciszkę z domu Widlarz i w sumie dwanaścioro dzieci. Wraz z jego śmiercią skończył się ostatni okres świetności Capów/Czapików w Choczni.

Choć później wyróżniającymi we wsi postaciami byli także jego syn Wojciech Czapik (1848-1895), nauczyciel w choczeńskiej szkole i jego wnuk Józef Antoni Czapik (1873-1962), syn Wojciecha, uczeń wadowickiego gimnazjum, a później przedwojenny radny gromadzki.

Przed I wojną światową wyemigrowały do USA:

  • Agnieszka Cap (1895-1974), córka Stanisława i Magdaleny Kręcioch, która z mężem Johnem Moskalem zamieszkiwała w Fall River w stanie Massachusetts,
  • Maria Balbina Cap (1891-1974), córka Antoniego i Balbiny z domu Gawęda (kuzynka Agnieszki), która z mężem Janem Franciszkiem Witkowskim żyła w Detroit w stanie Michigan. Jej siostra Franciszka (ur. 1910) wstąpiła z kolei do Zgromadzenia Sióstr Kanoniczek Regularnych Zakonu Premonstratensów (norbertanek) w Krakowie na Zwierzyńcu,
  • Honorata Czapik (1879-1910), córka Wojciecha i Marianny z domu Gancarz (wnuczka wójta Józefa), która najpierw była żoną Andrew Koziola a później Stanisława Trzaski.

W czasie I wojny światowej zaginął bez wieści Piotr Cap (ur. 1897), prawnuk Grzegorza ze spisu własności 1844-1852 i brat emigrantki Agnieszki.

Według danych z Referendum Ludowego z 1946 roku Capowie zamieszkiwali w Choczni w dwóch domach, a Czapikowie w jednym:

  • Jan Cap (1899-1951) z żoną Agnieszką z Bryndzów pod nr 112,
  • Balbina Cap (1872-1948), wdowa po Antonim i matka Jana pod nr 556,
  • Józef Antoni Czapik z żoną Marią z domu Widlarz i dziećmi pod numerem 348.

Jan Cap posiadał prawie 10 hektarów gruntu, a jego straty powstałe w wyniku II wojny światowej (w tym wysiedlenie) wyceniono na 15540 przedwojennych złotych. W jego rodzinie nazwisko Cap zostało zastąpione przez Czerwiński.

Z kolei Józef Antoni Czapik był posiadaczem niespełna 7 hektarów, a jego straty wojenne oszacowano na 6826 przedwojennych złotych.

Znanymi postaciami po II wojnie światowej były jego dzieci:

  • Tomasz Czapik (1912-1991) magister prawa,
  • Albina Czapik (1920-2001) nauczycielka,
  • Kazimierz Czapik (1925-2012) magister ekonomii, dyrektor w firmie transportowej w Wadowicach,
  • Jan Czapik (1930-1968) z zawodu stomatolog, mąż Marii z domu Warmuz i ojciec m.in. Jadwigi Czapik (1959-2013) nauczycielki w Choczni Dolnej i Górnej.

W 2002 roku mieszkało w Polsce:

  • 1081 osób o nazwisku Cap (563 kobiety i 518 mężczyzn), najwięcej w powiecie przemyskim (145) i biłgorajskim (66)- w bliższej okolicy 51 osób o tym nazwisku mieszkało w powiecie myślenickim, 10 w wielickim, 7 w bocheńskim,
  • 92 osoby o nazwisku Czap, najwięcej w powiecie bełchatowskim (14), mińskim na Mazowszu (11) i w Łodzi (10),
  • 184 osoby o nazwisku Czapik, najwięcej w Krakowie (32), powiecie śremskim w Wielkopolsce (20) i w powiecie wadowickim (19).

sobota, 7 listopada 2020

Leśnicy, gajowi, strażnicy leśni i łowieccy

 Zestawienie pochodzących z Choczni lub związanych z Chocznią leśników, gajowych, strażników leśnych i łowieckich:

  • Kazimierz Pindel – leśniczy w dobrach Jana Biberstein-Starowieyskiego, oskarżony przez niego w 1788 roku o bezprawne wycięcie 35 drzew z lasu dworskiego (na potrzeby odbudowy spalonych w pożarze domostw chocznian), mąż Salomei z Rzyckich,
  • Wincenty Pawiński (ok. 1812-1844) leśniczy w lasach dworskich, mieszkaniec Choczni- członek Towarzystwa Trzeźwości (1844), zmarł na tyfus,
  • Franciszek Wawro (?- 1868) leśny plebański, mąż Barbary z domu Figura,
  • Franciszek Wawro (?-?) syn Franciszka i Barbary, przejął po ojcu obowiązki leśnego plebańskiego, a po zaprzysiężeniu na wierność zezwolono mu na chodzenie ze strzelbą (broń palną każdy mógł wówczas posiadać, wymagane było tylko pozwolenie na jej publiczne noszenie),
  • Jan Halauska (ok. 1844-1900) syn Frantiska i Marianny, Czech/Morawianin z okolic Ołomuńca, mąż mieszkającej w Choczni Emilii Letscher, w 1871 roku ochrzcił w Choczni swojego syna Emiliana, pracował w dobrach Habsburgów w Żywcu i Jeleśni,
  • Michał Stuglik (1884-1961) syn Sebastiana i Franciszki z domu Szczur, mąż Karoliny Sordyl, strażnik rejonu łowieckiego, z zawodu cieśla i rolnik,
  • Henryk Kot (1897-1973) strażnik leśny w Choczni Górnej w okresie międzywojennym i zaraz po II wojnie światowej, syn Stanisława i Katarzyny, pochodzący ze Zygodowic, mąż chocznianki Anny z domu Kręcioch,
  • Franciszek Rzycki (1898-1969), syn Józefa i Zofii, urodzony w Choczni, mąż Marianny z domu Woźniak,
  • Antoni Szymonek (1900-1987) syn Antoniego i Marii z domu Figura, urodzony w Choczni, mąż Zofii z domu Tyrybon, strażnik łowiecki w okresie międzywojennym i zaraz po II wojnie światowej,R
  • Rudolf Ficek (1913-1971) syn Jana i Anny, pochodzący z Zawoi, mąż chocznianki Heleny Warmuz, gajowy (według metryki małżeństwa),
  • Mieczysław Suchobiecki (1913-1997) syn Stanisława i Marii, pochodzący z Wołynia, mąż chocznianki Józefy Białorczyk,
  • Władysław Warmuz (1920-2000) syn Ludwika i Marii z domu Ruła- szwagier Rudolfa Ficka,
  • Jerzy Kornelak (1925-2014) syn Michała Kornelaka, kierownika szkoły w Choczni i jego żony Marii, inżynier leśnik po Wydziale Leśnym UJ w Krakowie (1951),
  • Stanisław Lipowski (1911-1939) syn Jana i Agnieszki z domu Widlarz, inżynier leśnik, absolwent Uniwersytetu Poznańskiego,
  • Józef Warmuz (1926-1988) syn Ludwika i Marii z domu Ruła, brat wymienionego wyżej Władysława,
  • Zdzisław Pękala (1935-1969), mąż Stefanii, wieloletniej kierowniczki poczty w Choczni.

 Ujęto wyłącznie osoby już nieżyjące.

Ponadto mężem chocznianki Walerii Zając był Antoni Tyszkiewicz (ok. 1912- ok. 1945), leśnik w Puszczy Białowieskiej.


środa, 4 listopada 2020

Dokumenty choczeńskich emigrantów

 Tym razem karta Karta zgłoszenia Jana Gzeli do Armii Polskiej we Francji (Armii Hallera) z 20 stycznia 1919 roku:


Jan Gzela urodził się w Choczni 19 stycznia 1881 roku. Był synem Antoniego i Wiktorii z domu Romańczyk.

W USA pracował jako robotnik w firmie Inland Salt Company w Delray (obecnie część Detroit w stanie Michigan), wykorzystującej tamtejsze złoża soli kamiennej.

Według danych z amerykańskiego poboru posiadał w Europie (w Wadowicach?) żonę Julię i troje dzieci.

O chocznianach w Armii Hallera - link

poniedziałek, 2 listopada 2020

Świadectwa moralności wydane przez gminę w latach 1947-49

 W latach 1947-49 Gminna Rada Narodowa w Choczni wydała ponad 20 zaświadczeń o moralności, ze szczególnym uwzględnieniem postawy w czasie II wojny światowej.

Zaświadczenia te wydawano na wniosek Milicji Obywatelskiej, prokuratury, Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, zakładów pracy, czy samych zainteresowanych.

W kilku przypadkach GRN pozwoliła sobie na nieco szersze skomentowanie postaw petentów w czasie okupacji, dzięki czemu mamy sposobność zapoznać się z mało znanymi epizodami z historii Choczni i chocznian.

22.12.1947

  • dla Stanisława M. odmówiono wydania opinii, gdyż nie byłaby dodatnią, ani pozytywną,
  • dla Heleny G. z domu B. uchwalono wydać opinię dodatnią, gdyż według orzeczenia członków była porządną i zachowywała się nienagannie,
  • dla Jana N. postanowiono na jego prośbę wydać opinię przychylną o jego pracy i zachowaniu w czasie okupacji.

13.01.1948

Na prośbę poszczególnych obywateli, a to Józefa R., Stanisława i P i Karola R., jako znanych z uczciwego życia i prowadzenia się, postanowiono wydać im opinie dodatnie.

W odpowiedzi na pismo Milicji obywatelskiej w Wadowicach, co do zachowania się poszczególnych obywateli w czasie okupacji, polecono odpowiedzieć następująco:

  • Jan C. - z jego powodu stracony został Władysław Pindel- w sprawie którego bliższych zeznań udzieliła żona straconego Pindel Bronisława,
  • Zofia B. w czasie okupacji podpisała volkslistę, lecz Polakom nie szkodziła,
  • Jan T. - w czasie okupacji starał się o podpisanie volkslisty, lecz będąc starym został odrzucony – Polakom nie szkodził,
  • Maria B. w czasie okupacji nie szkodziła, ani nie działała na niekorzyść Polaków,
  • Maria Sz., zamieszkała obecnie w Wadowicach, pochodziła z rodziny polskiej, a w Choczni w czasie okupacji przebywała jako kolonistka niemiecka osiedlona na majątku polskim- Polakom nie robiła krzywdy, lecz korzystała z praw niemieckich. Niemcy uszli, a ona z rodziną pozostała,
  • Ernestyna D. przybyła do Choczni jako uciekinierka niemiecka z ziem Nowotarskich w roku 1944 – Polakom nie szkodziła- od początku, aż dotąd twierdzi, że jest Niemką z urodzenia,
  • Teodor B. w czasie okupacji nie działał na niekorzyść Polaków, ani nie szkodził.

17.04.1948 

Dla Władysława K. GRN wystawiło opinię dobrą.

20.01.1949

  • Zaświadczenie dla Jana T.

Prezydium GRN wyjaśnia, że odnośnie wymienionego została wydana opinia na zebraniu GRN w dniu 13.01.1948 dla Władz Milicji Obywatelskiej- co do zachowania się wymienionego w czasie okupacji- a to, że w czasie okupacji starał się o podpisanie listy narodowościowej niemieckiej, lecz został odrzucony. Polakom nie szkodził, co do niekaralności Prezydium nie jest w stanie udzielić dokładnych danych.

  • Zaświadczenie dla Wandy Sz.

Prezydium oświadcza, że zachowanie jej pozostawał bez zarzutu.

  • Zaświadczenie dla Wincentego Ś.

Prezydium stwierdza, że wymieniony zachowywał się bez zarzutu, tak pod względem moralnym, politycznym i narodowościowym, awanturnikiem nie był.

  • Zaświadczenie dla Stanisława Ś.

Prezydium stwierdza, że wymieniony jako dziecko, bo lat 14 mając w czasie okupacji, służył u osiedleńców niemieckich, gdzie był w złym towarzystwie narażony na zepsucie. Tamże nauczył się pić wódki, co w dużej mierze przyczyniło się do dalszego jego postępowania. Poza tym postępowanie jego pod względem politycznym pozostawało bez zarzutu.

  • Zaświadczenie dla Franciszka D.

Prezydium orzeka, że wymieniony zachowywał się bez zarzutu, tak pod względem moralnym, politycznym i narodowościowym.

 

18.02.1949

Na ustną prośbę obywatela Sz. Maksymiliana o wydanie zaświadczenia przez Gminną Radę Narodową, że wymieniony w czasie okupacji nie podpisał „volkslisty”- do Ubezpieczalni Społecznej-  GRN jednomyślnie postanawia, że powyższego wydać nie może, gdyż okoliczności jego prywatnego życia nie są znane, natomiast może wydać tylko, że w czasie okupacji mieszkał w Choczni, był wysiedlonym i pracował w Oświęcimiu.

09.07.1949

  • Zaświadczenie dla Feliksa H.

Prezydium wypowiada się, jak następuje: wyżej wymieniony prowadzony jest w ewidencji przestępców przedwojennych (…) za przestępstwa przeciw własności. Co do zachowania się politycznego i narodowego, to wiadomym jest powszechnie w Choczni, że wyżej wymieniony (…) zadenuncjował pisemnie byłego proboszcza ks. Dybę, obecnie w Nowym Targu przebywającego, o zniewagę Hitlera, skutkiem czego prowadzone były dochodzenia przeciwko ks. Dybie, któremu denuncjację pisemną policja niemiecka okazała i stwierdziła, że denuncjacja ta została z zemsty osobistej dokonana, o czym bliższe świadectwo może złożyć ks. Dyba.

  • Zaświadczenie dla Jana C.

Stwierdzić można, że Jan C. (…) pod względem moralnym prowadził się nienagannie, zaś pod względem politycznym i narodowym nie spisał się należycie, skoro powszechnie pomawiany jest o podpisanie listy narodowościowej niemieckiej.

14.09.1949

Zaświadczenie dla Emila G.

Prezydium GRN stwierdza, że w czasie okupacji został on z domostwa swego wysiedlony do Pszczyny, po powrocie z wysiedlenia wypełnił obowiązek służby wojskowej. Przez całe życie swoje zachowywał się wzorowo i godnie, jak na Obywatela Polskiego przystało, a do obecnego ustroju demokratycznego jest pozytywnie ustosunkowany. Również rodzina jego najbliższa cieszy się jak najlepszą opinią.

23.10.1949

Zaświadczenie dla Antoniego B. i Józefa B.

Postanowiono wydać następującą opinię: Zachowanie się obu wyżej wymienionych pod względem moralnym, politycznym i narodowym było bez zarzutu, o tem, by byli kiedyś karanymi nic tu nie wiadomo, natomiast wiadomym jest, że padli oni ofiarą niejakich M. , którzy donosili o rzekomem współpracownictwie z Niemcami, jakkolwiek B. nie współpracowali z Niemcami, lecz musieli szukać ochrony u ówczesnych władz okupacyjnych z powodu napadu i porąbania szabliskiem przez Jana M. jednego ze wspomnianych B. Jakimi zaś patriotami byli donosiciel i czem się zajmowali w przeszłości, dowodem tego opinia, jaką równocześnie (…) Prezydium GRN wystawia dla Wincentego M, syna Jana M.(nie zachowała się w archiwum)