czwartek, 31 marca 2022

Początki "Sokoła" w Choczni

 

„Sokół” to nazwa towarzystw sportowych, które począwszy od lat 60. XIX wieku powstawały w krajach słowiańskich. Idea ruchu sokolego narodziła się w Czechach, a jego celem miało być podnoszenie sprawności fizycznej i duchowej członków oraz rozbudzanie ich ducha narodowego i upowszechnianie panslawizmu, czyli  ruchu wyzwolenia i zjednoczenia narodów słowiańskich. Pierwszy polski oddział (gniazdo) „Sokoła” został założony we Lwowie już w 1867 roku, a trzynaście lat później zaczął ukazywać się jego organ prasowy „Przewodnik Gimnastyczny Sokół”. Z członkami wadowickiego gniazda Sokoła chocznianie mogli zetknąć się już rok po jego utworzeniu, gdy 10 czerwca 1888 roku trasa zorganizowanej przez nich  wycieczki wiodła przez Chocznię na Łysą Górę.

Do powstania Sokoła w Choczni doszło jednak dopiero 23 lata później, w siedem lat po uchwale Sokoła we Lwowie o przystąpieniu do organizowania wiejskich gniazd tego towarzystwa. Jak pisze Andrzej Nowakowski w wydanej w 2007 roku książce „Zarys dziejów „Sokoła” w Andrychowie i Choczni”, impulsem do powstania gniazda w Choczni mógł być zlot sokoli w Wadowicach 29 czerwca 1909 roku:

Wówczas przez Chocznię, po wyjściu z pociągu, przedefilowały szosą w kierunku Wadowic, w zwartym szyku w strojach organizacyjnych, zastępy „sokołów” w ramach tak zwanego hufca zachodniego, obejmującego 18 gniazd od Andrychowa po Śląsk Cieszyński i Zaolzie.

3 maja 1910 roku w kolejnym zlocie sokolim w Białej uczestniczyli także choczeńscy sympatycy tego ruchu, mimo że Sokół formalnie jeszcze w Choczni nie istniał. Wyjazd do Białej zapamiętali na długo, ponieważ zostali poturbowani przez niemieckie bojówki z Bielska. Obrażenia, które odnieśli: Maksymilian Malata, Jan Ścigalski, Karol Ścigalski, nauczyciel Wincenty Talaga, Teodor Zając, Szymon Balon, Jan Kobiałka i Józef Łopata nie zniechęciły chocznian do udziału w kolejnym zlocie w Krakowie w rocznicę zwycięstwa pod Grunwaldem (15 lipca). Nocleg zapewniały namioty rozstawione na Błoniach, w tym samym miejscu prowadzono popisy i ćwiczenia sportowe.

Wspomniany wyżej Maksymilan Malata, od niedawna piastujący urząd wójta Choczni oraz Karol Ścigalski odegrali rok później istotną rolę przy zakładaniu choczeńskiego gniazda Sokoła. Co ciekawe, ze wspomnień Malaty wynika, że inicjatorom powołania do życia Sokoła w Choczni przyświecał zupełnie inny cel, niż podnoszenie sprawności gimnastycznej i duchowej członków. Maksymilian Malata, Karol Ścigalski, Adam Ruliński i Andrzej Zając byli już wtedy członkami Związku Walki Czynnej w Wadowicach, czyli tajnej organizacji wojskowej, mającej przygotować walkę zbrojną o wyzwolenie Polski. I właśnie cele tej organizacji – budowę placówek ćwiczących z bronią- zamierzali realizować poprzez Sokół. Chociaż Związek Walki Czynnej posiadał jawną agendę w postaci Związku Strzeleckiego, to wymieniona wyżej czwórka działaczy uznała, że ogół chocznian prezentuje postawy dość zachowawcze i takie radykalne propozycje jak Związek Strzelecki nie będą mogły liczyć na zbyt duże poparcie, w przeciwieństwie do znanego już Sokoła, oficjalnie stawiającego na innego rodzaju działalność.

Siedzibą choczeńskiego Sokoła miał być Dom Ludowy, o budowie którego myślano już od 1908 roku. 30 lipca 1911 roku po ukończeniu budowy szkoły odbył się w Choczni wiec oświatowy poświęcony informacji o znaczeniu „Domu Ludowego” i ufundowaniu „Sokoła”. Do „Sokoła” wpisało się wstępnie 40 osób, a wiele osób zadeklarowało wpłatę gotówki lub bezpłatną robociznę na budowę „Domu Ludowego”, na którą zgromadzono dotąd 3.000 zł. Do prac organizacyjnych przystąpiono po żniwach i omłotach. 19 września Zarząd Związku Sokolego we Lwowie podjął uchwałę wzywającą władze Okręgu Krakowskiego do wydania opinii w sprawie przyjęcia gniazda w Choczni i oddelegowania do tego nowego oddziału inżyniera Józefa Pukły, członka gniazda Sokoła w Wadowicach, a zarazem komendanta Związku Walki Czynnej.

Na przełomie października i listopada (29.10 lub 05.11) w domu Ignacego Widlarza po wiecu oświatowym, zagajeniu Adama Rulińskiego i referacie Józefa Putka „Zadania i cele Sokolstwa polskiego” nastąpiło utworzenie w Choczni koła Polskiego Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”. Prezesem koła został Adam Ruliński, wiceprezesem Maksymilian Malata, sekretarzem Jan Woźniak, a wydziałowymi Józef Pukło z Wadowic i Karol Ścigalski. Towarzystwo miało trzy oddziały: gimnastyczny (kierownik Józef Pukło), śpiewacki (kierownik Józef Nowak) i teatralny (kierownik Józef Putek). Powołano również sąd honorowy i komisję rewizyjną. Organizacja liczyła 65 członków. Najbliższe oficjalne plany przewidywały utrzymywanie czytelni ludowej i wystawianie sztuk teatralnych. Jednocześnie podjęto starania o zakup zamiast przyrządów gimnastycznych 20 sztuk jednostrzałowych karabinów austriackich konstrukcji Josefa Werndla i jednego floberta systemu Mauser.

Według statystyki prowadzonej przez Związek Sokoli w 1911 roku do gniazda w Choczni należało 53 druhów, z tego 18 było umundurowanych. Raz w tygodniu ćwiczyło przeciętnie 16 mężczyzn (przez dwie godziny), 6 kobiet oraz 8 uczniów (przez godzinę). Zorganizowano 3 obchody narodowe, 1 publiczne ćwiczenie i 7 spotkań towarzyskich. Roczny dochód towarzystwa wyniósł 696 koron, a po odliczeniu wydatków majątek Sokoła wynosił 170 koron.

27 lutego 1912 roku choczeński „Sokół” zakupił już broń i uchwalił podjęcie ćwiczeń w strzelaniu do celu. Ćwiczenia odbywały się we wtorki i w soboty, a w okresie letnim co drugą niedzielę, na terenie należącym do budowanego  w systemie gospodarczym Domu Ludowego.

1 lipca 1912 roku gniazdo z Choczni zostało przyjęte do Związku Sokolego z siedzibą we Lwowie.

 

poniedziałek, 28 marca 2022

Rodziny dawnych choczeńskich organistów

 

Wkład pracujących dawniej w Choczni organistów w życie wsi nie ograniczał się do grania i śpiewania podczas mszy świętych oraz różnych nabożeństw, czy też nauki pisania, czytania i rachunków w przyparafialnej szkółce. Do II wojny światowej organistami w Choczni byli na ogół przybysze z zewnątrz- żonaci z własnymi rodzinami lub kawalerowie, którzy zawierali związki małżeńskie z miejscowymi kobietami. W rodzinach organistów przychodziły na świat dzieci, z których część nadal mieszkała w Choczni i zakładała w niej własne rodziny, wnosząc „świeżą krew” w dość endogamiczne społeczeństwo wsi, czyli takie, gdzie niemal regułą było branie za żony/mężów osób urodzonych w obrębie Choczni, co prowadziło do zawierania małżeństw najczęściej między mniej lub bardziej bliskimi kuzynami. Wśród potomków choczeńskich organistów nie brakowało ponadto interesujących i zasłużonych postaci.

Już w 1665 roku choczeński organista Wojciech Tuszyński ożenił się z miejscową dziewczyną Reginą Kumorkówną, z którą do 1684 miał w Choczni co najmniej pięcioro dzieci. Prawdopodobnie synem organisty Tuszyńskiego był także krawiec Piotr Tuszyński, którego metryki chrztu brak w choczeńskich księgach parafialnych. Potomkowie tegoż Piotra mieszkali w Choczni aż do 1878 roku, kiedy to zmarł ostatni z nich, noszący imię Andrzej. W austriackich spisach własności Tuszyńscy figurują najpierw jako mieszkańcy Sołtystwa (Wacław Tuszyński w 1789 roku), a później Białej Drogi (wspomniany już Andrzej w 1852 roku). Na choczeńskim cmentarzu parafialnym można odnaleźć groby potomków Andrzeja, ostatniego z Tuszyńskich, to znaczy jego prawnuczki Marii Fiołek (1922-2004), czy prawnuka Edwarda Kolbra (1922-1989). Znajdują się tam także nagrobki Bronisławy Drożdż (1880-1973), jej córek: Marii Polak (1897-1984), Jadwigi Palus (1917-1948) i jej synów: Aleksandra Drożdża (1907-1990), Antoniego Drożdża (1920-2003), Tadeusza Drożdża (1922-1980) i Stanisława Drożdża (1925-2001), którzy również wywodzili się z rodu Tuszyńskich.

Kolejnymi organistami, którzy zawierali małżeństwa w Choczni i chrzcili dzieci w miejscowym kościele parafialnym, byli:

- Jan Miklaszowski, od 1690 roku mąż Agaty Gołąb (Wider?) – jedno dziecko,

- Jan Puńczewski, od 1748 roku mąż Ewy Płaza – dwoje dzieci,

- Wojciech Nycz, od 1763 roku mąż Zofii Wątroba- siedmioro dzieci.

W metrykach chrztów istnieją również zapisy o dzieciach:

- organisty Pawła Staneckiego – troje dzieci w latach 1731-35,

- organisty Antoniego Zielaskiewicza – dwoje dzieci w 1719 i w 1722 roku.

Po żadnym z nich jednak nie pozostały w Choczni wnuki, a najdłuższa obecność ich rodzin w Choczni wynosiła nieco ponad 20 lat.

Nietrwała była też obecność w Choczni rodziny organisty Wojciecha Wojaszkiewicza pod koniec XVIII wieku. Wojaszkiewicz był prawdopodobnie krewnym choczeńskiego proboszcza z lat 1784-1792, czyli księdza Józefa Wojaszkiewicza, być może jego młodszym bratem. Dwukrotnie zawierał związki małżeńskie w Choczni, najpierw ze Scholastyką z domu Wyrobisz (1790), a później z Zofią z Mentelskich (1794), z którą doczekał się dwojga dzieci.

Bardziej związana z Chocznią okazała się być dopiero rodzina organisty Walentego Smolarskiego  rodem ze wsi Skidziń pod Oświęcimiem. Smolarski przybył do Choczni z Czańca około 1814 roku wraz z  żoną Katarzyną z domu Grabania i dwójką dzieci- synem Karolem i córką Józefą. W Choczni przyszło na świat trzech kolejnych synów Smolarskich (Józef Jan, Jan Błażej i Antoni Franciszek) oraz córka Antonina Janina. Różnie potoczyły się losy wymienionych wyżej dzieci. Antoni zginął tragicznie w Choczni, Józef Jan wywędrował ostatecznie do Krakowa, a Jan Błażej aż do Temesvar w Siedmiogrodzie (dziś Timisoara w Rumunii). Córka Józefa nie założyła własnej rodziny. Natomiast syn Karol Smolarski, z zawodu krawiec, w 1840 roku poślubił choczniankę Mariannę z domu Piątek i miał z nią dwie córki: Franciszkę (1841-1879) oraz Wiktorię (1843-1846). Starsza z córek Karola rok przed jego śmiercią wyszła za mąż za stolarza Karola Młyńskiego z Wadowic, któremu urodziła w Choczni pięcioro dzieci. Jedna z jej córek Aniela, czyli prawnuczka organisty Walentego Smolarskiego, w 1899 roku zawarła w Choczni związek małżeński ze Stanisławem Bandołą, po czym osiadła z nim na stałe w Marianskich Horach (dzisiejsze Czechy). Antonina Janina Smolarska (1817-1855), kolejna córka organisty, została żoną Wojciecha Góralczyka z Choczni i matką jego sześciorga dzieci (pięciu synów i córki). Jej potomkami byli między innymi:

  • Edward Bańdo (1923-1984), sekretarz i przewodniczący Gminnej Rady Narodowej w Choczni, działacz samorządowy i OSP,
  • Anna Kiepura (1915-1989) nauczycielka i kierowniczka szkoły podstawowej w górnej części Choczni,
  • Tomasz Góralczyk (1862-1944) grabarz i „oglądacz zwłok”,
  • Marian Góralczyk (1920-1994), ślusarz, więzień KL Auschwitz.

Następcą Walentego Smolarskiego był Antoni Danecki, który co prawda ani nie ożenił się w Choczni, ani nie miał w niej dzieci, ale mimo tego jego potomkowie mieszkają w Choczni do dziś. Stało się to za sprawą Doroty Daneckiej, córki Antoniego, która poślubiła Franciszka Dąbrowskiego z Choczni i Franciszki Daneckiej, innej córki Antoniego, która została żoną Michała Fajfra. Wnukami i prawnukami organisty Daneckiego byli/są między innymi: sołtys Franciszek Dąbrowski, ogrodnik Stanisław Dąbrowski, czy poeta Adam Fajfer, były kierownik Domu Kultury w Wadowicach.

Po Antonim Daneckim długoletnim choczeńskim organistą (przez ponad 60 lat) był Józef Cap/Czapik, wywodzący się z zasiedziałej od wieków choczeńskiej rodziny. Czapik był trzykrotnie żonaty: z Zofią z domu Drapa, Magdaleną z domu Pietruszka i Franciszką z domu Widlarz. Doczekał się dwanaściorga dzieci. Jego wnuki w większości urodzone w Choczni nosiły nazwiska: Bargiel, Bujalski, Cierpiałek, Czapik, Faron, Kaczor, Malata, Mlak, Pietruszka, Piórkowski, Samborski, Szymanowicz, Szymborski, Trzaska, Widlarz i Zając. Najbardziej znanym potomkiem Czapika był jego wnuk sędzia Michał Widlarz.

W dokumencie dla potomnych przechowywanym w wieży kościelnej, jako organista w czasach Czapika podawany jest chocznianin Błażej Szczepaniak (1819-1897), syn poddanego plebańskiego, który w razie konieczności zastępował zapewne zapracowanego głównego organistę, zaangażowanego w nauczanie, działalność polityczną, społeczną i samorządową. Szczepaniak był mężem chocznianki Marianny z domu Zarawny i ojcem pięciorga dzieci. Nazwiska Szczepaniak próżno jest jednak szukać na nagrobkach cmentarza choczeńskiego, mimo że ostatni Szczepaniak został ochrzczony w Choczni w 1918 roku.

W 1903 roku organista Florian Łowczowski poślubił w Choczni Balbinę Świętek, siostrę znanego sołtysa Władysława Świętka i księdza Antoniego Świętka. Łowczowscy nie mieli dzieci w Choczni, a Balbina nosiła później nazwisko drugiego męża (Krupa).

W umowie o pracę z 1909 roku wymieniony jest jako organista Stanisław Partyka, który dwa lata później miał w Choczni syna Jana Mieczysława, niezwiązanego w dalszym życiu z tą miejscowością.

Krótkie związki z Chocznią posiadały także dzieci organisty Feliksa Jureckiego, które przyszły na świat podczas pracy ich ojca na rzecz choczeńskiej parafii:

- Stanisław Jurecki, urodzony w 1916 roku, był żołnierzem września 1939 roku, więźniem sowieckich łagrów i oficerem w armii Andersa. Po wojnie pozostał na emigracji w Anglii, skąd wyjechał na stałe do Argentyny. Tam towarzyszył mu młodszy brat Franciszek Jurecki, urodzony w Choczni w 1921 roku,

- Anna Krystyna Jurecka (ur. w 1918 roku) pracowała przed II wojną światową jako gospodyni polskiego wice-konsula w Szwajcarii. W czasie wojny znalazła tam zatrudnienie jako laborantka, a w 1949 roku wyemigrowała do Australii.

Następcą Jureckiego został Władysław Woźny, urodzony w 1898 roku w Spytkowicach. Na początku pracy w Choczni poślubił Marię z Dąbrowskich, której co ciekawe jednym z przodków był organista z połowy XIX wieku Antoni Danecki. Według indeksów ksiąg metrykalnych Woźni mieli w Choczni ośmioro dzieci, chrzczonych w latach 1923-1944. W książce Marii Biel-Pająk „Dotknięci iskrą Bożą” została przybliżona sylwetka muzyka- waltornisty Eugeniusza Woźnego, najmłodszego syna Władysława i Marii Woźnych, który podobnie jak ojciec pracował jako organista, tyle że nie w Choczni, a w Krakowie i w Olbięcinie.

 

czwartek, 24 marca 2022

Najdłużej żyjący

 Do tej pory uważałem, że najdłużej żyjącą osobą, która kiedykolwiek urodziła się w Choczni, była Aniela, córka Aleksandra Widra i jego żony Janiny z domu Moskalik. Pani Anieli udało się osiągnąć imponujący wiek 104 lat i 8 miesięcy, przy czym mogła się także pochwalić, że żyła aż w trzech stuleciach- XIX, XX i XXI wieku. Przyszła bowiem na świat w 1897 roku, a zmarła w 2002 roku w Bielsku-Białej. Urodziła w sumie siedmioro dzieci- pierwszych pięć w związku małżeńskim z Janem Stuglikiem, a kolejnych dwoje jako żona Wincentego Góry.

Tymczasem okazało się, że inna chocznianka urodzona w XIX wieku żyła jeszcze dłużej niż Aniela Stuglik/Góra. Chodzi o Mariannę, córkę Józefa Bryndzy i Marianny z domu Garżel, która przyszła na świat 6 sierpnia 1874 roku. Dotarcie do szczegółów z jej życia, w tym i daty śmierci, było dość skomplikowane, ponieważ Marianna już w 1892 roku, czyli jako 18-letnia dziewczyna, wyjechała na stałe do Stanów Zjednoczonych Ameryki. Tak przynajmniej wynika z danych amerykańskiego spisu powszechnego z 1930 roku. Tam prawdopodobnie jeszcze w XIX wieku wyszła za mąż, ponieważ już w 1900 roku urodziła pierwszego syna Józefa (Josepha). Jej mężem był Jan (John) Waszczuk, z którym zamieszkiwała w miejscowości Holyoke w stanie Massachusetts. Około 1910 roku Waszczukowie zmienili nazwisko na Vostok, łatwiejsze do wymówienia i zapisania przez sąsiadów i amerykańskich urzędników. Łącznie Marianna urodziła sześcioro dzieci, z których dwoje założyło później własne rodziny. Zmarła 2 marca 1980 roku w miejscowości Palmer w Massachusetts, przeżywszy prawie 105 lat i 7 miesięcy (dokładnie 38559 dni).

Marianna Waszczuk/Vostok  z domu Bryndza nie była dotąd ujęta w spisie emigrantek z Choczni (link), gdyż w żadnym amerykańskim dokumencie z nią związanym nie podawano miejsca jej urodzenia. Dopiero przy okazji śmierci Mary Vostok, jako miejsce urodzenia wymieniono Wadowice, co w połączeniu z nazwiskiem panieńskim używanym w Choczni i dokładnie tą samą datą urodzenia, co Marianna Bryndza z Choczni, pozwoliło na jej identyfikację. Za choczeńskim pochodzeniem Mary Vostok z domu Bryndza przemawia również podobieństwo genetyczne jej wnuczki do potomków choczeńskich Widrów. Zgadza się to z genealogią Marianny Bryndza z Choczni, której babka wywodziła się właśnie z tej rodziny. Co więcej, Marianna Bryndza była drugą kuzynką Anieli Stuglik/Góra, dotychczasowej rekordzistki w długości życia!

Długowieczne były także dzieci Mary Vostok, z których niemal każde, oprócz pierworodnego Józefa (brak informacji o dacie zgonu), przeżyło co najmniej 88 lat. Natomiast co do z rodzeństwa Marianny/Mary, to jej brat Józef Bryndza przeżył zaledwie niespełna 68 lat, a reszta zmarła w dzieciństwie (troje) lub ich daty zgonu nie są mi znane (również troje).

Najdłużej żyjącym mężczyzną urodzonym w Choczni pozostaje Jan Gazda (1894-1998), który przeżył 104 lata i dwa miesiące. To także najdłużej żyjąca osoba, której nagrobek znajduje się na choczeńskim cmentarzu parafialnym. Co ciekawe, matką Jana Gazdy była Anna z Widrów, a on sam był kuzynem trzeciego stopnia zarówno Mary Vostok, jak i Anieli Stuglik/Góra ! Czyżby  w tym pokoleniu potomków Widrów uaktywnił się jakiś gen długowieczności?

100 lat życia przekroczyli również:

- Stefania Penkala z domu Graca (1913-2016)

- Piotr Zieliński (1911-2012)

- Adela Warmuz z domu Widlarz (1919-2022),

- Maria Majewska z domu Ścigalska (1891-1993).

Na koniec można wspomnieć o Janie Guzdku, zmarłym 1 grudnia 1753 roku, który według zapisu w metryce zgonu przeżył aż 110 lat. Podana długość życia Guzdka wydaje się jednak mało prawdopodobna, ponieważ wiek zmarłych zaokrąglano wówczas do pełnych dziesiątek, a hipotetyczny rok jego urodzenia przypada na okres, gdy w Choczni nie prowadzono jeszcze metryk chrztów, wobec czego nie sposób to sprawdzić.

poniedziałek, 21 marca 2022

Chocznia i chocznianie a Ukraina

 

Wyniki badań genetycznych współczesnych mieszkańców Choczni i osób choczeńskiego pochodzenia każdorazowo wykazują ich duże podobieństwo do współczesnych mieszkańców Ukrainy, a szczególnie jej zachodniej części. Nierzadko podobieństwo genetyczne chocznian do Ukraińców jest większe niż na przykład w stosunku do uśrednionej populacji Mazowsza! Przyczyn tego stanu rzeczy należy upatrywać zarówno we wspólnym słowiańskim pochodzeniu, jak i obecnych w Choczni oraz w zachodniej Ukrainie wpływach karpacko-bałkańskich (wołoskich). Również niektóre tradycyjne nazwiska chocznian mają swoje odpowiedniki wśród Ukraińców, czy Rusinów- w dokładnie takiej samej formie (np. Szczur, Cap, Bandoła, Balon, Koman, Cibor, Gazda) lub zbliżonej (Małata, Remenda, Burej, Brindza). Według językoznawców także takie nazwiska, jak: Romańczyk, Roman, Choma, Filek, Rusinek, czy Rusin mogą świadczyć o rusińskich korzeniach osób je noszących. Wspólne dla Choczni i zachodniej Ukrainy były (a może nadal są?) także pewne specyficzne zwyczaje bożonarodzeniowe- szczegóły w osobnej notatce (link).

Natomiast informacje o związkach Choczni i chocznian z terenem dzisiejszej Ukrainy pojawiają się w źródłach historycznych dopiero pod koniec XVIII wieku, gdy Chocznia i część obecnej Ukrainy wchodziły w skład austriackiej prowincji Galicja (po ukraińsku Hałyczyna). Najdawniejsza z nich datowana jest na 1791 rok i dotyczy śmierci w obozie wojskowym pod Chocimiem  austriackiego żołnierza Grzegorza Twaroga, urodzony 25 lat wcześniej w Choczni.

Stolicą Królestwa Galicji i Lodomerii był Lwów, gdzie w 1853 roku zmarł Andrzej Kręcioch, syn Józefa i Brygidy z domu Pindel, a w I połowie XIX wieku przed święceniami duchownymi studiowali teologię pochodzący z Choczni: Ignacy Balon i Piotr Woźniak. W tym samym czasie studia filozoficzne na Uniwersytecie w Tarnopolu podjęli: Szczepan Koman (przyszły nauczyciel) i Antoni Maciejczyk, który ostatecznie został księdzem. Studia teologiczne we Lwowie odbywali także dwaj choczeńscy proboszczowie z XIX wieku- księża Wojciech i Józef Komorkowie (przyrodni bracia). W  Na przełomie XIX i XX wieku święcenia kapłańskie we Lwowie otrzymał Franciszek Taborski, którego rodzina w tym czasie przeprowadziła się do Choczni. Właśnie z Choczni ksiądz Taborski wyemigrował na stałe do USA w 1905 roku. Kontynuując wątek edukacyjny, należy wspomnieć o studiach na Politechnice Lwowskiej, które przed I wojną światową podjęli pochodzący z Choczni Antoni Guzdek i mieszkaniec Choczni Karol Nowak, który urodził się w Lachowicach. Galicyjski Lwów był nie tylko znaczącym ośrodkiem akademickim, ale także siedzibą c.k. Sejmu Krajowego, w którym od 1895 roku zasiadał Antoni Styła z Choczni. Po jednokadencyjnej przerwie ponownie został wybrany posłem w 1908 roku. Ponieważ nie zaliczał się do grona zamożnych posłów, to nawet wśród bliskich mu ludowców był znany z dużej oszczędności, co objawiało się na przykład świetną znajomością najtańszych lwowskich jadłodajni, choć niekoniecznie smacznie karmiących.

Na terenie obecnej Ukrainy przed I wojną światową pracowało  i mieszkało kilkunastoosobowe grono chocznian. Jan Guzdek był nauczycielem gimnazjalnym w Brzeżanach i w Stryju, Jan Nowak kierował prywatnym gimnazjum w Horodence, Antoni Guzdek był urzędnikiem pocztowym, a urodzony w Choczni Henryk Osuchowski nauczał w gimnazjach w Tarnopolu i Kołomyi, gdzie obowiązywał ruski język wykładowy. Przyszły nauczyciel Aleksander Widlarz odbywał z kolei praktykę w fabryce cegieł i dachówek w Korościatynie koło Stanisławowa, a Józef Kobiałka został zatrudniony jako niższy urzędnik sądowy w Lwowie. Mieszkanką Lwowa była Olimpia Helm, wnuczka choczeńskich Duninów z Sołtystwa i  żona inżyniera Juliusza Kadora, zatrudnionego w dziale technicznym centrali kolejowej. Siostra Olimpii- Eugenia Sylwia Maria zamieszkiwała natomiast z mężem dyplomatą Janem Kadorem już po rosyjskiej stronie granicy- w miejscowości Nowosielica w dzisiejszym obwodzie czerniowieckim niepodległej Ukrainy. W Czerniowcach na Bukowinie mieszkał też i pracował Ferdynand Widlarz, któremu w 1888 roku urodził się tam syn Bronisław (Bruno).

Zdarzały się także przypadki odwrotne – w 1902 roku po małżeństwie z Marianną Sikora, siostrą choczeńskiego wójta, zamieszkał w Choczni Tymofiej Bursztyński, żandarm austriacki rodem z Grzymałowa koło Buczacza, który używając w przyszłości imienia Tomasz odegrał dużą rolę w życiu politycznym i samorządowym Choczni okresu międzywojennego. Dziewięć lat później (1911) zawarł małżeństwo w Choczni kolejny Ukrainiec. Był nim Nazar Hrycak z Kałokolina (rejon rohatyński dzisiejszej Ukrainy), który poślubił Józefę Komanionkę. Efektem tego mariażu było czworo dzieci urodzonych w Choczni w latach 1912-1924. Dziś na choczeńskim cmentarzu parafialnym możemy odszukać tylko nagrobek Elżbiety Pędziwiatr, najmłodszej córki Nazara i Józefy Hrycaków. Z kolei w 1914 roku mężem Honoraty Płonka został Mikołaj Martynowicz z Czukwi w obwodzie lwowskim.

W 1910 roku na placówkę pocztową w Choczni trafiła z Dobrowlan koło Drohobycza Ida Bukałowa, pracująca w niej do emerytury przez kolejne 15 lat. Podobną drogę przebyli: nauczyciel Antoni Jaksmanicki, który do Choczni trafił z Buczacza, by w okresie I wojny światowej objąć kierownictwo miejscowej szkoły podstawowej i następny nauczyciel Michał Koropecki (z okolic Tłumacza)- uchodźca wojenny, który zmarł w Choczni w 1916 roku. Uchodźcą wojennym z Galicji Wschodniej był także Julian Zawistowski, ekonom w majątku Tworymirka na Podolu, zmarły w Choczni w 1920 roku.

W czasie walk w okresie I wojny światowej na terenie dzisiejszej Ukrainy zginęli pochodzący z Choczni: Władysław Mocniak, Franciszek Warmuz, Piotr Cap i Józef Kręcioch oraz mieszkający w Choczni Henryk Nowak. Z kolei brat Henryka- Leonard Nowak dostał się do niewoli rosyjskiej, z której już nie powrócił. Koniec I wojny nie przyniósł niestety spokoju i przerwy w walkach na terenie wschodniej Galicji. W walkach z Ukraińcami i Rosjanami w okolicach Lwowa i na innych terenach obecnej Ukrainy brali udział między innymi: Adam Widlarz, wspomniany wcześniej student Politechniki Antoni Guzdek, Józef Sępek, Eugeniusz Bielenin, Piotr Nęcek, Szymon Bandoła i Stefan Widlarz. Trzej ostatni zmarli z odniesionych ran na początku lat 20. XX wieku. Niewykluczone, że część ukraińskich jeńców, pojmanych w wyniku tych starć i przetrzymywanych w Wadowicach, była zatrudniona (obok Rosjan) przy obsłudze szpitala epidemicznego w Choczni.

W okresie międzywojennym do Polski należały cztery województwa, których stolice leżą obecnie na terenie Ukrainy: Lwów, Łuck, Tarnopol i Stanisławów (ukr. Iwano-Frankiwsk). Podobnie jak przed I wojną światową Lwów był nadal dużym centrum administracyjnym naukowym i kulturalnym. Przerwane wojną studia techniczne udało się w nim dokończyć Antoniemu Guzdkowi, a pochodząca z Choczni siostra zakonna Magdalena Widlarz kształciła się tam na pielęgniarkę. W tym samy czasie szkołę pielęgniarską we Lwowie skończyła siostra Jadwiga Lachowicz, znana  z późniejszej pracy w Choczni (1952-1970). Benjamin Silberschütz z Choczni uczył religii mojżeszowej w dwóch prywatnych lwowskich gimnazjach, byłe choczeńskie nauczycielki znalazły zatrudnienie odpowiednio we lwowskim Urzędzie Skarbowym (Maria Zawisza) i prywatnej szkole zakonnej (Maria Zrazik), a Michał Cibor został naczelnikiem Wydziału Ogólnego lwowskiego Urzędu Celnego. Na terenie dzisiejszej Ukrainy przebywali także: Władysław Nowak (kształcący się w Złoczowie), jego starszy brat Karol Nowak (zawodowy oficer artylerii), jego siostra Irena Zofia Palewicz (nauczycielka), Józef Widlarz (zawodowy podoficer w Brzeżanach), Jan Wcisło (w Niwrze pod Tarnopolem), jego syn Włodzimierz Wcisło, Józef Ramęda (zarządca majątków wielkoobszarowych), Wiesław Ruliński (Sambor, Złoczów), Teofil Kamiński (Stanisławów), Józef Michalik (we Lwowie) i Józefa Wójciak z domu Sikora (okolice Tłumacza).

Osobną grupę stanowili osadnicy wojskowi na Wołyniu, o których przeczytać można we wcześniejszej notatce (Chocznianie na Wołyniu- link). Nadawanie ziemi na Wołyniu miało być z jednej strony formą uznania dla żołnierzy walczących o niepodległość, a z drugiej sposobem na wzmocnienie polskości na tym obszarze kraju zdominowanym przez ludność ukraińską, co prowadziło do licznych konfliktów. Choczeńscy osadnicy na Wołyniu nosili nazwiska: Bator, Romańczyk, Malata, Pietras i Siepak. We Włodzimierzu w Szkole Podchorążych Rezerwy Artylerii wykładał Kazimierz Ryłko z Choczni, a jednym z jego podopiecznych był chocznianin Stanisław Ścigalski. Z kolei siostra Kazimierza Ryłki- Helena Białkowska- uczyła przez pewien czas razem z mężem Antonim w Łucku.

Transfer z obecnej Ukrainy do Choczni był w okresie międzywojennym niewielki. W zasadzie można wymienić tu tylko Michała Kornelaka, kierownika choczeńskiej szkoły od 1935 roku, który pochodził ze Stryja, nauczycielkę Kazimierę Pedenkowską, przeniesioną do Choczni w 1923 roku z Grabownicy koło Sambora i wyświęconego we Lwowie w obrządku ormiańsko- katolickim księdza wikariusza Mariana Józefowicza (wcześniejsze nazwisko Ciempa), sprawującego posługę w Choczni od 1936 roku. Ponadto w 1938 roku Roman Dąbrowski ze Lwowa poślubił w Choczni Helenę z domu Woźniak, Bronisława Kasprzycka z Dobrzanicy pod Lwowem została żoną Antoniego Ścigalskiego, a mężem Walerii z domu Szczur był Mikołaj Malinowski z Uhrynowa na Wołyniu.

 Jak już wcześniej wspomniałem, mocną pozycję w Choczni uzyskał w tym czasie Tomasz Bursztyński, zaufany człowiek proboszcza ks. Dunajeckiego, mianowany w 1929 roku przez władze sanacyjne komisarycznym zarządcą gminy w miejsce odsuniętego (i wkrótce uwięzionego) wójta Józefa Putka.

Po wybuchu II wojny światowej część żołnierzy Wojska Polskiego znalazła się na wschodnich kresach państwa, wycofując się przed armią niemiecką lub służąc w miejscowych garnizonach. Wśród nich nie zabrakło także chocznian. Do niewoli rosyjskiej trafili: Tadeusz Wróbel, Stanisław Guzdek i Jan Ramenda (na Wołyniu) oraz Antoni Ligięza i Jan Bryndza (pod Czortkowem). Natomiast do niewoli niemieckiej trafili w okolicach Lwowa: Franciszek Szczur i Józef Ruła. Podczas okupacji sowieckiej kresów Rzeczpospolitej zaginął aktor Władysław Bielenin, a jego siostrzenica Wincentyna Talaga została aresztowana przez NKWD i wywieziona na wschód. Represjom poddano także tych osadników z Wołynia, którym nie udało się wcześniej wyjechać oraz mieszkańców Lwowa: Rolmana Schönguta i Włodzimierza Wcisło i wymienioną wyżej Agnieszką Wójciak z rodziną. Na terenie obecnej Ukrainy stracili życie: sierżant Józef Widlarz (w 1943 roku zamordowany przez Ukraińców w Brzeżanach), lekarz z Drohobycza Abraham Zollman (ofiara Holokaustu) i żołnierz armii niemieckiej Jan Drapa. Trzej chocznianie, trzy śmierci, ale jakże różne były ich losy.

Osadnicy niemieccy w Choczni, czyli tak zwani bauerzy, którzy zajmowali gospodarstwa wysiedlonych chocznian rekrutowali się często z terenów powiatu dolinieckiego w przedwojennym województwie tarnopolskim, z należącej obecnie do Ukrainy Bukowiny i z niemieckiej kolonii Pöchersdorf koło Stryja. Ich przykładowe nazwiska to: Remus, Pscheidt, Fartaczek, Jekal, Kopp (Augustendorf na Bukowinie), Dietrich (Derelui, Bukowina), Riess (Molodia, Bukowina), Stadler, Schmelzer, Wrba (Nowy Mizun pow. Dolina), Schnure, Schmidt (Teresówka pow. Dolina), Wurdak, Buchinger, Kraus, Knoll (Pöchersdorf). W Choczni pozostał także niewysiedlony Tomasz Bursztyński, który zadeklarował wówczas narodowość ukraińską.

Po II wojnie światowej powróciła do Choczni Irena Zofia Palewicz z córką Marią (późniejszą absolwentką Akademii Rolniczej w Krakowie).

Poza tym z Chocznią związali się na krócej lub dłużej:

- Mieczysław Suchobiecki z Żabki na Wołyniu, który w 1945 roku poślubił Józefę Białorczyk,

- Antoni Turkiw z Truchanowa (obwód lwowski), który w 1945 roku ożenił się z Genowefą z domu Michalik,

- Bronisław Wilk z Dąbrówki koło Sambora, który w 1947 roku poślubił Władysławę Widlarz z Zawala,

- Fryderyk Zubik ze Lwowa, który w 1951 roku ożenił się w Choczni z Dorotą Drapa,

- Helena Topolska z Rubanki w obwodzie sumskim, która w 1957 roku poślubiła Anastazego Wawro,

- Apoloniusz Szulczyński z Sambora, który w 1963 roku zawarł w Choczni związek małżeński z Barbarą Bąk,

- Zenobiusz Kirikiewicz z Horodyszcza, mąż Jadwigi z domu Wilk.

czwartek, 17 marca 2022

Stare fotografie z Choczni - chocznianie przy pracy

Najstarsze fotografie chocznian to głównie portrety lub grupowe ujęcia przy okazji ważnych wydarzeń rodzinnych. Natomiast zdjęcia pokazujące ludzi przy pracy pojawiły się nieco później. Poniżej kilka przykładów takich fotografii:

Orka

Przed zwózką

Młocka
Źródło- "Wadowice koło Choczni"

Klepanie kosy

Nabijanie kosy

Koszenie kosą

Stawianie mondeli

Stawianie mondeli

Wypas bydła

Piłowanie

Z tragacem

Z taczkami

Wyrabianie ciasta na domowy makaron


poniedziałek, 14 marca 2022

Choczeńscy Sikorowie

 

Sikora to jedno z najczęściej używanych w Polsce nazwisk.  Według danych PESEL w 2002 roku mieszkało w Polsce 44.654 Sikorów obojga płci i tylko 40 nazwisk występowało wtedy częściej. Głównym skupiskiem Sikorów była (i jest) południowa część naszego kraju- województwo małopolskie (w tym powiat wadowicki) i województwo śląskie. W tym rejonie dość częste są też nazwy geograficzne nawiązujące do nazwiska Sikora, jak choćby w powiecie wadowickim: Sikorowa- część Ponikwi, Sikora- część Gierałtowic, Sikorówka- część Kalwarii Zebrzydowskiej i Skawinek, czy w powiecie suskim: Sikorowiec- część Krzeszowa i Sikorówki/Sikory- część Stryszawy.

Urszula Kolber w pracy „Nazwiska mieszkańców dekanatu wadowickiego” podaje, że nazwisko Sikora już w XVIII wieku podawane było w księgach metrykalnych z Choczni, Tłuczani, Wadowic i Witanowic, a w XXI wieku także w Andrychowie, Lgocie, Zawadce, czy w Wieprzu.

Jeżeli chodzi o Chocznię, to w 1661 roku zawarła tu związek małżeński Łucja Sikora (z Wincentym Styłą), w 1692 roku Sebastian Sikora poślubił Krystynę Zły Maciek, w 1706 roku odnotowano Agnieszkę Sikora z Ponikwi, która była matką chrzestną Jana Grządziela z Choczni i chrzest Jadwigi Sikora. Nie znaczy to jednak, że Sikorowie byli już wtedy stałymi mieszkańcami Choczni, ponieważ kolejny zapis z ich udziałem pojawia się dopiero w 1739 roku. Znacznie wcześniej niż w Choczni Sikorowie zamieszkiwali w Kaczynie.

Stałymi mieszkańcami Choczni były dopiero rodziny Sebastiana i Józefa Sikorów, podawane w księgach metrykalnych odpowiednio od 1744 i od 1756 roku. Sebastian Sikora, mąż Zofii z Sordylów, a później Magdaleny, pochodził z Kaczyny, a Józef Sikora, małżonek Agnieszki z domu Szczur i następnie Zofii z domu Styła również nie urodził się w Choczni.

W subrepartycji z 1775 roku Sebastian Sikora figuruje jako właściciel pól ornych i ugorów, a także 2 krów. Jego czynsz pańszczyźniany był określony na nieco ponad 7 złotych. Znacznie uboższy był Józef Sikora, posiadacz tylko 1 krowy, płacący czynsz w wysokości 2 zł.

W kolejnych spisach własności do celów podatkowych występują:

- rolnicy Józef, Sebastian, Szymon i Mateusz Sikorowie,  a także chałupnik Józef Sikora (subrepartycja z 1789 roku),

- Mateusz Sikora i dwóch Józefów Sikorów (w Metryce Józefińskiej).

Według Metryki Józefińskiej Mateusz Sikora i jeden z Józefów byli sąsiadami. Obaj zamieszkiwali w górnej części wsi u podnóża Bliźniaków. Była to tak zwana Rola Kowalowska, nawiązująca zapewne do zajęcia, którym trudnił się Mateusz, syn Sebastiana (ochrzczony w 1761 roku jako January Mateusz) oraz jego starszy brat Ignacy (urodzony w 1760 roku) i młodszy brat Szymon (urodzony w 1768 roku; również cieśla). Natomiast Józef Sikora, sąsiad Mateusza, był  nie tylko rolnikiem, ale także stelmachem, kołodziejem i stolarzem. To wyjątek wśród Sikorów, ponieważ jego syn Błażej (urodzony w 1765 roku) również zajmował się kowalstwem, tak jak wymienieni wyżej Mateusz, Ignacy i Szymon. Błażej Sikora z pewnością potrafił czytać i pisać, skoro w 1797 roku podawany jest jako nauczyciel w szkółce przyparafialnej.

Pół wieku później na Roli Kowalowskiej pod Bliźniakami gospodarował już tylko Piotr Sikora, właściciel ponad 12 morgów gruntu. Pozostali choczeńscy Sikorowie zamieszkiwali wówczas (1846-1852) na Zarąbkach i Morgach:

- Kazimierz, syn kowala Mateusza, pod nr 86, jako właściciel ponad 8 morgów,

- Kazimierz pod nr 111, jako właściciel 6,5 morgów,

- Wawrzyniec pod nr 254, jako właściciel 4,5 morgów,

- Szymon pod nr 112 , jako właściciel ponad 3 morgów.

Synami Kazimierza i Teresy z domu Kobiałka byli dwaj najbardziej zasłużeni dla Choczni Sikorowie: Jakub i Antoni. Obydwaj byli z zawodu kowalami tak, jak ich dziadek Mateusz. Dlatego trudno uwierzyć, że kowalem nie był też ich ojciec Kazimierz, ale na ten temat nie zachowały się niestety żadne informacje. Jakub Sikora, starszy z synów Kazimierza, urodził się w 1840 roku, a przyszły wójt Antoni Sikora dziewięć lat później. Obydwaj byli członkami Bractwa Apostolstwa Modlitwy (1875) i darczyńcami na powiększenie i zakup dzwonów na wieżę kościelną (1875).  Jakub i Antoni Sikorowie wymienieni są razem w dokumencie dla potomnych, schowanym w wieży obecnego kościoła, jako osoby zasłużone dla jego powstania. Jakub był jako gminny asesor (radny) członkiem komitetu budowy i współwykonawcą elementów metalowych użytych do jego wybudowania. Z kolei Antoni to współfundator krzyża na kościelnej wieży. Później Jakub był także przysięgłym przy ck Sądzie Obwodowym w Wadowicach, fundatorem pierwszego drewnianego krzyża milenijnego na Gancarzu (1900), członkiem komitetu kościelnego i III Zakonu św. Franciszka. Natomiast Antoni znalazł się wśród założycieli: Kółka Rolniczego w Choczni (1889), w którym został wiceprzewodniczącym oraz Ludowego Towarzystwa Ochrony Własności Ziemskiej w Wadowicach, gdzie wybrano go członkiem dyrekcji. W czasie przygotowań do sprowadzenia do Krakowa prochów Adama Mickiewicza wykuł godło ludu – sierp ozdobiony gwiazdą postępu, które było niesione na czele konduktu pogrzebowego (1890). W przygotowaniach do tej uroczystości bardzo aktywny udział brała również jego żona Maria z domu Szczur, która kierowała w Wadowicach przygotowaniem wieńców. Antoni Sikora był później pierwszym prezesem straży ogniowej w Choczni i sklepikarzem z ramienia kółka (przynajmniej do 1895 roku). Przez pewien czas prowadził z ramienia kółka rolniczego wyszynk wina, na który nie uzyskał koncesji w 1896 roku. Do 1909 roku sprawował ponadto funkcję wójta Choczni. W 1898 roku przed jego domem, miejscem spotkań ludowców, posadzono lipę upamiętniającą Adama Mickiewicza.  W czasie I wojny światowej w tym samym domu, stojącym przy dzisiejszej ulicy Kościuszki, mieścił się Urząd Agencji Pocztowej. 

Nagrobek Antoniego Sikory na choczeńskim cmenatrzu parafialnym
Źródło- grobonet

Jedynym męskim spadkobiercą Antoniego Sikory był jego syn Stanisław, urodzony w 1889 roku. Ten były uczeń wadowickiego gimnazjum w 1909 roku wyemigrował do USA. W deklaracji podczas amerykańskiego poboru do wojska w 1917 roku podawał, że pracuje jako rzeźnik. W późniejszym czasie rozwinął własny biznes w postaci fabryczki wody sodowej, którą przejął po nim jego syn Stanley. Stanisław Sikora  był aktywnym działaczem polonijnym, prezesem Grona Wzajemnej Pomocy „Chocznia” w Chicago. Po jego wizycie w 1924 roku w Choczni emigracja zainicjowała zbiórkę funduszów na zakup dzwonów dla choczeńskiego kościoła, w której sam wziął udział. W 1928 roku wystąpił z Grona na tle nieporozumień związanych z warunkami fundacji i dysponowania zebranymi środkami. Powtórnie odwiedził Polskę w 1929 roku i razem z rodziną zwiedzał okolice własnym samochodem.

Na emigracji w USA znalazł się również Piotr Sikora z Choczni, urodzony w 1876 roku, mąż Mary z domu Ramenda, który także działał w Gronie Wzajemnej Pomocy „Chocznia”.

Kolejną emigrantką z tego rodu była Agnieszka Wójciak z domu Sikora, córka Aleksego i Anny, urodzona w 1909 roku. Ta przedwojenna mieszkanka Krutuły koło Tłumacza w województwie stanisławowskim 10 lutego 1940 roku została deportowana przez organa władzy sowieckiej wraz z synem Janem (ur. 1933) i dwiema córkami: Władysławą (ur. 1934) oraz Krystyną (ur. 1936) do wsi Kyłtowo w Republice Autonomicznej Komi,  a następnie przeniesiona do specposiołka Wietka, gdzie 13 marca 1941 zmarł jej syn Jan. Wcześniej Agnieszka straciła kontakt ze swoim mężem Józefem, który już nigdy się nie odnalazł. Niejasne są również dalsze losy jej córki Krystyny. Agnieszka i jej druga córka Władysława przeżyły szczęśliwie okres represji i w 1946 roku dotarły do Stanów Zjednoczonych Ameryki, przekraczając pieszo granicę między Meksykiem a USA.

W 1923 roku Marię z domu Świętek poślubił Józef Sikora, syn Wawrzyńca, niepowiązany z wcześniejszymi choczeńskimi Sikorami. Po ślubie ten znany w Choczni muzykant i myśliwy zamieszkał z żoną w domu na Górnicy, a następnie przeprowadził się na zakupione gospodarstwo we Frydrychowicach. Jego wnukiem był Michał Sikora, wieloletni organista w kościele przy wadowickim klasztorze Ojców Karmelitów.

W okresie powojennym potomkowie dawnych choczeńskich Sikorów co prawda nadal mieszkali w Choczni, ale nazwisko Sikora wśród nich nie przetrwało do czasów obecnych. Nie zanikło jednak zupełnie, ponieważ w Choczni pojawili się z zewnątrz inni Sikorowie, których obecność  wykazuje na przykład spis wyborców z 1973 roku. W tym spisie ujęto:

- rodzinę Józefa (ur. 1920) i Emilii (ur. 1922) Sikorów, mieszkańców domu nr 493,

- Władysława (ur. 1913) i Helenę (ur. 1915) Sikorów, mieszkańców domu nr 227,

- samotną Józefę Sikora, urodzoną w 1909 roku w Choczni, jako córka Antoniego (ale nie wójta/kowala) i Franciszki z domu Bryndza, która zmarła w 1993 roku.

czwartek, 10 marca 2022

Choczeńskie kontrakty przedślubne

 23 sierpnia 1793 roku władze cyrkułu myślenickiego, na którego terenie znajdowała się Chocznia, wydały zarządzenie (określane z łaciny jako cursorya) wprowadzające przymus zawierania przed urzędem gromadzkim kontraktów ślubnych, które miały regulować małżeńskie sprawy majątkowe, a także samo zawarcie związku małżeńskiego.

Z tej cursoryi wynika, że związek nowożeńców nie mógł zostać pobłogosławiony w kościele przez księdza, dopóki strony nie zawarły kontraktu przed urzędem gromadzkim. W dokumencie ujęto to w ten sposób:

"Jeżeli (...) którakolwiek strona, czyli parobek z dziewką albo wdową, dziewka z wdowcem albo wdowiec z wdową lub wdowa z parobkiem kontrakt temuż formularzowi podobny wprzód przed ślubem między sobą nie ułożą, do Zwierzchności o aprobatę nie udadzą się i tym sposobem przed Ich Mość Xiężmi Plebanem lub Jego namiestnikiem legitymować się w stanie nie będą, żadnego ślubu w kościele Bożym nie dostąpią póty, póki takowego kontraktu mieć nie będą".

Załącznikiem do zarządzenia był specjalny formularz kontraktu, do którego miano wpisywać dane przyszłych małżonków i treść zawartej przez nich umowy.

Oblubieniec miał przyrzec oblubienicy, że będzie ją szanował, zachowa jej wierność do zgonu, a także zgodę i miłość w stosunku nie tylko do niej, ale też potomstwa ("Jeżeli Pan Bóg da") oraz że zachowa "staranność i pilność koło gospodarstwa".  Następnie miał wymienić, jaki majątek wnosi "do poparcia wspólnego życia", to jest na przykład "gront, chałupę, czy pieniądze" i zdeklarować się, co do rozporządzenia tym majątkiem w przypadku swojego zgonu.

Natomiast oblubienica miała przyrzec, że będzie oblubieńcowi posłuszną we wszelkich sprawach niesprzeciwiających się prawom boskim i ludzkim, że zachowa  do zgonu "zgodę, miłość i uszanowanie przyzwoite" oraz staranność i pilność koło gospodarstwa i ewentualnych dzieci. Również i ona miała wymienić wnoszony do związku majątek i wskazać, co się ma z nim stać po jej śmierci.

Kontrakt miał zostać podpisany bez żadnego przymusu nie tylko przez przyszłych "uczciwych" małżonków, ale też przez ich ojców oraz dwóch świadków i "porękowników", którzy mieli dbać o zachowanie postanowień umowy, biorąc pod uwagę, że "ludzie nie pamiętając na obowiązki swoje częstokroć rozpuszczają się i majątku jeden drugiemu przez złe gospodarstwo, pijaństwo i marnotrawstwo niszczą". 

Po wydaniu powyższego rozporządzenia Urząd Gromadzki w Choczni sprawił osobną księgę,  przeznaczoną wyłącznie do wpisywania wymienionych w dokumencie kontraktów. Niestety księga ta nie jest obecnie dostępna dla badaczy, ale z opracowań Józefa Putka wynika, że znalazło się w niej ostatecznie 38 kontraktów, sporządzonych w latach 1794-1812. Oczywiście w tym czasie zawarto znacznie więcej małżeństw, stąd wniosek, że kontrakty przedślubne sporządzano tylko w przypadku bogatszych osób. 

Treść tych kontraktów stanowi ciekawe źródło wiedzy o stanie majątkowym chocznian z przełomu XVIII i XIX wieku, w tym o posiadanych i noszonych przez nich strojach. Oprócz ubrań przyszli choczeńscy nowożeńcy deklarowali, że posiadają i wnoszą do przyszłego związku na przykład "kopę  i 30 snopów owsa", "kruw dwie", "skrzynkę z zamkiem", "pierzynę z zagłówkiem", czy określony areał gruntu.

Interesującą pozycją w niektórych kontraktach była pewna kwota pieniędzy ofiarowana "za wianek", czyli czystość przedmałżeńską/brak doświadczeń seksualnych. Ofiarę za wianek wnosił oblubienicy nie tylko oblubieniec- on także mógł liczyć na taką ofiarę z jej strony, przy czym trudno sobie wyobrazić, jak jego czystość miał być weryfikowana. "Wianek" oblubienicy był z reguły wyżej wyceniany niż jego odpowiednik u oblubieńca, czyli nawet po obopólnej wypłacie "wieńcowego" (z góry, czyli przed nocą poślubną) oblubienica pozostawała z pewną nadwyżką. Były to najczęściej kwoty rzędu kilku złotych reńskich ("ryńskich"). W trzech przypadkach było jednak odwrotnie i to "wianek" męski wyceniono wyżej niż żeński. Najlepszy na tym interes zrobił Kazimierz Koman, który w 1806 roku "pojmując sobie na przyjaciela dożywotniego" uczciwą Zofię Rulankę ofiarował jej za wieniec 9 reńskich, a sam otrzymał od niej z tego tytułu 1/16 część roli o wartości około 50 reńskich !

Choczeńskie kontrakty przedślubne odbiegają nieco od wzoru wskazanego w zarządzeniu cyrkułu. Przede wszystkim brak w nich "rozporządzeń ostatniej woli", co Putek tłumaczy obowiązującym w Choczni przesądem, że sporządzenie testamentu przyspiesza śmierć testatora.

Pewne różnice w stosunku do obowiązującego formularza występują też ogólnym wstępie do kontraktów. W 1798 roku Maciej Szczur przysięgał Magdalenie Wątrobskiej,  że "dzieci jeżeli Pan Bóg da mieć ie ku Chwale Bożey czwiczyć y edukować będzie". 

Pod choczeńskimi kontraktami podpisywała się ponadto (lub stawiała znak krzyża) cała Rada Gromadzka na czele z wójtem.

Drażliwą kwestią dla ówczesnego właściciela Choczni Jana Biberstein Starowieyskiego było wymienianie w kontraktach posiadanych gruntów. Ponieważ Starowieyskiemu nie podobało się, że chocznianie swobodnie dysponują ziemią, jako swoją własnością, to każdorazowo dopisywał do kontraktu uwagę, że "grunt nie powinien należeć do takowego kontraktu". Wobec uporu chocznian z tą praktyką pogodził się dopiero następca Starowieyskiego- Wincenty Ferrariusz Bobrowski.

Zawieranie kontraktów przedślubnych nie skończyło się oczywiście w 1812 roku i występowało (choć coraz rzadziej) aż do drugiej wojny światowej. Gdy w 1936 roku Antoni Malata, syn Maksymiliana-wójta gminy zbiorczej Wadowice zamierzał ożenić się z Eufemią Kobielus z Wieprza, ojcowie narzeczonych sporządzili umowę, na mocy której ojciec Antoniego przyrzekał mu 8.500 zł, a jego narzeczonej 2.500 zł. Z kolei Eufemia wnosiła do związku gospodarstwo o powierzchni około 20 hektarów, zwierzęta i kilka prostych maszyn rolniczych. Dla porówania można podać, że kapitan Wojska Polskiego zarabiał wtedy 4800 zł rocznie, a nauczyciel połowę tej kwoty.




poniedziałek, 7 marca 2022

Genealogia choczeńskich Kręciochów z 1973 roku

Według spisu wyborców z 1973 roku dorośli Kręciochowie zamieszkiwali w Choczni w 16 domach. Pod względem genealogicznym można było ich podzielić na dwie główne grupy:

- potomków Jacentego Kręciocha, który w 1677 roku poślubił w Choczni Felicję z domu Płonka,

- potomków Wojciecha Kręciocha, urodzonego około 1698 roku, który był mężem Agnieszki.

Szczególny przypadek stanowiła wiekowa Antonina Kręcioch z domu Kolber (ur. 1889), mieszkanka domu 167, której mąż Józef, nieujęty w spisie wyborców w Choczni, pochodził od Marcina Kręciocha, który w 1763 roku poślubił Magdalenę Zając.

Jacenty, Wojciech i Marcin Kręciochowie pozostawali zapewne w jakiejś relacji rodzinnej, ale nie da się jej ustalić na podstawie choczeńskich ksiąg metrykalnych. Jacenty zwany Jackiem lub Jaczkiem był z pewnością starszy od Wojciecha o jedno pokolenie i teoretycznie mógł być jego ojcem. Równie dobrze Wojciech Kręcioch mógł być jednak synem Pawła Kręciocha, który miał w Choczni dzieci w tym samym czasie, co Jacenty. Nie zachowała się niestety metryka chrztu Marcina Kręciocha, urodzonego w I połowie XVIII wieku, który należał do pokolenia zbliżonego wiekiem do synów Wojciecha i wnuków Jacentego.

Oczywiście na początku XVIII wieku mieszkało w Choczni wielu innych Kręciochów, synów wymienionych wyżej Jacentego i Pawła lub tak jak Wojciech, czy Marcin nieznanego pochodzenia, ale po 250 latach nazwisko Kręcioch zachowało się w Choczni głównie wśród potomków Jacentego i Felicji oraz Wojciecha i Agnieszki.



Niemal wszyscy potomkowie Jacentego Kręciocha, którzy żyli w Choczni w 1973 roku, byli także potomkami jego syna Walentego, jego wnuka Dominika, jego prawnuka Adama i pra-prawnuka Jana Baptysty Kręciocha. Jedynym wyjątkiem była Magdalena Kręcioch (ur. 1894), mieszkanka domu nr 490, która była ostatnią w Choczni przedstawicielką bocznej linii po Tomaszu, synu Dominika (a bracie Adama).

Przetrwanie w Choczni nazwiska Kręcioch wśród potomków Jacentego zawdzięczamy jednak głównie trzem synom Jana Baptysty Kręciocha (1814-1881) i jego żony Heleny z Wątrobów (ur. 1817). Byli to:

- Michał Kręcioch (1838-1878),

- Jakub Kręcioch (1840-1878),

- Franciszek Kręcioch (1857-1927).

Wśród wyborców z 1973 roku ich potomkami byli:

- mieszkający w domu nr 34 Stefan Kręcioch (ur. 1933), wnuk Franciszka (po jego synu też Stefanie),

- mieszkający pod nr 462 Stanisław Kręcioch (ur. 1915), jego córki Maria i Anna oraz syn Michał (ur. 1947); Stanisław był także wnukiem Franciszka z 1857 roku, po jego synu Franciszku,

- mieszkający pod nr 633 Franciszek Kręcioch (ur. 1917), brat Stanisława spod nr 462, oraz jego synowie Józef Antoni (ur. 1943) i Franciszek Marek (ur. 1955),

- mieszkający pod nr 745 Jan Kręcioch (ur. 1903) z synem Henrykiem (ur. 1947), którzy byli odpowiednio wnukiem i prawnukiem Jakuba Kręciocha z 1840 roku, po jego synie Janie,

- mieszkający pod nr 766 Ludwik Kręcioch (ur. 1906), wnuk Michała z 1838 roku, po jego synie Janie.

Ponadto pod nr 746 mieszkała Zofia Kręcioch, wdowa po Władysławie (ur. 1933), który był synem Jana spod nr 745 (i bratem Henryka), a pod nr 624a Helena Kręcioch, wdowa po Stefanie i matka wymienionego wyżej Stefana.

Wszyscy potomkowie Jacentego Kręciocha (oprócz opisanej wyżej Magdaleny) byli dość blisko ze sobą spokrewnieni. Najdalej, bo kuzynami trzeciego stopnia, byli w stosunku do Henryka Kręciocha, prawnuka Jakuba Kręciocha, prawnukowie Franciszka Kręciocha z 1857 roku.

Kolejnych najstarszych potomków Jacentego Kręciocha trzeba uznać za główną linię rodu Kręciochów z Choczni. W 1973 roku główną linię reprezentował Ludwik Kręcioch (ur. 1906), wnuk Michała, najstarszego syna Jana Baptysty Kręciocha.

 


Kręciochowie pochodzący od Wojciecha urodzonego na przełomie XVII i XVIII wieku, w przeciwieństwie do potomków Jacentego przez dłuższy czas zamieszkiwali w dolnej części wsi (głównie na Zawalu i przy dzisiejszej ul. Kościuszki). Wszyscy z nich wywodzą się także od Kazimierza Kręciocha, syna Wojciecha, Michała Kręciocha, syna Kazimierza (pierwszej ofiary epidemii cholery w 1849 roku), Melchiora Kręciocha, syna Michała i Jana Kręciocha, syna Melchiora, który był pra-prawnukiem Wojciecha. Podobnie jak wśród potomków Jacentego, podział na poszczególne linie nastąpił u pra-pra-prawnuków pierwszego z rodu i również w tym przypadku nazwisko Kręcioch było przenoszone przez trzech synów Jana Kręciocha (1843-1910) i jego żony Marianny z domu Świętek (ur. 1852):

- Jana (ur. 1869), męża Marii z domu Kolber,

- Andrzeja (ur. 1874), męża Anieli z domu Styła,

- Franciszka (ur. 1881), męża Ludwiki z domu Bandoła.

W 1973 roku potomkowie Wojciecha Kręciocha byli reprezentowani przez:

- mieszkającego pod nr 145 Szymona Kręciocha (ur. 1908), syna Jana,

- mieszkającego pod nr 33 Mariana Kręciocha (ur. 1931), wnuka Andrzeja,

- mieszkającego pod nr 150 Anastazego Kręciocha (ur. 1912), który był synem Andrzeja, a także jego syna Wiesława (ur. 1951); synem Anastazego był również późniejszy wójt Tomic Adam Kręcioch,

- mieszkającego pod nr 409 Władysławq Kręciocha (ur. 1903), syna Andrzeja i brata Anastazego,

- mieszkającego pod nr 410 Józefa Kręciocha (ur. 1907), syna Andrzeja i brata Anastazego oraz Władysława,

- mieszkającego pod nr 419 Teodora Kręciocha (ur. 1909), kolejnego syna Andrzeja oraz brata: Anastazego, Władysława i Józefa,

- mieszkającego pod nr 663a Edwarda Kręciocha (ur. 1941), syna Teodora i wnuka Andrzeja,

- mieszkającego pod nr 419 Albina Kręciocha (ur. 1914) i jego syna Jerzego Kręcioch (ur. 1951), którzy byli odpowiednio synem i wnukiem Franciszka Kręciocha z 1881 roku; synem Albina był również ks. Marek Kręcioch.

Ponadto pod nr 167 zamieszkiwała Antonina Kręcioch z domu Kolber, wdowa po Józefie Kręciochu.

Wszyscy dorośli potomkowie Wojciecha Kręciocha byli w 1973 roku blisko spokrewnieni- przedstawiciele najmłodszego pokolenia (wnuków Andrzeja) byli kuzynami drugiego stopnia w stosunku do Jerzego, wnuka Franciszka (i jego brata ks. Marka Kręciocha).

Na koniec należy omówić bliską wtedy wymarcia linię potomków Marcina Kręciocha. Wspomniany wcześniej Józef Kręcioch, mąż Antoniny spod nr 167, urodził się w 1893 roku jako syn Antoniego i Magdaleny z domu Bąk. Z kolei Antoni, urodzony w 1858 roku, był synem Franciszka Kręciocha i wnukiem Kazimierza Kręciocha. Tenże Kazimierz Kręcioch (ur. 1798) to syn Stanisława i wnuk wymienionego na początku Marcina Kręciocha. Jedynym bratem Józefa z 1893 roku był Ludwik, urodzony trzy lata wcześniej, który zmarł w 1962 roku w Andrychowie.

czwartek, 3 marca 2022

Znani potomkowie chocznian- Antoni "Ziemitrud" Bryndza

 

Antoni Bryndza
Źródło- Kalwariarz nr 14
W 1869 roku urodził się w Choczni Alojzy Bryndza, syn Jana i Reginy z domu Guzdek. Trzynaście lat później Alojzy rozpoczął naukę w wadowickim gimnazjum, którą kontynuował co najmniej do 1888 roku. Nie ma go jednak na liście absolwentów tej zasłużonej placówki oświatowej. Wiadomo, że na początku lat 90. XIX wieku odbywał służbę wojskową, a 25 listopada 1894 roku został powołany do służby cywilnej w korpusie urzędniczym. 

Według austriackich szematyzmów początkowo praktykował w urzędzie skarbowym w Radłowie pod Tarnowem, a w 1899 roku wykazywany jest jako adiunkt w urzędzie skarbowym w Kosowie na Huculszczyźnie (dzisiejsza Ukraina), ośrodku uzdrowiskowym odwiedzanym przez przedstawicieli polskiego środowiska artystycznego prawie równie chętnie, co Zakopane. Stamtąd przeniesiony został na początku XX wieku do Kalwarii Zebrzydowskiej. 

W 1901 roku w księgach metrykalnych parafii Zebrzydowice odnotowano chrzest Antoniego Jana Karola Bryndzy syna adiunkta Alojzego Bryndzy i Alojzy z domu Dworak, urodzonego 1 lipca. Mały Bryndza trojga imion musiał rozpocząć naukę elementarną właśnie w Kalwarii, ponieważ jego ojciec Alojzy pracował tam przez kolejne 10 lat, w 1907 roku awansując z adiunkta na oficjała. Szematyzm galicyjski z 1912 roku podaje, że Alojzy Bryndza był zatrudniony w Dąbrowie pod Tarnowem, natomiast kolejne dwa szematyzmy wskazują jako jego miejsce pracy urząd skarbowy w Żywcu. W związku z tym Dąbrowę i Żywiec należy wskazać jako kolejne miejsca zamieszkania i edukacji jego syna Antoniego. Potwierdzeniem tego faktu są sprawozdania Dyrekcji CK Wyższej Szkoły Realnej w Żywcu za rok szkolny 1914/15 i 1915/16, w których znajdujemy Antoniego Bryndzę odpowiedni jako ucznia I i II klasy.

Ponieważ Antoni Bryndza od dziecka lubił rysować i rzeźbić, to jako dorosły człowiek podjął decyzję o nauce w Wolnej Szkole Malarstwa i Rysunku w Krakowie, gdzie w tym czasie zamieszkiwał jego emerytowany ojciec Alojzy i matka Alojza. Jak wynika z dopisku do metryki chrztu Antoniego, w 1927 roku poślubił on w Krakowie Emilię z Warnickich. Rok później Antoni Bryndza trafił pod opiekę Stanisława Szukalskiego, artysty rzeźbiarza oraz teoretyka i wizjonera sztuki, skonfliktowanego ze środowiskiem wykładowców Akademii Sztuk Pięknych. Zwolennicy Szukalskiego- w tym Bryndza- założyli w 1929 roku grupę artystyczną „Szczep Rogate Serce”, mającą wdrażać nowe metody nauczania. Szczepowym zawołaniem grupy było hasło: "Miłować. Walczyć". Głównym narzędziem ich pracy miał być ołówek, ewentualnie uzupełniony kredką, czy akwarelami, natomiast wykluczone było malowanie farbami olejnymi. Prace członków „Szczepu Rogatego Serca” nawiązywały do czasów prasłowiańskich i piastowskich w historii Polski. Miały promować młodość, aktywność, wszechsłowiańskość oraz wierzenia przedchrześcijańskie (neopogaństwo). Zgodnie z tą ideologią zwolennicy Szukalskiego przyjęli nowe słowiańskie imiona (Miana), stąd Bryndza występował później nie jako Antoni Jan Karol, lecz Ziemitrud z Kalwarii. „Szczep Rogate Serce” posiadał własny organ prasowy „Krak” ("Narzędzie walki o wyzwolenie i przerodzenie się polskiej kultury") i organizował liczne wystawy w kraju i zagranicą, w których brał udział także Ziemitrud z Kalwarii Bryndza. 

W 1933 roku Bryndza był współwykonawcą opartych na motywach narodowych malowideł w przedsionku gimnazjum w Gostyniu, które zostały zniszczone przez hitlerowców w czasie II wojny światowej. Z kolei w 1938 roku wykonał rysunkową rekonstrukcję grodu w Biskupinie i zdobienia książki Józefa Kisielewskiego "Ziemia gromadzi prochy".

Po wojnie Antoni Bryndza, zwolennik neopoganina i antyklerykała Szukalskiego,  utrzymywał się z …malowania polichromii kościelnych. Jego ostatnim miejscem pracy był kościół pod wezwaniem św. Idziego w Tczycy pod Miechowem, gdzie wykonywał wystrój malarski i rzeźbiarski. 

Zmarł 15 lipca 1971 roku, a jego nagrobek znajduje się na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Na tablicy nagrobnej obok Antoniego wymieniona jest także jego żona Emilia, z zawodu urzędniczka pocztowa, która zmarła w 1950 roku i Wanda Bryndza (1930-2013).

Na tym samym cmenatrzu spoczywają również rodzice Antoniego: Alojzy (zm. w 1942 roku) i Alojza (zm. w 1921 roku).



Nekrolog Antoniego Bryndzy

"Sobótki" 1936

Projekt latarni nad Morskim Okiem (1936)

Rzeźba "Żabka"
źródło "Kalwariarz" nr 14


"Łokietek wygnaniec"

Rekonstrukcja grodu w Biskupinie

Błazen i znawca

Dziękuję Marii Biel-Pająk za uzyskanie kopii metryki chrztu Antoniego Bryndzy.