środa, 30 września 2020

Szkoły w Choczni w roku szkolnym 1926/27 w ujęciu statystycznym

Choczeńska powszechna szkoła publiczna w dolej części wsi znajdowała się 300 metrów od stacji kolejowej i 500 metrów od poczty.

Posiadała powierzchnię prawie 420 metrów kwadratowych i 8 izb lekcyjnych, wynajmując dodatkowo na cele nauczania 3 izby poza budynkiem szkoły. W szkole znajdowało się ponadto służbowe mieszkanie kierownika obejmujące 4 pojedyncze izby, w tym kuchnię. Posiadała także grunt wokół budynku o powierzchni 0,2 hektara i działką o powierzchni 0,6 ha dla użytku kierownika i nauczycieli.

Zatrudniała 9 nauczycieli etatowych i jednego nieetatowego. 

W roku szkolnym 1926/27 do szkoły było zapisanych 319 uczniów, którym tygodniowo udzielano 222 godziny lekcji.

120 uczniów miało do szkoły poniżej 1 km drogi, kolejnych 120 pokonywało do szkoły dystans pomiędzy 1 a 2 km, dla 75 uczniów odległość od szkoły do domu wynosiła pomiędzy 3 a 4 km, a tylko w przypadku 4 przekraczała 3 km.

Kierownikiem szkoły i nauczycielem był Andrzej Gondek, a do kadry nauczycielskiej należeli: Maria Dalewska, Maria Gondek, Kazimiera Pedenkowska, Irena Podrazik, Wincenty Talaga, Albina Tarasek, Maria Zawisza i Anna Zrazik. W kolejnym roku zatrudniono Stefana Radwana.

Natomiast szkoła w Choczni Górnej znajdowała się w odległości 3 km od przystanku kolejowego i 3,5 km od najbliższej poczty. Posiadała 2 izby lekcyjne, powierzchnię 96 metrów kwadratowych, jedno trzyizbowe mieszkanie dla kierownika i 0,6 ha gruntu wokół szkoły- w tym 0,4 ha dla użytku kierownika/nauczycieli. Zatrudniała 3 nauczycieli etatowych i 1 nieetatowego. Do tej szkoły uczęszczało 115 dzieci, którym udzielano 90 godzin lekcji tygodniowo. 60 uczniów pokonywało do szkoły dystans poniżej 1 km, 37 między 1 a 2 km, a 18 między 2 a 3 km.

Kierownikiem tej placówki był Jan Pamuła.

poniedziałek, 28 września 2020

Choczeńskie rody- Hatłasowie

Hatłasowie pojawili się w Choczni w pierwszej połowie XVIII wieku. Początkowo ich nazwisko zapisywano jako Atłas, później na przemian jako Atłas lub Hatłas, a dopiero w XIX wieku utrwaliła się ostatecznie forma gwarowa Hatłas. Językoznawcy nazywają taki proces fonetyczny, polegający na pojawieniu się etymologicznie nieuzasadnionej głoski na początku wyrazu, jako proteza językowa, a początkowa faza wymowy inicjalnej samogłoski „a” w postaci przypominającej dźwięk „h” określany jest jako przydech inicjalny lub preaspiracja. 

Pierwszym znanym Atłasem/Hatłasem w dziejach Choczni był Stanisław, który w 1721 roku poślubił w miejscowym kościele miejscową dziewczynę Zofię Kręcioch. Ta para małżeńska nie zamieszkała jednak prawdopodobnie w Choczni. Natomiast pewny początek ciągłej obecności Atłasów/Hatłasów w Choczni przypada na rok 1739, kiedy to ochrzczono Marcina, syna Wawrzyńca i Jadwigi Atłasów.  Sześć lat później przyszedł na świat inny syn Wawrzyńca i Jadwigi, któremu nadano imię Michał i właśnie on, a nie jego starszy brat Marcin, czy też współcześni mu synowie Macieja i Reginy Atłasów jest protoplastą tego choczeńskiego rodu. Zarówno Marcin Hatłas, jak i jego brat Michał, byli według Metryki Józefińskiej kumornikami, czyli nie posiadali własnej ziemi i wynajmowali mieszkania („na kumorze”) u bardziej majętnych gospodarzy. W przypadku Marcina i Michała Hatłasów nie były to „kumory” wchodzące w skład czyjegoś domostwa, lecz osobno stojące chałupy pod nr 74 i 80, położone w obrębie gruntów choczeńskich Twarogów. Obydwie te chałupy usytuowane były między Choczenką a Białą Drogą, tuż poniżej gruntów choczeńskiego sołtystwa. Marcin Hatłas, którego linia nie przetrwała do czasów współczesnych, był mężem Agaty z Gazdów, a Michał, odległy przodek współczesnych Hatłasów, w 1775 roku poślubił Mariannę z Turałów. Ich drugim z kolei synem był Franciszek Hatłas, urodzony w 1781 roku, dzięki któremu nazwisko Hatłas zostało przekazane dalej czterem synom: Szczepanowi, Franciszkowi, Piotrowi i Wojciechowi oraz trzem córkom: Teresie, Mariannie i Salomei.

Franciszek Hatłas i jego żona Zuzanna z Kręciochów także nie dorobili się w Choczni własnego majątku, żyjąc z pracy najemnej. Żadnej ich własności nie wykazuje „Grudnparzellen Protocoll” z lat 1844-1852, a jako ich miejsce zamieszkania figuruje tam nadal stara chałupa nr 80.

Kolejnymi mężczyznami w rodzie Hatłasów przekazującymi to nazwisko następnym pokoleniom byli Piotr Hatłas, trzeci z kolei syn Franciszka, mąż Franciszki z domu Hanusiak i jego syn Jan, urodzony w 1850 roku, w tej samej chałupie pod numerem 80, którą zamieszkiwał już jego pradziadek Michał.

Gdy w 1874 roku Jan Hatłas żenił się z Magdaleną z domu Graboń, był żołnierzem rezerwistą 56 pułku piechoty. Rok później wymieniany jest jako ofiarodawca na zakup i przeróbkę choczeńskich dzwonów pod numerem 63, wniesionym mu w posagu przez żonę, który był usytuowany na dzisiejszym Osiedlu Ramendowskim.

Jan i Magdalena doczekali się sześciorga dzieci, z których najbardziej znany był najmłodszy syn Antoni Hatłas, urodzony w 1886 roku, właściciel 3-hektarowego gospodarstwa, choczeński grabarz i kościelny, członek Komitetu Parafialnego. Przed II wojną światową pełnił także funkcję zegarowego za wynagrodzeniem rocznym 40 zł, a do jego obowiązków należało nakręcanie i regulowanie zegara na wieży kościelnej i na plebani. Od 1947 roku był także „gminnym oglądaczem zwłok”, gdy na przykład zachodziło podejrzenie, że śmierć danej osoby mogła nie nastąpić z powodów naturalnych.

W 1910 roku Antoni Hatłas poślubił Marię z domu Balon i doczekał się z nią pięciorga dzieci:

- córki Józefy (1911-1997), późniejszej żony Tadeusza Klaczaka,

- syna Józefa (1913-1913), zmarłego jako półroczne dziecko,

- syna Jana (1920-2005), kolejnego grabarza w rodzinie, w czasie II wojny światowej robotnika przymusowego w Breslau,

- córki Marii (1921-2005), później po mężu Lenart, przedwojennej działaczki Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Żeńskiej i powojennej radnej gminnej oraz gromadzkiej.

- syna Władysława (1930-1946), który zginął tragicznie od wybuchu pocisku artyleryjskiego pozostałego po II wojnie światowej.

Po II wojnie światowej Hatłasowie zamieszkiwali w Choczni dwa domy:

- nr 519- Antoni Hatłas z żoną i synem Janem,

- nr 165- Władysław Hatłas ur. w 1902 roku z żoną Marią z domu Pindel, który był bratankiem Antoniego.

Straty rodziny Antoniego Hatłasa, powstałe w wyniku II wojny światowej (w budynkach, inwentarzu martwym i żywym, drzewach i ziemiopłodach oraz przez wysiedlenie) wyceniono na 10660 przedwojennych złotych.

Obecnie tradycje rodzinne kontynuuje Władysław Hatłas, syn Jana i wnuk Antoniego, prowadzący firmę „Usługi Cmentarne”.

Według Teresy Kolber, autorki opracowania „Słownik nazwisk mieszkańców dekanatu wadowickiego z lat 1786-1939” Hatłasowie już w XVIII wieku mieszkali także w Wadowicach, a pod koniec XIX wieku również w Andrychowie. Nazwisko to pochodzi od określenia „atłas”- gatunku materii jedwabnej.

W 2002 roku mieszkały w Polsce 344 osoby o nazwisku Hatłas (177 kobiet i 167 mężczyzn). Najwięcej w powiecie oświęcimskim (36 osób), Bydgoszczy (17), powiecie konińskim i łaskim (po 15) i w powiecie wadowickim (14).

Według aktualnych danych liczba Hatłasów w Polsce spadła do 306 osób.

 

środa, 23 września 2020

Inseminatorzy

Gromadzka Rada Narodowa w Choczni (1954-1972) podejmowała corocznie na swoich posiedzeniach analizę działania różnych podmiotów organizacyjnych funkcjonujących na terenie Choczni. Oprócz poczty, przedszkola, sklepów, biblioteki, czy Ochotniczej Straży Pożarnej, przedmiotem zainteresowania radnych była także działalność choczeńskich inseminatorów, czyli osób zajmujących się sztucznym unasiennianiem zwierząt gospodarskich. Pierwsze informacje o przeprowadzaniu inseminacji w Choczni zostały zawarte w sprawozdaniu z zebrania wiejskiego, odbytego 2 sierpnia 1959 roku, na którym Józef Guzdek i Ludwik Borek apelowali o pozostawienie w Choczni przynajmniej dwóch buhajów do naturalnego rozpłodu i uratowania pogłowia bydła, ponieważ sztuczna inseminacja nie zdawała egzaminu. Ale już trzy lata później, w dniu 21 sierpnia 1962 na sesję Gromadzkiej Rady Narodowej zaproszono trzech pracujących w Choczni inseminatorów: Jana Augustynka, Edwarda Skowrona i Franciszka Brońkę, którzy wykonali odpowiednio 424, 333 i 184 zabiegi sztucznego zapłodnienia bydła, nie napotykając przy tym większych trudności. Inseminatorzy zostali wezwani ponownie na sesję w dniu 10 grudnia 1962 roku, podczas której Edward Skowron stwierdził, że „ludność już przyzwyczaiła się do nowych metod zapładniania”, a inseminatorzy powinni stale uświadamiać rolników „o wyższości inseminacji nad naturalnym pokrywaniem”. Natomiast do Franciszka Brońki dotarły sygnały, że w gospodarstwie Stanisława Zająca znajduje się buhaj rozpłodowy i jeżeli ten fakt się potwierdzi „to należy go jak najszybciej zlikwidować”. Potwierdził to Jan Augustynek, który przyznał, że „znajdują się jeszcze obywatele, którzy chcą udowodnić wyższość krycia naturalnego nad inseminacją”. Z kolei w posiedzeniu Gromadzkiej Rady w dniu 8 września 1965 roku uczestniczyli ci sami inseminatorzy, którzy złożyli pisemne informacje o swojej pracy i uzyskanych efektach. Jan Augustynek przedkładając pisemne sprawozdanie stwierdził, że nie może powiedzieć wiele nowego na temat swojej pracy, gdyż jest to zajęcie jednostajne i układa się jak najlepiej. Według planu na 1965 roku powinien wykonać 600 inseminacji, wykonał dotąd 460 i sądzi, że na koniec roku plan zostanie przekroczony. Prócz Choczni wykonywał zabiegi także w Wadowicach, Frydrychowicach, Zawadce i w Tomicach. Skuteczność wykonywanych przez niego zacieleń wynosiła 90%, a ludność gromady była zadowolona z jego usług. Nie miał również żadnych zastrzeżeń do jakości i terminowości dostarczanego mu nasienia. Na terenie swojej działalności nie stwierdzał żadnych naturalnych rozpłodników, przez co całość rozpłodu odbywała się sztucznie przez inseminację. Podobnie ocenili swoją pracę pozostali dwaj inseminatorzy- Franciszek Brońka i Edward Skowron. W dyskusji nad przedłożonymi sprawozdaniami zabrali głos: Klemens Guzdek, przewodniczący GRN i Stanisława Smolec stwierdzając, że nie spotyka się krytycznych uwag odnośnie działalności inseminatorów, a uzyskane przez nich wyniki są świadectwem sumiennego wykonywania obowiązków. Następnie przewodniczący Guzdek złożył im podziękowania, podkreślając, że ich praca ma pierwszorzędne znaczenie dla podniesienia jakości pogłowia bydła w Choczni. Według sprawozdań przedłożonych rok później (1966) plan inseminacji na 1965 roku został rzeczywiście przekroczony przez Jana Augustynka, który zainseminował 621 sztuk bydła, z tego 597 sztuk w Choczni. Planu nie wykonał natomiast Edward Skowron, który zainseminował 123 sztuki bydła zamiast planowanych 132 sztuk. Tłumaczył to tym, że rolnicy korzystali z innych miejscowych punktów, do których mieli bliżej. Szersze informacje o szczegółach inseminacji znalazły się w sprawozdaniu Jana Augustynka na sesję GRN w dniu 10 września 1969 roku. Według niego nasienie do rozpłodu pochodziło od rasy polsko-duńskiej, „jest gwarantowane, świeże i dobre” o czym świadczy wysoki procent zapłodnień. Od początku roku Jan Augustynek wykonał już 580 inseminacji po raz pierwszy, 107 tych zabiegów po raz drugi, 11 po raz trzeci i 2 po raz czwarty- te krowy nie zostały zacielone i po orzeczeniu weterynarza skierowano je na rzeź. Problemy ze skuteczną inseminacją za pierwszym razem wynikały głównie z faktu, że poddawano temu zabiegowi zbyt młode jałówki lub sztuki chore. Inseminacja odbywała się zarówno w punkcie do tego przeznaczonym, jak i bezpośrednio w obejściach rolników. Świeże nasienie otrzymywano regularnie 3 razy w tygodniu w godzinach porannych ze stacji rozdzielczej w Rabie Wyżnej.

poniedziałek, 21 września 2020

Chocznianie zmarli w Krakowie w latach 1939-45

Strona szukajwarchiwach.gov.pl udostępnia między innymi Księgi zmarłych krakowskiego Urzędu Zdrowia z lat 1841-1953.

Część roczników, zwłaszcza starszych,  jest zindeksowana, co umożliwia sprawne wyszukanie ujętych tam osób.

Natomiast wpisy z okresu II wojny światowej wymagają ręcznego przeszukiwania. Ponieważ w skanach z lat 1939-1945 znalazło się wielu chocznian, przytaczam poniżej ich nazwiska i podstawowe dane:

  • Jan Balon ur. 1874, organista w Rybnej, zmarł 12 stycznia 1939 roku w Szpitalu im. Narutowicza,
  • Teresa Gruszecka, urodzona w 1859 roku, wdowa, zmarła 24 czerwca 1939 roku w domu przy ul. Twardowskiego 57,
  • Stanisław Kolber, lat 39, rolnik z Choczni (nr. 261), zmarł 30 października 1939 roku w Szpitalu św. Łazarza,
  • Barbara Kuźma, ur. 1939, córka urzędnika sądowego, zamieszkałego w Choczni pod nr 569, zmarła 7 stycznia 1940 roku w Klinice Okulistycznej UJ,
  • Jan Szczur, lat 63, bezdomny, były szewc, zmarł 12 czerwca 1940 roku w domu przy ul. Zaleskiego 19,
  • Władysław Nowakowski, ur. 1936, syn robotnika zamieszkałego w Borku Szlacheckim, zmarł 21 września 1940 roku w Szpitalu św. Łazarza,
  • Józef Bandoła, ur. 1860, emerytowany kierownik szkoły w Ryczowie, zmarł na zapalenie płuc 17 października 1940 roku w domu przy ul. Traugutta 22,
  • Józef Karol Balon, ur. 1885, emerytowany radca skarbowy, zamieszkały przy ul. Lea 41 zmarł we własnym mieszkaniu na apopleksję 29 stycznia 1941 roku,
  • Franciszka Gregorczyk lat 45, żona portiera, zamieszkała przy ul. Fabrycznej 13, zmarła na tyfus 9 marca 1941 roku w Szpitalu św. Łazarza,
  • Alojzy Bryndza, ur. 1869, emerytowany urzędnik skarbowy, zmarł 3 marca 1942 roku we własnym  mieszkaniu przy ul. Topolowej 8,
  • Władysław Malata, lat 44 (w rzeczywistości 40), kolejarz zamieszkały w Marcyporębie, zginął 17 lipca 1942 roku na rogu Zbożowej i Prądnickiej na skutek zmiażdżenia korpusu ciała,
  • Tadeusz Sępek, ur. 1908, rzeźnik zamieszkały przy ul. Szlak 31, zmarł 13 września 1942 roku w szpitalu państwowym (Staatliche Krankenanstalten),
  • Teofil Majkut, ur. 1890, aptekarz, zmarł 3 lipca 1943 roku w mieszkaniu przy ul. Konarskiego 17,
  • Maria Zawisza, ur. 1875 w Wadowicach, wieloletnia nauczycielka w Choczni, zmarła 30 lipca 1943 roku w domu przy ul. Starowiślnej 53,
  • Ludwika Czapik (z domu Widlarz), ur. 1863, wdowa po radcy sądowym, zmarła 16 października 1943 roku w mieszkaniu przy ul. Krowoderskiej 74,
  • Helena Guzdek, ur. 1876, pomoc domowa, zmarła 14 grudnia 1943 roku w mieszkaniu przy ul. Zielnej 41,
  • Maria Graboń, ur. 1872, pomoc domowa, była więźniarka obozu w Oderbergu (Bohumin) zmarła 1 sierpnia 1945 w klinice chirurgicznej,
  • Franciszka Ćwiertnia (z domu Pietruszka), ur. 1867, żona emeryta kolejowego, zmarła 26 listopada 1945 roku w mieszkaniu przy ul. Krakowskiej 31.
Urząd Zdrowia nie uwzględnił śmierci Józefa Sępka (ur. 1902), zamordowanego przez gestapo 2 grudnia 1942 roku.


czwartek, 17 września 2020

Nauczyciele w Choczni - Zofia Gieruszczak-Putek

Urodziła się 27 lutego 1949 w Złotym Stoku (Dolny Śląsk), absolwentka wadowickiego LO (matura 1967) i Krakowskiej Akademii Wychowania Fizycznego (dyplom 1971). Po ukończeniu studiów rozpoczęła pracę w Szkole Podstawowej nr 3 w Andrychowie (w ramach zajęć dodatkowych prowadziła tam również żeńską sekcję siatkówki). Od 1 września 1990 aż do przejścia na emeryturę z dniem 31 sierpnia 2002, uczyła wychowania fizycznego w Szkole Podstawowej w Choczni Dolnej (później Zespół Szkół nr 1). Tu dała się także poznać jako propagatorka turystyki szkolnej (rajdy na Leskowiec, wycieczki piesze w Beskid Mały, biwaki), dla chętnych uczniów organizowała sobotnie zajęcia w sali gimnastycznej przy SP 3 w Andrychowie i wyjazdy na basen w Brzeszczach.
Była wielką miłośniczką kwiatów - ogrodowych i doniczkowych, które sama hodowała w przydomowej szklarni. Obsadzała nimi nie tylko sale lekcyjne i korytarze szkolne, ale też przystanki PKS i groby ofiar II wojny światowej usytuowane na choczeńskim cmentarzu.
Mężem Zofii z Gieruszczaków został pochodzący z Wadowic Stanisław Putek, mieli jedną córkę. Na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku Putkowie wybudowali w Choczni dom, do którego przeprowadzili się z Andrychowa.
Zmarła 20 lutego 2019 w krakowskim szpitalu, 23 lutego spoczęła na cmentarzu w Wadowicach.

                                                                                                           Maria Biel Pająk
----
Zofia Gieruszczak-Putek była związana z Chocznią także przez babcię Marię z domu Romańczyk (1886-1967), a jej wcześniejsi choczeńscy przodkowie nosili nazwiska Balon, Bryndza, Dąbrowski, Kręcioch, Pindel, Ramza, Szczur, Wcisło i Woźniak.

poniedziałek, 14 września 2020

Stare fotografie z Choczni

Antoni Wątroba (z lewej; żył w latach 1924-1984)) z kościołem w tle
Z archiwum Janusza Wątroby
Charakterystyczny dom z dwoma gankami przy Zawalu
Zdjęcie z lat 30. XX wieku
Dom istnieje do dziś, choć po wielu przeróbkach
Aktualny adres ul. Zawale 12

czwartek, 10 września 2020

Wyposażenie izb

W 1968 roku studenci etnografii, przebywający na obozie naukowo- badawczym w Wieprzu zbierali w Choczni materiały na temat łowiectwa (link) i wyposażenia izb.
Informatorami na drugi z wymienionych tematów byli Józef (ur. 1891) i Maria (ur. 1900) Pietrasowie.

Informatorzy słyszeli z opowiadań rodziców o istnieniu chat kurnych, sami ich jednak nie pamiętali. Nie najlepiej świadczy to o ich pamięci, ponieważ 15 lat wcześniej w Choczni istniało jeszcze osiem tego typu domostw (link). Według Pietrasów chaty kurne miały istnieć za czasów młodości ich rodziców, to znaczy przed około 100 laty. Składały się z trzech pomieszczeń: sieni, piekarni i izby. W piekarni stał piec z nalepą ulepioną z kamieni i gliny. Na nalepie palono ogień i gotowano. Gotowanie odbywało się w glinianych i żeliwnych garnkach stawianych na dynarku, czyli żelaznym trójnogu. W powale piekarni istniał otwór, którym dym wychodził na strych. Po ukończeniu palenia otwór ten był zakrywany deseczką. Piece chlebowe były tak duże, że mógł się do nich zmieścić człowiek. Nad piecem nie były kapy do odprowadzania dymu, a pod piecem według informatorów znajdowała się piwniczka. W chacie kurnej pod powałą biegły przy dwóch przeciwległych ścianach żerdzie (po dwie) zwane poleniami. Na poleniach suszone było drewno, wełna, czy serki. Podłogi drewnianej w chatach kurnych nie było. 
U bogatszych gospodarzy za sienią dobudowane były stajnie. Podłogi drewniane kładzione były dopiero w czasie I wojny światowej lub zaraz po wojnie. W pierwszej kolejności w izbach, następnie w piekarni. Ten proces rozpoczęli bogatsi gospodarze. Izba służyła gospodarzom do spania oraz do przyjmowania gości. Urządzona i trzymana była bardzo czysto, nikt nie mógł w niej przebywać w dzień. W izbie oprócz łóżek znajdowały się skrzynie do przechowywania ubrań świątecznych i innych cennych przedmiotów. Skrzynie były na kółkach, przeważnie zielone, malowane w kwiaty. Wykonywali je stolarze w Kalwarii. W izbie stał piec ogrzewczy połączony z piecem w piekarniku. Sprzęty nie miały swojego ustalonego miejsca, rozkład ich zależał od upodobań gospodarza. Codzienne ubrania były wieszane na żerdce umocowanej w dwóch deseczkach, przybitych do belek powały. Reszta rodziny spała w piekarniku na łóżkach (wykonywanych przez miejscowych stolarzy lub kupowanych na targu w Wadowicach) i  ławach (prostych i  z oparciem). W piekarniku stała też szafka na naczynia wykonana przez miejscowego stolarza i stół. 
Sprzęty te były proste, pozbawione ozdób. Niekiedy do spania służyły też chowanki lub wsuwanki, czyli ławy z rozsuwanym bokiem. Małe dzieci umieszczane były w dużej chuście zawieszanej u powały. Do spania dla dzieci używane były również drewniane niecki, służące zwykle do wypieku chleba. Kolebki wprowadzono po I wojnie światowej. Nie znano spania w izbie/piekarniku na słomie rozpostartej na ziemi lub na zapiecku. Do siedzenia służyły ławy z oparciem lub bez. Ławy z oparciem stawiane były wzdłuż boków łóżka, by się dzieci po nich "nie walały". Używano również małych stołeczków do siedzenia. Jako sprzęt schówkowy używane były skrzynie, ale jeszcze przed I wojną wypierane były z wolna przez komody z trzema szufladami, wykonywane na zamówienie u stolarzy. 
Do jedzenia służył stół, nieznane było jedzenie na ławie. Informatorka słyszała jednak od swojej matki o zwyczaju jedzenia z jednej miski stawianej na ziemi, wkoło której siadały przeważnie dzieci. Starsze osoby dostawały czasem jedzenie na progu chałupy. Najstarszym sposobem oświetlenia było oświetlanie szczypkami smolnymi. Kładzione były one na brzegu nalepy i w miarę wypalania były przesuwane. Po I wojnie zostały zastąpione lampami naftowymi z szklanym kloszem. 
Informatorom znane było trzymanie zwierząt w wewnątrz chałupy, pamiętali gospodarzy, u których ten zwyczaj występował niedawno. Zwierzęta trzymano w rogu piekarni. Były to przeważnie cielęta, czasami starsze sztuki. 
W okresie międzywojennym plan chałup nie uległ zmianie. W większości wypadków przebudowywane były piece, były one mniejsze, niż przed I wojną, posiadały blachę, pod którą palono i na której gotowano. Nalepa była zmniejszona lub całkiem zanikła. Wyparte zostały skrzynie malowane, na ich miejsce pojawiły się komody i szafy, a w piekarniku kredensy na naczynia. Rozkład sprzętów był bardzo różny, zależny od gustów i wielkości pomieszczeń.
Młodzi etnografowie opisali wnętrze chaty Juliana Góry z 1887 roku, która została przez niego zakupiona 8 lat wcześniej. Właściciel był wyrobnikiem, a jego żona pracowała w AZPB. Nie posiadali ziemi i przeprowadzili się do Choczni z Zagórnika. Chałupa miała typowe rozplanowanie: sień, kuchnia, izba. Na rogach filary z cegły przygotowane do obmurowania. Izba posiadała podłogę. Stały w niej:
- szafa produkcji fabrycznej,
- łóżko,
- stara komoda przywieziona z Zagórnika,
- wózek dziecinny nowy.
Nad łóżkami wisiały obrazy: Serce Jezusa, Serce Matki Boskiej, obrazki pamiątkowe z I komunii dzieci.Wzdłuż łóżek duże kilimy. Brak ołtarzyka na komodzie i wszelkich przyozdobień obrazów. Nad drzwiami wisiał obrazek na kartonie z dwoma gołębiami. 
W kuchni znajdowały się:
- piec kaflowy w żelaznych ramach,
- stary stół w złym stanie,
- łóżko żelazne stare,
- umywalka,
- kredens.
Brak przyozdobień oprócz małych obrazków o charakterze religijnym. Mieszkanie było pomalowane- wzory z rolki malarskiej. Część sieni była przerobiona prowizorycznie na miejsce do spania  w lecie (łóżko, chodniczek). 
Natomiast w izbie rolnika Józefa Pietrasa (3 ha ziemi) stały:
- kredens nowy produkcji fabrycznej,
- bardzo szeroka ława z oparciem z tyłu i na bokach służąca jako miejsce do spania,
- komoda po ojcu wykonana przez stolarza z Kalwarii,
- stara szafa po ojcu,
- łóżko,
- stół, 
- ławka prosta bez oparcia,
- piec przebudowany w okresie międzywojennym.
Izba była pomalowana- wzory z rolki malarskiej. Na komodzie kapliczka z drzewa pomalowana na biało, wykonana przez ojca informatora. W kapliczce gipsowa figurka Matki Boskiej średniej wielkości, przybrana sztucznymi kwiatami. Nad komodą wisiały dwa stare obrazy: Święta Rodzina i Jezus na krzyżu (po rodzicach). Nad łóżkiem nowy obraz Pana Jezusa. W pobliżu okna zdobiona półka z lusterkiem. Ponadto dwa krzesła, stołeczek szewski (z wgłębieniem) na trzech nogach, wykonany przez ojca informatora. Stoły przykryte ceratą. Izba posiadała podłogę. 

Materiały udostępniła Artur Oboza.

poniedziałek, 7 września 2020

Dokumenty choczeńskich emigrantów

Chocznianie przybywający do USA mogli ubiegać się o uzyskanie tamtejszego obywatelstwa. Składali w tym celu w pierwszej kolejności oświadczenie swojej woli nazywane Declaration of Intention. Był to dokument, w którym osoba ubiegająca się o obywatelstwo Stanów Zjednoczonych deklarowała zamiar zostania obywatelem i zrzekła się lojalności wobec obcego rządu.
Declaration of Intention są cennym źródłem do badań genealogicznym, ponieważ zawierały między innymi: miejsce i datę urodzenia, miejsce zamieszkania w USA, zawód, datę przybycia do USA, czy cechy fizyczne petenta, a w przypadku osób żonatych/zamężnych także dane współmałżonka, datę ślubu oraz daty urodzenia ewentualnych dzieci.
Przykładowy dokument wyglądał tak:

Andrzej Góralczyk urodził się 15 listopada 1883 w Wadowicach, jako syn  chocznianina Antoniego Góralczyka i jego żony Józefy z Marszałków. W 1911 roku poślubił w Wadowicach choczniankę Ludwikę Ochman, z którą miał czworo urodzonych w Choczni dzieci: córkę Stanisławę (później po mężu Bąk), syna Mariana, córkę Józefę oraz syna Zdzisława. W 1913 roku był członkiem choczeńskiej Sokolej Drużyny Polowej.
Góralczyk, z zawodu murarz, wyemigrował do USA w 1923 roku. Jak pisze w Declaration of Intention do Nowego Jorku dotarł z Kopenhagi na statku SS Hellig Olav (św. Olaf). Zamieszkał w Detroit w stanie Michigan. Swój zamiar zostania obywatelem USA zgłosił w 1931 roku. Jego żona i dzieci mieszkali wówczas nadal w Choczni.
Kolejnym dokumentem składanym przez osoby pragnące uzyskać obywatelstwo USA był wniosek o obywatelstwo (Petition for Citizenship). Aby uzyskać naturalizację istniał wymóg stałego pobytu w USA przez co najmniej 5 lat.
Góralczyk złożył wniosek o obywatelstwo w 1934 roku, powtarzając w nim dane z deklaracji intencji. Świadkami potwierdzającymi jego pięcioletnią obecność na terenie USA byli Joseph Flas i Joseph Sryniawski.


Po spełnieniu wszystkich wymagań imigrant zostawał zaprzysiężony jako obywatel i otrzymywał swoje zaświadczenie o obywatelstwie/naturalizacji z tego samego sądu, w którym składał wniosek. 

piątek, 4 września 2020

Plan Choczni z 1870 roku

W 1870 roku nauczyciel i kierownik szkoły w Choczni Antoni Gajda sporządził plan wsi, na którym naniósł najważniejsze obiekty, drogi, lasy, stawy i cieki wodne.
Kim był autor planu?
Urodził się około 1835 roku w Mucharzu jako syn Antoniego i Marii z domu Owczarz. Zaczynał karierę jako organista, a w latach 1861-63 nauczał w szkole głównej w Wadowicach, po czym 24 sierpnia 1864 roku przeniósł się do Choczni. W 1865 roku poślubił w tutejszym kościele Emilię Buchelt z Wadowic. W 1866 roku starał się o wsparcie od rządu z powodu przebytej rok wcześniej groźnej choroby. Natomiast w 1869 roku otrzymał nagrodę w wysokości 50 florenów i dekret pochwalny od Wydziału Krajowego Rady Szkolnej. Był członkiem choczeńskiej Rady Miejscowej Szkolnej od 1872 roku, a w 1874 roku został skierowany na miesięczny wakacyjny kurs w męskim seminarium nauczycielskim w Krakowie. W latach 1875-76 kierował choczeńską szkołą ludową z pensją roczną w wysokości 450 złotych, był znanym w okolicy propagatorem sadownictwa. Ponadto w 1875 roku ofiarował 3 złote reńskie na przelanie/powiększenie choczeńskiego dzwonu kościelnego. Jego najbardziej znanym wychowankiem był przyszły poseł Antoni Styła. Po wakacjach 1876 roku Gajda powrócił do pracy w szkole głównej w Wadowicach. Zmarł tamże w 1902 roku i 28 października spoczął na wadowickim cmentarzu parafialnym. Używał także nazwiska Kromirski.

Z planem Gajdy możemy zapoznać się dzięki uprzejmości Janusza Wątroby:


 Nazwy wymienione w planie Gajdy to:
  • Zawale, Stary Gościniec, Droga Gminna (Główna), Droga Biała, Droga Zawadzka/Góralska, Droga na Baranciok (drogi),
  • Choczynka, Opusta (Konówka), Potoki Bryndzowskie (cieki wodne)
  • Sośnina Widrów, Sośnina Plebańska, Las Pański (lasy)
  • Giermatka, Skopce (wzniesienia),
  • Polana Rzyckiego,
  • Dolina Dziadkowska, 
  • Stawy Plebańskie.
  • Choleryczny Cmentarz,
  • kościół, plebania, szkoły w górnej i dolnej Choczni, organistówka (dom ówczesnego organisty Józefa Capa/Czapika), sołtystwo, dom zajezdny (austeria) (budynki).
W formie symboli zaznaczono także:
  • młyny- Warmuza, Styły "Kotusia", sołtysi, Romańczyków i Burzejów,
  • kuźnie- Jakuba Sikory w Górnej Choczni oraz jego brata Antoniego Sikory w pobliżu austerii- ta druga powstała w rzeczywistości po 1870 roku.
Co może na tym planie dziwić lub powodować zastanowienie?
  • tajemnicza data przy sołtystwie (23.12.1856?) oraz narysowany przy niej symbol (wiatrak? drogowskaz?),
  • brak cmentarza parafialnego,
  • wyrysowanie przebiegu linii kolejowej, chociaż wał kolejowy usypano dopiero w 1887 roku.


środa, 2 września 2020

Powódź w 1966 roku

30 maja 1966 roku ulewne deszcze spowodowały znaczne straty w choczeńskiej infrastrukturze drogowej, a wezbrana Choczenka podmyła i zniszczyła fundamenty sześciu mostów na terenie Choczni oraz pięciu na terenie Kaczyny.
2 czerwca zebrała się w Choczni komisja, mająca na celu oszacowanie szkód. W jej skład wchodzili:
  1. Klemens Guzdek, przewodniczący Gromadzkiej Rady Narodowej,
  2. Piotr Bandoła, sołtys wsi Chocznia,
  3. Bolesław Gancarz, brygadzista robót drogowych,
  4. Roman Góra, sołtys wsi Kaczyna,
  5. Stefan Mikołajczak, przewodniczący Komisji Mienia Gromadzkiego.
Koszt naprawy zniszczeń mostów w Choczni wyliczono na 280.000 zł. Natomiast odbudowa porwanego przez wodę mostu w Kaczynie oraz naprawa uszkodzeń kolejnych czterech miała kosztować następne 100.000 zł.
Jeżeli chodzi o drogi gromadzkie, to skalkulowano następujące koszty ich reparacji:
  • 20.000 zł za naprawę podmytej i oberwanej drogi na długości 35 m- na odcinku dzisiejszej ulicy Głównej przy posesji Kazimierza Świętka,
  • 25.000 zł za naprawę podmytej i zerwanej drogi na długości 20 m- na odcinku dzisiejszej ulicy Głównej przy posesji Stanisława Jarka,
  • 20.000 zł za naprawę podmytej drogi na długości 20 m- na odcinku dzisiejszej ulicy Głównej przy posesji Marii Wcisło,
  • 10.000 zł za naprawę podmytej drogi na długości 15 m- na odcinku dzisiejszej ulicy Głównej przy posesji Leokadii Giełdoń,
  • 30.000 zł za naprawę podmytej drogi na długości 35 m- na odcinku posesji Edwarda Skowrona,
  • 65.000 zł za naprawę podmytej i oberwanej drogi na długości 30 m koło szkoły w Choczni Górnej,
  • 30.000 zł za naprawę podmytej drogi na długości 25 m- na odcinku posesji Franciszka Rzyckiego,
  • 10.000 zł za naprawę podmytej drogi na długości 15 m przy granicy z Kaczyną,
  • 20.000 zł za uzupełnienie zniesionej nawierzchni drogi na odcinku 180 m - na Malatowskim Pagórku,
  • 30.000 zł za uzupełnienie zniesionej nawierzchni drogi na odcinku 220 m - na Komanim Pagórku,
  • 20.000 zł za uzupełnienie zniesionej nawierzchni drogi na odcinku 130 m - na Ramendowskim Pagórku,
  • 15.000 zł za uzupełnienie zmytej nawierzchni drogi na Białej Drodze na odcinku 180 m miedzy posesjami ob. Guzdek i ob. Warmuz,
  • 60.000 zł za uzupełnienie uszkodzonych nawierzchni dróg na Zawalu, Białej Drodze i Bryndzówce,
  • 55.000 zł za naprawę dróg i i ich nawierzchni na terenie Kaczyny.
Łączny koszt zniszczeń powodziowych ustalono na 795.000 zł (przeciętne roczne wynagrodzenie wynosiło wtedy nieco ponad 23.000 zł).