piątek, 30 października 2020

Chocznianie w książce Tomasza Graffa o Bractwie Różańcowym w Wadowicach

 W wydanej w tym roku książce Tomasza Graffa "Najstarsze Bractwo Różańcowe" w Wadowicach 1616-1822" pojawia się wiele nazwisk chocznian i osób związanych z Chocznią.

Bractwo powstało w 1616 roku, a jego fundatorem był burmistrz Jakub Wierczkowicz. Jednym z promotorów Bractwa, czyli osób przewodniczących przy śpiewaniu Różańca i zobowiązanych do odprawienia wotywy (mszy w intencji) w każdą niedzielę i święto, był między 1776 a 1784 rokiem ks. Józef Wojaszkiewicz, późniejszy proboszcz choczeński (od 1784 do 1792 roku).

W księdze Bractwa już jako druga wpisana do niego osoba (pod datą 10 lipca 1616 roku) figuruje z kolei Stanisław Lgocki, ówczesny proboszcz choczeński (Parochus Chocnensis). Według autora był on prawdopodobnie synem właściciela Lgoty Gabriela Lgockiego.

Rok później (1617) do Bractwa wstąpił niejaki Adamus Lenik z Choczni (de Chocznia). Nie jest wykluczone, że zapisany zaraz po nim (bez przynależności miejscowej) Gregorius Szczur też był chocznianinem- może chodzić tu nawet o Grzegorza Scurzyka, który w 1582 roku otrzymał za zasługi wojenne sołtystwo choczeńskie.

Kolejnymi choczeńskimi członkami tego Bractwa byli:

  • Ioannes Kołodziey (od 1618),
  • Anna Kołodzieyka (od 1618),
  • Andreas Pawlik (od 1618),
  • Regina Foltynowska (od 1618),
  • Simon Szczurowic (od 1619),
  • Petrus Scurzyk (od 1625),
  • Ioannes Foltynowski (od 1625), przy którym prawdopodobnie błędnie zaznaczono szlacheckie pochodzenie- choczeńscy Foltynowscy gospodarowali do lat 70. XVII wieku na własnej roli (Foltinówce) ciągnącej się od Choczenki, przez dzisiejsze Zawale po granicę z Frydrychowicami, a szlachecka (-ski) końcówka ich nazwiska dodana była zapewne tylko w tym celu, by podkreślić ich nieco wyższy status od zwykłych choczeńskich kmieci, co było częste np. w rodzinach rzemieślniczych, młynarskich, itp.
  • Albertus (Wojciech) Kudłaczyk (od 1625),
  • Dorothea Juszanka (od 1639),
  • Mathias (Maciej) Mateykowic (od 1646), wymieniany w metrykach choczeńskich po raz ostatni w 1664 roku, prawdopodobnie członek rodziny zapisywanej później jako Widlarz,
W 1655 roku wśród członków pojawia się ks. Kacper Sasin (Sosin), proboszcz choczeński w latach 1651-1697 (w książce błędnie podano, że zmarł w 1695 roku).

I dalej:

  • Vincentius Okoń (od 1663),
  • Gregorius Wacławik (od 1664),
  • Cathrina Zaczka (Żak) (od 1666),
  • Aelizabeth Świętkówna (od 1666),
  • Albertus (Wojciech) Mucharski (od 1667), wójt choczeński, urodzony około 1613 roku w Mucharzu, zmarł w 1673 roku w Choczni, bywał zapisywany także jako Mucha, Woyt lub Kłaputowski,  jego potomkowie nosili (i noszą) nazwisko Wójcik,
  • Anna Czapina (od 1668),
  • Catharina Krawcówna (od 1678),
  • Regina Kumanionka (Koman) (od 1678),
  • Regina Sowianka (od 1687),
  • Anna Nucina (od 1687),
  • Anna Komanowa (od 1687), była żoną Krzysztofa Komana,
  • Anna Żyroconka (od 1693), nazwisko prawdopodobnie przekręcone, w podanej formie w Choczni nie występowało,
  • Petrus Wątrobik (od 1693), urodzony w 1665 roku, syn Łukasza Wątroby, nie miał dzieci w Choczni,
  • Felicianna Żacka (od 1727), urodzona w 1669 roku jako Felicja Szymonek, była żoną Piotra Żaka, z którym miała troje dzieci,
  • Mathias Adamczyk vulg Woźniakowicz (od 1734), tak zapisywano w Choczni potomków Adama i Barbary Woźniaków, ale wśród ich ochrzczonych w Choczni dzieci brak jest Macieja.
  • Valentinus Balan (Balon) (od 1735),
  • Antoni Majeranowski (od 1736) wśród seniorów/starszych bractwa, według autora bliżej nieznany- najprawdopodobniej chodzi o właściciela majątku sołtysiego w Choczni, który żył w latach ok. 1681-1771, w Choczni jest odnotowany po raz pierwszy w 1729 roku; był mężem Katarzyny i teściem Stanisława Dunina, kolejnego właściciela majątku sołtysiego,
  • Petrus Simonek (Szymonek) (od 1736), żył w latach 1693-1766, był mężem Marianny z domu Guzdek, z którą miał ośmioro dzieci,
  • Andreas Łazowski (od 1737), mąż Barbary, w choczeńskich księgach metrykalnych pojawia się w 1733 roku w związku z chrztem syna Fabiana, chrzestnymi jego dzieci byli szlachetnie urodzeni związani z sołtystwem, a  nawet ówczesny pleban choczeński,
  • Regina Zajączka (od 1739),
  • Nicolaus Jucha (od 1740),
  • Regina Żacka (od 1740),
  • Bartholomaeus (Bartłomiej) Jucha (od 1742), mąż Reginy, po jej śmierci poślubił w 1750 roku Magdalenę Szczur,
  • Cecilia Wciśliconka (Wcisło) (od 1742), urodzona w 1690 roku, niezamężna,
  • Lucia Pietruszkowa (od 1744), urodzona około 1684, zmarła w 1754 roku, żona Marcina Pietruszki,
  • Iosephus Zając (od 1745), mąż wymienionej poniżej Agnieszki/Agaty, w choczeńskich księgach metrykalnych pojawia się w 1740 roku w związku z chrztem syna Wincentego,
  • Agatha Zajączka (od 1745),
  • Regina Dziubianka (od 1746), brak takiego nazwiska w Choczni w tym okresie,
  • Urban Guzdek (od 1746), kupiec zbożowy, żył w latach 1692-1758, był mężem wymienionej poniżej Reginy, z którą miał dziewięcioro dzieci,
  • Regina Guzdkowa (od 1746), urodzona około 1694 roku, zmarła w 1764 roku,
  • Albertus (Wojciech) Guzdek (od 1748),
  • Rosalia Sordylka (od 1748),
  • Catharina Malacina (Malata) (od 1748), urodzona około 1693 roku, żona Franciszka Malaty, z którym miała pięcioro dzieci, zmarła w 1755 roku- Franciszek i Katarzyna to przodkowie wszystkich współczesnych choczeńskich Malatów,
  • Regina Odrobinowa (od 1750), żona Kazimierza, notowana w metrykach choczeńskich w 1742 roku, jej mąż używał także nazwiska Kołodziejczyk (prawdopodobnie od wykonywanego zawodu),
  • Agnes Powierzonka (od 1751), nazwisko nienotowane w Choczni w XVIII wieku,
  • Ioannes Szczurek (od 1752),
  • Kanty (Jan Kanty) Malata (od 1809), w Choczni konsekwentnie zapisywany jako Jan Kanty Kumorek (1762-1836), mieszkaniec Zawala, z żoną Heleną z domu Wątroba (sąsiadką) miał ośmioro dzieci, a jako wdowiec poślubił Cecylię z domu Piątek,
  • Klara Wciślonka (od 1811),
  • Ja(...)ym (Joachim) Wciślak (Wcisło) (od 1811), żył w latach 1789-1846, z żoną Justyną z domu Guzdek miał siedmioro dzieci.
Choczeńcy członkowie wadowickiego Bractwa Różańcowego to przede wszystkim mieszkańcy Zawala i ulicy Kościuszki, czyli z terenów przylegających do Wadowic.

Zwracają ponadto uwagę oryginale nazwiska wymienione w tekście, takie jak na przykład:
Anna Dupna, Catharina Pizdaliczka, Lucia Ciapalina, Catharina Bzdyczka, Mathias Gniecimucha, Stanislaus Dupka, Margaretha Świniowa, Adamus Lizignat, Nicolaus Kurzydymek, Bartholomaeus Cichowłazik, Felicia Obieżyświatowa, Stanislaus Rozpyskał, Aeva Miedzimiesonka, Regina Kiełbasina, Clemens Chulaczek, Margaretha Kolibrzuchowa, Regina Kołaczygębionka, Blasius Klipouszek, Regina Pieklanka, Sophia Mlekodajka, Catharina Miauczyna, czy Ioannes Wypierdek.

środa, 28 października 2020

Łaźnia publiczna w Choczni

 Publiczna łaźnia istniała w Choczni w latach 1949-1950 i mieściła się w Domu Ludowym (Sokole).

W świetle dokumentów gminnych jej historia wyglądała następująco:

  • Na zebraniu Zarządu Gminy Chocznia w dniu 3 lutego 1949 roku biorąc pod uwagę zakres poczynionych przygotowań ustalono termin otwarcia łaźni na 27 lutego 1949 roku (niedzielę). Pytanie o termin otwarcia łaźni zadał wówczas wójt Władysław Babiński.
  • Sprawozdanie z otwarcia łaźni zostało złożone na kolejnym posiedzeniu Zarządu Gminy w dniu 1 marca 1949 roku.
  • Koszt uruchomienia łaźni, w tym zamontowania silnika oraz wszelkich przeróbek dokonanych w tym celu w Domu Ludowym wyniósł 54.818 złotych. Program otwarcia obejmował uroczystą akademię oraz zabawę ludową, z której dochód w wysokości 21.974 złotych pokrył 40 % poniesionych wydatków.
  • Już dwa miesiące później, podczas kontroli choczeńskiej gminy stwierdzono, że łaźnię wprawdzie uruchomiono, ale koszty grzania wody i wymuszania obiegu wody w wysokości 915 złotych na godzinę są zbyt duże. Zamontowane w łaźni urządzenia zużywały 17 kg ropy na godzinę ogrzewania wody i 4 kg benzyny na godzinę wymuszania obiegu wody.
  • Łaźnia z paliwożernym oprzyrządowaniem funkcjonowała jednak nadal.
  • 20 listopada 1949 roku ustalono, że w celu przywrócenia łaźni do używalności wykorzystana zostanie subwencja, którą gmina otrzymała z Ministerstwa Zdrowia.
  • Na posiedzeniu Zarządu Gminy w dniu 2 kwietnia 1950 roku potwierdzono, że zastosowane urządzenia są niepraktyczne i nieopłacalne, zaś na jakikolwiek remont gmina nie posiada funduszy. Uchwalono, aby wójt skonsultował się w tej sprawie z Lekarzem Powiatowym.

 


piątek, 23 października 2020

Pożary, podpalenia

 

Pismo „Wielkopolanin” z 29 marca 1936 roku informowało o podpaleniu domu w Choczni:

W Choczni powstał przed kilku dniami nocą pożar w zagrodzie Jana Ramendy, trawiąc doszczętnie dom mieszkalny, stodołę i stajnię, przyczem z powodu gwałtownego pożaru nie zdołano wyprowadzić konia, który żywcem się upiekł.

Sam zaś właściciel, ratując swój dobytek, uległ ciężkiemu poparzeniu i został przewieziony do szpitala powszechnego w Wadowicach.

Jako sprawcę podpalenia aresztowano Michała Bąka z Choczni, który dokonał tego zbrodniczego czynu z zemsty, gdyż dziwnym zbiegiem okoliczności zabudowania Ramendy znajdowały się według wykazu hipotecznego na gruncie ojca Bąka, skąd w skutek przedawnienia sprawy poszkodowany Ramenda nie chciał się usunąć.

Z kolei „Gazeta Krakowska” w wydaniu z środy 22 listopada 1961 roku donosiła, że:

 Dnia 19 bm. w Choczni (pow. Wadowice) spłonął dach nad stajnią, należącą do spółdzielni produkcyjnej w Choczni. Straty wynoszą 30 tys. zł. Przyczyn pożaru dotychczas nie ustalono.

I jeszcze krótka notka z krakowskiego „Czasu” z 26 sierpnia 1857 roku:

 W czasie burzy w okolicach Kalwaryi w dniu 15 bm. Zgorzały od uderzenia piorunu dwie chałupy w Barwałdzie Średnim i dwie w Choczni wraz z zabudowaniami i zebranem z pola zbożem.

O pożarach/podpaleniach w połowie lat 60. XX wieku- link

środa, 21 października 2020

Opłaty urzędowe w Gminie Chocznia w 1949 roku

Opłaty urzędowe w Gminie Chocznia w 1949 roku pobierano między innymi za wydanie świadectwa moralności, czy dowód tożsamości konia. 
 Choczeńska Gminna Rada Narodowa na posiedzeniu w dniu 7 września 1949 roku wprowadziła następującą wysokość opłat administracyjnych:
  • za świadectwo moralności 75 złotych,
  • za świadectwo nienagannego zachowania się w czasie okupacji niemieckiej 75 złotych,
  • za świadectwo przynależności gminnej 300 złotych,
  • za poświadczenie tożsamości podpisu 50 złotych, - za wydanie tymczasowego poświadczenia tożsamości 150 złotych,
  • za poświadczenie zgodności odpisu 50 złotych od każdej strony,
  • za poświadczenie stanu majątkowego 50 złotych,
  • za zaświadczenie zamieszkania 50 złotych,
  • za wszelkie inne zaświadczenia 50 złotych,
  • za karty meldunkowe 20 złotych,
  • za świadectwo pochodzenia zwierząt dorosłych (krowy, świnie ponad 3- miesięczne) 100 złotych,
  • za świadectwo pochodzenia zwierząt młodych (cielaki, prosięta poniżej 3 miesięcy) 50 złotych,
  • za świadectwo pochodzenia zwierząt małych (kozy, owce) 30 złotych,
  • za dowód tożsamości konia 300 złotych,
  • za przeprowadzenie komisji budowlanej 500 zł (z czego 300 złotych dla przeprowadzających członków komisji),
  • za przeprowadzenie komisji polowej 900 złotych (z czego 600 złotych dla przeprowadzających członków komisji),
  • za zarejestrowanie roweru przeznaczonego do użytku publicznego 50 złotych,
  • za zarejestrowanie roweru przeznaczonego do użytku prywatnego 100 złotych,
  • za zarejestrowanie motoru do 125 centymetrów sześciennych 200 złotych. 
Natomiast wolne od opłat były:
  • podania na rzecz osób prywatnych, których ubóstwo zostanie stwierdzone oraz podania zawierające wnioski w sprawach publicznych,
  • wyjaśnienia udzielane w sprawach publicznych,
  • podania o zwrot nienależycie pobranych danin publicznych i podania o ulgi podatkowe,
  • pisma ujawniające czyny zagrożone karami ustawowymi,
  • podania na rzecz organizacji dobroczynnych lub religijnych bez osobowości prawnej,
  • podania osób dotkniętych klęską, - podania osób ubiegających się o posadę w Gminie 
Uiszczenie opłaty administracyjnej na rzecz gminy nie zwalniało od innych opłat państwowych lub samorządowych.

poniedziałek, 19 października 2020

Choczeńscy wikariusze- ksiądz Ferdynand Wawro

Jednym z najciekawszych wikariuszy sprawujących posługę w Choczni był ksiądz Ferdynand Wawro.

Urodził się 30 lipca 1893 roku w Starym Zagórzu koło Sanoka. Na chrzcie otrzymał imiona Ferdynand Zygmunt. Kształcił się w gimnazjum w Przemyślu, a następnie rozpoczął studia na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, przerwane wybuchem I wojny światowej. 

W 1914 roku wstąpił do Legionów Polskich, w których osiągnął stopień plutonowego. Służył w 12 kompanii 3 Pułku Legionów Polskich oraz w Oddziale Sztabowym Komendy LP. Z Legionów zwolniony został 19 marca 1917 roku celem podjęcia studiów teologicznych na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, które ukończył w 1921 roku. W tym samym roku został wyświęcony na księdza i rozpoczął posługę wikariusza w Niegowici (1921-24). 

Kolejnym etapem jego pracy była Chocznia, gdzie przebywał od 1 marca 1924 roku do 15 sierpnia 1925 roku. Oprócz sprawowania chrztów, ślubów, pogrzebów i katechezy był tu także opiekunem Stowarzyszenia Dziewcząt Katolickich.

Z Choczni ks. Wawro został przeniesiony do parafii św. Floriana w Krakowie (1925-28), a później do katedry krakowskiej (1928-30) i krakowskiej parafii św. Szczepana (1930-34). W tym czasie zasiadał w zarządzie krakowskiego oddziału Związku Legionistów Polskich oraz pracował jako wizytator w zarządzie krakowskiego Arcybractwa Miłosierdzia i Banku Pobożnego (1926). W latach 1926-1930 był także katechetą w prywatnym seminarium nauczycielskim w Krakowie. 

Ponieważ od 1927 roku był kapelanem rezerwy, to 18 maja 1934 roku został powołany do czynnej służby wojskowej. Objął probostwo parafii wojskowej w Modlinie (1934-39) i jednocześnie uczył religii w liceum w Nowym Dworze Mazowieckim. Publikował w piśmie „Wiarus”- organie korpusu podoficerów wojska lądowego, marynarki wojennej i Korpusu Ochrony Pogranicza. W sierpniu 1939 roku został szefem służby duszpasterskiej 8 Dywizji Piechoty Wojska Polskiego w stopniu majora. We wrześniu 1939 roku znalazł się w sztabie obrony twierdzy Modlin. Po upadku twierdzy trafił na krótko do niemieckiej niewoli, a po zwolnieniu przybył do Krakowa, skąd arcybiskup Sapieha skierował go od Osielca. Tam w latach 1939-1967 sprawował najpierw funkcję administratora, a następnie proboszcza parafii św. Apostołów Filipa i Jakuba.

W czasie II wojny światowej zaangażował się w działalność konspiracyjną w ZWZ/AK pod pseudonimem „Rzaz Jan” i został awansowany na stopień podpułkownika. Na jego plebani można było otrzymać konspiracyjną gazetkę, czy posłuchać radia. Pozostawał w ścisłym kontakcie z lokalnym oddziałem Armii Krajowej, dla którego odprawiał nabożeństwa polowe, pogrzeby (m.in. dwóch członków Kedywu w 1944 roku), zaprzysięgał nowych członków i sprawował rolę doradcy moralnego. Po wojnie był inwigilowany przez funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa, jako podejrzany o rozpowszechnianie treści antysocjalistycznych.

W zasobach IPN znajdują się:

- akta sprawy ewidencyjno-obserwacyjnej dot. Ferdynand Wawro, imię ojca: Franciszek, ur. 30-07-1893 r. - kontrola operacyjna księdza parafii w Osielcu podejrzanego o rozpowszechnianie treści antyreżimowych (1946-57),

- teczka ewidencji operacyjnej na księdza dot. Ferdynand Wawro, imię ojca: Franciszek, ur. 30-07-1893 r. (lata 1952-1960).

Podczas jego osiemnastoletniej posługi w Osielcu zelektryfikowano tamtejszą świątynię, zmodernizowano jej wnętrze, ławki i posadzki oraz wyposażono ją w nowe organy (1958).

Ksiądz Wawro zmarł na zawał serca 23 kwietnia 1969 roku, po czym spoczął na cmentarzu w Osielcu.

Był odznaczony Virtuti Militari klasy V, czterokrotnie Krzyżem Walecznych (m.in. w 1923 roku), Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami, Srebrnym Krzyżem Zasługi (1937).

środa, 14 października 2020

Księga Zapowiedzi 1935-1956

Oprócz ksiąg metrykalnych chrztów, zgonów i małżeństw parafia choczeńska prowadziła również w latach 1935-1956 Księgę Zapowiedzi Przedślubnych. 

Jak wiadomo, zapowiedzi to „publiczne ogłoszenie zamierzonego nowego związku małżeńskiego w tym celu, aby każdy, kto wie o jakiejkolwiek przeszkodzie kanonicznej stojącej na drodze zamierzonego małżeństwa, mógł donieść o niej w odpowiednim czasie właściwej władzy kościelnej”. 

Wygłaszano je (i wygłasza się nadal) przez trzy kolejne niedziele w parafii lub parafiach właściwych dla miejsca zamieszkania przyszłych nowożeńców.

Ze względu na dane zawarte w choczeńskiej Księdze Zapowiedzi jest ona cennym źródłem wiedzy genealogicznej.

Informacje zapisywane w tej księdze obejmowały:

  • imię i nazwisko narzeczonego, jego stan (kawaler, wdowiec), zawód, imiona jego rodziców i nazwisko panieńskie matki, datę urodzenia, miejsce urodzenia i miejsce zamieszkania,
  • imię i nazwisko narzeczonej, jej stan (panna, wdowa), imiona jej rodziców i nazwisko panieńskie matki, datę urodzenia, miejsce urodzenia i miejsce zamieszkania,
  • daty ogłoszonych zapowiedzi,
  • datę i miejsce zawarcia małżeństwa, imiona i nazwiska świadków lub informację o braku jego zawarcia,
  • uwagi i dopiski.
Pierwszy wpis w księdze to zapowiedzi:

- Franciszka Kolbra, kawalera, rolnika, syna śp. Józefa i śp. Marii Wiktor, urodzonego w Choczni 24.03.1907, zamieszkałego w Choczni pod numerem 528,

- Elżbiety Guzdek, panny, córki śp. Józefa i Franciszki Spisak, urodzonej w Choczni 23.11.1909 i zamieszkałej w Choczni pod nr 104,

Zapowiedzi tej pary odczytano 13, 20 i 27 stycznia 1935 roku, a ślub odbył się 6 lutego 1935 roku w Choczni, jego świadkami byli Władysław Świętek i Stanisław Kolber.

Ogólnie choczeńska Księga Zapowiedzi obejmuje 901 wpisów.

Brakuje zapisów z 1944 roku, najwięcej zapowiedzi było w 1945 roku (62), a najmniej w latach 1956 (tylko dwa pierwsze wpisy), 1943 (4 wpisy) i 1942 (7 wpisów).

Ostatni wpis to pierwsze zapowiedzi ślubu:

- Augusta Bandury, kawalera wyznania rzymsko-katolickiego, syna Józefa i Zofii Dyczkowskiej, urodzonego w Kętach i zamieszkałego w Wadowicach,

- Stanisławy Drożdż, panny wyznania rzymsko-katolickiego, córki Jana i Marii z domu Faber, urodzonej i zamieszkałej w Choczni,

- datowane na 8 stycznia 1956 roku.

Pierwsze zapowiedzi, które nie zakończyły się małżeństwem, odnotowano w 1937 roku. Dotyczyły wdowca Michała Cholewy i Tekli Kręcioch, którzy zrezygnowali z zawarcia związku po drugich zapowiedziach.

Przed wojną były dwa takie przypadki w 1937 roku,  pięć  w 1938 roku i trzy w 1939 roku.

Wśród tych ostatnich były zapowiedzi Stanisława z Choczni i Joanny zamieszkałej w Inwałdzie, przy których znalazł się dopisek tłumaczący domniemaną przyczynę zerwania: „podobno chora nerwowo- ma napady”.

Na pozycji 15 w 1941 roku pojawiła się po raz pierwszy zapowiedź ślubu niemieckich osadników w Choczni : Andreasa Pützlachera i Anny Hinke.

Jako ciekawostkę można podać również, że przy pewnych zapowiedziach z 1945 roku dopisano informację o wpłacie przez narzeczonych kwoty 200 zł za zgodę na ślub poza Chocznią (miejscem zamieszkania narzeczonej).

Na koniec krótka analiza 42 zapowiedzi z 1936 roku, czyli drugiego roku prowadzenia zapisków:

  • wszyscy narzeczeni byli kawalerami,
  • przeważali rolnicy (15) i robotnicy (8), a wśród podanych zawodów znaleźli się także: handlowcy, urzędnicy, urzędnicy skarbowi, szewcy, kowale, kelnerzy, stolarze, górnicy, krawcy i ślusarze,
  • 26 narzeczonych urodziło się w Choczni (62%), a 32 mieszkało w Choczni (76%),
  • inne miejsca ich urodzenia to: Barwałd Średni (1), Bystra (1), Inwałd (1), Kaczyna (2), Kęty (1), Komorowice (1), Krzęcin (1), Lachowice (1), Libertów (1), Lubliniec (1), Morawska Ostrawa w Czechach (1), Stryszawa (1), Tomice (1), Wadowice (1) + jeden zapis nieczytelny,
  • pozostałe miejsca ich zamieszkania to: Bystra (1), Inwałd (1), Kaczyna (3), Klecza Górna (1), Libertów (1), Roków (1), Stryszawa (1), Wadowice (1),
  • wśród 42 zapowiedzi 4 dotyczyły wdów a 38 panien,
  • narzeczone pochodziły z: Choczni (23), Frydrychowic (3), Kaczyny (2), Przeciszowa, Sosnowic, Przybradza, Krzeszowa, Kęt, Jankowic, Polan, Wieprza, Rokowa, Śląskiej Ostrawy (obecnie Czechy), Detroit (USA), Inwałdu i Rzyk (po 1),
  • mieszkały w: Choczni (28), Wadowicach (6), Frydrychowicach (4), Kaczynie (2), Wieprzu i Inwałdzie (po 1).

poniedziałek, 12 października 2020

Chocznianie w oczach swoich i spojrzeniach innych

 Jak głosi tekst piosenki:

 

Choczniany to zuchy

Mają po dwa brzuchy

Jeden na kapustę

Drugi na prażuchy

 

Z kolei w ludowej rymowance chocznianie postrzegani byli pozytywnie, w przeciwieństwie to większości bliższych lub dalszych sąsiadów:

 

W Choczni chłopi mocni

W Inwałdzie nic nie znajdzie

W Nidku nie ma pożytku

A z Witanowic wcale nic

We Frydrychowicach: co pagórek, to dworek

A co chałupa, to szlachcic

 

Inna ocena chocznian zawarta jest w książce Antoniny Obrębskiej „Stryj, wuj, swak w dialektach i historji języka polskiego”, wydanej w 1929 roku.

Autorka opierając się o kwestionariusz gwarowy z Choczni pisze tak:

„Wszystkich mieszkańców Choczni nazywają okoliczne wsie uuikami- Ty uuiku chocyński, wypowiedziane do gospodarza lub parobka z tutejszej wioski to powód do bitki (powód obraza).”

Jeżeli autorka nie przekręciła czegoś w określeniu „uuiku”, to taka opinia mogła oznaczać, że mężczyźni z Choczni byli uważani za osoby nieco wywyższające się, zarozumiałe, czy też wiedzące wszystko lepiej.

Taki stereotyp chocznianina, posiadającego o sobie dość wysokie mniemanie, wiarę we własne umiejętności i możliwości, a  przy tym honornego i dumnego ma uzasadnienie historyczne. W odróżnieniu od mieszkańców większości sąsiednich wsi chłopi z Choczni, jako poddani królewscy cieszyli się stosunkowo dużą wolnością osobistą, samorządnością i niezależnością, podczas gdy ich sąsiedzi skazani byli na wolę, humory, czy kaprysy miejscowych dziedziców. Ten stan rzeczy nie zmienił się zbytnio nawet w latach 1776-1848, gdy również Chocznia stała się prywatną własnością.

Natomiast co do kobiet z Choczni, to można spotkać się było z powiedzeniem:

„Krowa z Kleczy to jak baba z Choczni, jedna i druga narowista”.

Jak łatwo zauważyć, wszystkie powyższe przykłady odnoszą się do cech charakterologicznych i fizycznych mieszkańców Choczni.

Za kogo jednak uważali się i byli uważani dawni chocznianie w sensie etnicznym, czyli przynależności do większej wspólnoty?

Istnieje spisane świadectwo, że w połowie XIX wieku chocznianie nazywali „Lachami” mieszkańców wsi położonych na północ od Choczni.

Owi Lachowie to potoczna nazwa Polaków, używana przez Słowian wschodnich lub ludności z terenów położonych na północ od miejsc zamieszkania górali karpackich- do dziś znane jest na przykład pojęcie Lachów Sądeckich.

Joseph von Mehoffer (dziadek znanego malarza) w książce „Der Wadowizer Kreis im Königreich Galizien“ z 1843 roku (Powiat wadowicki w królestwie Galicji) usiłował wyznaczyć granicę między Góralami a Krakowiakami, wiodąc ją wzdłuż gościńca prowadzącego z Białej przez Wadowice i Myślenice.

Według tego podziału Chocznia znalazła się w strefie przejściowej/mieszanej między wpływami góralskimi a krakowskimi (lachowskimi), do czego przychylają się późniejsi badacze, przesuwający zresztą zakres góralszczyzny nieco bardziej na południe.

Podobne stwierdzenie zawarte jest w artykule zawartym w „Ludzie- organie Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego” z 1902 roku, gdzie napisano:

„Gorzeń, Zawadka, Inwałd, Andrychów, Bulowice i Kęty należą w całości do Lachów- Chocznia częścią do Lachów, częścią do Goroli”.

W połowie XIX wieku na mieszkańców Choczni i okolic używano również określenia „Podgórzanie”, jak na przykład w relacji o przejeździe przez Chocznię arcyksięcia Ferdynanda Habsburga d`Este w 1836 roku, którą zamieściła „Kronika emigracji polskiej”.

Natomiast w 1897 roku Bolesław Marczewski w książce "Powiat wadowicki pod względem geograficznym, statystycznym i historycznym" tak pisze o chocznianach:

"Ludność tutejszą stanowią mazurzy nadwiślańscy, którzy posiadają wiele odmiennych cech od ludności sąsiednich wsi. Oświata silnie już tu zapuściła korzenie, lud bierze się ochoczo do książek, gazet, słuch odczytów i świadomy jest spraw publicznych, to też nietrudno tu o ludzi światłych.

Jednocześnie Marczewski zaliczył chocznian do Podgórzan. 

Na ten temat głos zabierał także Józef Putek, który nie negując wpływów krakowskich i wołosko/góralskich na ludność Choczni, podnosił także jej śląskość, jako dawnych mieszkańców Księstwa Oświęcimskiego. Postulował przy tym nawet włączenie Choczni i terenów sąsiednich do województwa katowickiego, ale głównie w celu zmiany stosunków narodowościowych w tej jednostce administracyjnej na korzyść żywiołu o polskiej świadomości narodowej.

Oprócz tego, że jak wspomniano wyżej sami chocznianie nie uważali się za Lachów, to nie są znane żadne inne zapisy na temat ich samoświadomości etnicznej.

Przez analogie z mieszkańcami terenów sąsiednich mogli uważać się najpierw za „królewskich” (jako poddani kolejnych królów polskich, a nie lokalnych właścicieli ziemskich), a później pod panowaniem austriackim za „cesarskich”. Powstanie Listopadowe w 1830 roku, w którym mieli brać udział Dunin z sołtystwa i jeden z Widlarzów rozgrywało się dla nich w Polsce, rozumianej jako położone za Wisłą ziemie zaboru rosyjskiego. Świadomymi Polakami stali się powszechnie dopiero w II połowie XIX wieku pod wpływem polskiego duchowieństwa, szkoły i działaczy ludowych, wprowadzających w Choczni obchody grunwaldzkie, kościuszkowskie czy mickiewiczowskie.

W tym kontekście warto pamiętać, że wcześniej część chocznian uczyła się pisać i czytać podczas służby wojskowej w armii austriackiej i według Putka niektórzy radni podpisywali się, czy dokonywali krótkich wpisów w księgach gminnych szwabachą, czyli używali liter typowych dla narodowego pisma niemieckiego.

Zaskakujące spojrzenie na chocznian zaprezentowane zostało natomiast w toczonej współcześnie dyskusji użytkowników portalu historycy.org. Wspomniano w niej wprawdzie o wołoskich korzeniach części chocznian, ale jednocześnie przypisano im pochodzenie ...tatarskie, podobnie jak w przypadku mieszkańców Jaroszowic, czy Zembrzyc. Autor Andrzej Zieliński vel Zielenski napisał:

A co do tatarów to jak są rozgrywki lokalnych drużyn piłkarskich z choczniakami to do tej pory mówi się grają z "mongołami".

W świetle współczesnych badań genetycznych mieszkańcy Choczni wykazują po pierwsze duże wzajemne pokrewieństwo, spowodowane powszechnym niegdyś zawieraniem małżeństw w obrębie tej samej miejscowości, a po drugie znaczne podobieństwo genetyczne do populacji zamieszkujących współcześnie i historycznie tereny położone na wschód i południe od Polski (zachodnia Ukraina, Słowacja, Czechy, Węgry, Rumunia). (link)

Na koniec można wspomnieć jeszcze o określeniu „królicorze” powstałym zapewne w okresie międzywojennym, gdy rozwinęła się w Choczni hodowla królików. Tego określenia chocznian nie wymienił jednak papież Jan Paweł II podczas wizyty w Wadowicach w 1999 roku, gdy wspominał „ogórcorzy” z Kalwarii, „flacorzy” z Wadowic i „szczupaków” z Żywca.

 

 

piątek, 9 października 2020

Znana oszustka w Choczni w 1930 roku

Katowickie „Wolne Słowo“ w jednym z wydań z listopada 1930 roku przynosi ciekawy i pełen dygresji artykuł w języku niemieckim, podpisany przez niejakiego „Roberto”, w którym autor nawiązuje między innymi do pobytu w Choczni znanej oszustki, wyłudzającej pieniądze za obietnicę uwolnienia z więzienia Józefa Putka.

 

Pani Janina Milcarz vel Pilarska, niekoronowana oszustka, namawia byłego posła na Sejm Obrzuta z Bielska, by wyciągnął z kieszeni 500 złotych za obietnicę posady „komisarza” lokalnej kasy chorych.

Pan Pryga jest jej drugą ofiarą z 7 rachunkami.

Stowarzyszenia wadowickie zostały oszukane przez kobietę na duże kwoty w zamian za obietnicę uwolnienia byłego posła Putka z więzienia.

Nasze kobiety stały się dziś bardzo nowoczesne. Po prostu hipernowoczesne. Kochają samodzielność i niezależność, typowe dla życia w XX wieku. Bez wątpienia, jeżeli zdążą wcześniej wyjść za mąż, to krótka aktywność do nieuniknionego rozwodu upływa im zwykle wśród kilogramów różnych rodzajów pudru, setek tubek specyfików do makijażu oraz kilkudziesięciu pomadek i szminek.

Do tego szybkie „obowiązki łóżkowe”, z których przynajmniej siedemdziesiąt procent korzyści ma nie mąż, a „przyjaciel rodziny”.

Wychowywanie dzieci, cerowanie skarpetek, obiad w wyznaczonym czasie i podobne okoliczności są uważane przez młodą żonę za kompletnie przestarzałe cnoty.

Łaskawa współczesna dama z rozczochranymi włosami i nieupudrowaną twarzą da ewentualnie buziaka śpieszącemu się do pracy małżonkowi, ale o przygotowaniu dla niego śniadania nie ma mowy.

Małżonek, który używa swojego tytułu „Pan” tylko chyba jako żart, musi być posłuszny. On ma pracować przez cały miesiąc w celu utrzymania swojego „szczęścia małżeńskiego”. Dopóki przyzwoicie zarabia, wszystko jest w porządku i zachowuje przy sobie żonę. Ale nie może zejść poniżej pewnego poziomu, bo wtedy „jego bogini” odcina się od niego, staje się kobietą niezależną, zostawiając go dla kolejnego „przyjaciela” na całe życie.

Pani Janina Milcarz vel Pilarska jest przeciętną blondynką z pociągłą twarzą, błękitnymi oczami, sprawiającą wrażenie profesjonalnej „kokoty”. Jej prawdziwym domem jest Warszawa. Kusi, by uwierzyć, że jest żoną prawdziwego belgijskiego szlachcica. To prawda, ale nie całkiem. Jej wysoki mąż jest prawdziwym chłopakiem z przedmieścia Warszawy, budzącym postrach jednym z szefów tamtejszego przestępczego podziemia. Przy tym kształci się, co nawiasem mówiąc, jest coraz mniej powszechnym przypadkiem u „chłopaków z miasta”. Ożenił się z Janiną z czystej podłości i już zrujnował jej miesiąc miodowy codziennym laniem. Potem rozkazał jej znaleźć wypłacalnego „przyjaciela”, który będzie utrzymywał ich oboje. A Janina się poddała, bo tylko siła sprawia, że nasze współczesne kobiety stają się uległe. Pan Milcarz jest przyzwyczajony do mniej prawdziwego życia, ale na wyższym poziomie. Janina jest podobna do niego pod tym względem. I dlatego sam zmienił swoje zwyczajnie brzmiące nazwisko Milcarz na Pilarski, co zwiększało szanse na większy sukces w poszukiwaniu sponsora dla żony.

Pani Janina miała szczęście i szybko znalazła „plującego pieniędzmi” opiekuna. Była na tyle wyrafinowana, że natychmiast po tym opuściła prawowitego małżonka. Z biegiem czasu zmieniała swoich opiekunów tak szybko, jak pieluszki u noworodka. W Warszawie grunt zaczął się jej jednak palić pod nogami.

Wobec tego skierowała się do pięknego Bielska. Tam na drugim piętrze kamienicy przy ulicy Stromej nr 1 odnajdujemy Panią Janinę pod przybranym nazwiskiem. Wkrótce okazało się tutejsze miasto jest mniej wdzięcznym terenem niż Warszawa w wyszukiwaniu stałych sponsorów.

Ale aby żyć potrzebna jej była gotówka- by wejść w posiadanie mamony, musiała coś przedsięwziąć. I rzeczywiście, ta kobieta była na tyle mądra, aby wystarczająco szybko znaleźć nowe „sposoby na moc i piękno".

Zbieg okoliczności sprawił, że spotkała się z byłym posłem na Sejm Franciszkiem Obrzutem z Bielska. Pan Obrzut to w tym mieście bardzo uczony człowiek, dyrektor miejscowego gimnazjum. Bardzo się zdziwił, gdy pani Janina z błyszczącymi oczami tłumaczyła mu, że z racji posiadania dobrych kontaktów w warszawskim ministerstwie została tu przysłana, by zapoznać się z ogólną sytuacją w Bielsku, po czym od razu zauważyła konieczność powołania nowego komisarza w Lokalnej Kasie Chorych.

Kobieta bez przerwy się uśmiechając zakończyła swoją imponującą kwestię słowami:

„I widzisz, szanowny panie pośle, ja poinformowałam już najwyższe czynniki w Bielsku, że jest Pan przewidziany na objęcie tego stanowiska”.

Teraz to oczy Pana Obrzuta zaczęły się świecić i szybko wpłacił Pani Janinie wymagane 500 zł na poczet przyszłych wydatków w Warszawie, gdzie miała się udać, by zainicjować powstanie nowego stanowiska. Na pożegnanie Pan Obrzut złożył szarmancki pocałunek na jej dłoni… i od tego czasu kobieta go unikała.

Kilka dni później wydarzyła się w kawiarni „Bauer” rzecz następująca: Pan Pryga, zięć bardzo lubianego w Bielsku rzeźnika Miki, przy okrągłym kawiarnianym stoliku powiedział podekscytowany do obecnych, że został przez pewną panią Janinę Milcarz vel Pilarską oszukany na 700 zł, na tej samej podstawie, co już opisana w przypadku Pana Obrzuta.

Naszej redakcji nie jest wiadomym, ilu innym obywatelom Bielska Pani Janina zaproponowała stanowisko „komisarza” za odpowiednie zaliczki.

Ale chcemy krótko opisać nowy przypadek:

Pani Janina była dość przedsiębiorcza, by wykonać dziś mały objazd okolic Wadowic i Choczni. Tam skontaktowała się z okolicznymi stowarzyszeniami, które zapewniła o posiadaniu na tyle dobrych kontaktów w  stolicy, że jest w stanie doprowadzić do zwolnienia z więzienia w Brześciu byłego posła Putka.

Tam też wpłacono duże zaliczki a konto „koneksji” przedsiębiorczej Pani Janiny.

Wszystkie te trzy przypadki są niezbitym dowodem na tezę, że frajerów wciąż u nas nie brakuje.

środa, 7 października 2020

Związki chocznian z Węgrami

Według ustnych tradycji dawni chocznianie w poszukiwaniu pracy docierali nawet do węgierskich winnic tokajskich. Z pewnością zaś sprowadzali stamtąd znakomite węgrzyny, spożywane później w choczeńskich karczmach.

W 1846 roku 25-letni Szczepan Koman z Choczni, początkujący nauczyciel, schronił się na Węgrzech z obawy przed represjami, jakie mogły go spotkać za udział w konspiracji poprzedzającej wybuch Powstania Krakowskiego- krótkotrwałego i przegranego zrywu przeciwko zaborcom.

Natomiast pierwszym mieszkańcem Choczni posiadającym związki z Węgrami (w dzisiejszych granicach tego państwa) był mechanik Martin Singer, z pochodzenia Żyd, urodzony w Nowogrodzie w carskiej Rosji około 1815 roku, który w 1861 roku w Eger na Węgrzech zmienił wyznanie na rzymsko-katolickie i w 1867 roku poślubił w Choczni Emilię z domu Werner.

W tym samym Eger studiowali przed podjęciem posługi wikariusza w Choczni przyszli księża: Jan Ćwiertniewicz (1802-1847), Stanisław Morgenstern (1806-1880) i Jan Nepomucen Boryski (1810-1850).

Węgrem z pochodzenia był ksiądz wikariusz Jakub Urdzeń (ok. 1712-1776), który pracował w Choczni w latach 1741-1753.

Pierwszym znanym chocznianinem, który na założył rodzinę i na stałe osiadł na Węgrzech, był szewc Józef Zając, urodzony w 1848 roku, jako syn Jakuba i Wiktorii z domu Pindel.

Na przełomie XIX i XX wieku w jego ślady poszła Janina Widlarz, urodzona w 1872 roku córka Tomasza i Magdaleny z domu Ruła.

Na Węgry, a konkretnie do Budapesztu, trafiła jako panna z dzieckiem- matka urodzonej w 1896 roku Marii Anieli. Półtora roku później urodziła już w Budapeszcie kolejną córkę Karolinę, a w 1902 roku wyszła tam za mąż za pochodzącego z Międzybrodzia Żywieckiego Karola Kozaka. Z tego związku przyszły na świat kolejne dzieci:

- urodzona 3 miesiące po ślubie córka Emilia, od 1925 roku żona Gyuli Gemesa,

- syn Antal (Antoni), urodzony w 1904 roku; od 1904 roku mąż Terezii z domu Biro.

Cywilny akt urodzenia w Budapeszcie Karoliny Widlarz

Z Budapesztem związała swoje życie także Maria Aniela, pierwsza córka Janiny, która w 1935 roku poślubiła Istvana Delicsa.

Janina Kozak z domu Widlarz, znana na Węgrzech pod imieniem Janka, zmarła w Budapeszcie 6 lipca 1951 roku.

Nie była jedyną Widlarzówną mieszkającą przed II wojną światową w Budapeszcie- w 1927 roku po ślubie z Ferdinandem Nastvoglem osiadła tam Bohumila Frantiska Widlarz, rodem z Morawskiej Ostrawy, córka chocznianina Juliana Widlarza, z zawodu hutnika i jego żony Franciszki Seichter.

Po agresji sowieckiej 17 września 1939 roku wódz naczelny Edward Rydz Śmigły wydał rozkaz o przekroczeniu granicy polsko-rumuńskiej i polsko-węgierskiej przez te polskie oddziały wojskowe, które były w stanie to uczynić. Ostatecznie na Węgry trafiło około 140000 polskich żołnierzy i ludności cywilnej, pragnącej schronić się przed agresorami.

Wśród nich znaleźli się także żołnierze z Choczni- między innymi: Stanisław Duda, Władysław Bolesław Kręcioch, Władysław Malata, Stanisław Ścigalski, Stefan Widlarz, Edward Woźniak i Teofil Woźniak. Na Węgry trafiła również Milada Malczyk, która pod panieńskim nazwiskiem Pawlik uczyła w Choczni w roku szkolnym 1937/38, a na przymusowej emigracji pomagała mężowi Karolowi w artystycznym malowaniu i przyozdabianiu freskami wnętrz pięciu węgierskich kościołów oraz pracowała w szkolnictwie polonijnym.

Ciekawym epizodem II wojny światowej było przedarcie się w grudniu 1940 roku do Budapesztu przez Józefa Kręciocha, byłego dowódcę plutonu ciężkich karabinów maszynowych w 15 pułku piechoty i uczestnika walk we wrześniu 1939 roku pod Wieluniem, Pabianicami, Łowiczem, w obronie warszawskiej Pragi i bitwie pod Kockiem.

W przeciwieństwie do większości przebywających na Węgrzech żołnierzy Kręcioch nie pozostał tam do końca wojny, ani nie usiłował przedostać się do tworzących się we Francji polskich sił zbrojnych, lecz po odebraniu w polskiej ambasadzie Krzyża Virtuti Militari powrócił do Polski i zaangażował się w działalność konspiracyjno- partyzancką w ramach Armii Krajowej.

Kolejnym chocznianinem urodzonym na Węgrzech był Jan Burek, który przyszedł na świat w 1913 roku węgierskim mieście Tatabanya. W 1933 roku Burek przyjechał do Polski, by kilka lat później zatrudnić się przy budowie zapory wodnej w Rożnowie. W Choczni mieszkał do śmierci w 1993 roku, był mężem chocznianki Genowefy Garus (1926-2007).

Z Chocznią związany był też młodszy o 5 lat Józef Burek (1918-1990), który w 1945 roku poślubił w choczeńskim kościele parafialnym Zofię z domu Bomba.

Oczywiście związki choczeńsko- węgierskie są daleko bardziej bogate, niż opisane w tej notatce, ale dotyczą głównie tej części historycznego państwa węgierskiego, które wchodzi obecnie w skład Słowacji. Należy także pamiętać, że i Chocznia i Węgry w latach 1867-1918 należały do monarchii austro-węgierskiej.

poniedziałek, 5 października 2020

Poszukiwania rud żelaza w XIX wieku

 

W 1894 roku dr Władysław Szajnocha, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, w książce „Płody kopalne Galicyi, ich występowanie i zużytkowanie” pisał między innymi o złożach rud żelaza w Choczni. Dla współczesnych chocznian występowanie takich rud nie jest żadnym zaskoczeniem- świadczą o tym tak zwane rdzawki w studniach i ciekach wolnopłynących, z których jeden, ze względu na swoje rdzawe zabarwienie, został nawet nazwany Meksykiem.

Według dr Szajnochy badaniem choczeńskich rud żelaza zajmował się w 1888 roku austriacki geolog Heinrich Foullon von Norbeck, który zginął osiem lat później podczas tajnej misji poszukiwań geologicznych na pacyficznych Wyspach Salomona.

Foullon stwierdził, że na terenie Choczni występują zabarwione na czerwono-brunatny kolor porowate skały osadowe nazywane rudami darniowymi.

Zawartość żelaza w rudach darniowych wynosiła około 30%. Pod względem chemicznym w choczeńskich rudach darniowych występowały między innymi:

- tlenki żelaza (FeO) 47%

- krzemionka (SiO2) 5%

- tlenek glinu (Al2O3) 2%

- tlenek wapnia (CaO) 7%

- tlenek magnezu (MgO) 5%

- dwutlenek węgla (CO2) 32%

Grubość pokładu rud darniowych osiągała maksymalnie (i rzadko) 10 cm, co powodowało, że ich pozyskiwanie było nieopłacalne.

Ogólnie w całej Galicji w 1890 roku pozyskano 13680 cetnarów metrycznych rud darniowych (1 cetnar metryczny = 50 kg) o wartości 3700 złotych. Ich przerobem zajmowały się huty z Śląska austriackiego i pruskiego. Kulminacja wydobycia rud darniowych wystąpiła w 1886 roku, kiedy to pozyskano 161358 cetnarów metrycznych.

W okolicy Wadowic oprócz Choczni badano także wcześniej złoża rud darniowych w Witanowicach, Kalwarii i w Krzeszowie (w 1859 roku).

piątek, 2 października 2020

Zdjęcia chocznian w austriackich mundurach

Szeregowy Tomasz Mrzygłód ur. 1884
zginął w czasie I wojny światowej.
Jeżeli zdjęcie pokolorowano w miarę
 prawidłowo, to mógł służyć
w 13 pułku piechoty.
Udostępnił Stanisław Mrzygłód (wnuk)

Szeregowy Piotr Cap ur. 1897
żołnierz 56 pułku piechoty
prawdopodobnie poległ
 na Podolu w 1916 roku

Szeregowy Jan Wątroba ur. 1892
(pierwszy z lewej)
żołnierz 13 pułku piechoty.
Zmarł w 1947 roku.
Udostępnił Janusz Wątroba (wnuk)

Kapral Józef Stanisław Malata ur. 1898
żołnierz 56 pp, uczestnik kampanii 
bukowińskiej i włoskiej.
Wojnę ukończył jako plutonowy
odznaczony Medalem za Odwagę
i Krzyżem Wojskowym Cesarza Karola.
Zmarł w 1974 roku.