poniedziałek, 29 lutego 2016

Skąd pochodzili przodkowie chocznian- część II

Ciąg dalszy tematu, zawartego w ubiegłotygodniowej notatce (LINK).
Tym razem zestawienie przodków chocznian, urodzonych w niewymienionych dotąd miejscowościach powiatu wadowickiego.
Podobnie jak w poprzedniej notatce należy wziąć pod uwagę, że przodkowie niektórych chocznian o tych samych nazwiskach, zwłaszcza bardziej popularnych, mogli pochodzić z więcej niż jednej miejscowości, nie będąc powiązani więzami rodzinnymi.
  • Andrychów - Antecki, Bajorski, Brandys, Mrzygłód
  • Bachowice - Dębski, Drożdż, Knapik, Kosowski, Zieliński
  • Bęczyn - Balcer
  • Gierałtowice - Kszanak
  • Gierałtowiczki - Tarabuła, Zięba
  • Jaszczurowa - Biel, Czechowicz
  • Kopytówka - Gonciarz
  • Koziniec - Kraus
  • Lanckorona - Szczur
  • Lgota - Bednarz, Harnik, Kożuch
  • Łękawica - Lurka, Okręglicki
  • Marcyporęba - Jucha
  • Nidek - Bogunia, Wróbel
  • Nowe Dwory - Pędziwiatr
  • Ostałowa - Łapka
  • Przybradz - Grupka, Latocha
  • Radocza - Jędrzejowski, Mirowicz, Mojski, Spisak, Tyralik, Węgrzyn
  • Roczyny - Chrapkiewicz
  • Ryczów - Maj
  • Rzyki - Balon, Kiznar, Króliczek, Mikołajek. Polak, Styła (?)
  • Skawce - Nędza
  • Sosnowice - Zawada
  • Spytkowice - Szymocha, Woźny, Zięba
  • Stanisław Dolny - Ochman, Ryłko
  • Stryszów - Porębski
  • Sułkowice - Bizoń, Drąg. Michałek, Oboza
  • Świnna Poręba - Pacek, Świerkosz
  • Targanice - Łabędzki, Marczyński, Wojewodzic
  • Tłuczań - Młynek, Wadowski
  • Wadowice - Augustyniak, Chrapek, Brodowski, Lasek, Młyński, Spytkowski, Waligóra
  • Wieprz - Fujawa, Holcman, Kencki, Kudłacik, Panek, Pietras, Wenda
  • Witanowice - Borek, Harnik, Lempart, Partyka, Szafran
  • Woźniki - Placek, Zamorek
  • Wysoka - Bydłoń, Kleszcz, Luzarowski, Szot, Śpiewak
  • Wyźrał - Mrowiec
  • Zagórnik - Kukuła, Lachendrowicz, Nowak, Pękala, Pindel, Susfał, Szczur
  • Zakrzów - Mlak
  • Zebrzydowice - Łopata
  • Zygodowice - Garus, Kot, Soja, Tyralik

piątek, 26 lutego 2016

Wspomnienia wojenne Józefa Widlarza - część II

Pierwsza część wspomnień wojennych Józefa Widlarza dotyczyła września 1939 roku (LINK).
Tym razem jego dalsze losy - praca przymusowa i uwięzienie w obozie Dachau.

Część II
Po przezimowaniu w Choczni 29 kwietnia 1940 roku Józef Widlarz został wysłany przez Arbeitsamt (Urząd Pracy) do pracy przymusowej na terenie Niemiec. Skierowano go do fabryki celulozy w Ober Leschen - dzisiaj Leszno Górne w gminie Szprotawa w województwie lubuskim.
Przeszedł przez wszystkie robotnicze stanowiska pracy, poczynając od rozładunku wagonów z drewnem. Pewnego dnia w czasie pracy doszło do nieszczęśliwego w skutkach zdarzenia, gdy pochodzący z Wadowic robotnik przymusowy uderzył niemieckiego majstra. Niemcy umieścili go w ziemnej piwnicy w Nieder Leschen, bez dostępu do światła, jedzenia i picia. Wtedy na pomoc pośpieszyli mu Józef Widlarz i Władysław Rokowski z Choczni, za co Widlarz sam wylądował w tejże piwnicy, po wywiezieniu poprzedniego aresztanta. Przeżył ten areszt tylko dzięki nieznanej mu kobiecie, która ukradkiem zaopatrywała go w żywność, spuszczając ją na sznurze do piwnicy. Po około trzech miesiącach pracy w Ober Leschen uciekł i powrócił w rejon Choczni. Niestety został złapany i ponownie przymusowo odstawiony do poprzedniego miejsca pracy. Ogółem z Ober Leschen uciekał trzy razy, z powodu głodu i ciężkich warunków pracy. W czasie ucieczek przechodził różne koleje losu: ukrywał się u kuzynki w Bulowicach, pracował w cegielni w Tomicach i przy robotach drogowych w Sudetenland – części przedwojennej Czechosłowacji, zamieszkałej głównie przez Niemców. Właśnie z okresu pracy w Lautsch (dzisiaj Loucky- część miasta Odry w Czechach) pochodzi zamieszczona poniżej fotografia, datowana na 1942 rok.
Od lewej- Edward Warmuz z Choczni, Józef Widlarz, Zbigniew Pikoń, Henryk Fiałkowski.
Z resztą pracowników mieszkał w barakach w Sternfeld. Pan Widlarz wspomina, że miał tam dziewczynę – Zosię, pochodzącą spod Bochni. Pewnej niedzieli odwiedził z nią kino, w którym wyświetlano propagandowy film niemiecki, w bardzo niekorzystnym świetle przedstawiający Polaków. Film wywarł duże wrażenie na niemieckiej w większości publiczności, tak że Widlarz z dziewczyną bali się po seansie odezwać się do siebie po polsku, aby nie sprowokować gwałtownych reakcji.
W czasie pracy w Lautsch został tymczasowo aresztowany i przewieziony do więzienia w Gliwicach, z którego jednak szybko go zwolniono.
Ciągłe ucieczki Józefa Widlarza z przymusowej pracy nie uszły uwadze policji niemieckiej w Wadowicach. O tym zainteresowaniu jego osobą pan Józef został poinformowany i ostrzeżony przez swojego stryja- Aleksandra Widlarza, który z racji dobrej znajomości języka niemieckiego był wykorzystywany przez niemiecką policję jako tłumacz.
Dzięki pochodzącemu z Choczni Antoniemu Habinie udało mu się zniknąć z oczu policji i wyjechać do Austrii. Antoni Habina był zatrudniony wówczas w charakterze urzędnika w firmie Moskopp Baugesellschaft w Spittal an der Drau i organizował zaproszenia do pracy, często na „lewych papierach”, dla osób z rejonu Wadowic zagrożonych aresztowaniem lub innymi sankcjami okupacyjnych władz niemieckich. Praca w firmie MOSKOPP dawał im bezpieczne schronienie i zapewniała znośne warunki bytowe.
Józef Widlarz rozpoczął nową pracę od trzeciego września 1942 roku, w miejscowości Loifarn, gdzie firma MOSKOPP prowadziła prace kolejowe, przesuwając się stopniowo w górę doliny Gastein w kraju związkowym Salzburg, aż do tunelu granicznego z Karyntią w październiku 1943 roku.
Na kolejnym zdjęciu z 1 maja 1943 roku grupa robotników firmy MOSKOPP uwieczniona została podczas obchodów Święta Pracy w Dorfgastein, które było dniem wolnym. 
Dostali wtedy lepsze jedzenie, a nawet piwo. Wśród pracujących z nim robotników pan Józef zapamiętał około 30 osób pochodzących z okolicy Wadowic, w tym wielu chocznian. To między innymi: Edward Warmuz, Władysław Bednarz, Jan Nowak, Jan Dąbrowski, Franciszek Mrzygłód, Antoni Hereda, Ferdynand Studnicki, Józef Wenda, Adam Widlarz, Ferdynand Magiera, Władysław Bywalec, Ignacy Baran, Wilhelm Fiałkowski, Stanisław Gawliński, Stanisław Gazda, Franciszek Gancarz, Władysłąw Konik, Antoni Kolasa, Roman Foltin i Jan Rus z Żywca z żoną i córką.
Jak wspomina pan Józef przejazd przez długi graniczny tunel między Salzburgiem a Karyntią miał pewną dodatkową zaletę- korzystając z ciemności w wagonie mógł z kolegami obściskiwać bezkarnie miejscowe dziewczyny. Z jedną z poznanych Austriaczek, kucharką o imieniu Hermina zawarł bliższą znajomość, zaczął pracę u stolarza Johana Schmidingera w Dorfgastein i wydawało się, że jego sytuacja jest stabilna. Niestety ktoś doniósł o jego związku z Herminą, który w świetle obowiązujących w III rzeszy ustaw rasowych był ciężkim przestępstwem, tak zwanym Rassenschande (zhańbieniem rasy). Dodatkowo podpadł jeszcze wcześniejszymi ucieczkami z miejsca przymusowej pracy w Ober Leschen. 11 sierpnia 1944 roku został zamknięty w areszcie tymczasowym w Dorfgastein, a dzień później przewieziony do więzienia w Salzburgu. Więźniów kierowano do prac remontowo-budowlanych (biura, szpital), nie dostarczając im dostatecznej ilości jedzenia. Sytuację pana Józefa w tym względzie poprawiały paczki żywnościowe od austriackiego stolarza, jego pracodawcy. Gorsza niż w samym Salzburgu była praca w kamieniołomach w Hallein, przy budowie bunkrów i wykopywaniu bomb.
W czasie pobytu w Salzburgu Józef Widlarz przypadkowo zauważył w gronie więźniarek swoją Herminę. Skierował oficjalną prośbę o możliwość widzenia i o dziwo gestapo zezwoliło na ich dziesięciominutowy kontakt. Wtedy dowiedział się, że Hermina urodziła mu syna, który dostał na imię Manfred, ale po aresztowaniu musiała zostawić go u zaufanej kobiety.
W styczniu 1945 roku Józef Widlarz dowiedział się o przeniesieniu do obozu koncentracyjnego w Dachau. 23 stycznia po pożegnaniu z Herminą został spięty łańcuchami z grupą innych więźniów i popędzony w kierunku stacji kolejowej, mimo trwającego alianckiego nalotu bombowego.
W Dachau otrzymał numer obozowy 138482, status więźnia politycznego, obozowe pasiaki i drewniaki na nogi. Skierowano go na blok 17. Więźniowie obozu byli wyprowadzani i wywożeni pod eskortą do prac porządkowych i budowlanych w Monachium. Józef Widlarz zapamiętał z tego okresu przede wszystkim głód, zimno, bicie, morderstwa na więźniach, poniżanie, ciężką pracę i ciągły strach oraz kilka nazwisk współwięźniów: Andrzej Łęski z Krakowa, Stefan Żurek z Katowic, Stanisław Wójcik z Wadowic i Józef Kita.
Po czterech miesiącach udręki w niedzielę 29 kwietnia 1945 roku nadeszło wyzwolenie obozu, którego dokonały wojska amerykańskie. Doszło do licznych samosądów na członkach załogi obozu i masowych egzekucji „esesmanów”, w sumie zginęło około 560 Niemców (wikipedia).

Józef Widlarz podkreśla, że przeżył dzięki kilku czynnikom:
- był młody,
- znał język niemiecki,
- posiadał przydatne umiejętności zawodowe (jako stolarz i cieśla),
- miał dużo szczęścia,
- trafiał nie tylko na złych Niemców/Austriaków, ale też życzliwych, którzy mu pomagali.

środa, 24 lutego 2016

Choczeńskie rody- Rułowie

Pierwsza pewna informacja o zamieszkiwaniu w Choczni rodziny Rułów pojawia się 22 lutego 1661 roku, gdy w księdze metrykalnej zapisano ślub Tomasza Rurki i Anny z domu Pindel. 24 grudnia ta sama para ochrzciła swoje pierwsze dziecko. Być może jeden z Rułów pojawił się jako chrzestny już 3 lata wcześniej, ale zapisek dotyczący tego wydarzenia jest słabo czytelny, a nazwisko chrzestnego można różnie interpretować.
Forma zapisu nazwiska tej rodziny w postaci Rurka lub Rura była w XVII wieku powszechna, ale stopniowo została zastąpiona przez postać gwarową, czyli Ruła lub Rułka, występującą od 1672 roku.
Wspomniany wyżej Tomasz Rurka nie był jedynym przedstawicielem rodziny Rułów/Rurów, odnotowywanym w siedemnastowiecznych księgach metrykalnych, ale z wszystkich zapisanych wtedy Rułów/Rurów miał najwięcej dzieci, w większości zresztą z drugą żoną Reginą. Z kolei w pierwszej połowie XVIII wieku najwięcej dzieci posiadali natomiast Wit Ruła z żoną Zofią (11), Marcin Ruła z żoną Zuzanną i Maciej Ruła, syn Wita, z żoną Zofią.
Choczeńscy Rułowie w XVII i XVIII wieku nie zaliczali się do warstwy rolników/kmieci, ale są określani jako zagrodnicy. Z tego powodu musieli trudnić się rzemiosłem lub pracować na rzecz bogatszych sąsiadów, plebana lub właścicieli majątku sołtysiego. W 1664 roku zamieszkiwali razem z rodziną Siedlarzy/Siodlarzy.
Z zapisków historycznych wiadomo, że dwaj synowie wymienionych wyżej Macieja i Zofii Rułów byli muzykantami. To Urban Ruła (ur. 1747), który wrócił do Choczni po kilkuletniej służbie w armii austriackiej oraz Mateusz Ruła (ur. 1751), pełniący w Choczni funkcję przysiężnego (radnego) przy wójcie Wojciechu Piątku.
W XIX wieku przedstawiciel rodziny Rułów sam został wójtem. Był nim Szymon Ruła, urodzony w 1798 roku, jako syn Romana i Łucji z domu Żak.
Według spisu gruntów rolnych i leśnych z 1844 roku Rułowie posiadali w Choczni w sumie 34,5 morgi (27 majątek chłopski), podzielone pomiędzy 8 właścicieli, o imionach: Jakub, Jan, Jan Kanty, Piotr, Stanisław (dwukrotnie) i Tomasz (dwukrotnie). Pola czterech z nich znajdowały się w Niwie Zakościelnej, na południe od Choczenki, dwóch kolejnych gospodarowało w Niwie Zakościelnej na północ od Choczenki, a kolejnych dwóch w Niwie Dolnej od Wadowic. Największym właścicielem gruntów spośród Rułów był wtedy Tomasz Ruła spod numeru 146b, którego gospodarstwo (około 8,5 mórg) jako jedyne przekraczało średnią wyliczoną dla całej Choczni.
Ciekawą postacią wywodzącą się z rodu Rułów był w tym czasie Jan syn Kazimierza, urodzony w 1815 roku. Jako Jan Ruliński w okresie od maja 1863 do stycznia 1864 uczestniczył w powstaniu styczniowym, walcząc w 8 potyczkach pod komendą generała Hauke Bosaka i pułkownika Chmieleńskiego. Po powrocie do Krakowa został aresztowany, skazany na 2 miesiące więzienia i osadzony w Wiśniczu. Wśród mieszkańców Choczni nie cieszył się jednak najlepszą opinią- wypominano mu włóczęgostwo i wcześniejszą odsiadkę za kradzież.
Inny Jan Ruła, syn Leona, także używający nazwiska Ruliński, był znanym wtedy krawcem damskim w Białej. 
W 1869 roku w domu Jana Ruły i Franciszki z domu Nowak urodził się syn Adam, który był pierwszą w rodzinie Rułów osobą z średnim wykształceniem, po ukończeniu wadowickiego gimnazjum w 1891 roku. 
To postać ważna dla Choczni przełomu XIX i XX wieku, działacz społeczny i niepodległościowy, inicjator wielu przedsięwzięć istotnych dla rozwoju Choczni. Więcej na jego temat można przeczytać w osobnej notatce (LINK). Był bardziej znany pod nazwiskiem Ruliński, które przyjął podczas studiów filozoficznych w Krakowie.
Sześć lat starszy od Adama był Leon Ruła, syn Tomasza i Franciszki z domu Kolber, członek rady nadzorczej choczeńskiej kasy zapomogowo-pożyczkowej w latach 1910-1920.
W czasie pierwszej wojny światowej zginęli: Marcin Ruła, urodzony w 1886 roku (syn Michała i Magdaleny) oraz Józef Ruła, urodzony w 1890 roku, absolwent wadowickiego gimnazjum w 1910 roku, wzięty do wojska ze studiów na Uniwersytecie Jagiellońskim (najpierw teologicznych, potem filozoficznych). Józef Ruła był synem Leona i Heleny z domu Gzela.
Do wadowickiego gimnazjum uczęszczali też jego młodsi bracia: Stefan (ur. 1899, potem nauczyciel) oraz Władysław (ur. 1909), absolwent w 1929 roku, następnie student teologii i ksiądz, wieloletni proboszcz w Tłuczani (1948-1970). Ksiądz Władysław, podobnie jak wcześniej Adam Ruła, zmienił nazwisko na Ruliński (około 1935 roku).
W okresie międzywojennym akuszerką w Choczni była Anna Ruła. W kampanii wrześniowej 1939 roku brał udział Józef Ruła (ur. 1914), później robotnik przymusowy w Niemczech.
Z bardziej znanych przedstawicieli rodziny Rułów warto jeszcze wspomnieć o dzieciach Adama Ruły/Rulińskiego i jego żony Tekli z domu Warmuz.
Byli to:
  • Wanda Rulińska (ur. 1902) urzędniczka w Wadowicach
  • Władysław Kazimierz Ruliński (ur. 1900) kreślarz wojskowy i zegarmistrz w Żaganiu, ranny w 1939 roku stracił nogę
  • Wiesław Julian Ruliński (ur. 1904) muzyk i zegarmistrz w Żaganiu
  • Janisław Feliks Ruliński (ur. 1905) ochotnik w wojnie polsko-bolszewickiej, podporucznik komendant AK w Chrzanowie, działacz sportowy i turystyczny
  • Wincenty Lesław Ruliński (ur. 1907) żołnierz zawodowy.
Według danych z 2003 roku nazwisko Ruła nosiły w Polsce 252 osoby, z tego 53 zamieszkiwały powiat wadowicki. Liczni Rułowie mieszkali także na Podkarpaciu, w powiecie mieleckim (56 osób) i stalowowolskim (41 osób).

W tym samym cyklu:

poniedziałek, 22 lutego 2016

Skąd pochodzili przodkowie chocznian

W przypadku przodków części chocznian można ustalić miejsce urodzenia pierwszej kub najstarszej osoby o danym nazwisku, która osiedliła się w Choczni.
Z kolei to trudne lub prawie niemożliwe zadanie w odniesieniu do choczeńskich rodów o dłuższej historii zamieszkiwania we wsi, wymienionych na przykład w spisach z 1537 roku (LINK) lub z 1664 roku (LINK).
Należy wziąć także pod uwagę, że przodkowie niektórych chocznian o tych samych nazwiskach, zwłaszcza bardziej popularnych, mogli pochodzić z więcej niż jednej miejscowości, nie będąc powiązani więzami rodzinnymi.
W podanym poniżej zestawieniu ujęto wyłącznie przodków chocznian urodzonych w sąsiednich wioskach oraz w przybliżeniu na terenie obecnej gminy Wadowice, przy czym Barwałdy, Klecze i Gorzenie potraktowano łącznie.
Temat będzie kontynuowany w następnych notatkach.
  • Barwałd - Filek, Klaczak, Ochman, Szczur, Wojtala
  • Frydrychowice - Babiński, Cieciak, Dębski, Dyduch, Grabiec, Lasek, Mastek, Migdałek, Ogiegło, Nowak, Ramza, Sabuda, Stanek, Stawowczyk, Szatan, Szewczyk, Wądrzyk, Włoch, Wojtyła, Żurek
  • Gorzeń - Brańka, Dyduch, Gawroński, Mikołajczyk, Skowronek
  • Inwałd - Ast, Chmiel, Chmura, Cholewka, Chruszcz, Górkiewicz, Hereda, Kolber, Lipowski, Mizera, Nóżka, Polak, Skowron, Stuglik, Trzaska, Turek, Wojtala
  • Jaroszowice - Babiński, Brańka, Cholewa, Klaczak, Wider (?)
  • Kaczyna - Bryndza, Byrski, Buldon, Buldończyk, Bury, Drapa, Gawęda, Góra, Homel, Mrzygłód, Palichleb, Rzycki, Sikora, Smaza, Stachera
  • Klecza - Grzywa, Królik, Kwarciak, Oleksy, Pławny, Świątek
  • Ponikiew - Gurdek, Paleczny, Stanaszek
  • Roków - Jończyk
  • Stanisław Górny - Rychlik
  • Tomice - Ast, Burzej, Dudzik, Gaszman, Lazar, Ogiegło
  • Wysoka - Bydłoń, Chrapla, Kleszcz, Luzarowski, Szot, Śpiewak
  • Zawadka - Kamiński, Korzeń, Suwaj, Studnicki, Zawiła

środa, 17 lutego 2016

Pierwsze radio w Choczni

"Wyzwolenie" z 22 maja 1927 roku informowało:

Staraniem stowarzyszenia "Wyzwolenie" urządzone zostało w Choczni radjo do użytku członków stowarzyszenia i zaproszonych gości.
Aparat cztero lampowy umożliwia słuchanie wszystkich stacyj europejskich, zwłaszcza zaciekawienie budzą odczyty rolnicze nadawane przez stację warszawską.
Obywatele tutejszej gminy są wdzięczni stowarzyszeniu za przysporzenie ludności rozrywki na wolne chwile.
Natomiast pierwsze radio "prywatne" miało znajdować się w domu kierownika mleczarni Franciszka Brońki.

poniedziałek, 15 lutego 2016

Choczeńska kronika wypadków - część VI

10 styczeń 1803

W Choczni zamarzła około czterdziestoletnia żebraczka, pochodząca prawdopodobnie z Żywca.

Krakowski „Czas” z 26 sierpnia 1857 roku informował:


W czasie burzy w okolicach Kalwaryi w dniu 15 bieżącego miesiąca zgorzały od uderzenia pioruna dwie chałupy w Barwałdzie Średnim i dwie w Choczni, wraz z zabudowaniami i zebranem w polu zbożem.

"Polska Zbrojna" z 12 marca 1929 roku podawała:

Pociąg uwięziony w śniegu.
Pomoc wojska, strzelców i ludności.
Na przestrzeni kolejowej Inwałd - Chocznia ugrzązł w śniegu pociąg osobowy nr 2319.
Przerwa w ruchu na tym odcinku trwała w ciągu 11 godzin.
W akcji ratunkowej brał udział 12 p.p. z Wadowic w ilości 120 żołnierzy, oddział Strzelca w Wadowicach oraz ludność gmin Inwałd.
Tor był zasypany na przestrzeni 3 kilometrów.

Część I kroniki wypadków- LINK

Część II kroniki wypadków- LINK

Część III kroniki wypadków- LINK

Część IV kroniki wypadków- LINK

Część V kroniki wypadków- LINK

piątek, 12 lutego 2016

Przemieszczanie się oddziałów wojskowych przez Chocznię

Pierwszy bardziej znany przemarsz wojsk przez Chocznię miał miejsce w sierpniu 1683 roku (różne źródła podają daty pomiędzy 11 a 15 sierpnia).  
Wtedy to część sił polskich zgromadzonych na wezwanie króla Jana III Sobieskiego do walki z najazdem tureckim na Austrię przemieszczała się z Krakowa w kierunku Bielska i dalej na południe. 
Kolumną lekkiej jazdy i niewielkiej części dragonii w sile około 7000 ludzi dowodził hetman polny Mikołaj Hieronim Sieniawski. Wojsko ciągnące na Wiedeń ominęło centrum wsi, poruszając się głównym ówczesnym traktem, tak zwanym obecnie „Starym Gościńcem”.  Echem tego przemarszu jest inna nazwa używana zamiast „Starego Gościńca”, czyli „Droga Sobieskiego”, choć poprawniej byłoby pewnie „Droga Sieniawskiego”.

W końcu XVIII wieku, już pod panowaniem austriackim, przemarsze wojsk przez Chocznię były bardzo częste, do tego stopnia, że w 1799 roku Chocznia ustanowiła gromadzkich rzeźników, którzy na rachunek gromady mieli zabijać zarekwirowane bydło i przygotowywać potrawy dla przechodzących wojsk. Brak jednak bliższych szczegółów tych przemarszów, a wiadomość o ustanowieniu rzeźników podaje Józef Putek, na podstawie niedostępnych dzisiaj choczeńskich ksiąg gromadzkich. Zachowały się dwa nazwiska ówczesnych rzeźników- to Grzegorz Cibor i Roch Ryczko.

W czasie wojen napoleońskich 24 lipca 1809 roku przez Chocznię w kierunku Cieszyna przemieściła się dywizja austriackich wojsk cesarskich pod dowództwem Feldmarschall-Lieutenanta barona Schaurotha, która korzystając z chwilowego rozejmu przez cztery dni stacjonowała w Wadowicach i okolicy. Jeden z magazynów zaopatrzeniowych tej dywizji, wchodzącej w skład VII Korpusu Armii cesarskiej, znajdował się w Choczni.
W maju 1813 roku, w odstępie tygodnia czasu miały miejsce aż dwa przemarsze różnych wojsk przez Chocznię. Najpierw 1 maja przez Chocznię przemaszerował 1 i 2 batalion austriackiego 44 pułku piechoty (Friedricha Grafa Bellegarde) wraz ze sztabem, który tego samego dnia wyruszył z Zebrzydowic w kierunku Żywca i dalej Moraw. Wymarsz rozpoczął się miesiąc wcześniej ze Lwowa. 
A 8 maja przez Chocznię przemieściła się część lub całość armii Józefa Poniatowskiego, idącej na odsiecz Napoleonowi, której liczebność nie jest znana (cały korpus miał liczyć około 10000 ludzi).  Wojsko Poniatowskiego w uzgodnieniu z Austriakami kierowało się na Kęty i Bielsko, przewożąc uzbrojenie na wozach ciągniętych przez konie. O tym wydarzeniu wspomina w zapiskach oficer artylerii Kazimierz Brodziński. Tym razem oba majowe przemarsze nie ominęły centrum wsi, ponieważ odbywały się nowym, powstałym około 30 lat wcześniej traktem cesarskim, zgodnym z przebiegiem z dzisiejszą Drogą Krajową nr 52 (sprzed zbudowania obwodnicy Wadowic).

Następny większy przemarsz wojsk przez Chocznię miał miejsce dopiero w 1890 roku. 27 sierpnia dotarł do Choczni 20 pułk piechoty armii cesarsko-królewskiej oraz szwadron ułanów, którzy po przenocowaniu następnego dnia wyruszyli dalej na manewry cesarskie. O tym fakcie można dowiedzieć się z podziękowań Józefa Czapika, wójta Choczni, za dyscyplinę i wzorową postawę kwaterujących, które zostały zamieszczone przez niego na łamach prasy (na przykład niemieckojęzycznej „Die Presse” z 2 września 1890).

Po wybuchu I wojny światowej miały miejsce liczne ruchy wojsk austriackich przez Chocznię, szczególnie w listopadzie i grudniu 1914 roku, kiedy to w szkole w Choczni Dolnej kwaterowały stale zmieniające się oddziały wojskowe (od 22 listopada do Świąt Bożego Narodzenia).

Między 22 a 24 stycznia 1915 roku przez Chocznię przemaszerowali natomiast żołnierze I Brygady Legionów Polskich pod dowództwem Józefa Piłsudskiego, w drodze z Lipnicy Murowanej do Kęt, gdzie pozostali przez ponad miesiąc, w ramach skierowania na odpoczynek. Józef Piłsudski ze sztabem miał w nocy z 23 na 24 stycznia kwaterować w karczmie u Jana Fujawy, w górnej części wsi.

Kolejne bardziej znane przemieszczanie się wojsk przez Chocznię miało miejsce nie pieszo lub wozami konnymi, jak w przeszłości, ale pociągiem, otwartą w 1888 roku linią kolejową, przebiegającą przez wieś. 
17 listopada 1918 roku przez Chocznię przejechała pociągiem polska część byłego 56 pułku piechoty armii austriackiej (Galizisches Infanterieregiment Nummer 56), powracająca z frontu do koszar w Wadowicach. Wyjazd ten rozpoczął się trzy dni wcześniej na terenie dzisiejszej Słowenii. A niektórzy z powracających żołnierzy, pochodzący z Choczni, wyskakiwali z wolno jadącego pociągu jeszcze przed dotarciem do stacji kolejowej w Wadowicach, unikając w ten sposób przy okazji wysyłki na front „lwowski”, już w szeregach wojska polskiego.

Po wybuchu II wojny światowej, 3 września 1939 roku gościńcem przez Chocznię przemieszczał się od Andrychowa w kierunku Wadowic I Dywizjon 21 Pułku Artylerii Lekkiej Wojska Polskiego, który pomiędzy 17.00 a 18.00 został zbombardowany przez 13 samolotów niemieckich. Bardziej szczegółowy opis tego zdarzenia zawarty jest w osobnej notatce (LINK).

W poniedziałek 4 września 1939 roku między 7.00 a 8.30 wkroczyły do Choczni wojska niemieckie, nie zatrzymując się we wsi w drodze do Wadowic. W Choczni pozostały jedynie patrole żandarmerii.

Pod koniec stycznia 1945 roku przez Chocznię, opuszczoną przez Niemców w dniu 22 stycznia, przemieszczały się wojska rosyjskie IV Frontu Ukraińskiego - 38 Armii dowodzonej przez Kiryła Moskalenkę.

28 lutego 1945 roku w rejon Choczni z Klikuszowej pod Nowym Targiem dotarli żołnierze czechosłowaccy z 1 Czechosłowackiej Samodzielnej Brygady Pancernej pod dowództwem majora Vladimira Janko. Kolejne miejsce ich pobytu to Bestwina (6 marca 1945 roku).

środa, 10 lutego 2016

Osadnictwo niemieckie w Choczni w czasie II wojny światowej - ciąg dalszy

W uzupełnieniu wcześniejszej notatki na ten sam temat (LINK) zestawienie zgonów niemieckich osadników w Choczni w latach 1940-1942:
  • 19.12.1940 zmarła Anna Schöffner z domu Müller, wdowa, ur. 16.03.1855 w Pöchersdorf
  • 31.12.1940 zmarła Ewa Kraus z domu Roth, wdowa, urodzona 13.05.1876 w Nowym Siele
  • 09.11.1941 zmarł Wolfgang Amadeus Franz Maicher, syn Ludmili, ur. 15.10.1941 w Choczni
  • 06.12.1941 zmarł Ludwik Werba, urodzony 18.08.1901 w Dolinie, mąż Herminy
  • 18.01.1942 zmarł Oswald Knoll, syn Jakoba i Anny, urodzony 29.12.1941  Choczni
  • 19.03.1942 zmarła Maria Förster, urodzona 12.05.1911
  • 16.05.1942 zmarła Maria Theresia Lang z domu Knoll, wdowa, urodzona 02.02.1863


poniedziałek, 8 lutego 2016

Choczeńscy ludzie morza

Choć Chocznię od morza dzieli znaczna odległość, to wśród jej mieszkańców trafiały się również osoby związane z morzem pracą zawodową lub służbą wojskową.

Należeli lub należą do nich:
  • Marian Bandoła (1925-2005) porucznik Marynarki Wojennej w latach 50-tych XX wieku.
  • Józef Beczała (1932-1955) uczeń Szkoły Jungów w Państwowym Centrum Wychowania Morskiego w Łebie (od 1948 roku). Praktykował na „Darze Pomorza” i „Beniowskim”. W 1950 roku rozpoczął naukę na Wydziale Nawigacyjnym Państwowej Szkoły Morskiej w Szczecinie, którą ukończył w 1952 roku. Przydzielony do rybołówstwa morskiego w Świnoujściu, w 1955 roku zaokrętował się jako bosman na statek rybacki MT „Czubatka”, który zatonął na Morzu Północnym, około 15 km od wybrzeży Norwegii, razem z całą załogą. Syn Józefa, choczeńskiego dróżnika kolejowego,
  • Józef Brańka (1945-2015) pracownik rybołówstwa dalekomorskiego- kierownik przetwórni na statkach rybackich. Syn Jana i Marii z domu Bryndza,
  • Władysław Kręcioch (1920-1933) marynarz, żołnierz Wojska Polskiego w czasie II wojny światowej. Zginął na niszczycielu ORP „Orkan”, syn Jana i Marii z domu Kręcioch,
  • Zdzisław Tarasek (1921-1959) marynarz-radiotelegrafista, zmarł nagle w Choczni. Syn choczeńskiej nauczycielki Albiny Tarasek z domu Bielenin i jej męża Tadeusza,
  • Andrzej Woźniak (1930-2016)- student w Państwowym Centrum Wychowania Morskiego w Gdyni i Morskiego Instytutu Rybackiego. W 1953 roku kończy Szkołę Specjalistów Morskich Marynarki Wojennej z tytułem nawigatora. Pracownik przedsiębiorstwa połowów dalekomorskich Dalmor.  Od 1956 roku kapitan statku. Syn Andrzeja i Elżbiety z domu Ruła.
  • Zbigniew Zadorecki (1937-1986) syn Mariana i Zofii z domu Miarka.
Z osób żyjących:
  • Henryk Ramęda (ur. 1942, żyjący) inżynier- absolwent Wydziału Mechanicznego szczecińskiej Wyższej Szkoły Morskiej, starszy oficer mechanik, pracował w Polskiej Żegludze Bałtyckiej i "Euroafrice". W latach 2006-2007 zastępca dyrektora Urzędu Morskiego w Szczecinie do spraw inspekcji morskiej,
  • Władysław Bryndza (1923) kapitan żeglugi wielkiej, dowódca wycieczkowca „Mazowsze”, SS „Tobruk”, MS „Gwardia Ludowa” (od jego zwodowania w 1969 roku). Syn Józefa i Agnieszki z domu Stuglik,
  • Paweł Roman Padias (ur. 1956, żyjący) komandor porucznik pilot. Absolwent Liceum Lotniczego w Dęblinie. Syn Zygmunta i Jolanty z domu Widlarz.
Wykorzystano informacje uzyskane od Marii Biel Pająk i Henryka Ramędy.

piątek, 5 lutego 2016

Cmentarz epidemiczny „Boża Męka” w Choczni

Pozostałości tego cmentarza znajdują się przy tak zwanym „Starym Gościńcu” lub inaczej „Drodze Sobieskiego”, na wzniesieniu o wysokości 317 m n.p.m.
Najłatwiej dotrzeć tam „Starym Gościńcem” od choczeńskiego  osiedla „Patria”, albo od strony ul. Zawale, po przekroczeniu torów kolejowych, jedną z kilku dróg gruntowych, zmierzających w kierunku północnym.

Na temat pochodzenia nazwy „Boża Męka”, nierzadko spotykanej w całej Polsce,  pisze szerzej Zygmunt Gloger w „Encyklopedii Staropolskiej”. (LINK)
Ogólnie „Boża męka” w mowie potocznej oznaczała krzyż, czyli figurę z wyobrażeniem ukrzyżowanego Chrystusa, stawiany często „przy drogach rozstajnych, w miejscu bitew, potyczek i mogił, gdzie ziemię krew chrześcijańska przesiąkła”. 
Taki krzyż w rejonie obecnej „Bożej Męki” widnieje już na austriackiej mapie topograficznej, wykonanej w latach 1779-1783 pod kierownictwem ppłk. Friedricha von Miega. 
Zgodnie z tym co pisze Gloger, krzyż usytuowany był i przy rozstajach dróg i w miejscu, gdzie mogło dojść do rozlewu „krwi chrześcijańskiej”.  Przy rozstajach dróg z uwagi na fakt, że do lat 80-tych XVIII wieku „Stary Gościniec” był głównym traktem komunikacyjnym z Wadowic na zachód, od którego właśnie przy obecnej „Bożej Męce” odchodziła na ukos główna droga do Choczni, nie istniejąca już współcześnie. A że był to główny trakt komunikacyjny, to i ewentualne wypadki, nie zawsze „bez udziału osób trzecich”, nie były tu pewnie niczym wyjątkowym. Wspomina o tym zresztą ludowa opowieść, według której żona zamordowanego przez zbójników kupca miała wystawić w miejscu tego zdarzenia krzyż/kapliczkę, ku upamiętnieniu męża.
Dlatego nie można wykluczyć, że nazwa „Boża Męka” jest starsza od samego cmentarza.


W znanych mi źródłach pisanych powstanie cmentarza przy „Starym Gościńcu” wiązano z często nawiedzającymi dziewiętnastowieczną Chocznię epidemiami cholery i tyfusu, a początek jego istnienia określano na około 1830 rok lub później.
Z pewnością cmentarz istniał tu w 1844 roku, gdyż na odręcznie sporządzonej mapie do spisu własności gruntowej w Choczni wyraźnie zaznaczono jego kontury.
Dokładna data założenia cmentarza nie jest jednak znana
W kościelnych metrykach zgonów już w 1806 roku można natknąć się na zapisy, że część zmarłych na „febris putrida” (czyli tyfus) chowano nie na starym, przykościelnym cmentarzu, ale na cmentarzu nowym. Nie był to oczywiście cmentarz współczesny, założony kilkadziesiąt lat później, ale mogła to być właśnie "Boża Męka" lub teren przykościelny, położony po przeciwnej stronie budynku kościoła, niż dotychczasowy cmentarz.
Miejsce przy „Starym Gościńcu” dobrze nadawało się do pochówku ofiar epidemii z powodów sanitarnych- oddalenia od zabudowań wsi. A sam gościniec był wtedy używany już tylko jako droga dojazdowa do pól, po wybudowaniu przez Austriaków nowego traktu (pokrywającego się przebiegiem z aktualną Drogą Krajową 52, przed otwarciem obwodnicy Wadowic).
Kolejnych zmarłych grzebano tam podczas stale nawracających epidemii cholery, tyfusu i dyzenterii (link). Na miejsce poprzedniego przydrożnego krzyża postawiono z czasem kapliczkę murowaną, która dotrwała do dzisiejszych czasów.
Po raz ostatni pochówki na „Bożej Męce” miały miejsce po I wojnie światowej, w latach 1918-1922. Bieda, głód i złe warunki higieniczno- sanitarne przyczyniły się wtedy do dużej liczby zmarłych na „hiszpankę” (ciężką odmianę grypy) i czerwonkę (dyzenterię- ostrą chorobę zakaźną jelit).
Zwłoki w prowizorycznych trumnach, zbitych z nieheblowanych desek,  na „Bożą Mękę” przewozili jeńcy rosyjscy wojskowym wozem, zaprzężonym w parę czarnych mułów. Pełnili oni również służbę pomocniczą w prowizorycznym szpitalu epidemicznym, znajdującym się w choczeńskim Domu Ludowym. Znaczny odsetek pacjentów tego szpitala umierał, stąd zarażeni starali się unikać  w nim pobytu, choć  po stwierdzeniu objawów choroby leczenie było przymusowe. Nie wszystkie ofiary epidemii chowano na „Bożej Męce”. Głównie tych zmarłych, którzy nie mieli bliższej rodziny, uciekinierów wojennych, przebywających w Choczni i jeńców rosyjskich.  Ogółem według prowizorycznych obliczeń od 80 do 100 osób. Takie dane przytacza Józef Turała w „Kronice wsi Chocznia”. Na niektórych grobach były drewniane krzyże, a nawet kamienne obramowania.
W 1939 roku Gromada Chocznia wydała 82 złote 10 groszy na ogrodzenie terenu cmentarza drutem kolczastym, umocowanym na słupkach betonowych
W późniejszych latach nieużywany cmentarz popadał w zapomnienie, zarastał krzakami i drzewami, a ślady po grobach ulegały zatarciu. Do uporządkowania tego terenu doszło dopiero w czasie, gdy proboszczem w Choczni był ks. Andrzej Leśny i z tego czasu pochodzą stojące obecnie na ”Bożej Męce” krzyże.

czwartek, 4 lutego 2016

Stanisław Widlarz - znany pilot myśliwski z Choczni

Stanisław Widlarz to obok Władysława Nowaka (LINK) najbardziej znany choczeński lotnik z czasów II wojny światowej.

Urodził się 4 maja 1916 roku w rodzinie Wojciecha Widlarza i jego pochodzącej z Inwałdu żony Marii, z domu Korczak. Po ukończeniu szkoły podstawowej w Choczni Dolnej uczęszczał do gimnazjum w Wadowicach.
Służbę wojskowa rozpoczął w 21 Pułku Artylerii Lekkiej w Bielsku, ale po ukończeniu kursów szybowcowych, spadochronowych i pilotażu został pilotem wojskowym. Służył w 123 Eskadrze Myśliwskiej 2 Pułku Lotniczego w Krakowie, stacjonującej na lotnisku Rakowice.


W kampanii wrześniowej 1939 roku eskadra kaprala Widlarza została podporządkowana organizacyjnie Brygadzie Pościgowej pod dowództwem pułkownika pilota Pawlikowskiego w składzie Dyonu IV/1.
Nad ranem 1 września 1939 roku Widlarz wystartował z Balic na lotnisko polowe Poniatów koło Jabłonnej, gdzie wylądował o 6.10. O godz. 6.55 nastąpił start alarmowy całego Dyonu IV/1 na przechwycenie niemieckiej wyprawy bombowej na Warszawę. Ze 123 Eskadry wystartował tylko klucz w składzie: ppor Kawnik, ppor Czerniak i kpr Widlarz - gdyż tylko ich samoloty zdołano zatankować na czas po przylocie.
Tym samym był uczestnikiem pierwszej bitwy powietrznej II wojny światowej. W trakcie około czterdziestominutowej walki piloci z krakowskiego pułku na przestarzałych samolotach PZL P-7a zaatakowali 7 bombowców He 111 i podporucznik Jerzy Czerniak wspólnie z kapralem Stanisławem Widlarzem posłali jednego z nich na ziemię.
W swoich sprawozdaniach z kolejnych dni wojny Stanisław Widlarz pisał:
„04-06.IX kilka lotów patrolowych bez zajść. 6.IX zmiana lotniska w okolicy Warszawy miejscowości nie pamiętam. 07.IX (daty nie jestem pewien) lot patrolowy eskadry 6 samolotów przez 5 minut nad Warszawa i lot na lotnisko pod Lublinem. Nazwy tego lotniska niestety nie pamiętam. Jeden samolot uszkodzony przy lądowaniu.  Zostało 5 samolotów.”
W dniu 6 września 1939 roku na północnym skraju wsi Wojcieszyn, 18 kilometrów na zachód od Warszawy, rozbił się niemiecki myśliwiec Messerschmitt Bf 110C, którego strącenie przypisywane bywa często uczestniczącemu w starciu Stanisławowi Widlarzowi (także przez Biuro Historycznego Lotnictwa z Londynu). Widlarz podał dość dokładną lokalizację spadającego samolotu, natomiast o zestrzeleniu nic nie wspomina w cytowanym wyżej sprawozdaniu, dlatego wśród specjalistów, wskazujących także innych możliwych autorów zestrzelenia,  nie ma na ten temat jednoznacznej opinii.

W nocy z 18 na 19 września przekroczył z rzutem kołowym eskadry granicę rumuńską i został internowany wraz z całą eskadrą. Po ucieczce z obozu internowania przedostał się do Francji, gdzie w bazie lotniczej Lyon-Brown odtwarzało się lotnictwo polskie. Już w stopniu plutonowego wszedł w skład patrolu myśliwskiego, który stworzył były dowódca Dyonu IV/1 kapitan Kowalczyk.
Razem z jednostką Widlarz tydzień później udał się do La Rochelle- nowego miejsca postoju. Niestety miejsce stacjonowania nie sprzyjało udziałowi w walkach. Patrol bez sukcesów zakończył działalność 19 czerwca 1940 roku. Widlarz z grupą pilotów odpłynął z portu La Rochelle i 23 czerwca 1940 roku przybył do Wielkiej Brytanii.

Od końca czerwca do września 1940 roku przebywał w Ośrodku Zapasowym Lotnictwa Blackpool i uczestniczył w kursach językowych oraz przygotowawczych do służby w RAF-e. 21 września tego samego roku został przydzielony do Eskadry "A" w 308 Dywizjonie Myśliwskim „Krakowskim” na lotnisku Speake pod Liverpoolem.1 grudnia 1940 jego dywizjon osiągnął sprawność bojową. Od tej pory plutonowy Widlarz rozpoczął blisko dwuletnią służbę jako pilot myśliwski RAF-u.

Odznaka Dywizjonu 308
z kolekcji Lucjana Lubasa
Podczas lotu bojowego na samolocie Spitfire IIA 2 lipca 1941 zanotował jedno pewne zestrzelenie samolotu niemieckiego i jedno prawdopodobne. Jego skrzydło osłaniało wówczas wyprawę 12 angielskich bombowców  typu Bristol Blenheim, mających zburzyć elektrownię we francuskim  Lille, które po zrzuceniu bomb, w drodze powrotnej nad kanał La Manche zostały zaatakowane przez niemieckie Messerschmitty.
Tak pisze o tym historyk Jacek Kutzner w książce „308. Dywizjon Myśliwski "Krakowski":

(…) Atak na Messerschmitty próbujące zestrzelić bombowiec wykonał także sierżant  Stanisław Widlarz. Pierwszego Widlarz ostrzelał krótką serią z tyłu i zaobserwował odpadające kawałki konstrukcji maszyny nieprzyjaciela, która buchnęła „chmurą gęstego czarnego dymu” i poleciała pionowo do ziemi. W chwilę później Polak zaatakował kolejnego Niemca, strzelając do niego z około 150 jardów. Messerschmitt uniknął jednak losu swojego poprzednika i zdołał umknąć. Następny przeciwnik pojawił się jednak błyskawicznie. Widlarz oddał do niego dwie krótkie serie z około 150–200 jardów, po których nieprzyjaciel zanurkował. Jak napisał Polak w swoim raporcie: „Poszedł za nim inny pilot i widział go spadającego pionowo w dół bardzo blisko ziemi, ale [jego – aut.] upadku nie zaobserwował”. Po tych trzech emocjonujących walkach Widlarz ostrzelał jeszcze jeden z niemieckich samolotów, ale tym razem nie zaobserwował żadnych rezultatów swoich strzałów.  (…)

Ogółem na  liście osiągnięć polskich pilotów myśliwskich w drugiej wojnie światowej (tak zwanej liście Bajana) zanotowano przy jego nazwisku 2 pewne zniszczenia samolotów niemieckich (+ jeden na spółkę) oraz jedno zniszczenie prawdopodobne.
Z tego tytułu został odznaczony Krzyżem Walecznych, Krzyżem Zasługi i Medalem Lotniczym.
Po skierowaniu na kurs instruktorski w ośrodku treningowym RAF w Woodley w 1942 roku Widlarz nie wykonywał już lotów bojowych. Jako instruktor w stopniu plutonowego szkolił pilotów w bazie RAF w Hucknall do zakończenia II wojny światowej.


Po przejściu do rezerwy w stopniu starszego sierżanta (chorążego RAF) pozostał na emigracji w Anglii i zamieszkał w Londynie, gdzie ożenił się z Ireną Heleną Kollist, córką kucharza z królewskiego pałacu Buckingham.

9 lutego 1950 roku otrzymał angielskie obywatelstwo, podając zawód wykonywany krawiec wyrobów skórzanych. Wkrótce potem zmienił imię i nazwisko na Stanley Widra.
W bardzo sędziwym wieku 93 lat powrócił na stałe do Choczni, gdzie zamieszkał w domu swojej bratanicy Małgorzaty. Po śmierci w wieku prawie 97 lat (11 kwietnia 2013 roku) został pochowany na choczeńskim cmentarzu parafialnym.

Stanisław Widlarz jest wymieniany w treści książek:
  •  "W dywizjonie poznańskim", 
  • "Brygada Pościgowa: Alarm !", 
  • "Pierwszy dzien: dzialania lotnicze nad Polska 1 września 1939",
  • "Polskie eskadry w wojnie obronne. Wrzesień 1939", 
  • "Polskie dywizjony lotnicze w Wielkiej Brytanii: 1940-1945", 
  • "Obrona Warszawy i Modlina na tle kampanii wrześniowej 1939", 
  • "Nad Warszawą",
  • "Zarys działań polskiego lotnictwa w Wielkiej Brytanii 1940-1945"
  • "Polacy na przełomie XX i XXI wieku",
  • "The Polish Air Force at war: the official history",
  • "Poles in Defence of Great Britain: July 1940-June 1941"
  • "Zefiry nad kanałem".
Stanisław Widlarz
jako uczeń wadowickiego gimnazjum


Tableau eskadry ćwiczebnej pilotażu 2 Pułku Lotniczego
w Krakowie 1936/37
Archiwum Lucjana Lubasa
10.10.1937
Stanisław Widlarz drugi z prawej
Nazwiska pozostałych pilotów: Czyżowski, Joda, Kawałkowski i Suchodolski
Archiwum Andrzeja Lewandowskiego
W mundurze RAF
Archiwum Lucjana Lubasa

Pozostałe wykorzystane zdjęcia pochodzą z: prywatnego archiwum Józefa Widlarza, polski-cmentarz.pl (nagrobek).

poniedziałek, 1 lutego 2016

Młyn-wiatrak w Choczni

Przed II wojną światową na Choczeńskim Dziale, powyżej stacji kolejowej,  usytuowany był drewniany młyn wiatrowy. Posiadał mechanizm, który pozwalał zmienić ustawienie skrzydeł wiatraka, w zależności od kierunku wiatru.
Formalnym właścicielem wiatraka był Franciszek Widlarz, pochodzący z Choczni cukiernik, mieszkający w Morawskiej Ostrawie. Ostatni raz osobiście był w Choczni w 1924 roku.
Dlatego bieżącym prowadzeniem młyna zajmowali się na miejscu bracia Franciszka: Wojciech i Antoni Widlarzowie, z gałęzi "Poloków".
Widoczny na zdjęciu z 1938 roku wiatrak pozbawiony jest skrzydeł, uszkodzonych w czasie gwałtownej burzy- nie pełnił już wówczas roli młyna.


Zdjęcie pochodzi z prywatnego archiwum Józefa Widlarza, syna młynarza. 
Osoby widoczne na fotografii to:
  • Władysław Brońka
  • Gienia Brońka
  • Zygmunt Kręcioch
O choczeńskich młynarzach można przeczytać więcej we wcześniejszej notatce- LINK.