czwartek, 31 sierpnia 2023

Początki młyna Burzejów w górnej Choczni

 

Według choczeńskiej „Księgi wójtowskiej” młyn prowadzony później przez prawie 250 lat przez kolejnych członków rodu Burzejów był do 1682 roku własnością Bartosza Sali. Własnością zresztą zaledwie od 4 lat, ponieważ Sala z żoną Ewą kupił go od w 1678 roku od gromady choczeńskiej wraz z zarębkiem, gdyż ziemia ta „chorzała od 40 lat”, nie przynosząc gromadzie i dzierżawcy Choczni dochodów, choć w tym czasie przewinęło się na  niej sześciu gospodarzy.

Natomiast w 1682 roku doszło do dwóch transakcji kupna-sprzedaży. Najpierw niejaki Franciszek Kołodziej sprzedał za 55 złotych swoją chałupę położoną między Kaczyną a zarębkiem Styłowym Marcinowi Bylicy, a następnie za 144 złote zakupił od Bartosza Sali zarębek z młynem, usytuowany między zarębkami Tomasza Kumorka i Walentego Gazdy.

Ów Franciszek był w aktach sprzedaży i kupna nazwany Kołodziejem od uprawianego przez niego zawodu, równolegle jednak używał nazwiska Burzej.

Nie wiadomo z jakiego powodu trzy lata później Franciszek Kołodziej/Burzej z żoną Katarzyną odstąpili ten młyn z zarębkiem Jakubowi Kowalowi zwanemu Mucha i jego żonie Reinie (Reginie). Burzejowie zarobili na tej sprzedaży 16 złotych, ponieważ kowal Mucha wyłożył za młyn i zarębek 160 złotych.

Ten stan rzeczy utrzymał się przez dziewięć lat, do 1694 roku. Wtedy Franciszek Burzej ponownie odkupił od Muchy tenże młyn z zarębkiem, tym razem za 150 zł. Od tego czasu, aż do II wojny światowej młyn ten pozostawał w rękach rodziny Burzejów.

Tekst umowy sprzedaży z 2 marca 1694 został zapisany jak następuje:

Anno Domini 1694 Die 2 Marcii

Zapis Franciska Burzeia

Stanąwszi dobrowolnie Jakub Kowal alias Mucha przed urząd choceński przedał zarębek z mlinkiem dobrowolnie Franciskowi Burzeiowi za złotich sto piędziesiąt, w kozdi złoti licąc pogrosi 30 przedał dał i darował dobrowolnie, tenże Franciszek Burzey kupił sobie ten ze zarębek z mlinkiem na zone swoie Katarzine y na dziatki swoie, temu Burzeiowi będzie wolno przedać, dać y darować komu sie będzie podobało, a iesliby sie przedawał w opce ręce, będą tego Jakuba dziatki iako kto insi starguie będą blissi tego kupna. Lezi ten zarębek ziedney strony Tomasa Kumorka a zdrugiey strony Lukaza Gazdi. Działo sie to za Jego Mosci Wierzbickiego Jona, bedaci na ten casz administratorem na Mikolaiu (wójtostwie Mikołaj obecnie w Wadowicach – uwaga moja). Tak ze przy woycie Griglu Grządzielu, przy Janie Kumorku, przi Janie Walasku, przy Jonie Rokowskim, przy Jonie Niemcu, przy Woyciechu Woyciku (przysiężnych – uwaga moja) y przi insich ludziach wielu bedacich na ten casz.

poniedziałek, 28 sierpnia 2023

Księża z Choczni - ks. Tomasz Chmura

 

Źródło: Maria Biel-Pająk "Dotknięci iskrą Bożą"

22 sierpnia zmarł w Krakowie pochodzący z Choczni ksiądz prałat Tomasz Chmura, emerytowany wykładowca Papieskiej Akademii Teologicznej (obecnie UP JPII)  i kanonik senior Kapituły Kolegiaty św. Anny w Krakowie.

Tomasz Antoni Chmura urodził się 21 grudnia 1937 roku w Choczni pod nr 460, w domu znacznie oddalonym od kościoła parafialnego, jako syn Józefa i Marii z Grzechackich, pochodzącej z Frydrychowic. Sylwetkę ks. Chmury 13 lat temu opisał ks. Edward Staniek i właśnie z jego opracowania pochodzą zaprezentowane poniżej informacje.

W czasie niemieckiej okupacji, jak pisał ks. Staniek: jego rodzinne dobra w Choczni zostały skasowane, dom zburzony, a rodzice wyjechali do Lisowa w powiecie Lubliniec. Właśnie w Lisowie przyszły ksiądz rozpoczął naukę w szkole podstawowej, którą kontynuował po powrocie do Choczni w 1949 roku. Według księdza Stańka był pełen energii dobrego humoru, lubiany przez wszystkich kolegów i koleżanki. Miał pełen udział w życiu rodzinnego domu, a do jego obowiązków należało między innymi dojenie posiadanej przez Chmurów kozy. 

Rok po skończeniu szkoły w Choczni (1952) Tomasz Chmura znalazł się w Małym Seminarium Duchownym w Krakowie. Na pierwsze wakacje wrócił do Choczni bardzo odmieniony, rzucała się w oczy zwłaszcza jego pobożność i skupienie na modlitwie. Klęczał przed ołtarzem w Choczni i modlił się tak skupiony, że nie reagował nawet na kłucie agrafką przez jego mniej pobożnych kolegów. W seminarium przykładał się bardzo do nauki i gdy w 1956 roku przystąpił we Wrocławiu do eksternistycznego egzaminu maturalnego, zdał go jako jedyny z 65 osób, zaliczając 11 przedmiotów na ocenę bardzo dobrą. Po maturze wstąpił do Metropolitalnego Seminarium Duchownego Archidiecezji Krakowskiej.

W 1962 roku przyjął na Wawelu święcenia kapłańskie z rąk biskupa Karola Wojtyły. Następnie przez rok sprawował posługę duszpasterską w parafii w Liszkach, by od 1963 roku powrócić do Krakowa jako prefekt seminarium duchownego. Tę funkcję sprawował przez pięć lat.

W 1965 roku ksiądz Chmura otrzymał tytuł licencjata teologii w oparciu o rozprawę „Rola dogmatycznych założeń w metodologicznej strukturze teologii moralnej B. Häringa”. Po licencjacie w 1967 roku został asystentem w Katedrze Teologii Moralnej w Papieskim Fakultecie Teologicznym w Krakowie. Cztery lata później obronił doktorat, a tytuł jego rozprawy doktorskiej brzmiał „Rola idei naśladowania Chrystusa w teologii moralnej F. Tillmana”. Jako doktor teologii został wysłany na dwa lata za granicę i przebywał w ośrodkach teologicznych w Wiedniu, Rzymie, Fryburgu i belgijskim Louvain. W 1973 roku został zatrudniony jako wykładowca na Wydziale Teologicznym w Krakowie, gdzie skupiał się na prowadzeniu wykładów z teologii. Ta intensywna praca utrudniała mu przygotowywanie publikacji niezbędnych do habilitacji o samej pracy habilitacyjnej. Dodatkowymi obowiązkami na uczelni były sekretarzowanie Radzie Wydziału i szefowanie Komisji Egzaminacyjnej.

Lata 1978-79 spędził ks. Tomasz w Katolickim Uniwersytecie Ameryki w Waszyngtonie. W kwietniu 1986 roku brał udział w Międzynarodowym Kongresie Teologii Moralnej w Rzymie, brał udział również w spotkaniach moralistów w ramach Komisji Episkopatu Polski, tłumaczył teksty Soboru Watykańskiego II i inne dokumenty kościoła, wiele czasu poświęcił pracy cenzora.

Do jego ważniejszych publikacji należały:

- „Kult liturgiczny św. Floriana w Krakowie w połowie XIV wieku” (1984),

- „Ksiądz profesor Ignacy Różycki. W 10. rocznicę śmierci” (1993),

- „Miejsce sakramentu pokuty w strukturze Bożego miłosierdzia” (1996),

-„Z Raby Wyżnej przez Kraków na Watykan, Curriculum Vita ks. bp. Stanisława Dziwisza” (1998-1999).

Pracę utrudniały mu problemy zdrowotne, w 1992 roku znalazł się w szpitalu, a rok później był zmuszony przejść na rentę. Mimo to nadal pracował na uczelni, aż do 2003 roku.

W 1994 roku został kanonikiem penitencjarzem w Kapitule Kolegiackiej św. Anny, w 2002 roku kapelanem Ojca Świętego, a w 2009 roku kanonikiem honorowym.

Duszpasterstwo prowadził głównie w kościele Felicjanek przy ul. Smoleńsk w Krakowie – tam celebrował msze św. i spowiadał.

Wielokrotnie był gościem Jana Pawła II w Watykanie i Castel Gandolfo.

Ks. Staniek podkreślał, że głównym rysami charakteru ks. Chmury były duchowy kręgosłup, odpowiedzialność za słowa i podjęte zadania, duże zdolności i wielka dyskrecja – mimo że wiedział bardzo wiele, mówił tylko to, co było konieczne.

Pod koniec życia ks. Chmura przebywał w Domu Księży Chorych w Krakowie-Swoszowicach.

24 sierpnia ks. Tomasz Chmura spoczął na cmentarzu parafialnym w Choczni, a wcześniejszym uroczystościom pogrzebowym w Krakowie przewodniczył kardynał Dziwisz - liturgię koncelebrowali biskupi: Guzdek, Zając i Salaterski.

Zdjęcie z mszy pogrzebowej - źródło diecezja.pl


czwartek, 24 sierpnia 2023

O działaczu Stefanie Słyszu w relacjach „Głosu Nowej Huty”


 21 października 1945 roku pochodzący z Przemyśla podporucznik Stefan Słysz (ur. 1916) poślubił w Choczni Irenę Małgorzatę Porębską, córkę rzeźnika Ludwika Porębskiego i Balbiny z domu Zając. Rok później Słyszowie ochrzcili w Choczni córkę Ewę Balbinę, a ich następne dziecko – syn Tomasz – urodził się w Wadowicach, gdzie Stefan Słysz był członkiem miejscowej Rady Narodowej. Na początku lat 50. Słysz rozpoczął pracę na budowie Nowej Huty i według relacji prasowych był tam ważnym działaczem społecznym i politycznym.

Jak wynika z artykułu Zdzisława Furgała „50 lat Walcowni Gorącej Blach” zamieszczonego w tygodniku „Głos” przodownik pracy Stefan Słysz był między innymi organizatorem bicia rekordu murarskiego przez Piotra Ożańskiego, który zamierzał ułożyć ponad 50.000 cegieł w ciągu 8 godzin. Warto tu dodać, że Ożański był pierwowzorem postaci Mateusza Birkuta w filmie Andrzeja Wajdy „Człowiek z marmuru”. Według Furgała w 1956 roku Słysz był brygadzistą załadunku blach w nowohuckiej walcowni, otwartej uroczyście rok wcześniej.

„Głos Nowej Huty” z 11 stycznia 1958 roku informował natomiast, że walcownik Stefan Słysz był kandydatem Frontu Jedności Narodu na radnego Dzielnicowej Rady Narodowej w Nowej Hucie w okręgu wyborczym numer 12. O tym, że został radnym, świadczy jego odezwa w „Głosie Nowej Huty” z 10 maja tego samego roku, gdzie jako działacz sekcji kontroli Akcji Sanitarno-Porządkowej apelował o doprowadzenie do należytej czystości hal produkcyjnych, magazynów, sklepów, stołówek, restauracji i warsztatów, ponieważ nierzadkie przypadki zaśmiecania miasta, deptania trawników, niechlujstwa w sklepach i zakładach zbiorowego żywienia oraz brudu w przedsiębiorstwach produkcyjnych mogą źle wpłynąć na współzawodnictwo w czystości z Gdańskiem.

W numerze „Głosu” ze stycznia 1959 roku informowano, że towarzysz Stefan Słysz wziął udział w naradzie roboczej Walcowni Ciągłej Blach na Gorąco z udziałem I sekretarza Komitetu Fabrycznego PZPR i poruszał na niej sprawę mieszkań dla robotników oraz zaopatrzenia Nowej Huty w artykuły żywnościowe.

W wydaniu z 17 lipca 1959 roku sylwetkę Słysza wraz z jego zdjęciem zamieszczono w rubryce „Ludzie Piętnastolecia”. Można przeczytać tam, że był on postacią bardzo znaną wszystkim mieszkańcom Nowej Huty. Przed podjęciem pracy w Walcowni Blach Gorących pracował  najpierw jako kierownik zetempowskich brygad pracy, a później zarządzał hotelem robotniczym na Czyżynach. Zakładał pierwsze w Nowej Hucie koła Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, Ligi Przyjaciół Żołnierza oraz organizował klub sportowy „Budowlani”. Przez cztery lata był przewodniczącym Komitetu Frontu Narodowego, a przez lat 9 nowohuckim radnym dzielnicowym, a jego interwencje w sprawach potrzeb mieszkańców niejednokrotnie przynosiły pożądane rezultaty. Chętnie miał wspominać czasy, gdy w szeregach I Armii Wojska Polskiego (6. Pomorskiej Dywizji Piechoty – uzupełnienie moje) brał udział w walkach o wyzwolenie spod okupacji  i był świadkiem ogłoszenia Manifestu PKWN w Lublinie. Posiadał już wówczas aż 21 różnego rodzaju odznaczeń, w tym Złoty Krzyż Zasługi, nadany mu w 1953 roku.

 Według „Głosu” z 12 czerwca 1965 roku Stefan Słysz ponownie został wybrany radnym, tym razem jako już nie walcownik, ale prezes Spółdzielni Usług Przyzakładowych „Hutnik”. Jak wynika z artykułu z 12 sierpnia 1967 roku, spółdzielnia ta zajmowała się we współpracy z naukowcami w wytwarzaniu ubrań ochronnych dla hutników.

4 kwietnia 1969 roku życiorys Stefana Słysza i jego zdjęcie znalazły się w rubryce „Głosu” zatytułowanej „Ludzie 20-lecia”. Z niepublikowanych we wcześniejszych relacjach faktów można wymienić, że:

- ukończył kurs Centralnej Szkoły ZMP w Otwocku i w kwietniu 1950 roku otrzymał kierownictwo 51, brygady Związku Młodzieży Polskiej w Nowej Hucie,

- jego brygada budowała w NH osiedla: Willowe, Wandy i Na Skarpie oraz Zakłady Betoniarskie i Żelbetowe w Łęgu,

- po rozwiązaniu brygad ZMP w 1951 roku został kierownikiem hotelu pracowniczego, w którym mieszkało 5.500 osób, a obiekt ten posiadał własną stołówkę, kino i posterunek milicji,

- w spółdzielni „Hutnik” (wtedy Spółdzielni Inwalidów) pracował od 1960 roku,

- oprócz PZPR działał we Froncie Jedności Narodu i Komitecie Obrońców Pokoju.

28 czerwca 1969 roku „Głos” donosił, że Stefan Słysz, pionier budownictwa Nowej Huty, aktywny działacz partyjny i społeczny, został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Z kolei przy okazji artykułu wspomnieniowego o dziejach nowohuckiej prasy wymieniono Stefana Słysza w gronie stałych korespondentów „Głosu”, a w wydaniu z 23 marca 1974 roku wśród aktywnych członków ZBoWiD-u.

Stefan Słysz zmarł 4 stycznia 1982 roku. Spoczywa na krakowskim Cmentarzu Grębałów.

Publikacje na temat Stefana Słysza ukazywały się także w „Echu Krakowa”.


poniedziałek, 21 sierpnia 2023

Pomoc ubogim przez samorząd choczeński w drugiej połowie XIX wieku i na początku XX wieku

 

Zgodnie z prawem obowiązującym w Galicji osoby przynależne do Choczni w sytuacji ubóstwa lub niezdolności do pracy uzyskiwały prawo do pomocy ze strony miejscowego samorządu. Te kwestie były regulowane przez ustawę z 3 grudnia 1863 roku dotyczącą regulacji stosunków swojszczyzny i ustawę o funkcjonowaniu gmin z 12 sierpnia 1866 roku.

Jak pisze Grzegorz Kądzielawski w artykule „Prawo swojszczyzny („Heimathrecht”) jako wyraz przynależności do gminy” (2014):

Warunkiem gminnej pomocy dla ubogiego przynależnego był brak osób trzecich, które wedle prawa cywilnego lub innych regulacji prawnych miały obowiązek „zaopatrzenia ubogiego”.  W sytuacji nieudzielenia pomocy przynależnemu przez osoby trzecie do tego zobowiązane, gmina przejmowała ów obowiązek, z tym jednak zastrzeżeniem, że mogła żądać zwrotu poniesionych nakładów od osoby zobowiązanej.

Konkretnych przykładów pomocy ubogim w Choczni dostarcza księga protokołów posiedzeń miejscowego samorządu z lat 1867-1905.

Przeczytać w niej możemy między innymi, że:

  • w 1875 roku utworzono Kasę Ubogich, której funduszami w imieniu gminy mieli zarządzać Wojciech Styła i Wojciech Widlarz, a Mariannie Korzeń przyznano 4 floreny za opiekę nad sierotą po Janie i Magdalenie Ramendach,
  • począwszy od 1877 roku ubogi Jan Ruła vel Ruliński, były powstaniec styczniowy i złodziej okradający kościoły, który przez pół roku był na utrzymaniu wójta Czapika, dostawał od gminy pewną kwotę „na tabaczkę”, to jest 8 krajcarów tygodniowo (1877) i był żywiony po kolei przez wszystkich posiadaczy domów w Choczni, którzy przyjmowali go na jednorazowy nocleg; w 1878 roku zakupiono mu dwie koszule i spodnie, ale w 1883 roku wezwano go przed radę w celu upomnienia, ponieważ źle zachowywał się na kwaterach, wiecznie narzekał i przeklinał, gorsząc dzieci domowników, więc zagrożono mu wstrzymaniem żywienia, jeżeli się nie poprawi,
  • w 1877 roku gmina pokryła koszt pochówku Franciszka Wawro (5 złotych reńskich), który zmarł w Kościelcu i tam został pogrzebany,
  • w tym samym 1877 roku gmina sfinansowała transport ubogiej Marianny Zawiła do kliniki w Krakowie, gdzie miał mieć leczony wzrok oraz koszt zakupu niezbędnej dla niej odzieży,
  • w 1879 roku rada gminna postanowiła wspomóc wdowę i sieroty po Janie Romańczyku zwanym Ciulem jednorazową zapomogą w wysokości 10 złr, tak by mogli oni dokończyć budowę własnego domku i uzyskać w ten sposób dach nad głową,
  • w 1881 roku radni uchwalili zakup z Kasy Ubogich obuwia, odzienia i żywości przed nadchodzącą zimą dla wielu chocznian „ubogich i nędzą przygniecionych”,
  • w 1890 roku opłacono koszty leczenia ubogiej Honkiszowej w szpitalu w Cieszynie, a w 1891 roku koszt leczenia Wincentego Bandoły w szpitalu w Ołomuńcu w wysokości aż 56 złotych reńskich,
  • w 1891 roku przeznaczono 5 złotych reńskich dla Marianny Gałuszka, opiekującej się dzieckiem po Salomei Pietruszka, które wprawdzie podrzucono do Choczni z Kleczy, ale posiadało ono przynależność do gminy choczeńskiej po zmarłym wcześniej ojcu Ludwiku Pietruszce Bobaku,
  • począwszy od 1892 roku aż do śmierci stałą zapomogę od gminy dostawał „stary i ubogi” były kościelny Błażej Szczepaniak (początkowo 2 złote reńskie, a od 1893 roku 5 złr),
  • w 1897 roku uchwalono zapomogę dla ubogich Jędruśki i Zajączki, przy czym nie wypłacono im jej osobiście, lecz za pokwitowaniem osobom się nimi opiekującymi- Janowi Brandysowi dla Jędruśki i Wojciechowi Malacie dla Zajączki,
  • w 1904 roku przyznano Józefie Zgrzybacz z Wadowic po 10 zł na każde z troje dzieci Wojciecha Grządziela, którymi się opiekowała od czasu, gdy tenże Grządziel został kaleką niezdolnym do zarobkowania. Odtąd koszty utrzymania dzieci Grządziela stanowiły znaczącą pozycję w budżecie gminnym (216 koron w projekcie budżetu na 1906 rok); w 1905 roku za 100 koron zakupiono kalece Grządzielowi katarynkę, by grając na niej mógł się utrzymywać,
  • w 1905 roku gmina musiała zwrócić magistratowi Weiskirchen na Morawach koszty opieki nad nieślubnym dzieckiem Marii Hanusiak.
Z analizy zapisów ww. księgi wynika, że pod koniec XIX wieku i na początku XX wieku radni choczeńscy na różne sposoby próbowali wykręcać się od obowiązku opieki nad ubogimi. Na przykład w 1899 roku odmówiono prośbie ubogiej wdowy Rozalii Wojtala o wsparcie, ponieważ radnym nic nie było wiadomo, że jest ona do Choczni przynależna, gdyż jej były mąż po opuszczeniu Choczni nie zgłosił  zmiany swojego stanu cywilnego. Podobnie w 1901 roku odmówiono prośbie Marianny Bandoła, wdowy po Franciszku, ponieważ od 30 lat zamieszkiwała ona nie w Choczni, lecz w Polskiej Ostrawie, a gmina nie miała funduszów dla wsparcia ubogich. Z tej samej przyczyny odmówiono prośbie o zapomogę dla Augusty Widlarz z Bielska i jej czworga dzieci, choć posiadały one przynależność do Choczni po ich zmarłym ojcu Karolu Wildarzu. Gdy prośbę Augusty Widlarz wsparło CK Starostwo, zgodzono się przyjąć ją na utrzymanie (po kolei na jedną noc u każdego z gospodarzy), jeżeli sprowadzi się ona z Bielska do Choczni. Ostatecznie na polecenie starostwa koszty jej sprowadzenia do Choczni pokryła miejscowa gmina. Natomiast w 1904 roku prośbę o zapomogę dla Franciszki Szafranowej z Wadowic, która wychowywała nieślubne dziecko Marianny Rudzickiej postanowiono załatwić w ten sposób, że zaproponowano Rudzickiej by wyjawiła , kto jest ojcem tegoż dziecka, tak aby mógł on opłacać jego wychowanie lub by żebrała ona w Choczni od domu do domu, zbierając datki na dziecko.

czwartek, 17 sierpnia 2023

Spis przestępstw gminnych z 1867 roku

 

Choczeński samorząd z ówczesnym wójtem (naczelnikiem) Józefem Capem na czele na swoim siódmym posiedzeniu w bieżącej kadencji rady gminnej uchwalił 30 czerwca 1867 roku okólnik o obowiązujących w Choczni przepisach policyjnych. W tymże okólniku w 39 punktach wymieniono przestępstwa, których popełnienie było zagrożone nałożeniem grzywny w wysokości od 1 do 15 złotych reńskich z zamianą na karę aresztu od 1 do 5 dni.

Na te kary powinni zostać skazani ci, którzy:

1.  -     zaorywali drogi i ścieżki publiczne lub je uszczuplali , czy przekształcali,

2.   -    puszczali wodę ze swego gruntu na grunt cudzy,

3.  -     wypasywali bydło na cudzych miedzach i polach, czyniąc szkody polowe,

4.  -     nie posiadani pastwiska, a wypędzali na cudze pastwiska swoje bydło i trzodę,

5.   -    cudze „lasy i drzewiny jakiegobądź gatunku” niszczyli i wyrąbywali,

6.   -    na cudzym trawę i koniczynę „zbierali i wyżynali”,

7.   -    brali pozostawione w polu cudze „naczynia rolnicze za znalezione”,

8.   -    bez zezwolenia sąsiada stawiali ogrodzenia na miedzach lub  obsadzali miedze drzewkami,

9.  -    nie spędzali bydła z pól w niedzielę i święta do godziny 10.00,

10-   wzbraniali się uczestniczyć w wartach nocnych,

11-  kupowali chore bydło i sprowadzali je do wsi,

12-   mieli chore bydło „a nie dali o tem znać do zwierzchności”,

13-   przechowywali materiały łatwopalne blisko źródeł ognia,

14-  zanieczyszczali studnie, rzekę lub miejsca poboru czystej wody dla ludzi i bydła,

15-   nie zakopywani padłych zwierząt do ziemi „w miejscu przyzwoitem”,

16-   bili bydło na rzeź bez sprawdzenia jego stanu zdrowotnego,

17-   tarasowali lub zastawiali na noc drogi przejazdowe i publiczne,

18-   „nieporęczowali studzien i głębokich rowów”,

19-   szli się kąpać w głębokie wody,

20-   podczas nabożeństwa w niedzielę i święta wyjeżdżali na zarobkowanie bez pozwolenia miejscowego plebana (prócz udających się do chorych lekarzy),

21-  podczas nabożeństwa w niedzielę i święta przesiadywali w karczmie i upijali się lub „robili hałasy i naruszali spokojność kłótniami”,

22-   budowali bez pozwolenia rady gminnej i zwierzchności gminy,

23-   „w hazardne gry” grali podczas nabożeństwa lub w inne gry dla zabawy,

24-   byli nieposłuszni nakazom zwierzchności gminnej,

25-   przetrzymywali u siebie osoby podejrzane o oszustwo, wyzysk, złodziejstwo i niemoralność,

26-   zatrzymywali u siebie znalezione rzeczy i nie zgłaszali tego zwierzchności gminnej,

27-   niszczyli groble i wały w stawach, psuli jazy, spuszczali z cudzych stawów wodę i wybierali z nich ryby,

28-   niszczyli gniazda ptaków użytecznych, wyłapywali te ptaki lub wybierali młode ptaki z gniazd,

29-   lżyli publicznie drugich „dla publiczności zgorszenie dając”,

30-   pozostawiali bez dozoru konia z zaprzęgiem na drogach publicznych,

31-   „prędko i bezładnie” jeździli końmi oraz wymijali innych w ciasnym miejscu,

32-   nie udzielani innym pomocy w czasie pożaru, powodzi i „gwałtach różnych nocnych” a takiej pomocy udzielić byliby w stanie oraz nie sprzątali „nieczystości różnych szkodliwych”,

33-   palili ogień w gęstwinie leśnej i nie gasili ognisk przed odejściem,

34-   nie wiązali psów „na bezpiecznem miejscu i mocnemi uwiązaniami” oraz nie zgłaszali w ciągu 3 dni do zwierzchności obcych służących, którzy nie posiadali książeczek służbowych,

35-   płukali „nieczystości różne” wprost w rzece, studniach lub miejscach poboru wody dla ludzi i zwierząt lub nawet w specjalnych naczyniach do płukania, z których nieczystości te „nazad do wody wylewali”,

36-   nie zgłaszali w ciągu 3 dni do zwierzchności o pobycie u nich „osób cudzych”, czyli nie posiadających świadectwa przynależności do wsi,

37-   zanieczyszczali wodę w rzece płynącej przez wieś lub w stawach młyńskich, z których woda uchodziła do tej rzeki,

38-   obrabiali („sprawiali”) len „w niebezpiecznem miejscu przy świetle przed 3-cią godziną po północy”,

39-   namawiali służących do pracy przed 15 listopadem lub wydalali służących „gdy ustaną pod jesień paść bydło”,

Ponieważ rejestr napisany jest dość chaotycznie, to w rzeczywistości zawiera inną liczbę pozycji niż 39 – w niektórych punktach znajdują się przestępstwa zupełnie ze sobą niepowiązane, które należałoby ująć osobno, a z kolei punkty 14, 35 i 37 można traktować łącznie.

Zwraca uwagę ponadto obecność wykroczeń związanych z ochroną środowiska, a także specjalne podejście do niedziel i świąt kościelnych. Zrozumiała jest duża liczba zakazów dotyczących ochrony przeciwpożarowej, ale dlaczego nie wolno było kąpać się w głębokiej wodzie i gdzie taką głęboką wodę w Choczni można było znaleźć ?

poniedziałek, 14 sierpnia 2023

Nowe ustalenia co do dawnych choczeńskich rodów

 

Zapisy choczeńskiej księgi wójtowskiej, zwanej też gromadzką, dostarczają nowych wiadomości co do historii dawnych choczeńskich rodów. To źródło, znane dotąd tylko z cytatów w książkach dr Józefa Putka, zawiera przede wszystkim informacje o zawartych w XVI, XVII i XVIII wieku transakcjach kupna/sprzedaży gruntów choczeńskich, a także sprawach spadkowych chocznian.

Z punktu widzenia genealogii i historii rodów choczeńskich najbardziej interesująca wydaje się być notatka sporządzona w środę po Wielkanocy roku pańskiego „tysięcznego szescszetnego pieńdziesiątego wtórego” (1652), w której przeczytać można, że gromada choczeńska, reprezentowana przez wójta Bartosza Kieznara i przysiężników Błażeja Kaczmarskiego oraz Marcina Rokowskiego sprzedała pustą rolę, a więc nieprzynoszącą dochodu z „powinności” i podatków zarówno ówczesnemu dzierżawcy Choczni Justowi Rottermundowi, jak i samej gromadzie oraz choczeńskiej parafii.

Owa pusta rola była skutkiem decyzji Jakuba Kómorka, zwanego Murzynem, który „poszedł sobie ze wsi precz” nie mogąc dłużej znosić „ustawicznych swarów w domu” czynionych przez jego żonę Agnieszkę Kómorkową.

Nabywcą tejże opuszczonej roli został niejaki Błażej Mateyczyk zwany Twarok, czyli Twaróg. Ponieważ Mateyczyk to nazwisko używane dawniej przez męskich przodków dzisiejszych Widlarzów, mamy tu wyraźne powiązanie między dwoma dawnymi choczeńskimi rodami (Widlarzami i Twarogami), które jak się okazuje, pochodzą najprawdopodobniej po linii męskiej od wspólnego przodka, mimo że używają obecnie różnych nazwisk. Twaróg jako osobne nazwisko pojawiło się w Choczni w 1668 roku, a Widlarz w 1714 roku.

Biorąc dodatkowo pod uwagę, że z Twarogów wywodzą się (również po linii męskiej) notowani od I połowy XVIII wieku Bandołowie, to od dawnych choczeńskich Matejków/Mateyczyków można ustalić pochodzenie aż trzech żyjących obecnie w Choczni rodów.

Ale to jeszcze nie koniec. Otóż wśród świadków aktu przekazania roli Błażejowi Mateyczykowi vulgo Twarokowi znalazł się kolejny przedstawiciel rodu Mateyczyków o imieniu Maciej, którego z kolei nazywano Skowronek i którego syna Marcina oraz wnuki zapisywano w metrykach choczeńskich właśnie jako Skowronków.

W innym akcie kupna/sprzedaży roli (także z 1652 roku) figuruje natomiast Sobestyan Mateyko określany jako Kołodziej, zapewne od zawodu który uprawiał.

Konieczność nazywania ówczesnych Mateyków i Mateyczyków dodatkowymi mianami, czy też przezwiskami, które z biegiem czasu stawały się osobnymi nazwiskami ich samych lub ich potomków świadczy o znacznym rozrośnięciu tego rodu w Choczni w połowie XVII wieku.

Skoro pochodzenie tego nazwiska można wywodzić od słowackiej, czy czeskiej wersji imienia Maciej, to być może właśnie z tych rejonów dotarł kiedyś do Choczni (w XVI wieku ?) przodek późniejszych Widlarzów, Twarogów, Bandołów, Skowronków i Kołodziejów/Kołodziejczyków.

czwartek, 10 sierpnia 2023

Dr inż. Józef Gondek - nauczyciel i naukowiec

 

Nadesłał Leszek Książek

Józef Michał Gondek zamieszkał w Choczni w wieku 15 lat, gdy jego ojciec Andrzej objął kierownictwo miejscowej szkoły podstawowej. Później sam uczył w tej samej szkole, a w 1975 roku razem ze swoim kolegą Józefem Turałą zorganizował zjazd choczeńskiej inteligencji rozproszonej po całym świecie.

Urodził się 2 grudnia 1903 roku w Wieprzu w rodzinie nauczycielskiej. Nauczycielem był nie tylko wspomniany wyżej jego ojciec, ale także matka Maria, pochodząca z wadowickiej rodziny Karczmarczyków.

Całe swoje dzieciństwo Józef Gondek spędził w Głębowicach, gdzie uczyli jego rodzice. Po zamieszkaniu w Choczni grał w piłkę nożną w klubie "Olimpia", a w 1922 roku po ukończeniu seminarium nauczycielskiego w Krakowie rozpoczął pracę nauczycielską w szkole w Choczni Dolnej. Rok później został przeniesiony do powszechnej szkoły męskiej w Wadowicach, w której pracował do wybuchu II wojny światowej z dwuletnią przerwą na studia zawodowe. Uczył tam  między innymi Karola Wojtyły, przyszłego papieża Jana Pawła II.

We wrześniu 1939 roku brał udział w wojnie obronnej, a następnie przez Rumunię przedostał się do Francji, gdzie wstąpił do formującej się Armii Polskiej. W 1940 roku został internowany w Szwajcarii, przebywał tam w obozie w Winterthur. Podczas internowania ukończył wyższe studia rolnicze na Politechnice Związkowej w Zurichu. W grudniu 1945 roku powrócił do Polski.

Po powrocie był związany z Wojewódzką Izbą Rolniczą w Krakowie, Wojewódzką Stacją Ochrony Roślin i Uniwersytetem Ludowym w Szycach pod Krakowem. Od 1946 roku pracował w Zakładzie Botaniki UJ, gdzie zorganizował Katedrę Ochrony Roślin, której kierownictwo objął w 1953 i piastował je do 1970, kiedy został powołany na dyrektora Instytutu Ochrony Roślin przy Wydziale Ogrodniczym Wyższej Szkoły Rolniczej w Krakowie.

W 1951 roku obronił pracę doktorską „Ocena zdrowotności ziemniaka w świetle badania rozmieszczenia wirusa X w kiełkach i łętach ziemniaczanych”. Był autorem kilkunastu prac naukowych, dziekanem Wydziału Rolnego (1962-69) i profesorem Akademii Rolniczej. Skonstruował m.in. aparat do naświetlania materiału nasiennego skażonego lub opanowanego przez szkodniki. Pod jego kierunkiem stopnie naukowe i zawodowe uzyskało 120 magistrów, 30 inżynierów, 5 doktorów i 1 doktor habilitowany.

Był członkiem Polskiego Towarzystwa Fitopatologicznego, PT Entomologicznego, PT Botanicznego i PT Gleboznawczego, Komitetu Ochrony Roślin PAN, Komisji Nauk Rolniczych i Leśnych PAN oddział w Krakowie oraz Komitetu Zagospodarowania Ziem Górskich PAN.

Za swoje dokonania został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (1972), Złotym Krzyżem Zasługi, Odznaką 1000-lecia Państwa Polskiego, Medalem 40-lecia Polski Ludowej, Złotą Odznaką ZNP, Odznaką Zasłużony Nauczyciel PRL.

W 1972 roku przeszedł na emeryturę. Zmarł 16 lat później - 15 października 1988 roku. Wraz z żoną Marią z Ziemiańskich spoczywa na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie.

poniedziałek, 7 sierpnia 2023

Choczeńskie rody - Brandysowie

 

Nazwisko Brandys, zapisywane również w formie Brandysz lub Brandysiak, było obecne w Choczni przez 152 lata - od 1748 do 1900 roku. 

Jeżeli chodzi o pierwszego Brandysa w Choczni, to wiadomo nie tylko, jak miał na imię, ale także skąd pochodził i czym się trudnił. Był to tkacz Maciej Brandys z Andrychowa, który 6 lutego 1748 roku ożenił się w Choczni z Katarzyną z domu Dziadek. W ciągu kolejnych 15 lat Katarzyna urodziła mu w Choczni siedmioro dzieci, z których troje założyło później własne rodziny w tej samej miejscowości. Brandysowie mieszkali w środkowej części Białej Drogi.

Według subrepartycji z 1775 roku Maciej, trudniący się nadal tkactwem, posiadał również 1 krowę i grunt, z którego płacił 2 złote rocznie jako czynsz pańszczyźniany. W 1789 roku jako sukcesor Macieja podawany jest jego syn Gabriel Józef, żyjący w latach 1753-1828. Podobnie jak ojciec zajmował się tkactwem.

W Metryce Józefińskiej wymieniony jest jako posiadacz domu nr 57 na Roli Szczurowskiej (Biała Droga), stodoły i pięciu parcel gruntowych (pól ornych, sadu i trawników). Był trzykrotnie żonaty - z Franciszką Pindel, Magdaleną Styłówną i sąsiadką Teresą Ramenda, doczekał się w sumie dziewięciorga dzieci.

Rodziny w Choczni założyły też dwie jego siostry - Gertruda Brandys wyszła za mąż za Romana Dąbrowskiego recte Balona i miała z nim dziewięcioro dzieci, a Małgorzata Brandys taką samą liczbę potomstwa urodziła swojemu mężowi Wawrzyńcowi Guzdkowi.

Ciągłość obecności Brandysów w Choczni zapewniali później dwaj synowie Gabriela Józefa, czyli wnukowie Macieja Brandysa. Jakub Brandys, którego żoną była Józefa z domu Szczur, był ojcem czworga dzieci, a jego brat Bartłomiej Brandys, mąż Agnieszki Pindel i Ewy Michalik pozostał bezdzietny. W Choczni wyszła za mąż także ich siostra Marianna Brandys (za Antoniego Romana).

Czwarte pokolenie Brandysów w Choczni stanowiły więc dzieci Jakuba i Józefy: Antoni Brandys (1808-1872), Wincenty Brandys (1810-1878) i Apolonia Brandys (1807-1857), która została żoną Franciszka Kręciocha i matką jego dziewięciorga dzieci. Wcześniej jako panna miała także syna Jakuba Brandysa (ur. 1828), który zmarł w szpitalu wojskowym w Brescia we Włoszech w 1852 roku, podczas nadzorowania przez 56. Pułku Piechoty porozumień pokojowych, zawartych po zwalczeniu włoskiej Wiosny Ludów.

Do piątej generacji choczeńskich Brandysów należeli: Franciszek Brandys (ur. 1832) i Jan Brandys (ur. 1834), synowie Antoniego oraz Jan Brandys    (ur. 1850), Marianna Brandys (po mężu Ramęda), Agnieszka Brandys (po mężu Wcisło) i Józefa Brandys (po mężu Tyralik)- dzieci Wincentego. Choć wszyscy trzej wymienieni wyżej Brandysowie mieli dzieci w Choczni - Franciszek ośmioro z Marianną Leń, jego brat Jan jedno z Reginą Cholewka, a ich kuzyn Jan także jedno z Katarzyną Pindel, to męskich potomków doczekał się tylko Franciszek, ale żaden z nich nie żył dłużej niż rok.

Wobec czego nazwisko Brandys zanikło w Choczni w 1900 roku wraz ze śmiercią Marianny Brandys z domu Leń, wdowy po Franciszku, synu Antoniego. Na choczeńskim cmentarzu nie zachowały się do dziś żadne nagrobki Brandysów, ale oczywiście ich potomkowie (po córkach) żyli w Choczni w okresie międzywojennym, czy powojennym i żyją tam nadal.

Do najbardziej znanych potomków Brandysów w Choczni zaliczyć można: Michała Twaroga, uczestnika bitwy pod Monte Cassino i listonosza Stefana Piątka, a z żyjących na przykład Marię Biel-Pająk oraz Helenę Faber.

W 2022 roku mieszkało w Polsce 1823 Brandysów, najwięcej na południu Polski - w powiatach: nowotarskim, oświęcimskim, chrzanowskim, pszczyńskim, bielskim i krakowskim.

W powiecie wadowickim w 2002 roku zameldowanych było 21 osób noszących to nazwisko. Źródłem jego pochodzenia jest niemieckie słowo Brand, oznaczające ogień, głownię lub żar.

Należy też dodać, że szlachetnie urodzeni Brandysowie herbu Radwan byli między innymi właścicielami Graboszyc i Kalwarii Zebrzydowskiej.

czwartek, 3 sierpnia 2023

Stan posiadania bogatych chłopów z I połowy XIX wieku na podstawie testamentu Jana Ścigalskiego

 Stan posiadania choczeńskich chłopów z I połowy XIX wieku można ustalić dziś na podstawie dochodzeń spadkowych i sporządzanych na tę okoliczność spisów inwentarza. We wcześniejszej notatce (link) przedstawiono pozostawione mienie po Franciszku Bryndzy, niezamożnym mieszkańcu Choczni, natomiast tym razem opisany zostanie dobytek bogatego chłopa na przykładzie Jana Ścigalskiego, zmarłego w 1829 roku.

Gospodarujący w pobliżu kościoła parafialnego Ścigalski pozostawił po sobie:

- grunt 1/4 roli razem z lasem i stawami o wartości 1700 złotych reńskich,

- dom nr 38 składający się z dwóch izb (większej i mniejszej), komory, piekarni, sieni oraz przyległych: stajni końskiej i małej komórki "wedle stajni", stajni "bydlanej", podwójnego chlewa i stajni końskiej letniej bez powały oraz piwnicy murowanej w sieni,

- piętrową stodołę o dwóch sąsiekach, wozownię i przywozownię, sieczkarnię do robienia sieczki,

- po 4 kopy niemłóconego żyta i owsa,

- 10 cetnarów koniczyny i 6 cetnarów siana letniego,

- 60 korcy ziemniaków,

- ziarno na siew (pszenicy dwie ćwierci, żyta 5 ćwierci, owsa 7 i pół "korca dużey miary"),

- lnu "niesprawionego 8 oczepek"

- krowę cielną "gwiazdulę czerwoną z białemi łatami",

- krowę cielną płową,

- krowę cielną czerwoną,

- jałówkę "trzechletnią czerwoną",

- dwie jałóweczki roczne,

- dwie świnie,

- konia "kasztanowatego 4 lata starego",

- wóz jednokonny "parny z wagą i wszelkiemi należytościami", 

- przodek wozu "kowany stary",

- pług z kolcami "ze wszystkiemy należytościami",

- brony dwie- czwórkę i piątkę,

- radło okute i drugie nieokute,

- "rywki dwie z wozu stare",

- krzyżak stary,

- 3 sztuki łańcuchów "90 ogniwów razem ze złączkami",

- zakładnik do bron "22 sztuk ogniwów",

- orczyk kowany z witką,

- motykę "do wyrabiania żłobów",

- łazówkę (drabinę),

- kopaczki dwie,

- dwie cieślice i jedną siekierę,

- dwie babki i młotek (do klepania kosy),

- trzy sierpy,

- "świedrów dwa" (2 świdry),

- "świedrzyki trzy małe",

- dłutko średnie

- ośnik "jeden bez żadnego ogonka",

- pilnik zdezelowany,

- młotek do tłuczenia soli,

- hebel ze żelazkiem,

- "zkobel ze zielaskiem",

- "obczążki małe do drutu",

- piłę dużą "do urznięcia drzewa",

- piłkę ręczną małą,

- łopatę,

- noże do krajania kapusty,

- "dzierglec ieden" (grzebień służący do oddzielania główek z nasionami od łodyg lnu),

- "ubiór koński ze wszystkiemi należytościami", a ponadto "homonto stare" i jeden naszelnik,

- "kabzę rzezalną" (skrzynka rzezalna do cięcia np. słomy),

- "kabzę trawną",

- kocioł do grzania wody,

- cztery kłódki,

- "luśnie z drabinami" (elementy wozu drabiniastego),

- pudło "iedno kowane",

- kółka "z toków kowane" (kute kółka do taczek),

- "tragacz do wożenia drzewa",

- magiel stary,

- młynek "do chędożenia zboża" (żarna),

- dwa sąsieki duże, ale tylko jeden w dobrym stanie,

- trzy sąsieki małe,

- koryto "do parzenia świni",

- kutą szkatułkę,

- 3 winówki na kapustę,

- dwie szafy

- "szafarnię małą zdezelowaną",

- szafkę na zegar ścienny,

- stół jaworowy,

- "fasieńki dwie małe" i  jedna większa "do schowania mąki",

- "dzierzkę do chleba",

- duży kufer sosnowy kuty,

- kufereczek kuty bez zamka,

- "siekaczy dwa",

- skrzynia,

- dwa koszyki,

- dwa szafliki,

- kołowrotek do przędzenia,

- sanie "parne",

- "gnaty brzezowe",

- "moździerz zielazny",

- przetak skórzany.

Jeżeli chodzi o elementy ubioru i wyposażenia wnętrza domu, to do masy spadkowej po Ścigalskim wchodziły:

- czapka "z siwem baraneczkiem",

- dwa kożuszki i płaszcz,

- "kaftan białogłowski pikowy" i suknia,

- dwie pierzyny z 3 zagłówkami i płachtą,

- sześć sztuk "kupersztyków świętych " (obrazków świętych),

- "obraz wielki Pana Jezusa na płótnie",

- obraz Trójcy św.,

- dwa małe obrazy NMP,

- książka drukowana "Żywot św. Jana",

- zwierciadło,

- kropielniczka na święconą wodę,

- krzyż żelazny,

- talerz cynowy i łyżka cynowa "ze złomaną rączką".

Wartość masy spadkowej oceniono na 3038 złotych reńskich, czyli była ona ośmiokrotnie wyższa, niż w przypadku opisywanego wcześniej Franciszka Bryndzy.

Odliczono z niej wynagrodzenie dla parobków Kantego Gazdy, Kantego Rasiaka i służącej Agnieszki (21 złotych reńskich), zobowiązania zmarłego (48 złr), koszty wyceny masy spadkowej (10 złr) oraz chleb i wódkę, jaką dano urzędnikom i świadkom przy spisywaniu inwentarza (2 złr).

Spadkobiercami Jana Ścigalskiego byli:

- jego druga żona Katarzyna z domu Madej z Jachówki i jej dzieci: Wiktoria (7 lat), Michał (5 lat) i Marianna (2 lata),

- dzieci z pierwszego małżeństwa z Marianną z Młynarskich ze Starej Wsi: Wiktoria (18 lat), Jan (14 lat), Antoni (12 lat) i Zofia (9 lat),

- Andrzej Ścigalski lat 22, wychowanek Jana Ścigalskiego (syn jego pierwszej żony Marianny, która przy ślubie była brzemienna).

Zdecydowana większość spadku przypadła synowi Janowi, który przejął go 2 marca 1836 roku, czyli w chwili, gdy ukończył 20 lat. Przez siedem lat od śmierci Jana Ścigalskiego seniora masą spadkową zarządzała najpierw wdowa Katarzyna, a później Jakub Gąsior - jej drugi mąż, czyli ojczym Jana juniora. 

Andrzej Ścigalski, wychowanek zmarłego, który służył w wojsku austriackim, otrzymał jedynie 20 złotych reńskich w gotówce.

Prawidłowość sporządzenia inwentarza spadkowego i przekazania spadku w 1836 roku potwierdzili:

- Jan Ścigalski junior i Jakub Gąsior,

- wójt Józef Pindel,

- przysiężni: Szczepan Guzdek, Antoni Pietruszka, Franciszek Bryndza, Michał Pindel, Franciszek Szczur,

- świadkowie i opiekunowie: Sebastian Cibor, Jakub Cibor, Maciej Zając, Bartłomiej Szczur, Michał Rzycki, Kasper Rudzicki,

- notariusz Ludi Heinrich.

Zaaprobował je ponadto hrabia Wincenty Bobrowski, ówczesny właściciel Choczni.