poniedziałek, 23 grudnia 2019

Dawne zwyczaje i wierzenia związane ze Świętami Bożego Narodzenia

Ten temat poruszany był już w notatkach:

ale w Choczni istniało więcej zwyczajów i wierzeń związanych ze Świętami Bożego Narodzenia, które dziś uległy zapomnieniu. Przeczytać o nich można na przykład w dawnych rocznikach "Ludu"- organu Towarzystwa Ludoznawczego ze Lwowa:
  • Jeżeli w Boże Narodzenie jasno, to będzie w stodole ciasno (czyli urodzaj- uwaga moja), jeżeli chmurno, to durno.
  • Jeżeli w Wigilię niebo jest pochmurne, to następnego roku biedne dziewczęta wydawać się będą, a jeżeli pogodne, to bogate.
  • Jaka pogoda w Wigilię, taka przez cały następny rok.
  • Jak w Boże Narodzenie jest wiatr, to w nadchodzącym roku będzie mór (czyli zaraza- uwaga moja).
  • Podłaźniczkę, to jest choinkę zawieszoną na Boże Narodzenie u powały przystraja się tuż przed wieczerzą wigilijną jabłkami. Wedle przesądu ludowego w Choczni, jabłka pozostałe na podłaźniczce święci się w dniu św. Błażeja  (3 lutego - uwaga moja) i zjada przeciwko bólowi ust.
  • Bólowi ust miało zapobiegać również zjedzenie w Wigilię owoców głogu, najlepiej zerwanego rano, podczas drogi do kościoła.
  • Natomiast remedium na ból zębów było wbicie w Wigilię gwoździa we framugę drzwi lub inny drewniany element domostwa.
  • W Choczni stół wigilijny zasłany był sianem, ustawiano na nim świece i wierzono, że „gdyby w czasie wieczerzy wigilijnej świeca sama zgasła, śmierć to któremuś z obecnych zapowiada."
  • Jakiś w Wilię (Wigilię), takiś w cały rok. Kto by się w Wilię pogniewał, ściągnąłby na siebie gniew przez cały rok.
  • Szczególnie uważać na swoje zachowanie w Wilię powinny dzieci, ponieważ ewentualna kara cielesna powtarzałaby się przez cały rok ("w Wilię chłopców biją, a w Święta dziewczęta").
  • W Wigilię należało wstać wcześnie, by nie być ospałym cały rok.
  • Należało spróbować każdej potrawy wigilijnej, choćby trochę, a co pozostało, zjadano następnego dnia.
  • Podczas spożywania wieczerzy wigilijnej należało zachowywać się cicho- jedynie gospodarz mógł odezwać się głośniej. Czyniono to dlatego, by nie było w domu kłótni przez cały rok.
  • Należało uważać, by podczas spożywania wieczerzy wigilijnej nie spadła komuś łyżka, ponieważ wróżyło mu to śmierć w przeciągu następnego roku. Taki sam efekt mogło spowodować wstanie i odejście od stołu przed spożyciem wieczerzy- wyjątkiem była tu gospodyni donosząca potrawy na stół.
  • Śmierć w przeciągu następnego roku wróżono także podczas Wigilii z soli. Usypywano na deseczce tyle kupek soli, ile osób zasiadało do wieczerzy i wsuwano ją pod stół. Po jutrzni (modlitwie odmawianej przed wschodem słońca- uwaga moja) wyjmowano deseczkę i czyja kupka soli była najbardziej wilgotna, ten mógł spodziewać się najgorszego.
  • W Wigilię można było również wywróżyć sobie charakter przyszłego partnera (najczęściej męża). Należało podejść do płotu i dotykać po kolei wszystkich sztachet. Jeżeli ostatnia dotknięta okazała się być chropawa, to taki miał być też przyszły partner. Lepiej oczywiście, by ostatnia sztacheta była w dotyku gładka.
  • Po wieczerzy można było zaczerpnąć wody z dna Choczenki, Konówki lub najbliższego strumyka. Jeżeli wyciągnięto z niej ziarnko zboża, to wróżyło to urodzaj.
  • Z każdej potrawy wigilijnej ubierano trochę dla bydła, za wyjątkiem potraw z grochem, by się bydło w lecie nie gziło (nie wpadało w szał od ukłuć owadów- uwaga moja). 
  • W św. Szczepana (drugi dzień Świąt) karmiono kury, podając im w obręczy pozostały z wieczerzy wigilijnej groch, by jaj nie roznosiły po cudzych domach lub stodołach.
  • W ten dzień wcześnie starały się wstać niezamężne dziewczęta i wysypać coś dla dzikiego ptactwa. Z której strony ptaki nadleciały,  z tej miał pochodzić przyszły mąż.
  • Poświęcony w dzień św. Szczepana owies zanoszono i wysiewano na pole, mówiąc przy tym: "Uciekaj diable z ostem, bo idzie św. Szczepan z owsem!"
Część z tych zwyczajów i wierzeń przypomniała też Joanna Pytlowska-Bajak w wydanej niedawno książce "Dusza moja czuje się tutaj jak w domu".

piątek, 20 grudnia 2019

Potomkowie uczących w Choczni nauczycieli

Zestawienie ciekawszych postaci z grona nieżyjących już potomków uczących w Choczni nauczycieli, obejmujące osoby urodzone w Choczni lub mieszkające w niej w dzieciństwie, ale rzadko z nią związane zamieszkaniem, czy pracą w dorosłym życiu:
  • Adam Gondek (1906-1984) przedwojenny oficer Wojska Polskiego, więzień oflagów w czasie II wojny światowej, po wojnie pracownik biurowy w Krakowie, m.in. kierownik zaopatrzenia materiałowego hotelu "Cracovia". Syn Andrzeja Gondka, kierownika choczeńskiej szkoły.
  • Czesław Gondek (1905-1953) nauczyciel, m.in. w gimnazjum w  Żywcu, szkołach podstawowych w Skarżysku - Kamiennej i w Krakowie, działacz ZNP. Syn Andrzeja Gondka, kierownika choczeńskiej szkoły.
  • Józef Gondek (1903-1988) doktor inżynier rolnictwa, pracownik naukowo- dydaktyczny Akademii Rolniczej w Krakowie, dziekan Wydziału Rolnego, profesor nadzwyczajny tej uczelni. Przed II WŚ nauczyciel w Wadowicach. Syn Andrzeja Gondka, kierownika choczeńskiej szkoły.
  • Jerzy Leszek Kornelak (1925-2014) inżynier leśnik, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej im. Kościuszki w Krakowie. Syn Michała Kornelaka, kierownika choczeńskiej szkoły.
  • Bronisława Marcinkowska (1893-1969) nauczycielka m.in w: Lipowej, Babicy, Ponikwi, Inwałdzie, okolicach Leszna, Drobinie, Miejskiej Górce i Krzeszowicach. Łączniczka AK w czasie II WŚ. Córka Adama Ryłki, kierownika choczeńskiej szkoły. (link)
  • Józefa Mikołajtys (1888-?) nauczycielka w powiecie wadowickim, później mieszkanka Krakowa. Córka nauczyciela Józefa Nowaka.
  • Franciszek Nowak (1901-1942) nauczyciel w okolicach Jarocina i w Nowym Mieście nad Wartą, ofiara II wojny światowej. Syn nauczyciela Józefa Nowaka. (link)
  • Jerzy Valde Nowak (1911-1979) rotmistrz II pułku ułanów grochowskich, uczestnik kampanii wrześniowej 1939 roku, żołnierz AK. Syn nauczyciela Józefa Nowaka.
  • Karol Nowak (1889-1959) pułkownik artylerii Wojska Polskiego, żołnierz Legionów Polskich w czasie WŚ, uczestnik kampanii wrześniowej 1939 roku, w trakcie której dostał się do niewoli i został osadzony w oflagu. Po wojnie na emigracji w Anglii. Syn nauczyciela Józefa Nowaka. (link)
  • Leonard Nowak (1895-1915) żołnierz Legionów Polskich w czasie I WŚ, wzięty do niewoli przez Rosjan i internowany w guberni kostromskiej- zmarł w okolicach Moskwy. Syn nauczyciela Józefa Nowaka.
  • Tadeusz Nowak (1899-1964) kierownik szkoły w Choczni w latach 1934-35 i 1945-1964, działacz Gminnej i Gromadzkiej Rady Narodowej w Choczni. Syn nauczyciela Józefa Nowaka.
  • Władysław Nowak (1908-1982), oficer lotnictwa z czasów II wojny światowej, uczestniczył w kampanii wrześniowej 1939 roku i w obronie Wielkiej Brytanii w ramach Dywizjonów 306, 308 i 317, adiutant Prezydenta RP, po wojnie pozostał na emigracji w Anglii- prowadził sklep delikatesowy w Worksop. Syn nauczyciela Józefa Nowaka. (link)
  • Henryk Osuchowski (1878-?) nauczyciel łaciny i języka polskiego w szkołach średnich, m.in w: Nowym Sączu, Bochni, Jaśle, Tarnopolu, Kołomyi, Brzozowie, Tłumaczu i w Grybowie. Syn nauczyciela Franciszka Osuchowskiego. (link)
  • Irena Zofia Palewicz (1906-1978) nauczycielka w Złoczowie i w Choczni. Córka nauczyciela Józefa Nowaka.
  • Antonina Remer (1891-1973) nauczycielka w Mieszkowie koło Jarocina. Córka nauczyciela Józefa Nowaka.
  • Józef Ryłko (1901-1981) prawnik, urzędnik we Lwowie i w Gliwicach. Syn Adama Ryłki, kierownika choczeńskiej szkoły.
  • Kazimierz Ryłko (1899-1969) oficer Wojska Polskiego, uczestnik wojny polsko- bolszewickiej i kampanii wrześniowej 1939 roku,  w której został ranny. Więzień oflagu, po wojnie major Polskich Oddziałów Wartowniczych przy armii USA, stacjonujący w Niemczech i we Francji. Syn Adama Ryłki, kierownika choczeńskiej szkoły. (link)
  • Stanisław Ryłko (?-?) nauczyciel w okolicach Kutna, syn Adama Ryłki, kierownika choczeńskiej szkoły.
  • Władysław Ryłko (1895-1969) oficer artylerii Wojska Polskiego, uczestnik I WŚ, wojny polsko- bolszewickiej i kampanii wrześniowej 1939 roku. Więzień oflagu, po wojnie wyższy oficer w Polskich Oddziałach Wartowniczych przy armii USA w Niemczech. Od 1950 roku na emigracji w USA. Syn Adama Ryłki, kierownika choczeńskiej szkoły.(link)
  • Józef Jan Smolarski (1814-1868) oficjalista dworski, m.in. w: Porębie Żegoty, Balinie i Sance. Syn nauczyciela i organisty Walentego Smolarskiego.(link)
  • Paulina Starzyk (1886-1974) nauczycielka w Ponikwi i w Babicy. Córka Adama Ryłki, kierownika choczeńskiej szkoły.
  • Zbigniew Szczerczak (1906-1940) nauczyciel w Bytkowie i Michałkowicach (Siemianowice), podporucznik rezerwy WP, jeniec obozu w Kozielsku, zamordowany w Katyniu. Syn nauczyciela Stanisława Szczerczaka.
  • Eugeniusz Talaga (1911-1999) urzędnik kolejowy, pracownik węzła kolejowego Łuków, działacz konspiracyjny w czasie II WŚ. Syn nauczyciela Wincentego Talagi.
  • Marian Talaga (1916-1999) żołnierz Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich w czasie II WŚ, następnie rusznikarz- plutonowy w 307 Dywizjonie Myśliwskim Nocnym w Anglii. Po wojnie na emigracji w USA. Syn nauczyciela Wincentego Talagi.
  • Wincentyna Talaga (1914-1997) nauczycielka w Choczni, represjonowana przez NKWD w czasie  II WŚ. Córka nauczyciela Wincentego Talagi.
  • Stanisław Wiśniowski (1894-1914) żołnierz Legionów Polskich w czasie I wojny światowej, zginął w bitwie pod Łowczówkiem. Syn Franciszka Wiśniowskiego, kierownika choczeńskiej szkoły.


wtorek, 17 grudnia 2019

Zakazany romans

15 września 1935 roku niemiecki parlament (Reichstag) wprowadził tak zwane „norymberskie ustawy rasowe”, na mocy których zabroniono małżeństw pomiędzy Niemcami a Żydami i Niemcami a Cyganami, natomiast intymne stosunki między Niemcami a przedstawicielami tych dwóch wymienionych wyżej nacji podlegały surowej karze.
W czasie niemieckiej okupacji terenów Polski „Ustawy  o ochronie niemieckiej krwi i czci” rozciągnięto także na stosunki Niemców z Polakami, z wyjątkiem kontaktów z prostytutkami.
Ofiarą przepisów o „zhańbieniu rasy” (Rassenschande) padło w czasie II wojny światowej co najmniej dwoje osób pochodzących z Choczni.
Jedną z nich była Franciszka, najmłodsze dziecko Antoniego Kręciocha i jego żony Magdaleny z Bąków, która urodziła się w Choczni 3 października 1900 roku.
Po ukończeniu w Choczni 4 klas szkoły ludowej Franciszka Kręcioch pracowała sezonowo przez cztery lata jak robotnica rolna. Gdy skończyła 18 lat, znalazła zatrudnienie jako robotnica- sortowniczka w odlewni żelaza we Francji, w bliżej nieznanej miejscowości, która ona sama określała nazwą „Frichtat”. Tam dwa lata później poślubiła Filipa Bulatniego, pracującego jako konserwator maszyn w Luksemburgu.
Franciszka nie była szczęśliwa w tym związku. Mąż nadużywał alkoholu i stosował wobec niej przemoc. W końcu w 1933 roku po powtarzających się pobiciach opuściła go ostatecznie i wróciła do Polski, ale zachowała nazwisko Bulatni. Do wybuchu II wojny światowej imała się różnych zajęć.
23 listopada 1939 roku Franciszka Bulatni została wysłana przez niemiecki urząd pracy (Arbeitsamt) w Wadowicach na przymusowe roboty. Skierowano ją do pomocy w pracach rolnych w gospodarstwie Thalerów w Molln w Górnej Austrii.
Według opinii jej pracodawczyni Marii Thaler Franciszka nie przykładała się do pracy. Często miała robić sobie przerwy na papierosa, nie chciała wstawać wcześnie do pracy, a nawet przesypiała cały dzień na trocinach. Podkreślała też, że znane jej życie we Francji jest znacznie lepsze, niż to, które zastała w Austrii.
1 lutego 1940 roku Thalerowie odesłali Franciszkę Bulatni do urzędu pracy w mieście Steyr, który z kolei nakazał ją aresztować. Bulatni wytłumaczyła w urzędzie, że być może nie wykonywała należycie swojej pracy, ale tylko z powodów zdrowotnych, jako że choruje na serce. Potwierdziła tylko swój nałóg nikotynowy, którego nie była w stanie zwalczyć. Uskarżała się na bóle w plecach od zleconych jej prac w gospodarstwie i prosiła o skierowanie do pracy w dowolnej fabryce w mieście.
Po odbyciu kary aresztu Arbeitsamt skierował Franciszkę Bulatni do pracy u rolnika Josefa Obermanna w miejscowości Gruendberg. 12 kwietnia 1940 roku Franciszka zgłosiła się do szpitala w Steyr z powodu znacznego spadku ciśnienia krwi.
Tam po pewnym czasie została aresztowana za samowolne opuszczenie miejsca przymusowej pracy. W areszcie w Steyr przebywała do 30 kwietnia 1940 roku, a następnie przewieziono ją do aresztu w Linzu.
W czasie śledztwa wyszedł na jaw jej romans z miejscowym listonoszem, który zaczął się jeszcze w Molln. Jej wcześniejsza pracodawczyni Maria Thaler wiedziała na ten temat tylko tyle, że Bulatni otrzymywała papierosy od jakiegoś Ludwika, a inne pracujące u niej kobiety zidentyfikowały go jako emerytowanego listonosza Ludwika Bolterauera, z którym widywały Franciszkę na schadzkach w drewutni.
Dzieląca wówczas z pokój z Franciszką Bulatni Maria Gaisbachgrabner, opiekunka dzieci Thalerów, opowiedziała władzom, że Polka całowała się z Bolterauerem w drewutni lub za domem. Nie zauważyła żadnych bardziej intymnych relacji między tą parą, ale miała ostrzegać Franciszkę, że tego rodzaju kontakty są zakazane, co tamta rzekomo miała skomentować, iż w Polsce Niemcy też sypiają z Polkami.
Natomiast pomoc domowa Theresia Schedt zeznała, że Franciszka sama opowiadała o swoim zażyłym związku z Ludwikiem.
Z kolei Franciszka Bulatni wyznała w śledztwie, że mieszkający w sąsiednim domu obok jej miejsca pracy Ludwik Bolterauer, od początku ich znajomości wielokrotnie się do niej zalecał i często dawał jej w prezencie papierosy. Pewnego niedzielnego popołudnia w grudniu 1939 roku Franciszka zobaczyła Ludwika, stojącego w oknie sąsiedniego domu. Mężczyzna zaprosił ją do siebie i pokazał jej swoje mieszkanie. Oświadczył jej przy tym, że za rok, gdy Franciszka ma skończyć przymusową pracę, może zamieszkać razem z nim. Podczas tej wizyty Ludwik rozłożył prześcieradło na podłodze w kuchni i tam miało dojść do ich pierwszego zbliżenia.  Drugi raz zdarzył się następnego dnia w podobnych okolicznościach. Franciszka twierdziła, że nic nie wiedziała o zakazie, bądź karalności kontaktów płciowych między Niemcami a Polkami. Miała się o tym dowiedzieć dopiero w areszcie, od dwóch przetrzymywanych wraz z nią Niemek, oskarżonych o romans z polskimi robotnikami przymusowymi.
Po tym zeznaniu sprawę przejęło gestapo. Ludwik Bolterauer został zatrzymany 29 maja 1940 roku.
25 lipca 1940 roku Franciszkę Bulatni wysłano do obozu koncentracyjnego Ravensbrueck, a 56-letniego Bolterauera do obozu koncentracyjnego Dachau, gdyż „poprzez intymny stosunek z Polką rażąco naruszył zdrowe odczucie narodu”.
Ich dalszy los nie jest znany.

O uwięzieniu Franciszki zawiadomiono jej matkę Magdalenę Kręcioch w Choczni, ponieważ ojciec już wówczas nie żył. 

piątek, 13 grudnia 2019

Zażalenie Antoniego Styły na postępowanie wadowickiego weterynarza

19 stycznia 1917 roku były już poseł z Choczni Antoni Styła wniósł do ck Prezydium Namiestnictwa w Białej zażalenie na postępowanie wadowickiego weterynarza Włodzimierza Terleckiego wobec jego osoby, osoby jego syna Jana i wobec innych chocznian,  o następującej treści:

Wysokie Prezydyum !
W dniu 4 stycznia 1917 na jarmarku w Wadowicach - na targowicy bydła - ck weterynarz Włodzimierz Terlecki prowadził urzędowanie w następującej formie:
Gdy syn podpisanego Jan Styła, gospodarz z Choczni, prosił ck weterynarza o przepuszczenie go z buhajem do targowicy, a to ze względu na niebezpieczeństwo, jakie na wypadek spłoszenia się buhaja mogło grozić ludności gęsto przy wejściu stłoczonej, wówczas ck weterynarz skierowawszy się ku synowi z rozmachem uderzył go w pierś pięścią i odepchnął a przytem zelżył go słowy: 
"Stul pysk, jak cię, psiakrew, gwizdnę w łeb !", 
poczem zaaresztował go, a po ściągnięciu generaliów zawarł go w budzie targowej, ograniczając jego wolność bez uzasadnionego powodu przez jakiej półtorej godziny. Zajściu temu przyglądały się tłumy ludności. Podpisany, dowiedziawszy się o zawarciu syna w budzie, zbliżył się do tej budy i przez otwór wypytywał się syna o przyczynę zaaresztowania. Gdy to zobaczył ck weterynarz, krzyknął na podpisanego: 
"A ty co tutaj chcesz !",
gdy zaś podpisany przedstawił, iż jako ojciec informuje się u syna o przyczynie aresztowania, wówczas ck weterynarz ze słowy:
"Co cię to obchodzi",
chwycił silnie podpisanego za ubranie pod szyją i przytrzymywał. Równocześnie zaś słowy:
"Post ! chodź tu, bierz go !"
przywołał patrolującego landszturmistę1 Jędrzeja Bochenka i polecił mu aresztować podpisanego, co też rzeczywiście się stało. Podpisanego wprowadzono do tej samej budy targowej, w której już Jan Styła oraz jakaś płacząca kobieta siedziała, tutaj ck weterynarz odgrażał się skargami na podpisanego u ck Radcy namiestnictwa, wreszcie odzywając się:
"Idź tam i stój w kącie!",
wskazał podpisanemu, jak żakowi szkolnemu, kąt w budzie, w którym podpisany przestał dobry kwadrans, poczem ck weterynarz wypuścił go. 
Podpisany natychmiast udał się do ck Radcy namiestnictwa z zażaleniem na zachowanie się ck weterynarza, ck Radca namiestnictwa zażalenie polecił wnieść na piśmie, co też niniejszem się uskutecznia.
Jednem słowem ck weterynarz traktował podpisanego nie jak obywatela, ale co najmniej jakby swego pastucha !
Aresztowanie podpisanego ani prawem ani okolicznościami nie uzasadnione, wywołało na targowicy wśród licznie zgromadzonej ludności zgorszenie. 
Ale nie tylko z podpisanym i jego synem w taki sposób ck weterynarz postąpił. W tym samym bowiem dniu także i Jakóba Pindla, gospodarza z Choczni, uderzył pięścią w pierś, zaś Annę Widrową, starszą gospodynię, szturknął tak silnie, że upadła na ziemię i uderzyła głową, przyczem ck weterynarz zelżył ją słowy:
"Ty stara czarownico !"
Podobne postępowanie znosi ludność już od dłuższego czasu. W szczególności ck weterynarz często do kobiet i włościan odzywa się we formie "ty", chociaż ze względu na wiek wypadłoby się inaczej odzywać. Przekleństwa i obelgi należą też do jarmarcznego repertuaru ck weterynarza. Na targach szpadą grozi i wywija lub też kijem ubija ręce, a szarpanie, szturkanie, popychanie, kopanie w tylną częśc ciała i tym podobne czynne znieważanie ludności wiejskiej widzi się często.
Na poparcie niniejszego zażalenia uprasza podpisany o przesłuchanie przynajmniej następujących świadków:
Jan Styła, Jakób Pindel, Anna Widrowa, Józef Ramenda, Ignacy Widlarz "z leczerówki"2, Zofia Pindel, Antoni Pindel, Franciszka Czapikowa, Tomasz Góralczyk- wszyscy z Choczni, Wojciech Mrzygłód we Frydrychowicach, Jan Mirowicz landszturmista Kraków, Jędrzej Bochenek, landszturmista w Wadowicach. 
Świadków może podpisany podać jeszcze więcej. Podpisany uprasza nawet, by na okoliczność, jak zachowuje się na jarmarkach ck weterynarz Wysoka ck Władza raczyła na podstawie paszportów i certyfikatów wydawanych poszczególnym hodowcom bydła na sprzedaż bydła, przesłuchać wszystkich, którzy wprowadzając bydło na targowicę mieli styczność z ck weterynarzem i ten sposób przekonać się, na jak ciężką próbę wystawia ck weterynarz cierpliwość znieważanej czynnie i słownie ludności wiejskiej.
Można mieć wyobrażenie już choćby z tego, że nawet podpisanego, który przez 11 lat był reprezentantem ludności wiejskiej w Sejmie krajowym ck weterynarz w tak nieobywatelski sposób potraktował. Obejście się z innymi włościanami w stosunku do zachowania się ck weterynarza odnośnie do podpisanego, jest jeszcze daleko więcej nietaktowniejsze, co choćby z treści niniejszego zażalenia jest widoczne. 
Nietakt ck weterynarza, nie tylko, że ubliża powadze urzędu, tem więcej, że ck weterynarz urzęduje w uniformie i pod szpadą, ale wywołuje zgorszenie i rozgoryczenie wśród ludności. Trudno się pogodzić z tem, że wprowadzona przez ck weterynarza Terleckiego forma urzędowania na jarmarkach wchodziła w zwyczaj, a tak już niestety jest ! 
W tym stanie rzeczy podpisany tak w publicznym, jak i własnym interesie uprasza: Wysoka ck Władza raczy zwrócić uwagę na zachowanie ck weterynarza Włodzimierza Terleckiego i poczynić stosowne zarządzenia, by ck weterynarz dał za swe postępowanie satysfakcję i na przyszłość w innej formie przeprowadzał na jarmarkach urzędowanie.
                                                                                        Antoni Styła.

Ponieważ Antoni Styła nie otrzymał przez 5 miesięcy odpowiedzi na swoje zażalenie, to jego byli koledzy posłowie ludowi wnieśli w tej sprawie w czerwcu 1917 roku interpelację do ministerstwa spraw wewnętrznych. 
Podnieśli w niej nie tylko zarzuty, co do zachowywania się weterynarza Terleckiego w stosunku do ludności wiejskiej, traktowanej przez niego jako obywatele drugiej kategorii, lżonej słowami "psiekrwie, bestyje, chamy, czarownice, draby, itp." i maltretowanej fizycznie, ale także przeciwko nadużywaniu przez niego stanowiska w celu osiągania własnych korzyści majątkowych.
Według interpelacji Terlecki kupował przez ostatnie miesiące w celach spekulacyjnych wszystkie sprowadzane na targ w Wadowicach, Andrychowie i Kalwarii cielęta i krowy z własnych funduszy, ale nie po cenach rynkowych, lecz znacznie zaniżonych, wyznaczanych przez niego samego, jako klasyfikatora wartości bydła. Zakupione bydło przechowywał następnie rozlokowane u znajomych, w oczekiwaniu na nieuchronny wzrost cen, na który wpływ miała tocząca się wojna i braki w zaopatrzeniu.
Natomiast wcześniej miał osiągać niezasłużone korzyści przez współpracę z wadowickim rzeźnikiem Gładyszem, polegającą na tym, że dzięki zarządzeniom weterynarza Gładysz miał pierwszeństwo w zakupie bydła od chłopów i to oczywiście po zaniżonych cenach, które wyznaczał Terlecki. Cenę zakupu dla Gładysza zbijał on nie tylko zaniżając jakość bydła, ale nawet odliczając po kilka kilogramów z każdej sztuki z tytułu wagi postronka, na którym została na jarmark przyprowadzona. 


1 landszturmista- żołnierz formacji pomocniczych, ze względu na wiek lub stan zdrowia pełniący służbę porządkową. 
2 Leczerówka lub Lecierówka- nazwa byłego majątku rodziny Letscher w Choczni, położonego w centralnej części wsi.

środa, 11 grudnia 2019

Michał Twaróg - uczestnik walk o Monte Cassino

Urodzony 26 września 1919 w Choczni, w rolniczej rodzinie Jana Twaroga i Marii z domu Wider (z pierwszego męża Pietruszka), zmarł 18 sierpnia 1984, spoczywa na cm. w Choczni.

8 listopada 1938 ochotniczo zgłosił się do odbycia zasadniczej służby wojskowej, skierowany do X Batalionu Pancernego Łódź. 2 lutego ukończył kurs podoficerski, otrzymując stopień st. strzelca.
W okresie od 1 do 19 września 1939 służył w Ośrodku Zaopatrzenia X Batalionu Pancernego. 20 września przekroczył granicę polsko-rumuńską. 25 maja 1940 wyjechał do Jugosławii, a 8 sierpnia 1940 do Grecji, następnie przez Palestynę do Egiptu (Niepodległa Brygada Karpacka).

Latrun koło Emaus (Palestyna), 1940,
Michał Twaróg drugi od prawej w rzędzie stojących.
Od 25 sierpnia do 8 grudnia 1940 brał udział w walkach o Tobruk, w czasie których został ranny (otrzymał Odznakę za rany i awans do st. kaprala). W okresie 1941-1942 uczestniczył w kampanii libijskiej. 27 marca 1944 skierowany na front włoski (Monte Cassino, Bolonia) w szeregach Pułku Ułanów Karpackich (SBSK). Odznaczenia: Krzyż Walecznych, Medal WP za wojnę 39-45, Krzyż Monte Cassino, 4 odznaczenia brytyjskie (Gwiazda Italii, Gwiazda Afryki, Medal Wojska). Wojskowa specjalizacja: obsługa czołgów ciężkich – dowódca wieży; kapral.
Parada zwycięstwa w Bolonii, 3 maja 1945; 
Michał Twaróg pierwszy z lewej w drugim rzędzie

18 czerwca 1946 odkomenderowany do Anglii, 2 czerwca 1947 wrócił do kraju (przez Gdynię; oficjalnie zdemobilizowany 7 czerwca 1947 – RKU Wadowice).

   Po powrocie do Polski trudności ze znalezieniem pracy (chwilowe zatrudnienie w kopalni, później kopanie rowów melioracyjnych, prace dorywcze). W 1959 ukończył Państwowe Technikum Wodno-Melioracyjne w Krakowie i został kierownikiem budowy w Rejonowym Przeds. Wodno-Melioracyjnym w Wadowicach (dyrekcja w Krakowie), gdzie pracował do przejścia na emeryturę we wrześniu 1979.
  Za osiągnięcia w pracy zawodowej i społecznej (był cenionym pracownikiem, ZBoWiD-owcem, działaczem związkowym) otrzymał: Złoty Krzyż Zasługi (27 sierpnia 1971), Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski (2 sierpnia 1978), medal Za udział w wojnie obronnej 1939, odznaczenia resortowe i szereg dyplomów. Chętnie przyjmował zaproszenia na spotkania z młodzieżą (szkoły, drużyny harcerskie), dzieląc się ze słuchaczami swoimi przeżyciami wojennymi. Utrzymywał kontakty z kolegami frontowymi. Niezrealizowanym marzeniem pozostało odwiedzenie cmentarza na Monte Cassino.
   W maju 1948 ożenił się z Marią Ast, dochowali się czworga dzieci (Michał, Józef, Teresa, Urszula). Nigdy nie żałował powrotu do kraju (mimo przestróg matki!), za którym bardzo tęsknił, choć inaczej wyobrażał sobie powojenną rzeczywistość.

                                                                                          Maria Biel

poniedziałek, 9 grudnia 2019

List z obozu koncentracyjnego Sachsenhausen

Antoni Drąg urodził się 17 września 1919 roku w Choczni, jako syn Franciszka i Franciszki z domu Nęcek. Walczył przeciwko Niemcom we wrześniu 1939 roku, dostał się do niewoli i został osadzony w stalagu.
Później trafił do obozu koncentracyjnego w miejscowości Sachsenhausen (obecnie dzielnica Oranienburga), położonej około 30 kilometrów od Berlina. Jego obozowy numer to 29125.
List do rodziny, napisany 8 marca 1942 roku i zaadresowany: Franciszek Drąg, Chocznia Patria nr 382 (Post Wadowitz Kreis Bielitz) zachował się w niemieckim Archiwum Arolsen.
.


List został napisany po niemiecku, a jego treść jest następująca:

Nasi najdrożsi rodzice, siostro i szwagrze !

Zawiadamiamy Was, że jesteśmy zdrowi, czego i Wam życzymy. Dziękujemy Wam serdecznie za ostatnią przesyłkę pieniężną z drugiego lutego w wysokości 8 marek, która sprawiła nam wielką radość.
Nasz kochany szwagrze Józefie- na Twoje imieniny życzymy Ci wszystkiego najlepszego, długiego życia, a przede wszystkim dobrego zdrowia !
Tego samego życzymy wujkowi Józefowi z Radoczy i wujkowi Józefowi z Krakowa.
U nas jest teraz ostra pogoda z wiatrem.
Nasz list kończymy teraz pocałunkami dla Was- naszych najukochańszych rodziców, siostry i szwagra oraz całej rodziny.
Wasi synowie 
Tonik i Józik

Z treści listu i podpisów wynika, że choć jego nadawcą był Antoni (Tonik) Drąg, to napisali go wspólnie Antoni i jego brat Józef.
Metryki chrztu Józefa Drąga brak jest jednak w choczeńskich księgach metrykalnych.
Natomiast Antoni nie przeżył pobytu w obozie- zmarł 24 lutego 1943 roku.





piątek, 6 grudnia 2019

Fotografie choczeńskich emigrantów - część VIII

1964
Maria Boczek z domu Widlarz (z prawej) urodzona 24 marca 1889 roku w Choczni, jako córka Józefa Widlarza i Marianny z domu Malata.1 marca 1905 roku poślubiła w Choczni Ludwika Boczka z Kurowa (1878-1949). W styczniu 1913 roku wyemigrowała do USA, dołączając do przebywającego tam męża. Była matką Genowefy (Genevieve), Emily (na zdjęciu z lewej) i Arthura. Po rozwodzie z Ludwikiem Boczkiem wyszła ponownie za mąż za Josepha Samsela (w 1942 roku). Zmarła w Chicago 10 lutego 1965 roku i trzy dni później spoczęła na cmentarzu Resurrection w Justice.

Maria Boczek Samsel (w środku) z córką Emily Wollschalger (z prawej) i wnuczką Emily L. Wollschlager (z lewej), zakonnicą ze Zgromadzenia Sióstr Szkolnych de Notre Dame.


Genowefa (Genevieve) Roman z domu Boczek (na zdjęciu z lewej) jako jedyna z dzieci Marii i Ludwika Boczków urodziła się w Choczni- 4 marca 1907 roku. Do USA wyjechała z matką w styczniu 1913 roku, czyli jako niespełna sześcioletnie dziecko. 4 września 1926 roku wyszła za mąż za pochodzącego z Przemyśla Juliusa Romana i miała z nim córkę Audrey oraz syna Conrada. Zajmowała się handlem nieruchomościami. Zmarła 7 października 1987 roku w Bremen Township w stanie Illinois i trzy dni później została pochowana na cmentarzu Queen of Heaven w Hillside.
1964
Genowefa Roman (z prawej) z siostrzenicą Emily (w środku) i szwagierką Harriet Boczek (z prawej).

Prezentowane wyżej zdjęcia zostały udostępnione przez s. Emily Wollschlager.




środa, 4 grudnia 2019

Choczeńskie rody- Szymonkowie

Nazwisko Szymonek noszone było w Choczni już na samym początku XVII wieku. Pochodzenie tego nazwiska wywodzić  można do imienia męskiego Szymon, występującego w Biblii.
Ponieważ w pierwszej dekadzie XVII wieku probostwo w Choczni było nieobsadzone, to chocznianie najczęściej chodzili chrzcić swoje dzieci do kościoła parafialnego w Wadowicach, gdzie prowadzono już wtedy dokładne zapisy metrykalne. Dzięki temu możemy dowiedzieć się, że w czerwcu 1602 roku córkę Magdalenę ochrzcili tam Jan Symonkowicz i jego żona Zofia, w styczniu 1603 roku swojego syna chrzcili Jakub i Regina Symaskowiczowie, w czerwcu 1604 roku obył się chrzest syna Macieja i Małgorzaty Symonkowiców, a w marcu 1607 roku chrzest syna Błażeja i Katarzyny Symoników.
Natomiast w 1606 roku w wadowickiej księdze metrykalnej odnotowano ślub niejakiego Stanisława Symonkowica i Ewy. Jest to o tyle istotne, że wymienionego w tej metryce Stanisława można próbować utożsamić z piwowarem Stanisławem Szymonkiem, wysłanym w 1630 roku przez starostę barwałdzkiego Komorowskiego na Podhale, gdzie został schwytany w zasadzkę przez zbuntowanych chłopów, występujących przeciw temuż Komorowskiemu, który także tam dzierżawił liczne dobra królewskie.
Cztery chrzty dzieci czterech różnych par rodziców oraz jedno małżeństwo kolejnej pary w przeciągu zaledwie 5 lat, zapisanych wprawdzie pod nieco innymi nazwiskami, ale nawiązującymi w każdym przypadku do imienia Szymon, świadczy o tym, że nazwy rodowe utworzone od tego imienia były wtedy popularne w Choczni.  Jest ponadto bardzo prawdopodobne, że Symonkowicze, Symonkowice i Symonikowie (a może i Symaskowiczowie) należeli do jednego rodu, którego nazwisko utrwaliło się później w formie Szymonek.
Na następne zapisy chrztów, czy też małżeństw chocznian, noszących nazwisko wywodzące się od imienia Szymon, natknąć się można dopiero w drugiej połowie XVII wieku, kiedy to także i w Choczni zaczęto prowadzić księgi metrykalne.
27 lipca 1654 roku, czyli jeszcze przed najazdem szwedzkim, zwanym popularnie potopem, w kościele parafialnym w Choczni doszło do ślubu Wawrzyńca Symonka i Reginy z rodu Śmietanków. To wydarzenie bardzo ważne dla genealogii choczeńskich Szymonków, ponieważ wszyscy późniejsi Szymonkowie z Choczni byli i są potomkami właśnie tej pary.
W pierwszej choczeńskiej księdze metrykalnej zapisano chrzty pięciorga dzieci Wawrzyńca i Reginy Szymonków (zmarłej dokładnie w 1700 roku).
Ciągłość tego rodu zawdzięczamy Janowi, drugiemu z kolei dziecku Wawrzyńca i Reginy, którego ochrzczono w czerwcu 1661 roku, a następnie:
  • Piotrowi, synowi tegoż Jana i jego żony Anny z rodu Kłapouchów, zwanych też od uprawianego zawodu Bednarzami, ochrzczonemu w 1693 roku,
  • Łukaszowi, synowi Piotra i Marianny z domu Guzdek, czyli prawnukowi Wawrzyńca i Reginy, ochrzczonemu w 1730 roku.
Łukasz Szymonek, z zawodu szewc i rolnik, poślubił w 1758 roku Perpetuę Guzdek. Ich ślub odbył się za dyspensą, czyli specjalnym pozwoleniem biskupim, co świadczy o tym, że Perpetua musiała być blisko związana rodzinnie z Marianną z Guzdków, matką Łukasza.
Podobnie jak Łukasz Szymonek, jego choczeńscy przodkowie również nie utrzymywali się raczej tylko z uprawy roli, lecz również lub przede wszystkim z rzemiosła. W spisach płatników podatku kościelnego z lat 60-tych XVII wieku jego pradziadek Wawrzyniec Simonek/Symonek figuruje jako zagrodnik, czyli posiadacz zagrody, a nie pola (roli). Żadni Szymonkowie nie występują w tych spisach jako rolnicy aż do 1711 roku. Natomiast Piotr Szymonek, ojciec Łukasza, był prawdopodobnie zdunem, o czym świadczyć może jego alternatywne nazwisko Nalepa (przypiecek/piec wylepiony gliną).
Szewc Łukasz Szymonek zamieszkiwał na Roli Komanowskiej pod numerem 30, czyli na obecnym Osiedlu Komanim. Sąsiadował z Bandołami (od strony Wadowic), a od zachodu z Komanami. Według Metryki Józefińskiej z lata 1785-1786 posiadał oprócz domu stodołę, sad i łąkę wokół domu, pole orne, ciągnące się aż po dzisiejszą ulicę Góralską i dalej do granicy z Zawadką oraz kawałek lasu i pastwiska przy Księżej Barci.
Do znacznego wzrostu liczebności rodu Szymonków przyczynił się Augustyn Szymonek (1758-1830), syn Łukasza, który najpierw z żoną Katarzyną z Prażmowskich miał dziewięcioro dzieci, a po jej śmierci w 1806 roku z małżeństwa z drugą żoną Agnieszką Wyroba z Zawadki doczekał się kolejnych sześciu potomków. Syn Maciej, najmłodszy z nich, urodził się, gdy Augustyn miał już 61 lat.
Najbardziej znanym potomkiem Augustyna był jego syn z pierwszego małżeństwa o imieniu Józef, żyjący w latach 1795-1865. W 1838 roku Józef Szymonek był juratusem, czyli przysiężnym przy wójcie choczeńskim. Ta funkcja łączyła w sobie obowiązki radnego i ławnika sądowego, czy też pomocnika sędziego w drobniejszych sprawach i sporach prawnych rozstrzyganych w Choczni. Odziedziczył po ojcu dom nr 30, który zamieszkiwał z żoną Katarzyną z Komanów i ośmiorgiem dzieci. W 1819 roku po śmierci Katarzyny zawarł związek małżeński z Magdaleną z Bąków i miał z nią kolejne sześcioro dzieci. Ponieważ Magdalena zmarła w wieku niespełna 30 lat w (1829 roku), to ostatnie 36 lat swojego życia Józef spędził jako wdowiec. Według danych Grundparzellen Protocoll z lat 1844-1852 Józef Szymonek był dość majętnym rolnikiem, który zarówno posiadanym areałem gruntów (ponad 11 morgów), jak i osiąganym dochodem rocznym przewyższał ówczesną choczeńską średnią.
W spisach płatników podatku kościelnego z pierwszej połowy XIX wieku obok Józefa Szymonka i jego ojca Augustyna występują też:
  • Antoni Szymonek (1767-1832), brat Augustyna, zamieszkały pod numerem 249 (dzisiejsze Osiedle Komanie),
  • Maciej Szymonek (1819-1855), syn Augustyna a przyrodni brat Józefa, mąż Magdaleny z domu Miarka, posiadacz ponad 9 morgów, członek Towarzystwa Trzeźwości, zamieszkały przy Cesarskim Trakcie blisko karczmy dworskiej (obecny adres ulica Kościuszki 123).

Oprócz Macieja Szymonka do Towarzystwa Trzeźwości należało jeszcze ośmioro innych choczeńskich Szymonków, prawie wyłącznie płci żeńskiej.
W spisie ofiarodawców na przetopienie i zakup choczeńskich dzwonów z 1875 roku figuruje dwóch Szymonków: Franciszek, syn Macieja i Jan syn Józefa. Obydwaj Szymonkowie nie dołożyli jednak do tego dzieła ani krajcara (odpowiednika dzisiejszego grosza)..
Najbardziej znanym choczeńskim Szymonkiem w okresie międzywojennym był Piotr (1883-1943), syn wymienionego wyżej Jana i jego żony Wiktorii z domu Krystian, a mąż Joanny z domu Karwacik. W 1939 roku wybrano go zastępcą radnego Gromady Chocznia.
Co ciekawe, Szymonków nie uwzględniono w kwestionariuszach strat wojennych sporządzanych w Choczni w 1945 roku.
Natomiast na listach do Referendum Ludowego w 1946 roku znalazło się czworo Szymonków z Choczni, zamieszkałych w dwóch domach:
  • murarz Jan Szymonek (ur. 1904), prawnuk juratusa Józefa (syn Jana i wnuk Jana, czyli trzeci Jan Szymonek z kolei) oraz jego żona Stefania z domu Byrska (ur. 1911) spod numeru 462,
  • strażnik łowiecki Antoni Szymonek (ur. 1900), syn Antoniego i kuzyn wyżej wymienionego Jana, czyli także prawnuk juratusa Józefa oraz jego Waleria z domu Tyrybon (ur. w 1903 roku w Lgocie) spod numeru 494.

Strażnik łowiecki Antoni Szymonek był także członkiem Ochotniczej Straży Pożarnej i Związku Samopomocy Chłopskiej. Od grudnia 1954 roku działał w Gromadzkiej Komisji Drogowej, a od 1956 roku w Komitecie Elektryfikacji.
Z kolei w spisie wyborców z 1973 roku ujęto 19 Szymonków:
  • Jana i Stefanię (nr 389) oraz Tadeusza i Helenę (nr 347) na Zawalu,
  • Antoniego z Walerią (nr 65), Franciszka z żoną Kazimierą i dziećmi: Władysławem, Jadwigą i Adamem (nr 66), Stefanię, wdowę po Józefie z synem Józefem i synową Marią (nr 68), Bolesława z żoną Rozalią i córką Barbarą (nr 72), Mariana z żoną Janiną (nr 77) z Osiedla Komaniego.

Z tego zestawienia wynika, że do czasów współczesnych zamieszkuje Chocznię wyłącznie linia potomków juratusa Józefa Szymonka, a wszystkie pozostałe wymarły lub wyprowadziły się z Choczni.
Oczywiście geny Szymonków przenoszone były także przez ich córki. Poniżej zestawienie nazwisk mężów tych kobiet, które jako panny nosiły nazwisko Szymonek i pochodziły od Wawrzyńca Szymonka, protoplasty tego rodu:
Bandoła, Bąk, Byrski, Cibor, Drapa, Dyrlaga, Gawron, Grupka, Guzdek, Gzela, Hałat, Jarek, Jurczak, Klimczak, Koman, Kręcioch, Miska, Mróz, Pardygał, Pietruszka, Pikuła, Pindel, Polak, Radwan, Ramza, Różański, Ryczek, Skowron, Stankowicz, Stawowczyk, Styła, Szczur, Targosz, Wątroba, Wider, Widlarz, Woźniak, Wójciga, Żak.

Na koniec 2017 roku mieszkało w całej Polsce 613 osób o nazwisku Szymonek, tylko w 6 województwach. Najwięcej w: śląskim (196), świętokrzyskim (187), małopolskim (139) i dolnośląskim (69).

poniedziałek, 2 grudnia 2019

Choczeńscy Żydzi w Krakowie w 1940 roku

Na polecenie okupacyjnych władz niemieckich Gmina Żydowska w Krakowie sporządziła w 1940 roku spis żydowskich mieszkańców Krakowa. Dzięki temu, że w spisie ujmowano również miejsce urodzenia, można wyodrębnić z niego osoby, które urodziły się w Choczni:

  • Mojżesz (Moshe) Zuckerbrod (pisany też niekiedy jako Zuckerbrot)
Urodzony w Choczni 5 września 1891 roku jako nieślubny syn Getli Landau i Chaima Zuckerbrota. W Krakowie zamieszkał już w 1902 roku, a 12 lat później poślubił pochodzącą z Żabnicy Reginę Posner. Był kolejno: rzeźnikiem, współwłaścicielem wytapialni łoju, a w końcu handlarzem hurtowym, współwłaścicielem spółki "Tallow" na Zabłociu. Z żoną, córką Itel i teściami zajmował mieszkanie przy ulicy Jasnej, składające się z 2 pokojów, kuchni, przedpokoju i łazienki. Jego miesięczny obrót wynosił ponad 3000 złotych. W styczniu 1941 roku został wysiedlony z rodziną do krakowskiego getta. Nie przeżył II Wojny Światowej.

  • Ewa (Aba) Wachsmann
Urodzona w Choczni 8 maja 1905 roku. Mieszkała w Krakowie przy ulicy Lubomirskiego. Mężatka, bez zawodu. Prawdopodobnie udało się jej przeżyć okupację niemiecką.

  • Jakub Goldberger
Urodzony w Choczni 9 marca 1892 roku, jako syn Wolfa i Salomei z domu Wallner. Handlarz i kelner, mieszkał w czasie spisu na Woli Duchackiej wraz z żoną Chają, córkami Różą i Salą oraz synem Wilhelmem. W Krakowie przebywał do 1920 roku.
Trafił z rodziną do getta, nie przeżył II Wojny Światowej.

  • Salomon Goldberger
Urodzony w Choczni 26 maja 1897 roku, młodszy brat wymienionego wyżej Jakuba. Również mieszkał na Woli Duchackiej przy ulicy Sobieskiego. Robotnik i handlarz, żonaty. Więzień krakowskiego getta, dalszy los nieznany.

  • Jakub Dattner
Urodzony w Choczni 9 stycznia 1868 roku, jako syn choczeńskiego karczmarza o tym samym imieniu. Mieszkał przy ulicy Zakopiańskiej i prowadził małe gospodarstwo rolne, dorabiając handlem. Miesięczny obrót 350 złotych. Mąż urodzonej w Rychwałdzie Rozalii. Wysiedlony w lutym 1941 roku, trafił do krakowskiego getta.
  • Eleonora (Zlate) Sachs z domu Silbiger
Urodzona w Choczni 5 marca 1872 roku, jako córka karczmarza Mendla Silbigera i jego żony Hindy. Wdowa po Herschu Leibie Sachs z Chrzanowa, którego poślubiła w 1892 roku w Wadowicach. W momencie sporządzania spisu bez zawodu, w latach 1883-1885 uczęszczała do Żeńskiej Szkoły Wydziałowej w Tranowie. Do Krakowa przybyła z Bogumina, mieszkała przy ulicy Bonerowskiej. Przeznaczona do wysiedlenia do getta w Tarnowie.

  • Regina (Ryfka) Haas z domu Goldberger
Urodzona 29 listopada 1888 roku w Choczni jako córka Wolfa Goldbergera i jego żony Salomei z domu Wallner, siostra w/w Jakuba i Salomona. W 1909 roku poślubiła w Wadowicach kupca Bernarda (Berischa) Haasa z Zygodowic. W czasie spisu wdowa, gospodyni domowa, mieszkała z córką Janiną przy Łobzowskiej. Wysiedlona w grudniu 1940 roku do Bochni. Nie przeżyła II Wojny Światowej, córka Janina zginęła w obozie w Bełżcu.