poniedziałek, 31 października 2022

Tysięczny artykuł- statystyka bloga chocznia-kiedyś

 Blog "Chocznia-kiedyś" powstał 25 kwietnia 2014 roku i od tego czasu dość regularnie ukazują się na nim mniej lub bardziej istotne informacje dotyczące historii Choczni i jej mieszkańców. Ponieważ aktualny artykuł jest już tysięczny z kolei, to w całości będzie poświęcony statystyce bloga.

Najchętniej czytanymi artykułami w ponad ośmioletniej historii "Chocznia kiedyś" były:

1. Pochodzenie nazwisk choczeńskich- część II (z 2016 roku)

2. Ksiądz Mateusz Jeż - autor słów kolędy "Nie było miejsca dla Ciebie" (z 2019 roku)

3. Pochodzenie nazwisk choczeńskich - część I (z 2016 roku)

4. Stanisław Widlarz- znany pilot myśliwski z Choczni (z 2016 roku)

5. Stryk, ujek i swok (z 2018 roku)

6. Choczeńskie rody- rodzina Wider (z 2015 roku)

7. Cmentarz epidemiczny "Boża Męka" (z 2016 roku)

8. Choczeńskie rody- rodzina Widlarz (z 2015 roku)

9. Emigracja z Choczni do USA w latach 1897-1914 (z 2014 roku)

10. Choczeńskie rody- Płonkowie (z 2018 roku)

11. Wołoskie pochodzenie części chocznian (z 2017 roku)

12. Znani potomkowie chocznian (z 2015 roku)

13. Słownik wyrazów i zwrotów w Choczni używanych "P" (z 2018 roku)

14. Wspomnienia ze stycznia 1945 roku- część I (z 2017 roku)

15. Józef Zając- malarz z Choczni (z 2016 roku)

Blog zanotował do tej pory prawie 250 tysięcy wyświetleń (249830 w chwili pisania tej notatki), stąd łatwo obliczyć, że na jeden artykuł przypada średnio 250 wyświetleń. 

Dotychczasowi czytelnicy zamieścili 443 komentarze. 

Czytający i przeglądający "Chocznia kiedyś" pochodzą przede wszystkim z Polski (190 tysięcy wyświetleń, czyli 76%), ale także z:

- Stanów Zjednoczonych (7,3% wyświetleń),

- Rosji (3,2% wyświetleń),

- Niemiec (2,9%),

- Wielkiej Brytanii (2%)

- Francji (1,1 %)

- Ukrainy, Irlandii, Hiszpanii, Słowacji, Norwegii, Finlandii, Portugalii, Kanady, Kenii, Holandii, Szwecji i Australii (w kolejności między 1 a 0,1 %).

Korzystają głównie z przeglądarki Chrome (64%) i systemów operacyjnych Windows (52%) oraz Android (35%).

Ciąg dalszy nastąpi, choć nie spodziewam się, by udało się napisać następne 1000 artykułów.

Wszelkie uwagi, spostrzeżenia, uzupełnienia i poprawki są zawsze mile widziane - proszę kierować je mailowo: chocznia.kiedys@gmail.com lub telefonicznie 668-916-961.

czwartek, 27 października 2022

Wielokrotni przodkowie

 

W sensie biologicznym każdy z nas ma dwoje rodziców, czworo dziadków i ośmioro pradziadków (wykluczając kazirodztwo). W n-tym pokoleniu tych przodków jest 2 do potęgi n-tej, czyli na przykład liczba prapraprapradziadków (szóste pokolenie wstecz) wynosi 2 do potęgi szóstej, co daje 64 osoby, a w przypadku trzydziestego pokolenia wstecz aż ponad miliard- dokładnie 1.073.741.824. 

Biorąc pod uwagę, że średnio nowa generacja pojawia się co około 30 lat, to dla obecnego 80-latka, jego rodzice (I generacja wstecz) urodzili się średnio na początku XX wieku, dziadkowie (II generacja wstecz) pod koniec XIX wieku, a 30-sta generacja wstecz około 1040 roku, czyli niedługo po śmierci Mieszka II, trzeciego z kolei władcy z dynastii Piastów. Szacuje się, że w tym czasie obecne terytorium Polski zamieszkiwało nieco ponad milion ludzi, a na całym świecie żyło około 350 milionów.  Otrzymujemy więc pozorną sprzeczność – liczba teoretycznie wyliczonych przodków jest trzykrotnie większa niż cała ludność ówczesnego świata.  Wynika to z faktu, że im dalej w przeszłość, tym częściej nasi przodkowie się powtarzają. 

Angielski badacz Kenneth Watcher zaproponował model matematyczny, z którego wynika, że w przypadku 30-go pokolenia wstecz należy obniżyć teoretycznie wyliczoną liczbę przodków (nieco ponad miliard) aż o 91%, co daje 952.279 przodków około 1040 roku. Warto zauważyć, że te nieco ponad 950 tysięcy przodków to i tak prawie 95% ówczesnej ludności obecnego terytorium Polski. To wcale nie oznacza, że wywodzimy się od niemal całej ówczesnej „polskiej” populacji- pewna część naszych przodków żyła wtedy gdzie indziej i przybyła na obecne terytorium Polski w późniejszych wiekach. 

Wydaje się jednak, że w przypadku chocznian ta redukcja teoretycznie wyliczonej liczby przodków będzie jeszcze większa niż 91%, choć oczywiście około 1040 roku o Choczni nikt jeszcze nie myślał, a na jej terenie rosła sobie podkarpacka puszcza. Analizując choczeńskie księgi metrykalne, łatwo dojść do wniosku, że społeczność tej wsi przez kilka stuleci zawierała małżeństwa najczęściej w jej obrębie, przez co małżonkami były często osoby bliżej lub dalej spokrewnione. Jak szacowałem, jeszcze 50 lat temu ponad 50% mieszkańców Choczni stanowili moi krewni ! Stąd już od połowy XVII wieku, czyli początku prowadzenia zapisów metrykalnych w Choczni, można wśród swoich choczeńskich przodków znaleźć osoby, które powtarzają się dwa, trzy, czy nawet cztery razy. To właśnie wymienieni w tytule przodkowie wielokrotni.

Najłatwiej będzie to zilustrować konkretnym przykładem- dla Eugeniusza Widlarza, jedynego syna Feliksa i Heleny, żyjącego w Choczni w latach 1936-1990, „poczwórnym przodkiem” był Kazimierza Wawrzyńczak, urodzony także w Choczni w 1681 roku, wśród którego męskich potomków utrwaliło się ostatecznie nazwisko Widlarz. Kazimierz pojawia się w gronie przodków Eugeniusza aż cztery razy, mimo że od urodzenia pierwszego do urodzenia drugiego upłynęło tylko 255 lat i  w genealogii Widlarzów dzieli ich zaledwie 6 generacji:

  1. Kazimierz był przodkiem Eugeniusza po linii męskiej- Eugeniusz Widlarz, to syn Feliksa Widlarza, który był synem Józefa Widlarza, wnukiem Jana Widlarza i prawnukiem Szczepana Widlarza, a z kolei Szczepan Widlarz to syn Marka Widlarza, wnuk Antoniego Widlarza/Wawrzyńczaka i prawnuk Kazimierza Wawrzyńczaka.
  2. Kazimierz był także przodkiem prababki Eugeniusza- Katarzyny Widlarz z domu Ruła, żony wymienionego wyżej Józefa Widlarza. Katarzyna to córka Reginy Zając z domu Ruła, wnuczka Magdaleny Zając z domu Majkut i prawnuczka Agnieszki Majkut z domu Widlarz- ta zaś była córką Antoniego Widlarza i wnuczką Kazimierza Wawrzyńczaka.
  3. Kazimierz to również przodek Teodora Skoczylasa, dziadka Eugeniusza. W tym przypadku linia prowadząca od Eugeniusza do Kazimierza wygląda następująco: Eugeniusz Widlarz- Helena Widlarz z domu Skoczylas- Teodor Skoczylas- Wiktoria Skoczylas z domu Pietruszka- Marianna Pietruszka z domu Malata- Zofia Malata z domu Widlarz- Ludwik Widlarz- Wojciech Widlarz- Kazimierz Wawrzyńczak.
  4. Kazimierz to też przodek babki Eugeniusza – Wiktorii Skoczylas z domu Szczur, która była córką Walentego Szczura i wnuczką Magdaleny Szczur z domu Widlarz- ta zaś była córką Ludwika Widlarza, wnuczką Wojciecha Widlarza i prawnuczką Kazimierza Wawrzyńczaka.

Podsumowując:

- Kazimierz Wawrzyńczak był przodkiem matki i ojca Eugeniusza, a także 3 z 4 jego dziadków i połowy z ośmiu jego pradziadków,

- Eugeniusz wywodził się od dwóch synów Kazimierza- Wojciecha i Antoniego, którzy byli jego podwójnymi przodkami,

- Kazimierz w stosunku do Eugeniusza był jednocześnie praprapraprapradziadkiem (5xpra- przypadek 1), prapraprapraprapradziadkiem (6xpra- przypadek 2), prapraprapraprapradziadkiem (6xpra- przypadek 3) i praprapraprapradziadkiem (5xpra- przypadek 4),

- Kazimierz był przodkiem Eugeniusza w linii męskiej (choć nie używali tego samego nazwiska), a także dlatego, że Jan Widlarz, pradziadek Eugeniusza poślubił Katarzynę Ruła, córkę swojej drugiej kuzynki oraz Wiktoria Szczur, babka Eugeniusza ,wyszła za mąż za Teodora Skoczylasa, syna swojej drugiej kuzynki.

- Eugeniusz Widlarz miał szansę otrzymać geny po Kazimierzu na cztery sposoby, więc teoretycznie biorąc pod uwagę wszystkich jego potomków, powinien być najbardziej do  niego podobny genetycznie.

Oczywiście przodek wielokrotny może nosić inne nazwisko niż jego potomek, jeżeli na przykład:

- pokrewieństwo między nimi zachodziło wyłącznie w liniach żeńskich,

- któryś z jego męskich potomków zmienił swoje nazwisko,

- w którymś z pokoleń dzielących przodka i potomka dziedziczenie nazwiska następowało po matce.

W Choczni nie natrafiłem dotąd na osobę, która miałaby choczeńskiego przodka powtarzającego się w jej genealogii pięć razy, choć taki przypadek jest mi znany w jednej z pobliskich miejscowości.


poniedziałek, 24 października 2022

Dawni kierownicy szkoły w Choczni Górnej

 

Choć tradycje nauczania dzieci w górnej części Choczni sięgają I połowy XIX wieku, to formalnie pierwsza szkoła (jednoklasowa) została tam utworzona w 1905 roku, a stanowisko kierownika szkoły powstało 20 lat później, czyli już w niepodległej Polsce. Między 1905 a 1925 rokiem, gdy obsada tej placówki szkolnej była wyższa niż jednoosobowa, możemy mówić nie o kierownikach, lecz o nauczycielach kierujących pracami szkoły.

Pierwszym znanym nauczycielem kierującym był od 1912 roku 35-letni Piotr Michał Słowik, rodem z Krakowa. Słowik ukończył w 1896 roku Seminarium Nauczycielskie w swoim rodzinnym mieście i przed zatrudnieniem w Choczni Górnej uczył w Zygodowicach, Trzebieńczycach, Laskowej i Brzeźnicy. Działał także w zarządzie Zgromadzenia Nauczycielstwa Powiatu Wadowickiego. W Choczni podjął pracę wraz ze swoją żoną Marią z Cukrzyńskich. W 1915 roku przyszedł na świat w Choczni ich syn Tadeusz Słowik, późniejszy oficer Wojska Polskiego w wojnie obronnej 1939 roku i więzień niemieckiego oflagu. Wkrótce po urodzeniu się Tadeusza Słowikowie opuścili Chocznię i odtąd zajęcia szkolne w górnej części wsi odbywały się nieregularnie. W okresie międzywojennym Piotr Słowik podawany jest jako nauczyciel historii w gimnazjum w Kępnie (Wielkopolska). Po śmierci w 1961 roku spoczął na cmentarzu w Krakowie Bieżanowie.

Kolejnym po Słowiku nauczycielem kierującym w Choczni Górnej był w latach 1919-21 Jakub Kajdas, urodzony w 1888 roku w Bachowicach. Podobnie jak Słowik był absolwentem Seminarium Nauczycielskiego w Krakowie (1912), gdzie rozpoczął też pracę w zawodzie nauczycielskim. Następnie uczył we Włosienicy i Spytkowicach koło Zatora. W tym czasie zdał egzamin praktyczny dla nauczycieli szkół powszechnych (1915). Po opuszczeniu Choczni związał się na długie lata z placówką szkolną w Witanowicach. Od 1929 roku był kierownikiem tamtejszej szkoły i pozostał w niej także w okresie niemieckiej okupacji, prowadząc tajne nauczanie i po zakończeniu wojny. Był żonaty, miał troje dzieci, a jego siostra Marta (też z zawodu nauczycielka) mieszkała w Choczni na emeryturze, aż do śmierci w 1983 roku.

Pierwszym formalnym kierownikiem szkoły w Choczni Górnej był Jan Pamuła, który objął tutejszą trzyklasową szkołę od 1 września 1925 roku. Był rówieśnikiem Kajdasa, urodzonym w Marcyporębie i absolwentem Seminarium Nauczycielskiego w Kętach w 1911 roku. Przed uzyskaniem patentu nauczyciela szkół powszechnych pracował przez dwa lata w Wyźrale. Od 1917 roku był nauczycielem stałym w czteroklasowej szkole w Sułkowicach- Łęgu, a w latach 1920-25 kierował szkołą w Lgocie. Kierownikiem szkoły w Choczni Górnej był tylko do grudnia 1928 roku, kiedy to przeniesiono go do pracy w charakterze stałego nauczyciela do szkoły w dolnej części wsi. Od 1927 roku uczył także w szkole zawodowej w Wadowicach. W 1928 roku ukończył Państwowy Wyższy Kurs Nauczycielski w Krakowie w dziedzinie przyrody i geografii, a w 1929 roku został kierownikiem szkoły zawodowej w Wadowicach. Tymczasem kierowniczką szkoły w Choczni Górnej w miejsce Pamuły została jego poślubiona w 1930 roku żona  Waleria Pamuła, znana wcześniej pod panieńskim nazwiskiem Pasternak. Była o osiem lat młodsza od męża i pochodziła z Babicy, gdzie ukończyła czteroklasową szkołę powszechną. Później kształciła się w żeńskiej szkole wydziałowej w Białej (obecnie część Bielska-Białej) i w tamtejszym seminarium nauczycielskim, które ukończyła w 1919 roku. W tym samym roku podjęła pracę w Śleszowicach, a rok później przeniesiono ją do Ponikwi, gdzie uczyła przez kolejne 10 lat, aż do podjęcia pracy w Choczni Górnej. Po kolejnych trzech latach na stanowisku kierownika szkoły zmienił ją mąż Jan (1933). Druga kadencja Jana Pamuły trwała do początku II wojny światowej, w czasie okupacji pozostał z żoną w Choczni. Waleria została w 1940 roku zwolniona z pracy przez władze okupacyjne, ale Jan kontynuował nauczanie, także na tajnych kompletach. Formalnie od 1 lutego 1945 roku znów został kierownikiem szkoły. W 1948 roku został powołany do Gminnego Komitetu Bibliotecznego, a w latach 1950-51 był sekretarzem komitetu elektryfikacyjnego, członkiem Komitetu Funduszu Budowy Szkół. W 1952 roku został członkiem gminnej komisji oświatowej. W 1953 roku działał w Froncie Narodowym w Choczni i w Zjednoczonym Stronnictwie Ludowym. Ostatnia jego funkcja społeczna to skarbnik Komitetu Budowy Szkoły w Choczni Górnej w 1959 roku. Z kolei jego żona Waleria od grudnia 1954 roku działała gromadzkiej komisji kultury, oświaty i zdrowia. Jan Pamuła zmarł 6 września 1968 roku, po czym został pochowany na wadowickim cmentarzu parafialnym. Od 1987 roku w tym samym grobie spoczywa jego żona Waleria.

Następczynią Jana Pamuły na stanowisku kierownika szkoły w Choczni Górnej została rodowita chocznianka Anna Kiepura, urodzona w 1915 roku, jako córka Szczepana Bańdo i jego żony Marii z domu Góra. Jej ojciec pochodził z podkrakowskich Zagaci, ale rodzina Matki była mocno zakorzeniona w Choczni, tak że Anna Kiepura wywodziła się nie tylko od choczeńskich Górów, ale również Góralczyków, Widlarzów, Garżelów, Drapów, Pietruszków, Szczurów, Wcisłów, Pindelów, czy Twarogów. Co ciekawe, jej przodek Walenty Smolarski, choczeński organista, uczył choczeńskie dzieci w I połowie XIX wieku. Oprócz kierowania pracą szkoły (w latach 1966-69) Anna Kiepura udzielała się w Gromadzkiej Komisji Kultury i Spraw Socjalnych (z ramienia ZSL) i w komisjach wyborczych. Swojego męża Juliana Kiepurę poślubiła w Budzowie w 1953 roku. Po śmierci w 1989 roku spoczęła na choczeńskim cmentarzu parafialnym.

Po niej przez dwa lata (1969-71) kierownikiem szkoły w Choczni Górnej był Adolf Stanisław Gregorczyk, także urodzony w Choczni (w 1933 roku), absolwent wadowickiego liceum (1953) i Zawodowego Studium Nauczycielskiego. Do pracy w Choczni został przeniesiony z Sułkowic- Łęgu. Do jego choczeńskich przodków należą Bryndzowie (po matce), a także Dąbrowscy/Balonowie, Pindelowie, Szczurowie, Pietruszkowie, Malatowie, Capowie, Twarogowie, Wcisłowie, Styłowie i Kręciochowie. W odległy sposób był spokrewniony z poprzednią kierowniczką Anną Kiepura.

Tak jak w przypadku wcześniej wspomnianych Pamułów, na stanowisku kierownika szkoły zastąpiła go żona Stanisława, którą poślubił w Iłży w 1956 roku. Stanisława Gregorczyk kierowała szkołą w górnej Choczni do 1988 roku, była również między innymi radną gminną w Wadowicach i sołecką w Choczni, przewodniczącą komisji wyborczych. Sylwetki obojga Gregorczyków wymagają z pewnością bardziej obszernej wzmianki, ale w ich przypadku wkraczamy już w czasy współczesne, nie związane wprost z tytułem i zakresem niniejszego artykułu.

czwartek, 20 października 2022

Choczeńskie rody- Majkutowie

 

Majkutowie po raz pierwszy pojawiają się w choczeńskich księgach metrykalnych w 1706 roku, kiedy to niejaki Paweł Mańkut poślubił Katarzynę z Wątrobów.  Nie wiadomo, czy ów Paweł był potomkiem któregoś z rodów zamieszkujących wtedy Chocznię i przezywanym ze względu na swoją leworęczność Mańkutem lub Mańkucikiem, czy też przybyszem z zewnątrz. Z metryki jego zgonu z 1746 roku wynika, że musiał urodzić się około 1676 roku. Na podstawie spisu płatników podatku kościelnego (taczma) można stwierdzić, że Paweł Mańkut mieszkał na dzisiejszym Osiedlu Malatowskim, w sąsiedztwie Pietruszków. Nie są jasne jego powiązania z gospodarującym na tej samej roli Mikołajem Urbańczykiem. W Choczni zostało ochrzczone do 1734 roku aż trzynaścioro dzieci Pawła, w tym syn Norbert Szczęsny (w 1715 roku), który został jego głównym spadkobiercą. W 1751 roku, przy chrzcie czwartego z kolei dziecka Szczęsnego, zapisano jego nazwisko po raz pierwszy nie w formie Mańkut lecz Maykut. Łącznie Szczęsny (czyli Feliks) i jego żona Regina doczekali się siedmiorga dzieci, a nazwisko Majkut było przenoszone dalej przez ich pierworodnego syna Józefa, urodzonego w 1740 roku i jego o 16 lat młodszego brata Antoniego. W subrepartycji z 1775 roku jako właściciel gospodarstwa Majkutów figuruje nadal Szczęsny, zaliczany do bardziej majętnych choczeńskich kmieci. Posiadał konia i dwie krowy, a jego czynsz pańszczyźniany wynosił nieco ponad 11 złotych reńskich. W następnej subrepartycji z 1786-89 roku wymieniany jest Antoni Maykut, a w sporządzonej w tym samym czasie Metryce Józefińskiej ujęto i Antoniego i jego brata Józefa, jako mieszkańców domów o kolejnych numerach (24 i 25) w Niwie od Wadowic. Ich najbliższymi sąsiadami na Roli Maykutowskiej byli Pietruszkowie, Malatowie, Stankiewiczowie i Odrobinowie. Pola obydwóch Majkutów ciągnęły się od Gościńca Cesarskiego aż po granicę z Zawadką. W tym samym czasie (1788) obydwaj bracia Majkutowie zostali oskarżeni przez właściciela Choczni Jana Biberstein Starowieyskiego o bezprawne pozyskanie 10 drzew z lasu dworskiego (dawniej gromadzkiego) na potrzeby budowlane po pożarze ich domostw. Sprawa zakończyła się grzywną. W I połowie XIX wieku większość tych parcel gruntowych odziedziczył Szczepan Majkut (1788-1860)- syn Antoniego, a następnie jego syn Szymon Majkut (1816-1866). W austriackim spisie własności z lat 1844-52 wśród gospodarzy z Niwy od Wadowic  wymieniany jest właśnie Szymon spod nr 24, a posiadany przez niego areał i szacowane dochody roczne przekraczały ówczesną choczeńską średnią. Po śmierci Szymona właścicielką gospodarstwa Majkutów została jego druga żona Marianna z Łazowskich (1823-1901), która w 1875 roku ofiarowała pół złotego w zbiórce na zakup nowych i przeróbkę starych dzwonów kościelnych. Synem Szymona i Marianny był mistrz malarski i lakierniczy Franciszek Majkut, urodzony w 1857 roku, członek cechu w Wadowicach i wieloletni nauczyciel zawodu. W 1890 roku żona Franciszka- Ludwika z Romańskich- urodziła mu syna Teofila, który w 1912 roku uzyskał na Uniwersytecie Jagiellońskim tytuł magistra farmacji. Teofil pracował później w aptekach w Pilźnie i w Podgórzu, a w czasie wojny polsko-bolszewickiej służył w korpusie sanitarnym Wojska Polskiego, kończąc swój epizod wojskowy w stopniu podporucznika aptekarza. W okresie międzywojennym Teofil Majkut dzierżawił apteki w Czchowie i w Kolbuszowej, a  w 1932 roku zakupił aptekę „Nowomiejską” w Krakowie. Działał aktywnie w Polskim Powszechnym Towarzystwie Farmaceutycznym, w 1939 roku był jego wiceprezesem i sekretarzem. Po śmierci pierwszej żony Pelagii poślubił w 21 czerwca 1943 roku Marię i zmarł 12 dni później, po czym został pochowany na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie. To najbardziej znany i zarazem ostatni męski przedstawiciel rodu Majkutów z Choczni. W 1962 roku zmarła jego starsza siostra Maria, żona Alojzego Bandoły i Kacpra Drapy, a w 1966 roku także starsza od niego Ludwika, która była z kolei żoną szewca Kacpra Leguta, znanego działacza związanego z Józefem Putkiem. Obydwie siostry Teofila spoczywają na choczeńskim cmentarzu parafialnym, na którym nie zachował się do dziś żaden nagrobek z nazwiskiem Majkut.

Bardziej znanymi potomkami Majkutów z Choczni byli lub są także:

- Stanisława Wyroba, urzędniczka pocztowa w Krakowie,

- Bolesław Bandoła, sekretarz Katolickiego Stowarzyszenia Młodziezy Męskiej w Choczni, później cukiernik, przedwojenny właściciel cukierni w Leżajsku i w Nisku,

- Stanisław Legut, sekretarz Sokoła w Choczni, urzędnik kolejowy,

- Marian Sołtysiewicz, były wiceburmistrz Wadowic i poseł.

Mimo że nazwisko Majkut już w Choczni nie występuje, to w Polsce nie należy wcale do rzadkich. W 2002 roku mieszkało w naszym kraju 2020 Majkutów (1025 kobiet i 995 mężczyzn)- zdecydowanie najwięcej w powiecie leżajskim (542 osoby, czyli ponad ¼ wszystkich), a już znacznie mniej w powiatach oświęcimskim (102) i krośnieńskim (62). Według bazy PESEL w powiecie wadowickim zameldowanych było przed 20 laty 11 osób o tym nazwisku.

poniedziałek, 17 października 2022

Powojenni posiadacze koni w Choczni

 Lista posiadaczy koni w Choczni sporządzona przez sołtysa Władysława Świętka najprawdopodobniej w pierwszej połowie 1945 roku (w nawiasach numery domów; kursywą uwagi moje)):

  • Tadeusz Ast (215)
  • Władysław Baklarz (347) rok później nie mieszkał w Choczni
  • Ludwik Borek (228)
  • Bolesław Brońka (4)
  • Jan Bryndza (137)
  • Jan Bryndza (234)
  • Franciszek Bylica (205) x 2
  • Antoni Byrski (182)
  • Józef Czapik (348)
  • Franciszek Dąbrowski (315)
  • Franciszek Dąbrowski (572) brak pod tym nr domu w 1946 roku
  • Jan Dębowski (17)
  • Aleksander Drożdż (86)
  • Feliks Gawęda (140)
  • Jan Gawenda (104) w 1946 roku pisany jako Gawęda
  • Józef Gawenda (134) w 1946 roku pisany jako Gawęda
  • Jan Grabiec (544)
  • Adam Guzdek (387)
  • Józef Guzdek (169)
  • Stanisław Guzdek (104)
  • Władysław Hanusiak (237) w 1946 roku pod nr 234
  • Jan Jędrzejowski (510)
  • Stanisław Jędrzejowski (118) w 1946 roku pod nr 107
  • Tadeusz Kencki (154)
  • Andrzej Kosycarz (554)
  • Jan Kudłacik (151)
  • Józef Maj (603)
  • Józef Malata (325) syn Franciszka; nie mieszkał pod tym nr domu w 1946 roku
  • Maksymilian Malata (20)
  • Jan Mlak (305)
  • Salomea Paleczna (162) z domu Bylica
  • Jan Paterak (421)
  • Stanisław Pietras (123)
  • Józef Płonka (278)
  • Andrzej Polak (486)
  • Ludwik Porębski (395)
  • Jan Ramenda (105) w 1946 r. pod tym nr domu mieszkał Józef Ramenda (ur. 1899)
  • Piotr Rokowski (547)
  • Franciszek Skowron (301)
  • Franciszek Strzeżoń (132)
  • Michał Styła (167)
  • Jan Szczerbowski (116)
  • Antoni Szymonek (494)
  • Jan Taborski (386)
  • Franciszek Wcisło (249) rok później pod tym nr domu nie mieszkał żaden Wcisło
  • Józef Wcisło (204)
  • Władysław Wcisło (211)
  • Władysław Wcisło (549) w rzeczywistości nr domu 459
  • Maria Wider (172) z domu Trzaska; żona Jana
  • Jan Wójcik (535)
  • Józef Żak (170)
Na liście pierwotnie znajdował się jeszcze Jan Matuśniak spod nr 246, ale został wykreślony.

Posiadacze źróbków:

  • Maria Burzej (495) z domu Bryndza; wdowa po Antonim
  • Franciszek Garżel (512)
  • Stanisław Ligienza (138)
  • Jan Widlarz (364)


środa, 12 października 2022

Znani potomkowie chocznian- o. profesor Dominik Wider

 

Zmarły w tym tygodniu karmelita ojciec Dominik Wider był powiązany z Chocznią poprzez swojego dziadka Karola Widra (1863-1932) i ojca Jana Widra (1890-1945). Jego dziadek Karol Wider po powrocie z emigracji zarobkowej w Stanach Zjednoczonych zakupił dużą parcelę w Wadowicach, ciągnącą się od szpitala po granicę Choczni, w której sąsiedztwie powstał wkrótce kościół i zabudowania klasztorne oo. Karmelitów Bosych. W drewnianym domu rodzinny Widrów przy ulicy Słowackiego oprócz Karola zamieszkała jego żona Anna z domu Malec, pochodząca z Polanki Wielkiej oraz dwóch synów: urodzony w Choczni Jan Wider i urodzony w Polance Alojzy Wider. Kolejne dziecko Karola i Anny Widrów- syn Teofil- przyszło na świat w 1896 roku już w Wadowicach. 
Jan Wider, ojciec przyszłego karmelity, poślubił w 1923 roku w Wadowicach Albinę Nowak z Gierałtowiczek. Kilka lat po urodzeniu się ich najstarszej córki Marii (1924) wynajmujący dotąd mieszkanie Widrowie zamieszkali we własnym domu na wadowickiej „Widrówce”, który dzielili z rodziną brata Jana- Alojzego Widra. 

W 1929 roku Jan Wider został przeniesiony służbowo do Żywca do pracy w miejscowym areszcie i tam właśnie  3 grudnia 1929 roku przyszło na świat ich trzecie z kolei dziecko- syn Eugeniusz, który nosił później zakonne imię Dominik. Mały Eugeniusz został ochrzczony w żywieckim kościele parafialnym pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Maryi Panny 22 grudnia 1929 roku przez księdza Henryka Mroza, a jego rodzicami chrzestnymi byli Karol Plaskura i Wiktoria Maultz. 

W 1931 roku Widrowie z trójką dzieci powrócili do Wadowic. Eugeniusz w wieku 6 lat został ministrantem w wadowickim kościele pod wezwaniem Ofiarowania NMP, przyjął szkaplerz karmelitański i rozpoczął naukę w miejscowej 7-klasowej szkole powszechnej. Usługiwał także jako ministrant, najpierw w kaplicy Sióstr Albertynek, a później w kaplicy Sióstr Nazaretanek. W 1938 roku Eugeniusz Wider przystąpił do Sakramentu Pierwszej Komunii Św.


W czasie II wojny światowej pomagał rodzicom w prowadzeniu gospodarstwa rolnego, handlował sacharozą (m.in. w Ponikwi) i był wykorzystywany przez Niemców do kopania okopów i noszenia skrzynek z amunicją moździerzową  w czasie ofensywy Armii Czerwonej w styczniu 1945 roku.

Zaraz po wojnie należał do Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży i Sodalicji Mariańskiej, we wszystkie uroczystości kościelne w kościele oo. Karmelitów nosił chorągiew św. Józefa. Rok 1945 zapisał się także w jego pamięci ze względu na śmierć ojca i powojenną biedę, w czasie której utrzymanie rodziny spadło na barki matki wspomaganej przez starsze rodzeństwo. O. Dominik tak wspominał swojego choczeńskiego ojca:

Tata  z usposobienia melancholik. Człowiek bardzo prawy i pobożny. Odznaczał się dużą pracowitością. Cieszyły go kwiaty, drzewa owocowe : umiał je szczepić, zapylać. Praktycznie umiał robić wszystko. W domu były dobre narzędzia stolarskie, ślusarskie, szewskie, murarskie, hodował gołębie (białe pawiki). Bardzo rzadko miał złe nastroje - tylko wtedy jak go rodzinka próbowała nastroić. Z przeciwności, a jak każdy ich nie uniknął, umiał wychodzić obronną ręką.

W 1948 roku ukończył 4-klasowe gimnazjum w Wadowicach i został bierzmowany, a następnie wstąpił do nowicjatu Karmelitów Bosych w Czernej pod Krakowem. O swoim powołaniu i związkach z Karmelem pisał po latach tak:

Jak daleko sięgam wstecz pamięcią, zawsze odnajdywałem w sobie powołanie i to do Karmelu. (…) Mieszkaliśmy prawie naprzeciw kościoła karmelitów i nawet niedzielne Msze i nabożeństwa było słychać na naszym podwórku, nie mówiąc o śpiewach. W tych okolicznościach było oczywiste, że wszyscy uczęszczaliśmy do kościoła karmelitów na mszę świętą i wszystkie inne nabożeństwa. (…) Rodzice byli pobożni. Nie pamiętam, by kiedykolwiek namawiali mnie do pójścia do zakonu. Niemniej spotkania z karmelitami były czymś normalnym. Dziadek i tata pomagali w pracach przy klasztorze: tata podobno sadził dęby wokół klasztoru (rosnące tam dotąd), a dziadek miał odwozić wozem doczesne szczątki św. Rafała Kalinowskiego do Czernej. Nadto brat taty przez kilka lat był karmelitą (Stanisław Wider- uwaga moja). Temat karmelitów był niejednokrotnie poruszany w rodzinie, bo kuzyn taty oraz dwaj dalsi krewni ze strony jego matki byli karmelitami do śmierci (chodzi o o. Alojzego Malca oraz ojców Anatola Jarzynę i Albina Dziubę- o. Dominik nie wspomina o. Alojzego Nowaka, przeora z Wadowic w latach 60., który także był jego krewnym- uwagi moje).

Równocześnie zamiar wstąpienie do zakonu Karmelitów Bosych podjęło także dwóch jego kuzynów, ale ostatecznie zakonnikiem został tylko Eugeniusz, który 24 lipca 1948 roku przyjął habit zakonny i nowe, wybrane przez przełożonych imię- Dominik od Matki Bożej Różańcowej. Po roku nowicjatu 26 lipca 1949 roku został dopuszczony do złożenia pierwszych ślubów zakonnych na trzy lata. W latach 1949-51 uczył się w liceum przy Niższym Seminarium Duchownym w Wadowicach, a później studiował filozofię i teologię w Poznaniu i w Krakowie. 14 lipca 1957 roku o. Dominik Wider przyjął w Krakowie święcenia kapłańskie. 

 

Następnie pracował jako duszpasterz i katecheta przy kościołach rektoralnych karmelitów (Kluszkowce, Czerna, Wrocław, Warszawa) oraz studiował na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim (od 1959 roku), gdzie w 1961 roku otrzymał stopień magistra i licencjata z teologii fundamentalnej. Dalsze studia kontynuował na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie. Tam w 1972 roku uzyskał stopień doktora, po obronie pracy z zakresu teologii życia duchowego, w 1984 roku habilitację, w 1994 roku tytuł profesora nadzwyczajnego, a w 1999 roku nadamu mu tytuł profesora nauk teologicznych.

1984

Od 1972 roku przebywał w konwencie w Krakowie, a od 1975 roku pełnił funkcję przeora tamtejszego klasztoru. W 1978 roku powrócił do rodzinnych Wadowic, gdzie kierował  Niższym Seminarium Duchownym. W tym czasie został przymuszony przez Służbę Bezpieczeństwa do podpisania deklaracji o współpracy, co skutkowało nadaniem mu statusu tajnego współpracownika o pseudonimie „Tacyd”  Bezowocne dla SB kontakty zakończyły się w 1986 roku. W czasie posługi o. Dominika w Wadowicach zmarła jego matka Albina (1982). 

W 1984 roku został przeniesiony z Wadowic do klasztoru w Czernej do pracy w charakterze magistra nowicjatu. W tym samym roku rozpoczął pracę  wykładowcy na PAT w Krakowie. W latach 1987-1990 był prowincjałem Karmelitów Bosych. Wizytował placówki misyjne w Afryce (Burundi), w USA i zgromadzenia sióstr karmelitanek, między innymi na Islandii i w Tromso, w północnej Norwegii. W kolejnych latach był radnym prowincjalnym.

Z papieżem Janem Pawłem II

 Przez 17 lat swojego długiego życia był wychowawcą alumnów karmelitańskich na różnych etapach ich formacji. Wspomagał także odrodzenie zakonu karmelitów na Słowacji. Był cenionym spowiednikiem, wygłosił wiele serii rekolekcji dla osób świeckich, zakonnych i kapłanów. Właśnie te nauki rekolekcyjne stały się dla niego inspiracją do publikacji książek. Napisał ich wiele- warto tu wymienić między innymi taki tytuły, jak: „ Na samotności” (1971), „Pójdźcie do źródeł” (1972), „Wspólna droga” (1973), „Szukajcie Pana” (1975), „Wezwani do życia” (1980), „Dar życia zakonnego” (1982), „Będziesz miłował” (1983), „Do pełni miłości” (1985), „Gdy się modlicie” (1986), „Prawie wszystko o Karmelu” (1990), „Przedziwny Bóg w Świętych” (1995), „Życie na własność oddane Bogu” (1996), „Nieustanne wzrastanie” (1998), „Zawsze się módlcie” (1999), „Na zawiłych ścieżkach życia” (2007), „Moje pierwsze kroki w Karmelu” (2008). 

Co ciekawe, ojciec Dominik napisał również opowiadanie fantastyczne, chętnie malował- głównie pejzaże, rzeźbił w drewnie i wykonywał korzenioplastyki. Do jego pasji należały też fotografowanie, wędrówki po górach, w czasie których medytował i wyciszał się oraz zbieranie grzybów. Najchętniej w wolne chwile przebywał w klasztorach w Zawoi i Kluszkowcach, a także w rodzinnych Wadowicach. Ostatnie lata życia spędził w klasztorze w Krakowie – Prądniku Białym, gdzie mieści się Kuria Prowincjalna i zakonny Dom Wydawniczy. W 2008 roku obchodził tam 60-lecie przyjęcia habitu zakonnego, a w 2017 roku 60-lecie kapłaństwa.

Zmarł 10 października 2022 roku o 17.00 w wieku niespełna 93 lat. Przeżył w zakonie 73 lata a w kapłaństwie 65.

poniedziałek, 10 października 2022

Choczeński samorząd w 1945 roku

 Po wyzwoleniu Choczni spod okupacji niemieckiej w styczniu 1945 roku natychmiast odrodził się miejscowy samorząd, w którym aktywnie działali zarówno radni gromadzcy wybrani w 1939 roku, jak i nowe osoby.

Sołtysem Gromady Chocznia pozostał Władysław Świętek, który pełnił tę funkcję także w czasie II wojny światowej.

Powołano szereg komisji gromadzkich, które starały się wspomóc mieszkańców Choczni w powojennym chaosie.

Były to na przykład "Komisja do podziału mebli poniemieckich", "Komisja do spraw szkód", czy "Komisja budowlana". Przedmiotem pracy pierwszej z wymienionych były pozostałe po Niemcach: łóżka (285), szafy (122), kredensy (121), stoły (144), szafki (118), krzesła (458), kanapy (8), toalety (6) i lustra (16), które niekiedy stanowiły też zagrabioną własność przedwojennych mieszkańców.

Działały również "Komisja sanitarna", "Komisja siewna", "Komisja mleczna" i "Komisja ogniowa". Oprócz nich powołano do życia również "Koło opieki nad rodzinami osób powołanych do wojska".

W skład wyżej wymienionych komisji weszły następujące osoby:

  • Komisja Sanitarna: Maria Nowak (z domu Huber), Agnieszka Duda (z domu Styła), Aleksandra "Olga" Klisiak (z domu Woźniak), Antoni Romańczyk, Jan Cap
  • Komisja Siewna: Tomasz Szczur, Stefan Guzdek, Józef Guzdek (spod nr 169),
  • Komisja do Podziału Mebli Poniemieckich: Franciszek Dąbrowski, Józef Guzdek, Stanisław Woźniak
  • Komisja Ogniowa: Leon Bąk (nr domu 582), Stefan Guzdek (270), Stanisław Zajda (131), Władysław Kręcioch (343), Jan Wider (210)
  • Komisja ds. Szkód: Tadeusz Nowak (kierownik szkoły), Ludwik Płonka, Józef Guzdek
  • Komisja Budowlana: Tomasz Szczur (nr domu 572), Leon Bąk (582), Franciszek Ramenda (182), Józef Gazda (404)
  • Komisja Mleczna: Feliks Gawęda (nr domu 140), Wiktoria Kryjak (555), Antoni Pindel (186), Władysław Kręcioch (568), Michał Stanek (7), Szczepan Bańdo (302)
Członkami "Koła opieki nad rodzinami osób powołanych do wojska" zostali: ksiądz Stanisław Walter (wikariusz), Józef Guzdek, Antoni Gazda, Jan Rzycki, Franciszek Skowron i Michał Styła.

Ważną rolę w samorządzie ówczesnej Choczni starały się odgrywać Samopomoc Chłopska i miejscowe Stronnictwo Ludowe, skupiające przedwojennych zwolenników Józefa Putka.

W zarządzie Związku Samopomocy Chłopskiej, sprawującej nadzór nad choczeńską spółdzielczością i majątkiem po kółku rolniczym znaleźli się: Józef Guzdek (spod nr 450), Ludwik Płonka i Józef Malata.

Natomiast Stronnictwo Ludowe, wyłoniło swój zarząd w składzie: 

- przewodniczący Władysław Wcisło (nr domu 459),

- zastępca Józef Guzdek,

- sekretarz Leon Bąk,

- skarbnik Teofil Malata.

Do Rady Nadzorczej SL weszli: Tomasz Szczur (przewodniczący), Rudolf Klisiak (zastępca), Władysław Świętek i Michał Styła.

Wśród wymienionych wyżej działaczy brakuje przede wszystkim Kazimierza Szczura, który działał po wojnie w samorządzie wyższego szczebla (powiatowym) oraz Józefa Putka, który powrócił z obozu w Mauthausen w połowie 1945 roku.

W I połowie 1945 roku nie wykazywało się aktywnością Stronnictwo Pracy, którego członkowie weszli rok później do Rady Gminy, ani Polska Partia Robotnicza, której członkami w Choczni w 1945 roku byli: Emil Palichleb, Jan Grabiec i Julian Babiński.

Przy tworzeniu notatki wykorzystano informacje niedostępne w zasobach Archiwów Państwowych.

czwartek, 6 października 2022

Rozchody zboża ze spichlerza plebańskiego w połowie XIX wieku

 

W archiwum parafialnym w Choczni zachowały się do dziś zestawienia rozchodu zboża ze spichlerza plebańskiego (w wersji oryginalnej „spiklerza”), które w latach 1854-67 skrupulatnie prowadził ówczesny choczeński proboszcz ks. Józef Komorek. Zboże w spichlerzu, czyli pszenica, żyto i owies (także rychlik- czyli jego wczesna odmiana) pochodziło z danin parafian (tak zwanego taczma) oraz zbiorów z gruntów plebańskich.

Zgromadzone w spichlerzu zboże było sprzedawane, wywożone do młyna w celu przemielenia, pożyczane na odrobek lub darowane  oraz przeznaczane do siewu i jako zapłatę za różne czynności na rzecz plebani. Do określania ilości zboża ksiądz Komorek używał dawnych jednostek objętości (korzec-miarka-garniec; 1 korzec = około 123 litry), a do wyceny jego wartości florenów, czyli środka płatniczego Cesarstwa Austriackiego, przy czym floren (zwany też guldenem lub złotym reńskim) był srebrne monetą, dzielącą się na 60 krajcarów. Każdorazowe podsumowanie rozchodów nie obejmuje roku kalendarzowego, ale okres od września do sierpnia następnego roku, czyli od żniw do żniw.

Sprzedaż

Plebańskie zboże sprzedawano najczęściej na targach/jarmarkach w Wadowicach i Andrychowie oraz indywidualnym handlarzom, najczęściej pochodzenia żydowskiego (Majer Huppert z Choczni, Szancer i Kobler z Wadowic, Nathan Windhloz z Bielan, Tragier) i młynarzom lub piekarzom/cukiernikom (młyn w Czańcu, Jan Szczur z Choczni, Letscherowa z Wadowic, wdowa po Piotrze Szczurze). Sporadycznie trafiały się transakcje z hrabią z Inwałdu, czy dworem w Głębowicach. Największe sprzedaże w tym okresie to:

- sprzedaż 18 korcy pszenicy do dworu w Głębowicach za 199 florenów (w 1861 roku),

- sprzedaż Majerowi Huppertowi z Choczni 48 korcy owsa za 168 florenów (w 1866 roku),

- sprzedaż Koblerowi z Wadowic 13 korcy i 2 miarek pszenicy za 148 florenów i 50 krajcarów (1867),

- sprzedaż niewymienionemu z nazwiska Żydowi z Andrychowa 10 korcy i 1 miarki pszenicy za 128 florenów i 12 krajcarów (1861)

- sprzedaż Tragierowi 20 korcy żyta za 120 florenów (1854).

Na targach i jarmarkach w Wadowicach i Andrychowie sprzedawano jednorazowo maksymalnie do 10 korcy pszenicy i żyta. Dwukrotnie duże dostawy pszenicy sfinalizowano z młynem w Czańcu.

Przemiał

Maksymalna ilość zboża, które zawieziono do przemielenia to 6 korcy 1 miarka i 2 garnce żyta (w 1855 roku), ale przeciętnie były to znacznie mniejsze ilości, liczone w miarkach, a nie w korcach, częściej żyta, niż pszenicy.

Zapłata

Ks. Komorek płacił zbożem przede wszystkim osobom zatrudnionym przez parafię i plebanię, to znaczy grabarzowi (Franciszkowi Wójcikowi), kościelnemu (Błażejowi Szczepaniakowi), śpiewakowi (Sebastianowi Ciborowi) i leśnemu/leśniczemu (Franciszkowi Wawerowi). Raz zapłatę w zbożu otrzymał również organista Józef Cap. Tę formę zapłaty dostawali także pracownicy dorywczy (np. bardzo często Jędrzej Wcisło, a raz Jan Guzdek za robotę koniem).

Darowizny

W rozpatrywanym czasie choczeński proboszcz regularnie wspomagał zbożem pogorzelców, wśród których wymieniono z nazwiska Szymona Pindelczyka, Szymona Bylicę i Jędrzeja Tuszyńskiego, którzy otrzymywali jednorazowe zapomogi- przeważnie pewne ilości żyta i owsa (najczęściej po 2 miarki). Oprócz nich dwukrotnie darowiznę otrzymał ksiądz dziekan z Andrychowa (2 korce pszenicy w 1866 roku oraz 1 korzec i 2 miarki pszenicy w 1861 roku), a raz ksiądz w Inwałdzie (2 korce i 2 miarki pszenicy w 1856 roku), ojcowie reformaci w Alwerni (1 korzec żyta w 1866 roku), gromada Chocznia (korzec żyta i owsa w 1856 roku) i gromada Kaczyna (2 korce żyta w 1862 roku).

Siew

Do obsiania pól plebańskich przeznaczano rocznie od 10 do 12 korcy żyta i około 4 korce pszenicy.  Nieco więcej pszenicy wysiano tylko w 1861 roku, co ciekawe z wyszczególnieniem, jaką ilość, w którym miejscu (4 korce na Złotniku oraz 2 korce 3 miarki i 4 garnce na Górkach i Stawkach).

----

Lista osób z Choczni i sąsiednich miejscowości wymienionych w zestawieniu rozchodów (kupujący, pożyczający, darobiorcy, wynagrodzeni):

B- Marianna Balonionka, Jan Bandoła syn Szczepana, Baranka Kazimierzowa, Wojciech Biel, Jan Brandys, Wojciech Bryndza, Józef Buldończyk, Kanty Bylica, Piotr Bylica, Szymon Bylica,

C- Franka Cibora żona, Jaga Ciborzonka (Agnieszka Cibor), Jędrzej Cibor, Józef Cibor, Sobek Cibor (Sebastian Cibor) śpiewak,

D- Antoni Dąbrowski, Ignacy Dąbrowski cieśla, Jakób Dąbrowski, Jan Dąbrowski, Józef Dąbrowski kowal, Sobek Dąbrowski (Sebastian Dąbrowski), Józef Drapa,

G- Jan Gawęda, Stanisław Gazda, Stanisława Góra, Wojciech Góralczyk, Szczepan Graboń, Ignacy Guzdek, Jan Guzdek, Jędrzej Guzdek, Szymon Guzdek,

H- Magda Harmacionka (Magdalena Harmata), Kasper Harnik, Majer Huppert,

I, J- Jan Iglarski, Kanty Jura (Jan Kanty Jura), Błażej Jurczak z Kaczyny (?),

K- Ignacy Klaczak, Jędrzej Kolber, Kobler z Wadowic, Tomasz Kołodziejczyk, Jan Kręcioch, Wincenty Kręcioch. Józef Kulczycki,

L- Maryja Letscher, Leczerowa, cukierniczka z Wadowic,

M- Mąka z Ponikwi, Jędrzej Miarka,

N- Wojciech Nicieja,

P- Jan Paterak, Jędrzej Pindel, Józefa Pindela córka, Pindelka Michałowa, Szczepan Pindelczyk, Płonczyna wdowa,

R- Antoni Ramęda, Jan Ramęda, Janowa Ramędzina wdowa, Antoni Romańczyk

S, Ś- Jędrzej Siepak, Kajetan Skowron, Michał Stasik z Inwałdu, Majcher Styła (Melchior Styła), Wojciechowa Stylina wdowa, Szancer z Wadowic, Błażej Szczepaniak kościelny, Jan Szczepaniak, Jan Szczur młynarz, Sobestian Szczur kowal, Szczurowski z Ponikwi, Szczurzyna, wdowa po Piotrze- piekarka, Wincenty Świętek,

T- Targosz z Kaczyny,

W- Franciszek Wawer (Wawro) leśny, Antoni Wątroba, Jan Wątroba, Józef Wątroba, Wątrobina, Jędrzej Wcisło, Kazimierz Wider, Jan Widlarz, Tomasz Widlarz, Jan Woźniak kołodziej, Franciszek Wójcik grabarz, Franciszek Wójcik cieśla, Jakób Wójcik, Wojciech Wójcik murarz,

Z - Jan Zając, Marcin Zając, Zajączka wdowa

poniedziałek, 3 października 2022

Zmiana nazwy Choczni w 1932 roku

 Zaskakującą informację zamieściła wydawana w Cieszynie "Gazeta Rolnicza" z 1 stycznia 1932 roku:

Zmianę nazwy gminy Choczni zaprojektował przeprowadzić w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych zastępca komisarza gminnego w Choczni niejaki N ę c e k, sługa kancelaryjny z urzędu monopolu tytoniowego w Wadowicach. Zdaniem jego należy skasować nazwę Chocznia dlatego, że zapisała się ona w pamięci Składkowskiego niemile. P. Nęcek proponuje, aby gmina Chocznia od Nowego Roku nazywała się „Bebewuerja". Podobno już odpowiedni memoriał złożył p. Nęcek krakowskiemu wojewodzie. Wszyscy z niecierpliwością oczekują, kiedy z Choczni utworzona będzie nęckowa republika „Bebewuerja“, względnie kiedy Nęcka odwiozą na koszt tej „Bebewuerji“ do domu wariatów w Kobierzynie.

Powyższe doniesienie prasowe należy traktować w kategoriach satyry politycznej, a nie realnych faktów. Pochodzący z Czułowa, a mieszkający na Zawalu Jan Nęcek (1887-1954) był rzeczywiście od 1929 roku zastępcą komisarza gminnego w Choczni Tomasza Bursztyńskiego i lokalnym szefem struktur BBWR, czyli Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem Józefa Piłsudskiego, ale wskazanej w doniesieniu propozycji nigdy nie składał. Satyra musiała powstać w kręgu zwolenników Józefa Putka, odsuniętego od władzy w Choczni przez wspomnianego wyżej Ministra Spraw Wewnętrznych Felicjana Sławoja Składkowskiego i miała na celu zdyskredytowanie władz komisarycznych, wspieranych przez tylko niewielką grupę chocznian. Nie jest też wykluczone, że autorem prześmiewczego doniesienia był sam Putek, który po wyjściu z aresztu w twierdzy brzeskiej oczekiwał na wyrok w głośnym procesie politycznym,  w którym oskarżono go o przygotowania do objęcia przemocą władzy w Polsce.

Choć „Bebewuerję” popierała mniejszość chocznian, to Nęcek pozostał wicekomisarzem przez kolejne dwa lata, a w 1935 roku wybrany został radnym gromadzkim. Nie przeszkodził mu w tym skandal w tym samym 1932 roku, kiedy to został oskarżony o uderzenie nożem w pierś prelegenta Franciszka Jelonkiewicza podczas wadowickiego wiecu Stronnictwa Narodowego (także opozycyjnego w stosunku do sanacji).