Pierwsze konkretne informacje na
temat, jakie stroje nosiły dawne mieszkanki Choczni, przynosi kontrakt
przedślubny z 1798 roku pomiędzy Maciejem Szczurem, synem młynarza z dolnej
części wsi a „uczciwą Panną” Magdaleną Wątrobską (prawidłowo Wątrobą) z
obecnego Zawala. Obydwoje wywodzili się z rodzin o dochodach przewyższających ówczesną
choczeńską średnią. W kontrakcie wymieniono ze szczegółami majątek posiadany
przez Magdalenę, na który w dużej mierze składały się różnego rodzaju ubrania.
Magdalena miała więc 3 codzienne
koszule lniane i także trzy odświętne (świętalne), używane w niedzielę i święta
kościelne, na wesela, chrzciny, jarmarki i odpusty, o wartości czterokrotnie przewyższającej
te codzienne. Lżejsze koszule były zakładane na gołe ciało i stanowiły jedyną
bieliznę żyjących wtedy w Choczni kobiet, a te wykonane z grubszego płótna mogły
stanowić ubiór zewnętrzny. Określano je jako ciasnochy. Bardziej osobista bielizna
pojawiła się w Choczni dopiero kilkadziesiąt lat później, a upowszechniła na
przełomie kolejnych wieków.
Kolejnym elementem garderoby były
długie spódnice, noszone czasem w ilości większej niż jedna. Na wyposażeniu
Magdaleny znajdowały się trzy rodzaje spódnic: bawełniana, dymowa i
katamaykowa. Bawełniana tkana była z przędzy z włókien bawełnianych, być może w
Andrychowie lub w nawet w samej Choczni. Spódnica dymowa wykonana była również
z bawełny i charakteryzowała się gładkością uzyskaną przez splot atłasowy.
Mogła być biała, zabarwiona na jeden kolor lub pasiasta, z doszytą z dołu płócienną
falbaną lub bez falbany. Takie spódnice nosiły też ówczesne szlachcianki, ale
zapewne posiadały ich więcej niż jedną. Z kolei spódnica katamaykowa wykonana
była z wełny barwionej w paski i mogła być noszona w zimniejsze pory roku. Występowała
też w wersji połyskującej.
Na spódnicę zakładano fartuch
lniany lub zapaskę. Magdalena miała „fartuszków cienkich dwa” oraz dwie zapaski
bagazyowe. Zapaska była ogólnie rzecz biorąc wykonana z grubszego materiału niż fartuch. Wymieniona
tu bagazja to materiał tkany rzadkim splotem płóciennym, o wątku i osnowie w
innych kolorach.
Do spódnicy (kiecki) na górną
część ciała nakładano gorset. W kontrakcie z 1798 roku podano, że „uczciwa
Panna” Magdalena posiadała ich dwie sztuki i były to gorsety kamlotowe.
Oznaczało to, że były uszyte z kamlotu, czyli miękkiej tkaniny o ukośnym
splocie, przeznaczonej na okrycia zewnętrze i wykonanej z wełny czesankowej. Ten
rodzaj wełny powstaje na skutek specjalistycznej obróbki włókna przed
przędzeniem, które - jak wynika z samego nazewnictwa – podlega czesaniu
odpowiednimi szczotkami, a następnie układaniu na płasko, równolegle do siebie,
formując długie i zwarte pasy. W efekcie, jest idealnie gładka i wyglądem
przypomina sznur. Zamiast wełny czesankowej w kamlocie mogła być użyta
mieszanka wełny i bawełny. Gorsety były najczęściej czarne, ale zdarzały się
też granatowe lub ciemnozielone.
Zamiast spódnicy i gorsetu
mieszkanka Choczni z przełomu XVIII i XIX wieku mogła założyć na koszulę
sukienkę, występującą w wersji lżejszej lub zimowej (podszytej futrem).
Alternatywą dla gorsetu mógł być
też kabotek, czyli bluzka z cienkiego płótna.
Ubiór wierzchni stanowiła górnica
(w kontrakcie zapisana jako gurnica), którą nosili też mężczyźni. Górnica była
używana na co dzień i od święta. Zazwyczaj
niezapinana, choć posiadała z przodu mosiężne haftki lub guziki. Świąteczne
szyte były z płótna samodziałowego, wybielonego, codzienne z grubego lnu
samodziałowego albo samodziału konopnego. Długość do kolan lub poniżej kolan.
Służyła nie tylko do noszenia, ale i niekiedy jako okrycie podczas snu.
Zimą podstawowym
wierzchnim okryciem był kożuszek, a podczas zimna i słoty łochtuszka, zwana też
łostuszką, czyli gruba chusta kobieca dużych rozmiarów, płachta, okrywająca nie
tylko głowę, ale i całe ciało.
Okrycie
głowy stanowiła chustka, biała, lub kolorowa, wykonana z płótna albo w wersji
cieplejszej z wymienionej wyżej bagazji. Ponieważ była jeszcze panną, to
wychodząc z domu nie zakładała koronkowego czepka, właściwego dla mężatek.
Magdalena
posiadała 1 parę butów, używanych raczej od święta. W cieplejszych okresach
roku chodziła na co dzień boso lub w prostych, skórzanych sandałach (kierpcach),
a zimą na stopy zakładała papucie, wykonane z sierści i wełny. Również zimą
dodatkowe zabezpieczenie stóp przed zimnem stanowiły wełniane skarpety (kopyce),
a nóg rodzaj wełnianych pończoch, czy getrów.
Magdalena
Wątroba nosiła też na szyi korale, wycenione na 9 złotych ryńskich (reńskich),
co stanowiło równowartość 6 jej zapasek lub półtorej ceny jej sukienki.
Wynikało to z faktu, że były wykonane z prawdziwych korali. Były uważane za
lokatę kapitału i przechodziły w ramach dziedziczenia z matki na córkę. Poszczególne
korale mogły być tej samej wielkości lub ich wielkość zwiększała się ku
środkowi sznurka. Wielkość korali i liczba sznurków świadczyły o zamożności
właścicielki. Noszono zwykle nieparzystą liczbę sznurów korali- od 3 do 5.
Najbiedniejsze kobiety nie mogły sobie pozwolić na prawdziwe korale i używały
ich zamienników, wykonanych z zabarwionej żywicy i skrobi.
Podobnie jak w przypadku stroju
męskiego, również ubrania choczeńskich kobiet na przełomie XVIII i XIX wieku nawiązywały
do wzorów krakowskich i góralskich, a różniły się od strojów ówczesnych
szlachcianek czy mieszczek.
Kilkadziesiąt lat później w
choczeńskiej modzie kobiecej zmieniło się niewiele. Częściej jedynie używano
gotowych elementów garderoby, zakupionych na jarmarkach lub od obnośnych
handlarzy. Pojawiły się też nowe materiały, a pod koniec XIX wieku rozpoczęła się fabryczna
produkcja odzieży.
Bolesław Marczewski w wydanej w
1897 roku książce „Powiat wadowicki pod względem geograficznym, statystycznym i
historycznym” nie podaje wprawdzie, jak ubierały się wtedy chocznianki,
ale zawarte tam bardziej ogólne informacje na temat kobiecych strojów z okolicy
można odnieść także do Choczni.
Marczewski pisze między innymi,
że kobiety:
- „Spódnic wykrochmalonych
wdziewają w niedzielę niektóre aż po sześć, a im szerzej to wszystko i szerzej wygląda,
tem ładniej”.
- „Wdziewają na święto najpierw
krótką koszulę, „kabotek”, haftowaną, na to kaftanik, „jubka” albo „burka”, ozdobiony
lamówkami”.
- „W Wieprzu (…) mają w zimie
flanelowe, silnie fałdowane spódnice i ciepłe chustki. Koszula haftowana z
kreską koło szyi i z haftowanymi mankietami; gorsety noszą wyszywane i gładkie,
a u korali zawiązują albo jedną długą i szeroką wstążkę, albo kilkanaście
małych różnokolorowych. W zimie przywdziewają na gorset kaftaniki, obszywane
czasem barankami; w lecie ubierają w jasne spódnice, perkalowe, batystowe lub
ostre (…) Buciki o wysokich obcasach, niekiedy buty z cholewami lepszego
wyrobu, są oznaką elegancyi.”
- „Mają włosy splecione w dwa
warkocze i ułożone w kółko, które chowają pod chustką bielutką, muszlinową
(muślinową – uwaga moja), związaną lub upiętą w tak zwaną chomytkę, od której
czuba spada koniec 40 cm długi, w kształcie podwójnej piramidy, z przykopką od
samego czuba, czyli rowkiem. Koniec ten jest cały haftowany lub przerabiany staweczkami,
a po krajach obszyty szeroką koroneczką. Aby się chustki od głowy nie brukały,
wdziewają jeszcze przed nią czepiec szychowy krakowski, odbijający ładnie przez
wstaweczki. Na białą koszulkę, u której kołnierz lub kreska, przodki i manszety
— zwane obszywkami - są haftowane, wdziewają gorset manczestrowy lub atłasowy,
szychem wybijany, albo galonami ozdobiony. Czasem w porze letniej wdziewają tak
kobiety jak i dziewczęta zamiast gorsetu wizytkę, t. j. kaftanik pojedynczy,
perkalowy; w zimie „jubkę" czyli podszywany albo watowany różnego koloru
kaftanik, z tą różnicą, że kobiety okrywają się jeszcze chustką tybetową lub
burnusową w lecie, a wełnianą w zimie. Szyję ozdabiają dużymi koralami,
wartości 50-100 złr., a nawet i 200 złr., które w sznurkach spadają w coraz
większych kołach na gors; u najniższego sznura przyczepiony bywa srebrny
medalik lub krzyżyk. Do srebrnej sprzączki u korali przywiązują szeroką
wstążkę, która związana w małe kokardy, spada na plecy, po wierzchu chustki,
sięgając do połowy spódnicy. Na nogi wdziewają w lecie trzewiki sznurowane, w
zimie zwykłe buty.”
Stroje opisane przez
Marczewskiego, udało się utrwalić częściowo na najstarszych fotografiach przedstawiających
mieszkanki Choczni:
Oczywiście zupełnie inne stroje nosiły mieszkające w Choczni Żydówki- przykładem jest niestety słabej jakości fotografia Reginy Zolmann z młodszą siostrą, wykonana około 1912 roku:
Wcześniejszy artykuł o dawnych choczeńskich strojach męskich- link