czwartek, 23 grudnia 2021

Dawne stroje mieszkanek Choczni

 Pierwsze konkretne informacje na temat, jakie stroje nosiły dawne mieszkanki Choczni, przynosi kontrakt przedślubny z 1798 roku pomiędzy Maciejem Szczurem, synem młynarza z dolnej części wsi a „uczciwą Panną” Magdaleną Wątrobską (prawidłowo Wątrobą) z obecnego Zawala. Obydwoje wywodzili się z rodzin o dochodach przewyższających ówczesną choczeńską średnią. W kontrakcie wymieniono ze szczegółami majątek posiadany przez Magdalenę, na który w dużej mierze składały się różnego rodzaju ubrania.

Magdalena miała więc 3 codzienne koszule lniane i także trzy odświętne (świętalne), używane w niedzielę i święta kościelne, na wesela, chrzciny, jarmarki i odpusty, o wartości czterokrotnie przewyższającej te codzienne. Lżejsze koszule były zakładane na gołe ciało i stanowiły jedyną bieliznę żyjących wtedy w Choczni kobiet, a te wykonane z grubszego płótna mogły stanowić ubiór zewnętrzny. Określano je jako ciasnochy. Bardziej osobista bielizna pojawiła się w Choczni dopiero kilkadziesiąt lat później, a upowszechniła na przełomie kolejnych wieków.

Kolejnym elementem garderoby były długie spódnice, noszone czasem w ilości większej niż jedna. Na wyposażeniu Magdaleny znajdowały się trzy rodzaje spódnic: bawełniana, dymowa i katamaykowa. Bawełniana tkana była z przędzy z włókien bawełnianych, być może w Andrychowie lub w nawet w samej Choczni. Spódnica dymowa wykonana była również z bawełny i charakteryzowała się gładkością uzyskaną przez splot atłasowy. Mogła być biała, zabarwiona na jeden kolor  lub pasiasta, z doszytą z dołu płócienną falbaną lub bez falbany. Takie spódnice nosiły też ówczesne szlachcianki, ale zapewne posiadały ich więcej niż jedną. Z kolei spódnica katamaykowa wykonana była z wełny barwionej w paski i mogła być noszona w zimniejsze pory roku. Występowała też w wersji połyskującej.

Na spódnicę zakładano fartuch lniany lub zapaskę. Magdalena miała „fartuszków cienkich dwa” oraz dwie zapaski bagazyowe. Zapaska była ogólnie rzecz biorąc wykonana  z grubszego materiału niż fartuch. Wymieniona tu bagazja to materiał tkany rzadkim splotem płóciennym, o wątku i osnowie w innych kolorach.

Do spódnicy (kiecki) na górną część ciała nakładano gorset. W kontrakcie z 1798 roku podano, że „uczciwa Panna” Magdalena posiadała ich dwie sztuki i były to gorsety kamlotowe. Oznaczało to, że były uszyte z kamlotu, czyli miękkiej tkaniny o ukośnym splocie, przeznaczonej na okrycia zewnętrze i wykonanej z wełny czesankowej. Ten rodzaj wełny powstaje na skutek specjalistycznej obróbki włókna przed przędzeniem, które - jak wynika z samego nazewnictwa – podlega czesaniu odpowiednimi szczotkami, a następnie układaniu na płasko, równolegle do siebie, formując długie i zwarte pasy. W efekcie, jest idealnie gładka i wyglądem przypomina sznur. Zamiast wełny czesankowej w kamlocie mogła być użyta mieszanka wełny i bawełny. Gorsety były najczęściej czarne, ale zdarzały się też granatowe lub ciemnozielone.

Zamiast spódnicy i gorsetu mieszkanka Choczni z przełomu XVIII i XIX wieku mogła założyć na koszulę sukienkę, występującą w wersji lżejszej lub zimowej (podszytej futrem).

Alternatywą dla gorsetu mógł być też kabotek, czyli bluzka z cienkiego płótna.

Ubiór wierzchni stanowiła górnica (w kontrakcie zapisana jako gurnica), którą nosili też mężczyźni. Górnica była używana na co dzień i od święta. Zazwyczaj niezapinana, choć posiadała z przodu mosiężne haftki lub guziki. Świąteczne szyte były z płótna samodziałowego, wybielonego, codzienne z grubego lnu samodziałowego albo samodziału konopnego. Długość do kolan lub poniżej kolan. Służyła nie tylko do noszenia, ale i niekiedy jako okrycie podczas snu.

Zimą podstawowym wierzchnim okryciem był kożuszek, a podczas zimna i słoty łochtuszka, zwana też łostuszką, czyli gruba chusta kobieca dużych rozmiarów, płachta, okrywająca nie tylko głowę, ale i całe ciało.

Okrycie głowy stanowiła chustka, biała, lub kolorowa, wykonana z płótna albo w wersji cieplejszej z wymienionej wyżej bagazji. Ponieważ była jeszcze panną, to wychodząc z domu nie zakładała koronkowego czepka, właściwego dla mężatek.

Magdalena posiadała 1 parę butów, używanych raczej od święta. W cieplejszych okresach roku chodziła na co dzień boso lub w prostych, skórzanych sandałach (kierpcach), a zimą na stopy zakładała papucie, wykonane z sierści i wełny. Również zimą dodatkowe zabezpieczenie stóp przed zimnem stanowiły wełniane skarpety (kopyce), a nóg rodzaj wełnianych pończoch, czy getrów.

Magdalena Wątroba nosiła też na szyi korale, wycenione na 9 złotych ryńskich (reńskich), co stanowiło równowartość 6 jej zapasek lub półtorej ceny jej sukienki. Wynikało to z faktu, że były wykonane z prawdziwych korali. Były uważane za lokatę kapitału i przechodziły w ramach dziedziczenia z matki na córkę. Poszczególne korale mogły być tej samej wielkości lub ich wielkość zwiększała się ku środkowi sznurka. Wielkość korali i liczba sznurków świadczyły o zamożności właścicielki. Noszono zwykle nieparzystą liczbę sznurów korali- od 3 do 5. Najbiedniejsze kobiety nie mogły sobie pozwolić na prawdziwe korale i używały ich zamienników, wykonanych z zabarwionej żywicy i skrobi.

Podobnie jak w przypadku stroju męskiego, również ubrania choczeńskich kobiet na przełomie XVIII i XIX wieku nawiązywały do wzorów krakowskich i góralskich, a różniły się od strojów ówczesnych szlachcianek czy mieszczek.

Kilkadziesiąt lat później w choczeńskiej modzie kobiecej zmieniło się niewiele. Częściej jedynie używano gotowych elementów garderoby, zakupionych na jarmarkach lub od obnośnych handlarzy. Pojawiły się też nowe materiały, a  pod koniec XIX wieku rozpoczęła się fabryczna produkcja odzieży.

Bolesław Marczewski w wydanej w 1897 roku książce „Powiat wadowicki pod względem geograficznym, statystycznym i historycznym” nie podaje wprawdzie, jak ubierały się wtedy chocznianki, ale zawarte tam bardziej ogólne informacje na temat kobiecych strojów z okolicy można odnieść także do Choczni.

Marczewski pisze między innymi, że kobiety:

- „Spódnic wykrochmalonych wdziewają w niedzielę niektóre aż po sześć, a im szerzej to wszystko i szerzej wygląda, tem ładniej”.

- „Wdziewają na święto najpierw krótką koszulę, „kabotek”, haftowaną, na to kaftanik, „jubka” albo „burka”, ozdobiony lamówkami”.

- „W Wieprzu (…) mają w zimie flanelowe, silnie fałdowane spódnice i ciepłe chustki. Koszula haftowana z kreską koło szyi i z haftowanymi mankietami; gorsety noszą wyszywane i gładkie, a u korali zawiązują albo jedną długą i szeroką wstążkę, albo kilkanaście małych różnokolorowych. W zimie przywdziewają na gorset kaftaniki, obszywane czasem barankami; w lecie ubierają w jasne spódnice, perkalowe, batystowe lub ostre (…) Buciki o wysokich obcasach, niekiedy buty z cholewami lepszego wyrobu, są oznaką elegancyi.”

- „Mają włosy splecione w dwa warkocze i ułożone w kółko, które chowają pod chustką bielutką, muszlinową (muślinową – uwaga moja), związaną lub upiętą w tak zwaną chomytkę, od której czuba spada koniec 40 cm długi, w kształcie podwójnej piramidy, z przykopką od samego czuba, czyli rowkiem. Koniec ten jest cały haftowany lub przerabiany staweczkami, a po krajach obszyty szeroką koroneczką. Aby się chustki od głowy nie brukały, wdziewają jeszcze przed nią czepiec szychowy krakowski, odbijający ładnie przez wstaweczki. Na białą koszulkę, u której kołnierz lub kreska, przodki i manszety — zwane obszywkami - są haftowane, wdziewają gorset manczestrowy lub atłasowy, szychem wybijany, albo galonami ozdobiony. Czasem w porze letniej wdziewają tak kobiety jak i dziewczęta zamiast gorsetu wizytkę, t. j. kaftanik pojedynczy, perkalowy; w zimie „jubkę" czyli podszywany albo watowany różnego koloru kaftanik, z tą różnicą, że kobiety okrywają się jeszcze chustką tybetową lub burnusową w lecie, a wełnianą w zimie. Szyję ozdabiają dużymi koralami, wartości 50-100 złr., a nawet i 200 złr., które w sznurkach spadają w coraz większych kołach na gors; u najniższego sznura przyczepiony bywa srebrny medalik lub krzyżyk. Do srebrnej sprzączki u korali przywiązują szeroką wstążkę, która związana w małe kokardy, spada na plecy, po wierzchu chustki, sięgając do połowy spódnicy. Na nogi wdziewają w lecie trzewiki sznurowane, w zimie zwykłe buty.”

Stroje opisane przez Marczewskiego, udało się utrwalić częściowo na najstarszych fotografiach przedstawiających mieszkanki Choczni:









Oczywiście zupełnie inne stroje nosiły mieszkające w Choczni Żydówki- przykładem jest niestety słabej jakości fotografia Reginy Zolmann z młodszą siostrą, wykonana około 1912 roku:


Wcześniejszy artykuł o dawnych choczeńskich strojach męskich- link

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz