poniedziałek, 15 sierpnia 2022

Józef Czapik o dawnych organistach

 Choczeński wójt i organista Józef Czapik wygłosił 3 stycznia 1895 roku pogadankę dla organistów dekanatu wadowickiego, w której podał między innymi nazwiska swoich poprzedników - dawnych organistów w Choczni:

Niemogę milczeniem pominąć tego, com w okresie 3- letnim jako uczeń i praktykant a w okresie 49- letnim jako organista doświadczał z starych akt i wiadomości nabył i od w wieku będących organistów słyszał i chcę tu mówić o dawnem znaczeniu i stanowisku organistowskiem. Niezaprzeczonem jest, że w dawnych wiekach chrześciaństwa, gdzie to mało szkół było i oddalone były, utrzymanie za kosztowne, tak na duchownych, czyli księży, a to samo i na organistów, najwięcej ze stanu szlacheckiego poświęcali się do tych zawodów i śmiem to twierdzić ze samych nazwisk organistów, którzy byli organistami przy parafialnym kościele w Choczni.

I tak w r. 1658 był organistą Wojciech Mucha, w r. 1666 Wojciech Tuszyński, w r. 1688 Jan Mikluszowski, w r. 1712 Andrzej Kaliciński w r. 1713 Wojciech Łaziński, w r. 1717 Antoni Zielaszkowicz, w r. 1731 Paweł Stanecki, w r. 1739 Jakób Sadowski, w r. 1748 Jan Punczowski, w r. 1755 Balcer Mienkina, w. r. 1761 Kazimierz Płaza, w r. 1763 Wojciech Nyczowski, w r. 1797 Wojciech Wojaszkiewicz, w r. 1804 Jakób Pilarski. Czyliż te nazwiska istotnie nie udawadniają pochodzenia szlacheckiego?
Wnioskować należy ztąd że i dotacye na utrzymanie Organistów odpowiednie były, gdy do tego zawodu poświęcali się szlachcice, byli też w parafiach nauczycielami i pisarzami gminnemi i kończyli szkoły łacińskie bo wiele dokumentów znachodzi się w starych księgach gminnych po łacinie napisanych, ich stanowisko było zaszczytne a dobrobyt odpowiedni na utrzymanie. Zaś ze starych Antyfonarzy i szpargałów do grania, które były po jednej nucie na 5 liniach całemi i półnutami pisane, msze i pieśni którem znalazł w kościele parafialnym w Choczni, okazuje się, że dawni, organiści znali dobrze chorał Gregoryański i grę na organach czysto kościelną i poświęcali się tylko w tym zawodzie, bo mieli odpowiednie utrzymanie. Powody obniżające stan organistów i uszczuplenie do minimum dotacyi na utrzymanie, jakie zaprowadzone były przy Erekcyi kościołów, da się wywieść z powodów następnych. Gdy ku końcu XVIII wieku, a dalej XIX wieku aż po dziś dzień w stan organistów weszli mieszczańscy i włościańscy synowie, gdy nareszcie zmiana częsta w przyjmowaniu i oddalaniu organistów była dowolna i żadne władze nadzoru nad tą zmianą niewykonywały, co dotyczyło utrzymania zaprowadzonego dla organisty, gdy w wielu wypadkach poduczył były organista u siebie jakiego ucznia z tej parafii, przez podstęp i intrygi ten uczeń miał za sobą oratorów w gminie w nadziei pomyślnego zaślubienia się z córką oratora, wyparto i wysadzono nieboraka poprzedniego organistę, ten wysadzony nieborak z zmartwienia się rozpił i upadł moralnie, tamten nowy przez zmianę, aby się utrzymać przy organistostwie co mu ofiarowano zadowolnił się i był ten nowicyusz organista więcej lokaj niż organista i w ten to sposób i powód poniżył się stan i znaczenie organisty, a tem samem i dotacya utrzymania zmniejszyła się, a przytem upadł śpiew prawdziwy chóralny i gra czysto kościelna, bo taki rozparzeleniec ledwo co godzinki i Święty Boże umiał zadudać jako tako — a wszystko to ta lichwa Judasza z workiem doprowadziła do tego.  Drugi powód do obniżenia stanu organistów i ubytku dotacyi na utrzymanie jest odłączenie nauczycielstwa od organistostwa. Pokąd organiści byli nauczycielami parafialnemi trywialnemi, powaga ich była i byt zapewnione, odłączenie organistowstwa od nauczycielstwa upadek dla organistów zpowodowało. Ponieważ rzadko gdzie aby było odpowiednie utrzymanie dla organisty, dlatego też i mniej poświęca się do tego zawodu organistowskiego, a chcąc być dobrym i uczonym organistą potrzeba dobrej nauki i wykształcenia, a dobra nauka nie tylko kosztuje pieniądze i pieniądze, ale i natężenia umysłu i rozumu i wydoskonalenia się wymaga.

Podana przez Czapika lista choczeńskich organistów niewiele odbiega od te, którą zamieściłem siedem lat temu (link).

Dochodzą: Wojciech Mucha, nazywany też Kłaput lub Mucharski, którego znałem do tej pory jako choczeńskiego wójta i Andrzej Kaliciński. Czapik podaje także inne imię organisty Miękini (Balcer, czyli Baltazar, a nie Marcin). 

Natomiast skomentowania wymaga opinia, że wymienieni wyżej organiści byli jakoby szlacheckiego pochodzenia. Trudno mówić o tym nie tylko w przypadku Muchy, czy Mienkini, noszących pospolite nazwiska, ale i w w odniesieniu do większości pozostałych. Czapik nie uwzględnił faktu, że na przykład Nyczowski jest w metrykach choczeńskich nazywany także Nyczem, a Mikluszowski/Miklaszowski - Mikołajkowem. To świadectwo panującej wówczas tendencji, że osoby ze stanu mieszczańskiego, rzemieślnicy i bogatsi chłopi wybijający się  nieco nad otoczenie, przyjmowali do swoich nazwisk końcówki -ski-, icz, jak w nazwiskach szlachetnie urodzonych, chcąc podnieść w ten sposób swój prestiż. Dlatego zapewne przodkowie Pilarskiego nazywali się Piła lub Pilarz, Staneckiego- Stanek, Wojaszkiewicza- Wojas itp. Z kolei Tuszyński mógł po prostu pochodzić z Tuszyna, Łaziński z Łazów, a  Punczowski z Puńcowa. Co ciekawe, Czapik nie wsparł swojej tezy nie podając w przypadku Miękini drugiej formy jego nazwiska, czyli Miękiński. Można również dodać, że następcą ostatniego z wymienionych (Pilarskiego) był Smolarski, nazywany wcześniej Smolarkiem.

Oczywiście Czapik ma rację, pisząc że dobre opanowanie zawodu organisty wymagało wielu lat nauki, praktyki i poniesienia znacznych kosztów, nie wykraczających jednak ponad możliwości zdolnego syna mieszczanina, czy nieco zamożniejszego włościanina. Ale jest mało wiarygodny, gdy kwestionuje w swojej przemowie prawo chłopów, z których sam się przecież wywodził, do pracy w tym zawodzie i upatrując to jako źródło upadku fachu organistowskiego. Trudne do pogodzenia pod koniec XIX wieku wydaje się też łączenie pracy organisty i nauczyciela, szczególnie w tak dużej miejscowości jak Chocznia. Co udawało się samemu Czapikowi pół wieku wcześniej w raczkującej choczeńskiej szkole, niekoniecznie sprawdzałoby się w 1895 roku, gdy do wdrożenia programu nauczania zatrudnionych było w Choczni Dolnej i Górnej 5 nauczycieli.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz