poniedziałek, 11 lutego 2019

Siostra Urszula Woźniak

Siotra Urszula Woźniak, zakonnica ze Zgromadzenia Sióstr Ofiarowania NMP (Panny Prezentki)

   Urodziła się 4 stycznia 1911r. w Choczni, jako pierwsze z czworga dzieci Jana i Elżbiety z Pietruszków; na chrzcie św. otrzymała imię Maria. Ojciec był rolnikiem i znanym we wsi działaczem społecznym i kulturalnym – grał w teatrze włościańskim, pisał wiersze, współorganizował uroczystość patriotyczne. Niestety, nie cieszył się długim życiem Zmobilizowany do udziału w I wojnie światowej wprawdzie po jej zakończeniu szczęśliwie powrócił do Choczni, ale tu dosięgła go zbierająca obfite żniwo „hiszpanka”. Zmarł 17 października 1918, pozostawiając żonę z trojgiem dzieci (najmłodsza córka odeszła 3 miesiące wcześniej). Elżbieta Woźniakowa wyszła powtórnie za mąż (zm. 23 kwietnia 1939).
   Dziewczynka po ukończeniu choczeńskiej szkoły powszechnej została oddana na naukę szycia, ale nie dane jej było zostać krawcową. Coraz częściej rozważała, czy nie wstąpić do zakonu, wzorem swojego młodszego brata Franciszka, który został jezuitą. Po latach wspominała, że decyzję podjęła słuchając kazania w czasie we mszy św. w wadowickim Karmelu. Okazało się jednak, że droga do klasztoru nie była ani łatwa, ani krótka. Maria podjęła pracę zawodową, by trochę wspomóc utrzymanie rodziny, jak też studiującego brata, i cierpliwie czekała. 24 czerwca 1936, mając ukończone 25 lat, została przyjęta do postulatu Zgromadzenia Sióstr Prezentek w Krakowie i skierowana do Bohorodczan w woj. stanisławowskim (dziś Ukraina), gdzie siostry zajmowały się opieką nad dziećmi w ochronce i niewielkim sierocińcu. 7 listopada 1937 rozpoczęła nowicjat w Krakowie, a rok później złożyła pierwsze śluby zakonne i podjęła służbę zakonną w Ujazdach k. Brzozowa. Siostry prowadziły tam szkołę, a także udzielały okolicznej ludności pomocy medycznej. Maria, która w zakonie otrzymała imię Urszula, głównie pracowała w kuchni i ogrodzie. W sierpniu 1941 wróciła do Krakowa, by przygotować się do profesji wieczystej. Jesienią tego roku dane jej było dostąpić nie byle radości: 9 listopada jej brat Franciszek otrzymał święcenia kapłańskie i jedną ze swoich pierwszych mszy św. odprawił w przyklasztornym kościele ss. prezentek przy ul. Św. Jana. 30 listopada 1941 s. Urszula złożyła śluby wieczyste. W Krakowie pozostała do czerwca 1945, kiedy to wyjechała do Jordanowa, do tamtejszej klasztornej placówki szkolno-wychowawczej. Założony w 1932 dom zakonny w czasie wojny zdewastowany przez Niemców, wymagał pilnego i kosztownego remontu (przy którym pomagał także przyrodni brat s. Urszuli, Stanisław Guzdek.
   W 1949 s. Urszula została przeniesiona do Nowej Góry k. Krzeszowic, gdzie przez czas jakiś pełniła rolę zakrystianki w miejscowym kościele parafialnym (z kilkumiesięczną przerwą na pracę w Ruszczy obok Nowej Huty). W 1960 skierowano ją do nowo powstałego ośrodka ss. prezentek w Lipkowie pod Warszawą, i tam do sierpnia 1971 była kucharką, a jednocześnie przez trzy lata sprawowała funkcję przełożonej domu. Praca była wyjątkowo trudna - ogrom różnorodnych zajęć wśród parafian, spore odległości, brak dobrej komunikacji z okolicą (najkrótszy był pieszy trakt przez Puszczę Kampinoską…). 29 sierpnia 1971 s. Urszula powróciła do Nowej Góry, gdzie do 1 września 1977 była przełożoną tamtejszego domu sióstr, jednocześnie prowadząc klasztorną kuchnię i opiekując się chorymi parafianami. W latach 1978-80 ponownie przebywała w Lipkowie, skąd przeniesiono ją do Bukowna (pow. proszowicki), gdzie siostry prowadziły przedszkole. W 1983, mając już 72 lata, na polecenie władz zakonnych udała się do Świdnicy, by znów stanąć przy kuchennym piecu. Tam też dały znać o sobie trudy pracowitego życia – schorowana i zmęczona osiadła w Jordanowie, gdzie zmarła 20 kwietnia 1994, w 83. roku życia, po 58 latach klasztornej służby Bogu i ludziom. Jako pierwsza spoczęła w grobowcu ss. prezentek na jordanowskim cmentarzu parafialnym. Na miejsce wiecznego spoczynku odprowadził ją brat, o. Franciszek Woźniak SJ.

   Pamiętające Ją siostry mówią, że zmarła w opinii świętości. Nie była przebojowa i twórcza jak jej ojciec, ani wykształcona jak brat - wybitny latynista, autor wielu artykułów i kilku książek o tematyce religijnej. Prosta i dobra, pracowita i rozmodlona, kochająca ludzi żyjących po jednej i drugiej stronie klasztornej kraty, kierująca się w życiu najpiękniejszym z przykazań: Kochaj bliźniego swego jak siebie samego… Na prośbę Matki Generalnej w kilku zeszytach opisała swoje pracowite życie, dodając rozważania religijne i refleksje z lektur. Myślę zawsze, że wszyscy są lepsi ode mnie - pisała. - Choć czasem zauważę, że ktoś postąpił źle, zaraz sobie tłumaczę: sąd nie należy do mnie. On może za to żałować i być świętym, jak dobry łotr na krzyżu, który poszedł do nieba. /.../ Ja modlę się do Dobrego Łotra, aby mi wyprosił taką łaskę, jaką on otrzymał: „Dziś ze Mną będziesz w raju”…

                                                                                             Maria Biel Pająk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz