wtorek, 26 grudnia 2023

Tułacze i pracowite życie Marii Gawenda z domu Stuglik

 

Z obfitującego w różne wydarzenia życiorysu Marii (Marianny) Stuglik pierwsze dwa znane fakty związane są z Chocznią. To data jej urodzenia i rok emigracji do Stanów Zjednoczonych Ameryki.

Maria przyszła na świat 10 czerwca 1888 roku, jako trzecia z kolei córka Jana Stuglika i pochodzącej z Zagórnika Anny z domu Bury. Poprzez ojca wywodziła się z takich znanych choczeńskich rodów jak: Bryndzowie, Kręciochowie, Bylicowie, czy Drapowie. Po urodzeniu się Marii Jan i Anna Stuglikowie doczekali się jeszcze trojga dzieci. Niespełna sześć lat po urodzeniu najmłodszej córki Walerii Anna Stuglik zmarła. W tym czasie żyła już tylko połowa z jej sześciorga dzieci – oprócz Marii jej starsza siostra Balbina i młodszy brat Jan.

W 1910 roku Maria Stuglik podjęła decyzję o wyjeździe do Stanów Zjednoczonych Ameryki, by dołączyć do przebywającego tam już rodzeństwa. Ostatecznie dotarła do Nowego Jorku statkiem z  Antwerpii dokładnie 11 stycznia 1911 roku. Zamieszkała u brata Jana w South Bend w stanie Indiana i rok po przybyciu do USA wyszła za mąż za starszego o 6 lat Karola Gawendę, który do Ameryki wyemigrował w 1906 roku z nieodległego od Choczni Wieprza. Według wspomnień rodzinnych Karol zbierał pieniądze na podróż za wielką wodę pracując jako woźnica w szlacheckim dworze.

Maria Stuglik i Karol Gawenda
źródło - Rokietnickie Archiwum Cyfrowe

Maria urodziła w South Bend czworo dzieci: córkę Pelagię (w 1913 roku), córkę Walerię (w 1914 roku), syna Teofila (w 1915 roku) i drugiego syna Edwarda (w 1918 roku). Gdy jej mąż Karol stawał w 1917 roku do amerykańskiego poboru wojskowego był robotnikiem w zakładach Singera produkujących znane maszyny do szycia i posiadaczem domu przy Kościuszko Street. Maria wówczas nie pracowała zawodowo, zajmowała się dziećmi i domem, którego część pomieszczeń była wynajmowana dla pracujących w South Bend Polaków.

Po 1918 roku w publicznie dostępnych archiwach amerykańskich nie ma żadnych dalszych wzmianek na temat rodziny Gawendów. Co się z nimi działo po zakończeniu I wojny światowej można się dowiedzieć z dwóch polskich źródeł: artykułu Bernadetty Ryńskiej pod tytułem „Społecznicy od pokoleń”, zamieszczonego w magazynie rolniczym „Agro Profil” oraz wspomnień Doroty Gawendy z 2013 roku, udostępnianych przez Rokietnickie Archiwum Cyfrowe.

Okazało się, że około 1920 roku Gawendowie zdecydowali się na powrót do niepodległej już Polski. Maria z dziećmi udała się do Choczni, a Karol wyruszył do Wielkopolski z zamiarem zakupu gospodarstwa rolnego. Dorota Gawenda pisze o tym tak:

Będąc jeszcze w Stanach, przeczytał w gazetach, że w Wielkopolsce są do kupienia gospodarstwa rolne, dlatego też Karol od razu przyjechał w te właśnie okolice. Pierwsze gospodarstwo zgodził na Jeżycach, które w tym okresie były jeszcze wsią. Dzisiaj, to narożnik ul. Dąbrowskiego i ul. Przybyszewskiego (w Poznaniu – uwaga moja). Stwierdził jednak, że jest za blisko miasta i obawiał się, że okoliczni mieszkańcy będą mu podkradać płody rolne. W związku z tym wycofał się i pojechał do Kobylnik wiedząc, że tutaj też były na sprzedaż gospodarstwa. Tego też dowiedział się z gazet.

Do Kobylnik przyszedł pieszo, skromnie ubrany, podszedł do grupy ludzi, którzy zbierali kamienie na polu koło stawku (wtedy działka numer 12) i chciał rozmawiać z właścicielem. Właścicielem był wtedy Niemiec, który podszedł do Gawendy i rozmawiali ze sobą chwilę, około 10 minut. Ten czas wystarczył i transakcja została wstępnie zawarta.

Karol Gawenda zakupił to 25-hektarowe gospodarstwo na spółkę z krewnym. Według pani Doroty (żony wnuka Marii i Karola Gawendów) była to kuzynka Karola, która także przebywała w USA, natomiast według Przemysława Kiejnicha (prawnuka Marii i Karola) tym krewnym był kuzyn- lekarz z Krakowa. Pan Przemysław zapamiętał także, że Maria była w tym czasie nie w Choczni, ale nadal w South Bend. Obie strony są z kolei zgodne, że osoba będąca współwłaścicielem gospodarstwa w podpoznańskich Kobylnikach nie potrafiła lub nie chciała pracować na roli i w prowadzeniu gospodarstwa była raczej zawadą. Dlatego Karol postanowił wrócić do Ameryki, aby zarobić tam pieniądze na odkupienie drugiej połowy majątku w Kobylnikach. Pozostawił więc Marię (będącą wówczas w ciąży) z dziećmi, prowadzenie zakupionego gospodarstwa powierzył Józefowi Litewce i statkiem „Estonia” z Gdańska dotarł do Nowego Jorku 8 listopada 1922 roku.  Prawie miesiąc później pod Poznaniem przyszła na świat jego kolejna córka Genowefa.

Karol Gawenda pracował bardzo ciężko w odlewni aluminium przez około dwa lata. Jego prawnuk opowiada o tym tak:

W okropnych warunkach, przy bardzo wysokiej temperaturze pracuje na dwie zmiany, czyli po 16 godzin na dobę. Gorączka panująca w odlewni była niewyobrażalna. Jak wynika z rodzinnych opowiadań, Karol w ciągu jednej tylko zmiany wypijał aż dwa wiadra wody!

Pieniądze na wykup drugiej połowy udało się ostatecznie zgromadzić i Karol Gawenda mógł powrócić do rodziny. Musiało się to stać najpóźniej w drugiej połowie 1924 roku, skoro 8 kwietnia 1925 roku urodził się w Kobylnikach jego najmłodszy syn Tadeusz. Karol Gawenda spłacił wszelkie należności i mógł odtąd gospodarzyć samodzielnie. Niestety w 1928 roku zmarł z powodu zakażenia krwi Tadeusz, syn Marii i Karola, który wcześniej skaleczył się w nogę.

Marii i Karolowi Gawendom nie było dane cieszyć się długo swoim gospodarstwem. Gdy w 1939 roku wybuchła II wojna światowa i do Kobylnik wkroczyli Niemcy, ziemię Gawendów przejął Fritz Bleichrott. Pani Dorota Gawenda napisała o tym tak:

Fritz Bleichrott mieszkał w Kobylnikach i posiadał mniejsze gospodarstwo, ale po wybuchu wojny jako obywatel Niemiec miał prawo zająć najlepsze gospodarstwo w Kobylnikach, czyli to należące do Marii i Karola Gawendów. Fritz Bleichrott po zajęciu gospodarstwa dał dawnym właścicielom dwa pokoje na poddaszu, dobrze ich traktował, nie robił im krzywdy, a jednak Gawendowie przeszkadzali mu przebywając w tym samym domu, więc postarał się aby ich wywieziono. Tak też się stało. W 1940 roku Karol, Maria i ich córka Genia zostali wywiezieni w okolice Zamościa.

Stamtąd w maju 1943 roku Marię i jej córkę Genowefę skierowano na przymusowe roboty do Niemiec, gdzie pracowały przy budowie fabryki amunicji w zakładach Deutsche Spreng Chemie w Dreetz w Brandenburgii. Schorowany Karol pozostał na miejscu na łasce obcych ludzi. 23 października 1944 roku zmarł w Wojsławicach na zapalenie płuc (według pani Doroty) lub ciężką grypę (według pana Przemysława Kiejnicha).

Maria dowiedziała się o śmierci męża dopiero po powrocie do Kobylnik, czyli już po zakończeniu wojny. Gospodarstwo rodzinne przejął jej syn Edward, a w sąsiedztwie mieszkała także jej córka Waleria, która w 1932 roku poślubiła Ignacego Kiejnicha. W 1950 roku Marię dotknęło kolejne nieszczęście – jej syn Edward trafił do więzienia z powodów politycznych. Według inwentarza IPN już jako więzień został oskarżony dodatkowo przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Zielonej Górze o antypaństwowe wystąpienia na terenie więzienia w Międzyrzeczu. Podczas jego nieobecności na gospodarstwie pomocą Marii służyła jej córka Genowefa, która wyszła za mąż za poznanego w Niemczech Władysława Budaja.

Po raz kolejny można powołać się tu na wspomnienia rodzinne spisane przez panią Dorotę:

Kiedy Edward wyszedł z więzienia, Genia z mężem wybudowali dom w Psarskim koło Kiekrza, a na gospodarstwie z Marią został Edward. Ten ostatni ożenił się w 1953 roku z Anielą Górską. Babcia Maria pomagała młodym w gospodarstwie, między innymi pasła krowy. Kiedyś przeziębiła się, później przyszło zapalenie płuc i niestety w 1954 roku zmarła. Miała 66 lat. Takie to mieli życie, krótkie, pracowite i tułacze. Byli jednymi z najbogatszych rolników w okolicy, ale nie mieli kiedy tym się cieszyć.

Gawendówka w Kobylnikach w 1950 roku
źródło - Rokietnickie Archwium Cyfrowe

Jeżeli chodzi o jej dzieci, to najstarsza córka Pelagia była najpierw żoną Kazimierza Szymańskiego, a później Antoniego Kołodzieja, z którym miała dwóch synów i córkę. Przez Niemcy wyjechała z rodziną do USA i zamieszkała w tym samym South Bend, w którym przyszła na świat. Doczekała się pięciorga wnuków i czworga prawnuków. Zmarła w 1998 roku.

Wspomniana już wyżej Waleria, żona Ignacego Kiejnicha miała czworo dzieci. Jej mąż w 1960 roku założył w Kobylnikach Kółko Rolnicze i świadczył usługi sąsiadom sprzętem rolniczym. Był radnym gminy Rokietnica i prezesem oddziału PSL. Zmarł w 1990 roku, a jego żona Waleria w następnym 1991 roku. Spoczywają na cmentarzu w Lusinie. Gospodarstwo rodzinne przejął ich syn Henryk, który podobnie jak ojciec był radnym, a ponadto sołtysem Kobylnik. Obecnie prowadzi je syn Henryka - Przemysław Kiejnich.

Ignacy Kiejnich ze swoimi końmi
źródło - artykuł w Agro Profilu

Teofil Gawenda, starszy syn Marii i Karola, uczestniczył w kampanii wrześniowej 1939 roku,  a następnie był więziony w obozie jenieckim. Poślubił Martę Musielak, z którą miał dwoje dzieci. Prowadził w Poznaniu sklep i zmarł w 1988 roku.

Wymieniany wyżej Edward Gawenda miał aż siedmioro dzieci, a po jego śmierci w 1982 roku spadkobiercą gospodarstwa rodzinnego został jego syn Jan Gawenda.

Edward Gawenda i Aniela z domu Górska
źródło - Rokietnickie Archwium Cyfrowe

Najmłodsza Genowefa opiekowała się dziećmi i domem pod Kiekrzem oraz prowadziła z mężem ogrodnictwo. Zmarła w 2005 roku.

Na koniec jako ciekawostkę można podać, że ulica w Kobylnikach prowadząca do działek spadkobierców Gawendów została nazwana oficjalnie Karolewską, by w ten sposób uczcić Karola Gawendę. Zamierzano także nazwać kolejną ulicę Góralską, ponieważ jak pisze pani Dorota „Maria i Karol pochodzili z gór”. Jednak patrząc na współczesną mapę Kobylnik widać, że tego pomysłu nie udało się wdrożyć w życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz