wtorek, 3 kwietnia 2018

Choczeńska kronika policyjna - część 3

Wiedeński "Zentral Polizei Blatt" z 1860 roku ogłaszał:

"Pawłowski Jakub, Cygan rzekomo urodzony w Choczni i Pawłowski Franciszek, rzekomo urodzony we Frydrychowicach, kowal, wdowiec, są oskarżeni legalnie o złodziejstwo i winni zostać przekazani pod sąd w Kętach.
Opis poszukiwanych:
Pawłowski Jakub ma 35 lat, średniego wzrostu, przysadzisty, ma owalną twarz, brązowy odcień skóry  twarzy, czarne włosy, brązowe oczy, wysokie czoło, proporcjonalny nos i usta, braki w uzębieniu, mały wąsik, bliznę na prawym przedramieniu, mówi po polsku i cygańsku. Nosi szarą czapkę typu Manchester, płaszcz z niebieskiej tkaniny i brązowe. bawełniane spodnie.
Pawłowski Franciszek, ma 45 lat, niski, ma owalną twarz, brązowy odcień skóry twarzy, czarne włosy, brązowe oczy, wysokie czoło, nieco szeroki nos, zwyczajne usta bez braków w uzębieniu, mały czarny wąsik. Mówi po polsku i cygańsku. Nosi stary wełniany kapelusz, sukienny sweter i pasiaste spodnie."

"Kręcioch Jan z Choczni, urodzony w Galicji, samotny, robotnik na dniówkę, z powodu podłożenia ognia skazany na 12 lat ciężkiego karceru, 21 sierpnia uwolnił się z więzienia w Kartuzach.
Opis poszukiwanego:
Ma 40 lat, niski, słabowity. Okrągła twarz, brązowe włosy, wąskie czoło, ciemne oczy, nos tępy, dobre zęby, skręcona prawa ręka."

"Gazeta Lwowska" z 26 stycznia 1898 roku podawała:

"Z Wadowic donoszą do pism wiedeńskich, że w nocy na 20 bieżącego miesiąca umknął z tamtejszego więzienia Włodarski, zasądzony na karę śmierci za zbrodnię zamordowania bankiera Kohna w Pszczynie. Dzięki zarządzonemu natychmiast pościgowi przez żandarmów i oddział dragonów odszukano Włodarskiego tegoż samego dnia przedpołudniem w pobliskiej miejscowości Chocznia. 
Według dzienników szczegóły ucieczki Włodarskiego mają być następujące:
Włodarski oderwawszy ucho od kabla, rozluźnił zalutowane ogniwa u łańcucha wiążącego go z hakiem, utkwionym w podłodze i w kajdanach zeszedł do piwnicy, gdzie były węgle, ztamtąd zaś przez niezakratowane okienko na podwórze, następnie przez mur poza obręb budynku sądowego. Świeże powietrze i dość silny mróz sprawiły, że Włodarski w okolicy bożnicy zasłabł i z trudnością doszedł przez most na Choczence, gdzie wziął się do rozkuwania kajdan. Ponieważ dzień już był, szukał gdzieindziej schronienia i po drodze skradłszy przekupce bułkę, wemknął się do domu p. Kuzi tuż przy moście i schronił się w stajni, gdzie po nadejściu służącej zdradził go brzęk kajdan. 
Tu go schwytano. Włodarski przyprowadzony napowrót do swej celi oświadczył, że byłby za 24 godzin wrócił do sądu, gdyby mu się udało zamordować upatrzone osoby. Przy badaniu kajdan okazało się, że do rozkucia i uwolnienia używał pilnika, nadto znaleziono przy nim składany nóż, własność stróża więziennego. Dnia 21 bieżącego miesiąca odcięto Włodarskiemu dziewięć odmrożonych palców u nóg, zresztą ma się dobrze."

"Polonia" z 20 lipca 1937 roku informowała:

"Nieludzki brat torturował siostrę.
W Choczni pod Wadowicami mieszkał gospodarz 42-letni Adam Guzdek wraz ze swą 62-letnią siostrą głuchoniemą. Połowa majątku należała do siostry. Nie podobało się to bratu, który chciał się pozbyć siostry wszelkimi sposobami, wymyślał więc rozmaite tortury, jak bicie, głodzenie, wiązanie sznurami, zamykanie do chlewa, itp. 
Biedna kobieta nie mogła poskarżyć się nikomu na złe traktowanie z powodu kalectwa. Cierpiała więc nieszczęśliwa aż do chwili, gdy sąsiadka słysząc nieludzkie krzyki, wpadła do mieszkania Guzdka i była świadkiem katowania biednej siostry. Sąsiadka zawiadomiła o tym gminę i policję. Po spisaniu protokółu sprawę oddano prokuratorowi."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz