poniedziałek, 15 listopada 2021

Karol Styła i jego rodzina

 W przeciwieństwie do zasłużonego dla Choczni byłego posła Antoniego Styły, o którym przypomina choćby tablica pamiątkowa, umieszczona na budynku starej szkoły w Choczni Dolnej, postacią znacznie mniej znaną był jego młodszy brat Karol Styła.

Być może nie zapisał się trwale w pamięci chocznian, ponieważ większość swojego życia spędził poza Chocznią. Na pewno jednak jego losy i dzieje jego rodziny zasługują na bliższe się z nimi zapoznanie.

Karol Styła był ósmym z kolei dzieckiem Jana Styły i jego żony Wiktorii z domu Polak, a drugim w kolejności ich synem, po sławnym w późniejszym czasie Antonim. Gdy urodził się 23 maja 1868 roku, jego ojciec Jan, były wieloletni żołnierz armii austriackiej, miał już 56 lat. Drugim (i ostatnim) synem dane mu było się cieszyć tylko 6 lat- po śmierci Jana 1 grudnia 1874 roku opiekę nad Karolem i czwórką jego pozostałego w domu rodzeństwa sprawowała już tylko matka Wiktoria. Jego najstarsza siostra Marianna dwa lata wcześniej opuściła już dom rodzinny, poślubiając Jana Bylicę, a kilka kolejnych sióstr zmarło we wczesnym dzieciństwie.

Karol Styła ukończył w Choczni 3 klasy szkoły ludowej i zajmował się pracą w rodzinnym gospodarstwie. W latach 1889-92 odbywał służbę wojskową w trzecim pułku taborów austriackich, przez pewien czas również jako ordynans oficerski. Po powrocie do cywila związał swoje życie z kolejnictwem. W latach 1893-96 znalazł zatrudnienie przy budowie linii kolejowej Bielsko-Kozy. W tym czasie (w 1895 roku) zawarł w Choczni związek małżeński z dwa lata od siebie młodszą Ludwiką Guzdek, córką Andrzeja i Marianny z domu Leśniak, wdowy po Franciszku Widrze.

W kolejnych latach Karol Styła pracował jako prowizoryczny dróżnik kolejowy na trasie Bielsko-Żywiec, a następnie jako strażnik kolejowy. Od 1904 roku był zatrudniony w Kalwarii Zebrzydowskiej, a od 1908 roku na linii Andrychów-Wadowice. Od 1913 roku jego oficjalnym pracodawcą była Sekcja Utrzymania Ruchu w Bielsku (Nordbahndirektion). Po I wojnie światowej pracował na analogicznym stanowisku w PKP. W 1925 roku awansował na starszego dróżnika, a w 1927 roku został przeniesiony w stan spoczynku.

fragment akt pracowniczych Karola Styły

Powyższe informacje pochodzą z zachowanej do dziś w archiwach państwowych teczki pracowniczej Karola Styły. Istotnym uzupełnieniem tych danych są informacje zawarte w niepublikowanych wspomnieniach jego wnuka Jerzego Bielskiego (1929-2015). Pisze on w nich tak o swoim dziadku Karolu:

Dziadek pracował na kolei i początkowo był delegowany do pracy w Morawskiej Ostrawie, gdzie moja mama (Maria, córka Karola- uwaga moja) rozpoczęła naukę w czeskiej szkole (Pan učitel hral na houslach, a mysmy spivali). Po powrocie do Wadowic przejął obsługę szlabanu kolejowego przy ulicy Zatorskiej (tzw. budnik), wraz z chałpą i kawałkiem pola (własność kolei). Dziadek był strasznym kutwą. Na utrzymanie rodziny nie dawał nic (żyli z gospodarstwa rolnego prowadzonego przez babcię), a całą wypłatę (w koronach w złocie) chomikował, co przypłacił życiem. Jego bratowa bowiem (Honorata Styła, żona Antoniego- uwaga moja), będąca w komitecie budowy szkoły w Choczni, namówiła go do pożyczenia 3000 koron na budowę szkoły. Po I-szej wojnie, kiedy upomniał się o zwrot długu, oświadczyła mu, że sprzeda dwie kury (była duża inflacja) i mu dług zwróci. To go tak wkurzyło, że dostał apopleksji (a chorował na rozedmę płuc) i umarł (X 1929). Tak więc szkoła w Choczni (Dolnej- uwaga moja) stoi za pieniądze mojego dziadka.

Niewspomniany w teczce pracowniczej epizod pracy Karola Styły w Morawskiej Ostrawie musiał mieć miejsce pomiędzy 1904 rokiem (początek zatrudnienia w Kalwarii) a 1908 rokiem (początek zatrudnienia w Wadowicach).

A tak w pamięci wnuka zachowała się postać Ludwiki Styła, żony Karola:

Babcia Ludwika bardzo mnie lubiła (z wzajemnością), tak że pierwsze lata mojego życia spędziłem praktycznie „na budce”. Bywało, że moi rodzice (mieszkali po drugiej stronie ulicy) musieli mnie w środku nocy przenosić, bo się darłem „do babusi”. Odkarmiała mnie mlekiem prosto od krowy (asystowałem przy dojeniu) i licznymi jajkami (babciu upać mi jajusio), co podobno przypłaciłem nieżytem żołądka, ale odtąd zawsze lubiłem jajka.

Karol (1868-1929) i Ludwika  (1870-1943) Styłowie spoczywają na cmentarzu parafialnym w Wadowicach (kwatera 98 w rzędzie XXIII).

Doczekali się dziesięciorga dzieci, w tym sześciu synów: Józefa, Jana, Franciszka, Konstantego, Romana i Floriana oraz czterech córek: Dominiki, Marii, Anny i Antoniny. Spośród nich jedynie Jan i Roman zmarli jako dzieci, a z pozostałej ósemki własne rodziny założyło sześcioro. Nie uczynili tego Anna (ur. w 1904 roku), która wstąpiła do zgromadzenia zakonnego (szarytek ?) i najmłodszy Florian, zmarły tragicznie w KL Auschwitz. Ofiarą niemieckiego obozu Auschwitz był też Franciszek Styła (1903-1942), po którego śmierci Styłowie musieli opuścić budkę dróżniczą przy Zatorskiej (obecnie Wojska Polskiego).

Najbardziej znanym dzieckiem Karola i Ludwiki Styłów był wspomniany Florian, podporucznik Wojska Polskiego, któremu poświęcona jest osobna notatka (link).

Osobą znaną w Wadowicach była również ich córka Dominika (1898-1975), mistrzyni krawiecka, od 1927 roku żona Erwina Kęckiego, z którym miała syna Antoniego (1929-2004). Jej synową była Krystyna Kęcka (żona Antoniego), związana pracą i miejscem zamieszkania ze szkołą w Gorzeniu.

Z kolei dzięki wspomnieniom Jerzego Bielskiego i jego syna Jana najwięcej wiadomo na temat losów urodzonej w Choczni Marii (1901-1992), kolejnej córki Karola i Ludwiki Styłów. To ta, która w dzieciństwie pobierała lekcje czeskiego w Morawskiej Ostrawie. W późniejszych latach pracowała w Wadowicach jako krawcowa u siostry Dominiki. 26 grudnia 1926 roku poślubiła w Wadowicach Juliana Bielskiego, sierżanta III Batalionu 12 pułku piechoty. Jej mąż, jak pisze Jerzy Bielski:

(…) brał udział w 1920 roku w obronie Lwowa, skąd wrócił z rozciętą wargą – podobno od szabli kozackiej (wg mamy – od kufla piwa). Jako weteran miał prawo awansować na stopień oficera, ale po zdaniu matury (miał ukończone dwie klasy seminarium nauczycielskiego). W tym celu zakupił podręczniki (za pieniądze mamy), ale jej nigdy nie zdawał, tak że do końca życia pozostał sierżantem.

Co do rozciętej wargi Juliana Bielskiego, to wśród jego potomków znane były także inne wersje tego wydarzenia- ta rana miała jakoby powstać po rykoszecie kuli karabinowej lub po uderzeniu dyszlem wozu wskutek nieostrożnego podejścia do konia.

9 kwietnia 1929 roku Maria Bielska urodziła w Wadowicach syna Jerzego, który tak pisze o tym wydarzeniu i następujących bezpośrednio po nim:

(…) byłem bardzo zdechły, tak że ochrzczono mnie już 16 kwietnia w trybie nagłym (rodzice chrzestni: ciotka Hanka i wujek Franek – rodzeństwo matki). Nadano  imię Jerzy. Podobno miał być jeszcze Maciej, ale ojciec zapomniał to zgłosić (wg. mamy był wtedy podobno „na cyku”), tak że w akcie urodzenia nie mam tego imienia.(…)

A tak wyglądało to w wersji jego syna Jana Bielskiego:

(…) Z opowieści Dziadka (Juliana Bielskiego- uwaga moja) pamiętam jak mówił, że Tata był bardzo chory, że aż bali się czy przeżyje i dlatego szybko Go ochrzcili. I, według Dziadka, „po tym chrzcie świętym, jak ręką odjął”, czyli Tata natychmiast wyzdrowiał. Nie jestem niestety pewien czy to z tą okolicznością należy łączyć dziadkową determinację, że „nie da dziecka rżnąć”, kiedy chodziło o przeprowadzenie operacji. Jego ojcowska troska jakby nieco zmalała, kiedy wyszedłszy w poszukiwaniu lekarza wrócił po trzech dniach, bo spotkał jakiegoś kumpla. Decyzję o operacji Babcia podjęła sama.

W 1934 roku III batalion 12 pułku piechoty został przeniesiony z Wadowic do Krakowa. W związku z tym Bielscy także opuścili Wadowice i zamieszkali w koszarach przy ulicy Warszawskiej, na których miejscu znajdują się obecnie budynki Politechniki Krakowskiej (Dziadek, biorąc nas tam na spacery pokazywał, że tam gdzie dziś wydział Architektury była żandarmeria, tam gdzie biblioteka były stajnie (za czasów naszego dzieciństwa była tam stołówka, z której zapachy ogarniały ‘pół ulicy’ Szlak, a czuliśmy je czekając na znajdującym się tam wtedy przystanku stodziewiętnastki), tam gdzie budynek główny były mieszkania dla kadry itd.- wspomina Jan Bielski).

W koszarach przy Warszawskiej Bielscy mieszkali przez trzy lata, jak wynika z kolejnego fragmentu wspomnień Jerzego Bielskiego:

W 1937 r. usunięto z terenu koszar rodziny wojskowe (ok. 10) i wtedy przeprowadziliśmy się na ul. Mazowiecką 7. W 1938 Hitler wyrzucił z terenu Niemiec Żydów posiadających obywatelstwo polskie. Wtedy właściciel kamienicy (Żyd) wypowiedział nam mieszkanie, bo potrzebował je dla swoich ziomków z Niemiec. Przeprowadziliśmy się na ul. Warszawską 18, gdzie ojciec i matka (Julian Bielski i Maria Bielska z domu Styła – uwaga moja) mieszkali aż do śmierci.

We wrześniu 1939 roku Bielscy uchodzili na wschód przed zbliżającymi się wojskami niemieckimi, mijając kolejno Bochnię, Tarnów i Jarosław, by ostatecznie dotrzeć do Lwowa. Oblężenie Lwowa przez Niemców, a następnie wkroczenie Rosjan przeżyli w przyszpitalnym pokoiku, zorganizowanym przez wspomnianą wcześniej zakonnicę Annę Styła, która była w nim zatrudniona. Ostatecznie Bielscy zdecydowali się na powrót do Krakowa i po nielegalnym przekroczeniu Sanu dotarli tam pociągiem z Jarosławia 24 września, czyli w dniu utworzenia przez Niemców Generalnego Gubernatorstwa.

W czasie II wojny światowej razem z Bielskimi zamieszkiwał Florian Styła, brat Marii, aż do momentu jego aresztowania, a jesienią 1944 roku wprowadzili się do nich Lipińscy- rodzina Antoniny (1908-1977), kolejnej córki Karola i Ludwiki Styłów. W 1945 roku Antonina z mężem Janem i córkami Marią oraz Anną wyjechały do Puszczykowa pod Poznaniem, gdzie Jan został inspektorem oświatowym w poznańskim kuratorium, a Antonina uczyła w miejscowej szkole. Na cmentarzu w Puszczykowie znajdują się dziś groby Antoniny i Jana Lipińskich, a także zakonnicy Anny Styła (siostry Antoniny), która zamieszkiwała z Lipińskimi pod koniec życia.



W osobnej notatce zostaną przedstawione życiorysy wnuków Karola Styły- księdza Jacka Styły i porucznika Marynarki Wojennej Włodzimierza Styły.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz