czwartek, 2 listopada 2023

Gminni oglądacze zwłok

 

Choć oglądacze zwłok działali w Choczni do II wojny światowej, to dziś o ich istnieniu mało kto wie. Były to upoważnione przez władze gminy osoby, które zajmowały się ustalaniem przyczyn zgonów zmarłych chocznian. Przeważnie wyznaczano na tę funkcję osoby doświadczone, często byłych grabarzy, którzy z powodu wieku nie byli już w stanie sprawować swoich zwykłych zadań. Byli opłacani najpierw przez rodziny zmarłych, a później z kasy gminnej, musieli przejść odpowiednie przeszkolenie i złożyć przysięgę, że będą sumiennie spełniać powierzone im obowiązki. W niektórych przypadkach wynagrodzenie oglądacza stanowiło jedyny jego przychód, ale częściej było dodatkiem do dochodów z uprawy roli, rzemiosła, czy drobnych posług kościelnych. W Galicji byli nazywani również pośmiertnikami, ale w starych dokumentach dotyczących Choczni nie natrafiłem na to określenie. W jednym przypadku oglądacza zwłok w Choczni określono natomiast jako rewizora zwłok.

Początków tej profesji można upatrywać w zarządzeniach władz austriackich z 1806 roku, na mocy których wprowadzono obowiązek oglądania zwłok zmarłych, by stwierdzić:

- czy zgon faktycznie nastąpił, co miało wykluczyć przypadki śpiączki lub długotrwałej utraty świadomości,

- jaka jest przyczyna zgonu, z podziałem na zgony naturalne, samobójstwa i takie, do których mogły przyczynić się inne osoby.

Wśród przyczyn naturalnych starano się wykryć zgony spowodowane przez choroby zakaźne (np. tyfus i cholerę), aby zawczasu starać się zapobiec rozprzestrzenianiu się epidemii lub ograniczyć jej zasięg.

Zgony, których przyczyną mogło być pobicie, utopienie, postrzał, otrucie, itp. zgłaszano do starostwa w celu przeprowadzenia dochodzenia policyjnego. Pochówek tych zmarłych był wstrzymany do zakończenia śledztwa, a w pozostałych przypadkach można było bez przeszkód przystąpić do pogrzebu.

Widocznym do dziś efektem działania oglądaczy zwłok są zapisy w choczeńskich Liber Mortuorum (księgach zmarłych), gdzie figuruje rubryka z przyczyną zgonu.

Oglądacze zwłok byli zobligowani, aby godnie obchodzić się z ciałami zmarłych i odsłaniać je w celu stwierdzenia zgonu i jego przyczyny w przyzwoity sposób.

Najdawniejsza informacja o oglądaczach zwłok z Choczni pochodzi z 1867 roku, kiedy to rada gminna postanowiła:

„W każdej części wsi oglądacza zwłok zmarłych obrać, który by także mógł nieść pomoc chorym i przy wyprowadzeniu umarłych pomagał.”

Dziesięć lat później (1877) był w Choczni tylko jeden oglądacz zwłok, co utrudniało legalne pochówki zmarłych w razie jego choroby lub chwilowej nieobecności. Dlatego rada gminna postanowiła wybrać drugiego oglądacza w osobie gospodarza Szymona Bandoły i zgłosić ten fakt do starostwa w celu jego zaprzysiężenia do tych czynności.

27 marca 1878 roku radni zwolnili Szymona Bandołę i Sobestyana Widlarza z obowiązków oglądaczy zwłok i wybrali na ich miejsce Antoniego Bandołę.

Z kolei z uchwały radnych z 25 kwietnia 1880 roku wynika, że oglądacze zwłok byli wynagradzani kwotą 10 centów za każde oględziny pośmiertne. Funkcję oglądacza sprawował wtedy nadal Antoni Bandoła, a na drugiego oglądacza wybrano Wincentego Świętka. Co ciekawe, takie samo wynagrodzenia od każdej czynności otrzymywali oglądacze (taksatorzy) bydła  przeznaczonego na sprzedaż i ubój.

8 grudnia 1887 roku ogłoszono, że na drugiego oglądacza zwłok w Choczni został zaprzysiężony Ludwik Strzeżoń. W lutym następnego roku wójt Czapik zaproponował radnym, aby oglądacze zwłok otrzymywali odtąd stałe wynagrodzenie roczne, a taksy za każde oględziny zwłok wpłacano do kasy gminnej. Tę propozycję przyjęto tylko częściowo – uchwalono by opłaty za każde oględziny zwłok wpływały do kasy gminnej, ale oglądacze mieli nadal otrzymywać wynagrodzenie od każdej czynności, tyle że od gminy (w wysokości 20 centów), a nie stałą pensję roczną.

W 1891 roku oglądaczami zwłok byli Józef Wójcik i Ludwik Strzeżoń, którzy nadal nie otrzymywali stałej pensji, lecz 20 centów za każde wykonane oględziny pośmiertne.

Trzy lata później (1894) opłata od każdych oględzin zwłok nadal wynosiła 20 centów, czyli 40 groszy. Mieli ją zapłacić zarządcy majątku po zmarłym, a jeżeli „taki pomrze, co żadnego majątku nie ma”, to oglądacz miał wydać bezpłatnie kartkę z potwierdzeniem zgonu i jego przyczyny. Za to gmina dostarczała mu za darmo inkaustu (atramentu) do sporządzania poświadczeń zgonu. Z tego wynika, że oglądaczami zwłok musiały być osoby potrafiące pisać (oglądacz Ludwik Strzeżoń był nawet przez pewien czas nauczycielem w górnej części wsi).

Z budżetu gminnego na 1898 rok wynika, że oglądacze zwłok otrzymywali już wtedy stałe wynagrodzenie roczne  w wysokości 18 złotych reńskich. Nie była to duża kwota, biorąc pod uwagę, że np. zegarowy, zajmujący się tylko konserwacją i nakręcaniem zegara na wieży kościelnej otrzymywał 13 złotych reńskich rocznie, a policjant gminny 60 zł.

W 1899 roku oglądacze zwłok dostawali rocznie nadal 18 złotych reńskich, czyli i tak więcej niż np. gminna akuszerka, otrzymująca za pomoc w porodach osób ubogich 15 złotych reńskich (bogatsi płacili jej osobno).

W kolejnym budżecie oglądaczom zwłok przyznano to samo wynagrodzenie, tyle że wyrażone w koronach (36), a w maju 1900 roku przyznano im podwyżkę o 12 koron (czyli po 6 koron na osobę). Oglądaczami byli wtedy nadal grabarz Józef Wójcik i Ludwik Strzeżoń.

26 lutego 1905 roku Franciszek Kręcioch, następca Ludwika Strzeżonia na stanowisku oglądacza zwłok, wniósł zażalenie na drugiego z oglądaczy – Józefa Wójcika – że ten często wyjeżdża z gminny i czasami nie ma go przez kilka miesięcy, wobec czego Kręcioch wykonuje obowiązki oglądacza za siebie i za niego, mimo że obydwaj są tak samo wynagradzani. Radny Piotr Widlarz, zaproponował, by na koniec roku policzyć kartki z poświadczeniami zgonów i który z oglądaczy będzie miał ich więcej, tego wynagrodzenie będzie proporcjonalnie wyższe. W tej sytuacji obrażony Józef Wójcik złożył rezygnację, przyjętą przez radę gminną.

W okresie międzywojennym, już w niepodległej Polsce, profesja oglądacza zwłok nie zanikła w Choczni, choć potwierdzania zgonów i ustalania ich przyczyn mogli dokonywać też oczywiście lekarze, których jednak było zbyt mało. Władze państwowe wydały specjalne instrukcje dla oglądaczy zwłok, w których przeczytać można między innymi, że dla stwierdzenia zgonu mieli oni przetrzymywać pod nosem domniemanego nieboszczyka ostre substancje, jak: chrzan, ocet, czy amoniak, by wychwycić najlżejsze drgnienie powiek lub ust, czy też zbliżać zapaloną świeczkę do ich ust i nozdrzy. Odradzano jednak brutalne metody obchodzenia się z ciałem, jak na przykład wylewanie na niego wrzątku lub roztopionego laku w celu stwierdzenia ewentualnych funkcji życiowych.

W 1939 roku oglądaczem zwłok był były gróbarz (grabarz) Tomasz Góralczyk, a po II wojnie światowej grabarz Antoni Hatłas (od marca 1947 roku) z wynagrodzeniem 50 złotych od każdych oględzin. To ostatni znany oglądacz zwłok z Choczni. Tę profesję zlikwidowano w Polsce ostatecznie w 1959 roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz