Według relacji Józefa Smolca (1894-1978), spisanej przez etnografów w latach 60. XX wieku, znana mu osobiście choczeńska czarownica nazywała Katarzyna Banaś:
"We wsi była czarownica Katarzyna Banaś, która bardzo wierzyła w czary i bawiła się w nie. Miała ona jedną krowę Okularę, która dawała najwięcej mleka z wszystkich krów we wsi. Mleko Banaśka woziła do Wadowic. Jak ją wyganiała z obory na pastwisko zawsze musiała ją trzy razy opluć, bo uważała, że taka krowa nie dostanie uroku. W Wielki Piątek chodziła ona po domach i zbierała gnój z obornika, podkładała go potem Okularze i przez 8 dni leżała ta krowa we gnoju, a potem go wyrzucała. Wpłynęło to na mleczność krowy i nikt jej nie urzykł. Zbierała ona trowę w Wielki Piątek przed wschodem słońca, potem szła nad strumyk i puszczała tą trowę. Która trowa zatrzymała się albo cofnyła się do tyłu, zbierała ją, suszyła, a następnie nacierała krowie gardziel i układała tę trowkę. Dlatego jej krowa była tak ogromnie mleczna. Banaśka ogromnie lubiła dzieci, ogromnie wykłócała się z rodzicami, jak ich bili, zawsze im tłumaczyła, że od bicia tracą one rozum. Banaśka umarła przed I wojną światową.
Do dzisiejszego dnia są we wsi gospodynie, które po zachodzie słońca nie sprzedadzą mleka, bo uważają, że im sąsiadka to mleko odbierze. Inne sprzedające mleko po zachodzie słońca muszą je posolić. To samo odnosi się do sprzedaży jajek. Robią to z obawy przed tym, żeby kury nie odbiły się od gniazda, to znaczy, żeby nie poszły gdzie indziej składać jajek."
Czarownica wspominana przez Józefa Smolca nie była więc szkodliwa dla innych ludzi, co więcej warto podkreślić jej troskę o bite dzieci. Trudno ją jednak jednoznacznie zidentyfikować. W latach 1900-1939 nie zmarła w Choczni żadna Katarzyna Banaś, osoba o takich danych nie pojawia się też w innych dokumentach dotyczących Choczni. Być może p. Smolec niedokładnie zapamiętał imię tej czarownicy. Nie jest wykluczone, że chodziło nie o Katarzynę, lecz o Franciszkę Banaś (1838-1919), samotną matkę mieszkającą z nieślubnym synem Józefem, co już samo w sobie było nietypową sytuacją w ówczesnej Choczni. Co ciekawe, owa Franciszka Banaś to ciotka Ludwiki Banaś, znanej pod zakonnym imieniem Maria Magdalena, której proces beatyfikacyjny toczy się w Rzymie (został już wydany dekret o uznaniu heroiczności jej cnót, czyli przysługuje jej tytuł Służebnicy Bożej).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz