czwartek, 19 maja 2022

Znani potomkowie chocznian- Władysław Balon, żołnierz spod Monte Cassino


 

Wczorajsza 78. rocznica zdobycia Monte Cassino przez 2 Korpus Polski pod dowództwem generała Andersa jest dobrą okazją do zaprezentowania sylwetki oraz wspomnień uczestnika tych walk – porucznika Władysława Balona, syna chocznianina Józefa Karola Balona. Nie jest on postacią anonimową choćby dla czytelników „Wadovian”. W 1999 roku w artykule „Drzwi ozwierać ślebodzie” pisał o nim dr Mirosław Wójcik, natomiast w 2004 roku osobiste notatki i listy Balona zebrał i opracował ks. Andrzej Małachowski w książce „Między Wadowicami a Londynem.” Dużą rolę w powstaniu tej książki odegrała Janina Balon, wówczas wdowa po śp. Władysławie. W styczniu tego roku udało mi się skontaktować z mieszkającym w Anglii Ryszardem Balonem, synem Władysława i Janiny, który udostępnił mi liczne fotografie ojca. Okazało się również, że posiadając wspólnych choczeńskich przodków jesteśmy w daleki sposób spokrewnieni.

Opowieść o choczeńskich korzeniach Władysława Balona można rozpocząć od jego pra-pra-pradziadka Błażeja Balona, syna Józefa i Katarzyny, ochrzczonego w Choczni 3 lutego 1743 roku. Ów Błażej, od 1769 roku mąż Reginy Szczur, był dość majętnym rolnikiem i obrotnym kupcem/handlarzem. Cieszył się zaufaniem choczeńskiego proboszcza ks. Jacka Majeranowskiego, który w 1805 roku powierzył mu legat w wysokości 1000 złotych polskich (250 złotych reńskich). Błażej Balon i jego najstarszy syn Józef mieli prawo obracać tą znaczną kwotą i co roku wypłacać z tego tytułu prowizję w wysokości 5%. Władysław Balon- bohater tego artykułu- wywodził się jednak nie od Józefa Balona, syna Błażeja, ale od jego młodszego brata, także noszącego imię Błażej. Błażej młodszy, żyjący w latach 1782-1847, był wraz z żoną Zuzanną z Capów ojcem Marcina Balona (ur. 1815), a ten z kolei z Salomeą z Guzdków doczekał się synów Antoniego i Józefa. Starszy z nich Józef (ur. 1849) otrzymał wykształcenie w krakowskim gimnazjum św. Anny i na Uniwersytecie Jagiellońskim, by po zakończeniu edukacji rozpocząć służbę jako nauczyciel szkół średnich. Jego dobrze zapowiadająca się kariera została przerwana przedwczesną śmiercią w Jaśle. W Choczni pozostał jego młodszy brat Antoni Balon (1857-1926), dziadek Władysława. Antoni był w Choczni postacią dość znaną i wyróżniającą się z ogółu. W 1890 roku brał udział w chłopskiej delegacji na uroczystym złożeniu szczątków Adama Mickiewicza na Wawelu, udzielał się w pracy społecznej w choczeńskiej Kasie Zapomogowo-Pożyczkowej, jako przewodniczący jej Rady Nadzorczej, działał aktywnie w „Sokole”. Z żoną Marianną z domu Widlarz miał troje dzieci: Szymona, Józefa Karola i Annę. Szymon, ułan-legionista w czasie I wojny światowej, zmarł krótko po jej zakończeniu na czerwonkę. Był mężem Anny, córki byłego posła Antoniego Styły, która jako wdowa ponownie wyszła za mąż i wyemigrowała do Urugwaju wraz z jedyną córką Szymona. Anna Balon, siostra Szymona i Józefa Karola, była utalentowaną aktorką choczeńskiego teatru amatorskiego i działaczką „Sokoła”. Wyszła za mąż za Jana Kumorka z Choczni i zamieszkała z nim w Krakowie.

Władysław Balon był synem Józefa Karola, najstarszego z dzieci Antoniego. Jego ojciec po ukończeniu wadowickiego gimnazjum (1907) i studiach w Wyższej Szkole Handlowej w Krakowie oraz na Wydziale Prawa UJ został urzędnikiem skarbowym. Poślubił urodzoną w Wadowicach Helenę Król, która 17 kwietnia 1917 roku urodziła mu syna, ochrzczonego jako Władysław Zbigniew. Po I wojnie światowej Józef Karol Balon pracował w Wadowicach, gdzie jego syn Władysław uczęszczał do szkoły podstawowej, a później do wadowickiego gimnazjum (od 1927 roku). Oprócz nauki Władysława Balon brał aktywny udział w Sodalicji Mariańskiej, harcerstwie, szkolnym kole historycznym i teatralnym. W tym ostatnim poznał młodszego  3 lata Karola Wojtyłę, z którym utrzymywał koleżeńskie kontakty do końca życia. 

Jan Paweł II i Władysław Balon
z archiwum Ryszarda Balona

Po maturze w 1935 roku Władysław Balon rozpoczął studia prawnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim. W tym czasie był też prezesem Koła Akademickiego Wadowiczan. 

Z kolegami- w górnym rzędzie pierwszy z prawej
Z archiwum R. Balona

Gdy w 1939 roku wybuchła II wojna światowa Władysław Balon, student czwartego roku, wziął czynny udział w walkach przeciwko Niemcom. Od 17 września walczył w ochotniczych oddziałach obrony Lwowa jako celowniczy karabinu maszynowego. W październiku powrócił na krótko do Krakowa, by już w listopadzie przedostać się przez Gorlice i Wysową w Beskidzie Niskim na Słowację i dalej na Węgry. Stamtąd udał się do Jugosławii i Włoch, a następnie na roztrzęsionej łajbie, a właściwie ukryty pod jej pokładem, dotarł w grudniu do Francji, do formujących się tam polskich oddziałów zbrojnych. Odbył przeszkolenie w Ośrodku Wyszkolenia Piechoty w Camp de Coëtquidan, a później w Szkole Podchorążych Piechoty i Kawalerii Zmotoryzowanej. Po klęsce Francji ewakuował się na Wyspy Brytyjskie. 26 kwietnia 1940 roku znalazł się w Liverpoolu, a następnie szkolił się w Szkole Podchorążych w St. Andrews w Szkocji. Trafiło tam wielu jego kolegów z Coëtquidan, z kilkoma z nich zamieszkiwał w jednym pokoju, nazywanym „Gentle Club”, ponieważ jego mieszkańcy płacili do wspólnej kasy za używanie słów niecenzuralnych. Zapamiętał z ćwiczeń w Szkocji także czarno-białego psa III plutonu nazywanego Thomson, który stale towarzyszył im przy musztrze, marszach i na strzelnicy. W St. Andrews Balon przebywał do 16 lipca 1941 roku. 24 lipca wyruszył statkiem Priam z Liverpoolu w rejs przez Atlantyk wokół Afryki, tak klucząc, by uniknąć ataku niemieckich łodzi podwodnych, a następnie przez Ocean Indyjski do Adenu i egipskiego Port Suez. Końcowym celem podróży był obecny Irak i Ośrodek Wyszkolenia Broni Pancernej 2 Korpusu Polskiego. Przebywając tak daleko od stron rodzinnych, zapewne nie od razu dowiedział się o śmierci swojego ojca, który zmarł 29 stycznia 1941 roku we własnym mieszkaniu w Krakowie na atak apopleksji. Balon szkoląc się na pancerniaka szybko awansował na plutonowego podchorążego i został instruktorem w VI batalionie czołgów „Dzieci Lwowa”. W lutym 1943 roku wygłaszał przemówienie w imieniu nominowanych podporuczników w Iraku. 1 lipca 1943 roku trafił do Pułku 4. Pancernego „Skorpion”, a w grudniu tego samego roku wjechał do Palestyny, prowadząc pierwszy transport czołgów tego pułku. Z listów opublikowanych w książce „Między Wadowicami a Londynem” wynika, że 4 kwietnia 1944 roku Balon znajdował się na statku płynącym z Port Said w Egipcie do Neapolu we Włoszech, gdzie wkrótce miał wziąć udział w walkach przeciwko Niemcom. 27 kwietnia 1944 roku Pułk „Skorpion” dotarł w rejon Monte Cassino, zmieniając kanadyjski pluton czołgów. Wspomnienia Władysława Balona z tego okresu zostały opublikowane 53 lata temu w „Czwartaku Pancernym”- jednodniówce koła żołnierzy Pułku 4. Pancernego „Skorpion”.  Najbardziej utkwiły mu w pamięci walki o sforsowanie jednego z wąwozów, tak zwanej „Gardzieli”:

O godz. 5.00, dnia 12 V pluton ppor. Białeckiego, „pluton Balkon”, mimo ostrzeżeń wykrwawionych saperów, wyjechał w kierunku na Gardziel Albaneta, aby dać wsparcie naszej piechocie. W uszach mu jeszcze dzwoniło: „Poruczniku Białecki naprzód”.  W Gardzieli piekło, działa jak wściekłe psy warczały ogniem i stalą. „Gdzie nasi?” — tłukły się gorączkowe myśli. Śladami gąsienic poszła brawura i pogarda rzeczy nieistotnych. Nikt z załóg czołgowych nie widział brzasku przez dymy wybuchów, kurz i pot zalewający oczy. Nagle błysk i huk większy niż sto wybuchów. Wiązanki min i trzaskająca amunicja rozpruły stalowe szwy Shermana, a oni jak dwie żywe pochodnie wyskoczyli, waląc się płonącymi ciałami na obcą ziemię. Kapral Józef Nickowski męczył się jeszcze przez 7 długich dni. Spalona skóra wzdęła się jak pancerz na całym ciele. Karmiono go przez rurkę, zmarł w dniu, kiedy szwadron jego wszedł na Albanetę. Ppor. Ludomir Białecki, dowód­ca spalonego czołgu (…) zmarł po godzinie: reszta załogi od razu w czołgu, na posterunku. Kierowca, strzelec przedni i celowniczy: kpr. Edward Ambroży, st. panc. Eugeniusz Bogdajewicz i Bolesław Karczewski. Jeszcze za ciemna przyszli doktorzy pancernych: dr Różycki i dr Bierzyński. Sami ranni, opatrywali pod ogniem, spełniając swoje posłannictwo. Wśród nich, do najbardziej po­trzebujących, naszych czołgistów i tych z oddziałów piechoty i innych, które się tam wtedy znalazły, cicho przemykała się sylwetka ojca Adama Studzińskiego, kapelana pułkowego, Dominikanina, cichego i pokornego a wielkiego serca. Za czołgiem ppor. Białeckiego jechał czołg „Szach” plut. Tadeusza Ostrowskiego. Po wybuchu plut. Ostrowski próbował wyminąć „Sułtana”, ale manewr ten nie udał się. W czasie ruchu „Szach” został obłożony ogniem niemieckiej artylerii. U wylotu Gardzieli pozostał do czasu wy­strzelania całej artylerii, po czym wycofał się. W trakcie odwrotu odłamki raniły plut. Ostrowskiego. Gdy „Sułtan” zaczął się palić, patrol III plutonu z 3 kompanii wycofał się na stanowisko, z którego wyszedł. Po zniszczeniu czołgu ppor. Białec­kiego ogień z niemieckich moździerzy i broni maszynowej ze wzgórz 505, 575, S. Angelo oraz zachodnich stoków 593 zamknął wyjście z Gardzieli. Za plutonem ppor. Białeckiego jechał kpt. Dzięciołowski z resztą 3 szwadronu, jednak ze względu na zbyt duże zadymienie Gardzieli i brak łączności z oddziałami piechoty postanowił wycofać czołgi na podstawę wyjściową. W godzinach popołudniowych zastępca dowódcy 4 Pułku Pancernego, kpt. Władysław Iwanowski, nakazał zgrupować pozostałe czołgi z 2 i 3 szwadronu na podstawie wyjściowej do natarcia. Wycofanie czołgów było utrudnione ze względu na warunki terenowe. O 15.00 dowódca 1 Batalionu otrzymał z dowództwa 1 BSK rozkaz wycofania pod wieczór baonu na podstawę wyjściową. O 18.00 kpt. Iwanowski otrzymał rozkaz gen. Andersa: „Dążyć do wciągnięcia czołgów w rejon podstaw wyjściowych dla usztywnienia obrony”. Działania czołgów w nocy były bardzo utrudnione ze względu na brak możliwości utrzymania stałej łączności pomiędzy Shermanami a piechotą, która nie była przygotowana do wsparcia czołgów w działaniach nocnych. Również mimo ogromnego wysiłku wytyczenie przejścia w polu minowym przez saperów i jego oznaczenie było bardzo trudne.

Można dodać, że czołg, który pierwszy wyleciał na „Gardzieli” w powietrze, zamieniony został na pomnik.

Z kolei moment zawieszenia na ruinach klasztoru biało-czerwonej flagi zapisał się we wspomnieniach Władysława Balona następująco:

 Uśmiechnęło się wtedy wszystko. Z tych poszarpanych murów, z tej powiewającej flagi, pomiędzy niebem a zoraną, wypaloną ziemią, promień padł na wysiłek tylu dni, nocy jasnych od błysków i łun, za te krzyże za nami. To była bitwa o Polskę.

Natomiast generał Lesse, dowódca VIII Armii, tak pisał później w swoim rozkazie do żołnierzy:

W dużym stopniu powodzenie nasze w obecnej bitwie zawdzięczamy 2. Korpusowi Polskiemu, który po tryumfach odniesionych na Monte Cassino, rzucono na odcinek adriatycki [- -] nadeszły dni Waszych wielkich natarć oraz zdobycie Ancony, działanie wykonane w sposób godny podziwu [- -] Po Anconie Korpus Wasz bezustannie parł do przodu, aż do rzeki Metauro [- -] zdobyliście tak cenny dla nas teren po drugiej stronie rzeki Cesano [- -]. Była to najtrudniejsza walka, jaką Korpus Wasz stoczył na odcinku adriatyckim. Dokonania Wasze są tym bardziej godne podkreślenia. Oceniam, że przez Wasze działania jedna brygada Waszych starych wrogów, niemieckiej dywizji spadochronowej została usunięta na dobre i na zawsze z walki. Po tylu dokonaniach żadna inna formacja nie zasługuje bardziej na okres odpoczynku. Przekazuję żołnierzom Polskiego Korpusu moją pochwałę.

W bitwie o rzekę Cesano - Metauro, a następnie w walkach między Metauro i Foglia Polski Korpus, w którego akcji Brygada Pancerna, a specjalnie Pułk 4. Pancerny „Skorpion”, odegrali tak ważną rolę, zadał Niemcom bardzo poważne straty, tak iż nie mieli już sił i czasu na obsadzenie umocnień linii Gotów (Między Wadowicami a Londynem).

Dalszy szlak bojowy Władysława Balona prowadził przez włoskie Apeniny od San Pietro di Bagna, Santa Sofia przez Galetea do Predappio i Dovadola, do dnia 20 listopada 1944 roku. Chodziło o okrążenie niemieckiej obrony od strony gór, aby przejść potem w dolinę Lombardii. Teren był górzysty o bardzo skąpej sieci dróg, poprzecinanych na dodatek głębokimi jarami strumyków i rzek, które gwałtownie przybierały po opadach. Część drogi czołgi były transportowane, pozostały odcinek odbyły na własnych gąsienicach. Był to trudny sprawdzian dla kierowców, gdyż liczyć się musieli z każdym centymetrem drogi. Pewnego dnia ulewny deszcz spowodował, że Shermany nie mogły wyjechać z pola koniczyny i musiały być wyciągane z niego przez ciągnik półgąsienicowy. Czołgi posuwały się dalej, niszcząc wykryte cele wzdłuż drogi, ale nie mogły dać wsparcia piechocie, która idąc grzbietami obchodziła niemieckie stanowiska ogniowe. Walczono o każde wzgórze. Z 25 na 26 października udało się obsadzić rejon Predappio, miejsce urodzenia dyktatora Włoch Benito Mussoliniego. Tam odbyła się uroczysta msza dla żołnierzy, a później spotkanie z generałem Andersem.

Faenza 1945
Gen. Anders dekoruje Virtuti Militari dowódcę Pułku "Skorpion"
Władysław Balon stoi drugi z lewej

W czasie kampanii włoskiej Władysław Balon był trzykrotnie ranny: 02.07.1944 - w akcji pod Monte Fano, 19.08.1944 - w akcji pod S. Constanzo i 19.04.1945 - nad rzeką Gaiana.

Po zakończeniu działań bojowych pozostał wraz ze swoim pułkiem na terenie Włoch w miejscowości Potenza Picena nad Adriatykiem. 25 sierpnia 1945 roku poślubił w kościele św. Andrzeja w Rzymie Janinę Ojak, z którą miał później troje dzieci: Barbarę, Ryszarda i Marię Ewę.

W czerwcu 1946 roku Pułk „Skorpion” został przewieziony transportem kolejowym i morskim do Anglii do obozu Duncombe Park, Helmsley w Yorkshire.

Helmsley 1947
Władysław Balon
z żoną i dzieckiem

11 listopada 1947 roku Władysław Balon, będąc formalnie dowódcą szwadronu czołgów, został zdemobilizowany i zatrudniony jako pracownik cywilny w Polskim Korpusie Przysposobienia i Rozmieszczenia Rodzin w obozach dla rodzin w Ludford i Checkend, a od roku 1956 jako kwatermistrz, pracujący nad organizacją życia polskiego i katolickiego dla uchodźców. W latach 1957-87 był kierownikiem działu w firmie Femina Jewels. Jednocześnie aktywnie udzielał się w życiu londyńskiej Polonii. Pracował między innymi w organizacjach byłych wojskowych, na rzecz parafii w dzielnicy Ealing (np. przy zakupie kościoła) i w Związku Podhalan, któremu przewodniczył (1989-1993). Pod koniec lat 80. Został prezesem Związku Żołnierzy 2. Polskiego Korpusu.

1 stycznia 1964 roku rozkazem podpisanym przez generała Władysława Andersa awansował na stopień kapitana, a 10 listopada 1990 roku na stopień majora. Otrzymał Srebrny Krzyż V klasy Orderu Virtuti Militari (26.02.1945), Krzyż Walecznych (24.11.1944), Krzyż za Kampanię Wrześniową 1939 roku (1985), Krzyż Monte Cassino (20.02.1945), Krzyż Zasługi, czterokrotnie Medal Wojska Polskiego, oraz Gwiazdę za wojnę 1939-45, Africa Star, Italy Star, Defence Medal i War Medal. Spotykał się w Rzymie z papieżem Janem Pawłem II, który odznaczył go medalem „Pro Ecclesia et Pontiffice”.

1991
zaproszenie od Jana Pawła II
z archiwum R. Balona

W 1993 roku uczestniczył w Opolu w przekazaniu tradycji Pułku „Skorpion” 102 Pułkowi Zmechanizowanemu Wojska Polskiego.

Opole 1993, Władysław Balon stoi pierwszy z prawej

Władysław Balon przejawiał także talent literacki, o czym świadczą jego listy i zawarte w nich refleksje, jak również wiersze (niektóre pisane gwarą) i publikacje w emigracyjnym Dzienniku Polskim.

Zmarł 27 września 1996 roku w Londynie. Po jego śmierci rodzina otrzymała z Sekretariatu Stanu Stolicy Apostolskiej telegram następującej treści:

„Jego Świątobliwość Jan Paweł II łączy się duchowo z Rodziną przy trumnie Władysława Balona, swego kolegi z Gimnazjum Wadowickiego. Modli się, aby Miłosierny Bóg przyjął go swojej chwały. Żonie zmarłego i wszystkim uczestnikom pogrzebowych obrzędów Ojciec Święty z serca błogosławi”.

Jan Paweł II i Wł. Balon
fotografia prasowa


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz