poniedziałek, 1 kwietnia 2024

Powsinoga swatem - satyra z udziałem Józefa Putka

Krakowski tygodnik ilustrowany "Lud Katolicki" w numerze z 15 lutego 1931 roku zamieścił satyrę polityczną "Powsiniga swatem", której bohaterem był Józef Putek z Choczni:

Dwa są kawaliry nałogowe w naszej Polsce. Jeden to niewyczytający ja, a drugi pon Putek z Choczni. Ja, to jak ja, moje kawalerstwo osładzam se śmiechem, ale gorzej z moim kolegą. W przezposelskim i kawalerskim stanie do cna skwaśniał i jacy śliną na ludzi za przeproszeniem pluje, nic mu się nie podoba, ani rząd, ani nijaka niewiasta do stanu małżeńskiego sposobna. Siedliśmy se kiesi to w choczniańskiej karczmie i popłakali się nad naszem kawalerskiem sieroctwem.

— Syćka twoja Józuś złość — rzekę mu — to z onej żółci, co ci się po wnątrzu rozlała, od tej samotności. Mięsopust teraz — mówię — to się żeń bracie — i tak nic lepszego do roboty nimos i jacy bąki zbijasz i papier gazetowy psujesz na swoje „Wyzwolenie"1. Ożeń się bracie, to cie złość ominie! Jak ręką odjął. Być może, że ci cyrwona łepetyna wtej osiwieje, ale to będzie fajniej i honorniej, niż tak byki i indory choczniańskie straszyć2.

— Nie chcom mnie — mruknął Józuś — nie chcom, bo ja ślubu ani księdza nie uznaję, a głupich bab teraz mało.

— Sam jesteś se winien, kiej tak — rzekę mu — ale się nie trap! I gorszym wisieluchom dały baby radę to i ciebie z onego strapienia wyratujom. Tak zwykle dzieje się, że kiej kto ze mną dłużej gwarzy to musowo na końcu musi się popłakać. Płakał już na mojej piersi Wicuś3, płakał Jantoś z Bugaja4 i do tej pory z onego płakania nie uspokoił się, nie dziwota więc, że i Józuś zmięknął, jako ten wiośniany śnieg i ślozy mu z ocu i z noska na mój kabat jęły kapać!

— Nie płac — mówię mu — bo mi samemu miętko na sumieniu, nie płac i siedź se jesce ze dwie niedziele w Choczni, a już moja w tem głowa, żeby cie jaka zefciała.

— Ja — mówię dalej — mam do bab wielgie szczęście, co na chtórą spojrzę, to mi się uwidzi i zobacys, że ci taką babę wybiorę, jak Madera.

Ucałował mię Józuś w gębę z obu stron, chciał i gdzieindziej, alem go zmitygował, że to jacy Dziadka godzi się tak całować, a nie mnie śmiertelnika i tak rozstaliśmy się.

A teraz mam kłopot. Post niedaleko a baby dla Józusia jesce nimom. Niechcom i basta.

Za ciebie się Powsinogo wydom — mówi kużda — a za niego nie!

Z tego syćkiego to ja jesce ożenię się, a on ostanie w kawalerskim stanie, na strapienie całej Polski. Ratujcie więc mnię ludzie dobre, nie dajcie zginąć skrony pana Putka i wynajdzie mu jakowąś niewiastę odpowiedzialną, coby wygoniła zeń syćkie humory i złości i coby kole niej odpokutował za syćkie zbereźeństwa. Lepiej przecie na tym niż na tamtym świecie! Prawda?

Nolepiej kiej będzie gdowa po trzech chłopach i czytelniczka „Wyzwolenia”, to jej ani jancykryst rady nieda, a duszę Putkową pewnikiem zbawi przez cierpienie.

Ino się bracia pośpieszcie, zróbcie to dla mnie, proszę was pieknie, bo post za pasem, a nie chciałbym robić z gęby cholewę, niechże choć jeden zazna scęścia z mojej ręki.

1- czasopismo redagowane przez Józefa Putka, organ PSL Wyzwolenie,
2- nawiązanie do koloru włosów Józefa Putka,
3- Wicuś to Wincenty Witos, polityk ludowy,
4- Jantoś z Bugaja, właściwie Antoni Kucharczyk, ludowiec, autor wierszy, satyr, felietonów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz