Spór o choczeńskie dzwony w 1928 roku był tematem poruszanym przez całą ówczesną polską prasę.
Nie tylko zresztą polską, ponieważ pisały o tym również gazety i czasopisma polonijne oraz czeskie i austriackie.
W zależności od światopoglądu autorzy publikacji najczęściej bezkrytycznie brali stronę jednej lub drugiej strony sporu.
W zaskakujący sposób sprawa ta została zrelacjonowana w "Gwiazdce Cieszyńskiej", opowiadającej się przeciw Putkowi. Nie dość, że tekst z 25 maja 1928 został napisany w formie rozmijającego się nieco z prawdą satyrycznego dialogu pomiędzy Jurą i Jonkiem, to na dodatek w gwarze stylizowanej na cieszyńską.
Oto jego fragmenty:
Jonek: Toś nie słyszoł? Toć dziwne. Na niedaleko od Wadowic w jednej dziedzinie, nazywo sie Chocznia, jedzie sie przez nie na Kalwaryje, fojtuje jedyn poseł z tej partyje, co zawsze wszędzi wrzeszczy: ziemie brać a nie płacić ! Nazywa sie Potek, ale za potka1 jeszcze nigdy nie był, bo sie boi, że jakby go ksiądz w kościele pokropił wodą święconą, toby mu sie wszyscy djabli wypowiedzieli z kwartyru, a mo ich snoci w sobie dość godnie.
Jura: To ten Potek też chce robić u nas Meksyk?2
Jonek: Jeszcze je kapke słaby, toż ni może tak z fleku strzylać abo wieszać ludzi, toż sie chyto z inszygo końca. Ni może wyposłuchać zwonienio, bo zaroz w nim djabli zaczynają wyć, jak psy na miesiączek. A w tej dziedzinie mieli akurat wyciągać nowe zwony na wieże, tak sie Potkowi zdało, że sie nie wiem kaj ugryzie od złości i zakazoł tamtejszemu farożowi zwony wyciągać.
Jura: Na cóż on tez farożowi mo do pokręcanio w kościele?
Jonek: Psiniec z przeproszeniem ciebie. A potem Ci jeszcze chcioł naporęczyć, kiedy i komu sie mo tymi zwonami zwonić, a paterek na niego rzecy: utrzyj se nos a przywitej ludzi jak pujdą z kościoła, a nie styrkej mi sie tu do moich wiecy.
Jura: To mu dobrze wpolił. A cóż Potek na to?
Jonek: Strasznie sie rozczercił, skoczył ku kościołu, ale dwiyrze naprzód zamkli, toż jeny z pod dwiyrzy wywrzaskowoł na paterka aż go puści, że on idzie jako urzędnik, a welebny mu na to: Nie jeż mi sie tu jak wesz we strupie, taki urzędnik jako ty, ni mo nic w kościele do pokręcanio i nie odewrzył.
Jura: To sie dziepro musioł wściekać.
Jonek: To możesz wiedzieć, gańba go kapke było, że mu tak strasznie szaptnie utrzyli nos, toż chcioł koniecznie na swoim postawić. Zawołoł ślosorza, aby dwiyrze odewrzył jaki szperhokem, ale ślosorz był jakisi po pulyrce i żodnym końcem ni móg odewrzyć, toż miły Potek zawołoł pore swoich baranów i ci wywalili dwiyrze do kościoła.
Jura: Panie sie smiłuj, że też sie taki człowiek Pana Boga nie boji.
Jonek: Takimu to je wszycko fuk. Ale za to biskup krakowski rzucili na niego klątwe, toż jak sie o tem dowiedzioł, toż zaczon wrzeszczeć i przeklinać w sejmie i po dziedzinach, że prędzy nie spocznie, póki wszyckich katolików z Polski nie wyżnie.
Jura: Ze też takigo człowieka nie zawrą, kie tela ostudy robi.
Jonek: Jakoż go mają zamknyć, kie je nietykalny jako poseł.
2 nawiązanie do reform rządu Meksyku, które miały na celu nie tylko ograniczenie doczesnej roli Kościoła, ale również stłumienie wpływu religii na społeczeństwo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz