List Antoniego Świętka z Choczni do redakcji dziennika ludowego "Prawda" z 15 maja 1897 roku:
"Dnia 14 kwietnia b. r. około godziny jedenastej w południe po pięknej zrana pogodzie nadeszła nagle wielka burza i wielki deszcz wraz z gradem na naszą wieś pod Wadowicami. Deszcz wraz z gradem padał może godzinę, a tak wielka woda wezbrała, że pola i łąki niżej położone wyglądały jak małe jeziorka, a rzeki wezbrały i wystąpiły ze swych brzegów. Właśnie było to południe, podczas którego jeździ pociąg z Kalwaryi do Białej.
Strażnik kolejowy Jakób Bielenin, człowiek z prawym charakterem, inteligentny, każdemu dobrze życzący, uczciwy, a przedewszystkiem gorliwie starający się o chwałę Bożą. Pomimo tak wielkiej burzy i tak wielkiego deszczu, nie dbając zupełnie na niebezpieczeństwa, jakie groziły, zostawia swą córkę na przystanku (Chocznia bowiem ma przystanek osobowy), która doskonale się ze swego zadania wywiązała. Sam zaś Bielenin, wziąwszy potrzebne narzędzia, udaje się na tor kolejowy. W odległości może klm. od jego domu spostrzega z przerażeniem, że przez tor przechodzi woda w takiej ilości, że już szuter znajdujący się pod szynami wybrała i już niemal progami rwała. Wówczas strażnik nie stracił odwagi, lecz udał się do poblizkich domów, zwołał gospodarzy i jak mógł, naprawiał tor kolejowy, aby tylko nadchodzący pociąg osobowy, wiozący masę ludu mógł przejechać. Właśnie nadjeżdża, on w swej troskliwości o dobro ludzi i dyrekcyi wychodzi naprzeciw i pociąg zastawia, bo widział jakie może wyniknąć niebezpieczeństwo, gdyby pociąg runął. Kiedy już pociąg stanął, wyszła odpowiednia komisya i zbadała, że trudno będzie przejechać, wówczas pociąg się zatrzymał, a Bielenin zwoławszy ludzi, jak mógł pozastawiał wodę, pod szyny nabił kamieni, tak że pociąg mógł wprawdzie pomału przejechać, co może jedynie zawdzięczyć troskliwości i pilności wymienionego strażnika. Po przejściu osobowego pociągu miał zaraz przejeżdżać ciężarowy z przeciwnej strony, dlatego też Jakób Bielenin z natężaniem wszystkich swych sił starał się w jak najkrótszym czasie to co było zepsute naprawić, chociaż mu to z trudnością przychodziło, bo woda uniosła prawie wszystek szuter i kamienie na pola. Mimo tego zachęcał robotników w pracy własnym swym przykładem, aby pociąg mógł dalej kursować. Taka to wielka odpowiedzialność ciąży na barkach strażników kolejowych, od których całe niemal bezpieczeństwo nietylko ludzi, lecz także i skarbu państwa zawisło."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz