Chocznianinem,
którego spotkał „zaszczyt” uwiecznienia
w „Zmorach” Emila Zegadłowicza, był profesor wadowickiego gimnazjum Jan Guzdek,
występujący w powieści co prawda pod własnym nazwiskiem, ale z imieniem Antoni.
Oto
co pisał o nim Zegadłowicz:
(…)
Gospodarzem klasy był na ten rok (…) pan profesor Antoni Guzdek. Niski, krępy,
tłusty (nalane, zwisające policzki trzęsły się przy każdym kroku jak galareta),
dość odrażający pan; wąsacz oczywiście, innych nie było; niewiele umiał (uczył
łaciny), niewiele nauczał - ale uczył. Był uczycielem. Miał swój system (...) System
ten dzielił się na dwie odmiany (…). Pierwszą stosował wtedy, gdy siedział za
katedrą, drugą, gdy zeszedł pomiędzy ławki. Cały system (może to raczej był system
i podsystem) polegał na biciu w kark lub w twarz; w kark pięścią, w twarz książką.
Gdy siedział za katedrą, jak dobry pasterz w obliczu trzody, był tylko wyrokiem,
ręką karzącą była pięść uczniowska. Przykład:
-
odpowiada iks-ypsylon i ryje (obowiązkowo)
-
wtedy sąsiad jego lub z tyłu siedzący otrzymuje rozkaz:
- dej mu w kark !
Zależnie
od sympatii, nastroju, charakteru, siły, bił ów sąsiad lżej lub mocniej; jeśli
jednak wyraźnie za słabo, to musiał powtórzyć
- ja cię, szkucie, nauczę!
- fest mu dej w kark !
Wtedy
już trzeba było grzmotnąć porządnie; jeśli trafiło się za wysoko, delikwent
gwałtownie wstrząsał głową, jeśli za nisko, to aż tam coś w nim bekło.
Drugą
odmianę, wersję, wariację czy też podsystem stosował pan profesor wtedy, gdy z
powodów jemu jedynie znanych (dużą rolę odgrywało gwałtowne podejrzenie, czy też
uczeń nie pobrykował książki), schodził pomiędzy ławki i znów to czynił jak
dobry pasterz ku trzodom swym zstępujący.
Profesor
Antoni Guzdek zbytnio swej pamięci nie dowierzał, był z rodu
filozofów-sceptyków, posługiwał się przeto zawsze książką, z niej pytał, z niej
kontrolował odpowiedzi; w ten sposób starał się dotrzeć do ideału nieomylności;
książkę tę (no i wszystkie, z których uczył) miał zawsze uczciwie, mocno, grubo
oprawioną; wiadomo: tylko książka oprawiona jest przedmiotem skończonym i
trwałym. Stawał tedy, zeszedłszy jak bóg z Olimpu, przed uczniem i rozkazywał:
tłumaczyć; jeśli się to tłumaczenie nie nakrywało z przekładem, który miał
(raz na zawsze) wpisany w tekst swego egzemplarza mówił: dość! i trzask chłopca książką przez pysk:
- na drugi raz się nauczysz
jołopie(…)
Zresztą
był profesor Guzdek człowiekiem dobrym i pobłażliwym; dwóje dawał nierad —
zazwyczaj wszyscy przechodzili do klasy
następnej. To właściwie przemawiałoby stanowczo za systemem profesora.
Był
z natury łagodny i niepamiętliwy; szkołą się nie interesował; był alkoholikiem
i w tej namiętności wypowiadał się bez reszty.
Często-gęsto
można go było już o godzinie szóstej rano, bez względu na porę roku (nie była
to natura drobiazgowa) zastać siedzącego samotnie na schodach przed furtą
szkolną; wtulony w murek, drzemał tam sobie smacznie, cierpliwie czekał na otwarcie
wrót szkolnych.(...)
Mądry
i świadom biegu ludzkich spraw tercjan Oremus spenetrował rychło panaguzdkowe zwyczaje i
zauważywszy podczas rannego sprzątania (…) skuloną postać, namiętności, a
raczej folgowaniem jej znużonego człowieka. Otwierał bramę cicho i sprawnie i
po pertraktacjach serdecznych wtaszczał biedaczynę do swej izdebki dyżurnej. Wykazywał
tym postępowaniem dużo taktu, poszanowania władzy i cennych odruchów
samarytańskich. (…) Taszczył
tedy profesora Guzdka zacny tercjan do swej izdebki; (profesor nie pomagał
wiele).
Pieczołowicie
układał go na kanapie, zdejmował mu trzewiki, odpinał kołnierzyk i zostawiał
samego z życzeniem:
- śpij, wieprzku, byś otrzeźwiał !
Szedł
powoli do swych poważnych zajęć.
O wpół do ósmej budził
chrapiącego nauczyciela, pomagał mu się ogarnąć, umyć, uczesać, częstował
gorącą czarną kawą, pięć minut przed ósmą stawał u drzwi w służbowej postawie
i raportował donośnie:
-
panie profesorze za pięć minut rozpoczynamy lekcje !
Wielkim
dzwonkiem klekotał początek dnia szkolnego.(…)
Józef Putek uważał Guzdka za człowieka bardzo porządnego i trzeźwego, a jego obraz przedstawiony w "Zmorach" traktował jako wytwór literackiej fantazji autora. Za wzór osoby nazwanej Guzdek miał służyć Zegadłowiczowi profesor łaciny i greki z późniejszego okresu, który rzeczywiście był alkoholikiem i jak pisze Putek "tarzał się w rynsztokach". Według Putka Zegadłowicz obiecał mu, że w jakiś sposób naprawi on krzywdę wyrządzoną temu porządnemu człowiekowi.
Jan Guzdek urodził się 25 września 1857 roku w Choczni, jako
syn Ignacego i Franciszki z domu Wątroba. Uczęszczał
do gimnazjów: w Wadowicach, księży Pijarów w Tarnowie i św. Anny w Krakowie,
gdzie zdał maturę 19 marca 1880 roku.
Będąc w nowicjacie zakonu pijarów (jako
o. Jan od św. Stanisława) studiował teologię w seminarium duchownym w Tarnowie
(1878-79), na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego (1879-1880) i
w Klagenfurcie w Austrii. Później kontynuował studia na Wydziale Filozoficznym
UJ (w latach 1882-1887).
Pracę rozpoczął jako zastępca nauczyciela w gimnazjum
w Brzeżanach (1887-1891) i w Stryju (1891-1894).
W 1893 roku
opublikował traktat „O znaczeniu wychowawczem piśmiennictwa greckiego”.
W maju
1894 roku uzyskał uprawnienia do nauczania języka łacińskiego i greckiego, jako
przedmiotów głównych oraz języka polskiego, jako pobocznego, w gimnazjach z
polskim językiem wykładowym.
W tym samym roku został zatrudniony jako nauczyciel
rzeczywisty w gimnazjum w Wadowicach, gdzie pracował do 1906 roku. Wykładał
język polski, łaciński i grecki. W październiku 1905 roku Minister Wyznań i
Oświaty przyznał mu VIII klasę rangi profesorskiej.
W
latach 1906-1911 był profesorem w gimnazjum w Krakowie Podgórzu.
Jako członek Polskiego Towarzystwa Filologicznego napisał rozprawę „O użyciu wyrazu animus u T.M. Plauta”, zakwalifikowanej do druku przez Akademię Umiejętności w Krakowie w 1887 roku.
Po śmierci 5 marca 1911 roku został pochowany na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie.
Jako członek Polskiego Towarzystwa Filologicznego napisał rozprawę „O użyciu wyrazu animus u T.M. Plauta”, zakwalifikowanej do druku przez Akademię Umiejętności w Krakowie w 1887 roku.
Po śmierci 5 marca 1911 roku został pochowany na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie.
Był
mężem Marii z Rozwadowskich, która jako wdowa przeniosła się z Krakowa do
Kalwarii.
Najbardziej znanym jego synem był urodzony w 1893 roku Stryju
Władysław Guzdek, student prawa UJ, oficer Legionów Polskich (pseudonim
„Rogala”), poległy w czasie I wojny światowej (w 1914 roku).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz