poniedziałek, 18 stycznia 2016

Chocznianin w "Zmorach" Zegadłowicza

Chocznianinem,  którego spotkał „zaszczyt” uwiecznienia w „Zmorach” Emila Zegadłowicza, był profesor wadowickiego gimnazjum Jan Guzdek, występujący w powieści co prawda pod własnym nazwiskiem, ale z imieniem Antoni.

Oto co pisał o nim Zegadłowicz:

(…) Gospodarzem klasy był na ten rok (…) pan profesor Antoni Guzdek. Niski, krępy, tłusty (nalane, zwisające policzki trzęsły się przy każdym kroku jak galareta), dość odrażający pan; wąsacz oczywiście, innych nie było; niewiele umiał (uczył łaciny), niewiele nauczał - ale uczył. Był uczycielem. Miał swój system (...) Sy­stem ten dzielił się na dwie odmiany (…). Pierwszą stosował wtedy, gdy siedział za katedrą, drugą, gdy zeszedł pomiędzy ławki. Cały system (może to raczej był sy­stem i podsystem) polegał na biciu w kark lub w twarz; w kark pięścią, w twarz książką. Gdy siedział za katedrą, jak dobry pasterz w obliczu trzody, był tylko wyrokiem, ręką karzącą była pięść uczniowska. Przykład:
- odpowiada iks-ypsylon i ryje (obowiązkowo)
- wtedy sąsiad jego lub z tyłu siedzący otrzy­muje rozkaz:
- dej mu w kark !
Zależnie od sympatii, nastroju, charakteru, siły, bił ów są­siad lżej lub mocniej; jeśli jednak wyraźnie za słabo, to musiał powtórzyć
- ja cię, szkucie, nauczę!
- fest mu dej w kark !
Wtedy już trzeba było grzmotnąć porządnie; jeśli trafiło się za wysoko, delikwent gwałtownie wstrząsał głową, jeśli za nis­ko, to aż tam coś w nim bekło.
Drugą odmianę, wersję, wariację czy też podsystem stoso­wał pan profesor wtedy, gdy z powodów jemu jedynie znanych (dużą rolę odgrywało gwałtowne podejrzenie, czy też uczeń nie pobrykował książki), schodził pomiędzy ławki i znów to czynił jak dobry pasterz ku trzodom swym zstępujący.
Profesor Antoni Guzdek zbytnio swej pamięci nie dowierzał, był z rodu filozofów-sceptyków, posługiwał się przeto zawsze książką, z niej pytał, z niej kontrolował odpowiedzi; w ten sposób starał się dotrzeć do ideału nieomylności; książkę tę (no i wszystkie, z których uczył) miał zawsze uczciwie, mocno, grubo oprawioną; wiadomo: tylko książka oprawiona jest przedmiotem skończonym i trwałym. Stawał tedy, zeszedłszy jak bóg z Olimpu, przed uczniem i rozkazywał: tłumaczyć; jeśli się to tłumaczenie nie na­krywało z przekładem, który miał (raz na zawsze) wpisany w tekst swego egzemplarza mówił: dość!  i trzask chłopca książką przez pysk:
- na drugi raz się nauczysz jołopie(…)
Zresztą był profesor Guzdek człowiekiem dobrym i pobłażli­wym; dwóje dawał nierad — zazwyczaj wszyscy przechodzili do klasy następnej. To właściwie przemawiałoby stanowczo za syste­mem profesora.
Był z natury łagodny i niepamiętliwy; szkołą się nie interesował; był alkoholikiem i w tej namiętności wypowiadał się bez reszty.
Często-gęsto można go było już o godzinie szóstej rano, bez względu na porę roku (nie była to natura drobiazgowa) zastać siedzącego samotnie na schodach przed furtą szkolną; wtulony w murek, drzemał tam sobie smacznie, cierpliwie czekał na ot­warcie wrót szkolnych.(...)
Mądry i świadom biegu ludzkich spraw tercjan Oremus  spenetrował rychło panaguzdkowe zwyczaje i zauważywszy podczas rannego sprzątania (…) skulo­ną postać, namiętności, a raczej folgowaniem jej znużonego człowieka. Otwierał bramę cicho i sprawnie i po pertraktacjach serdecznych wtaszczał biedaczynę do swej izdebki dyżurnej. Wy­kazywał tym postępowaniem dużo taktu, poszanowania władzy i cennych odruchów samarytańskich. (…) Taszczył tedy profesora Guzdka zacny tercjan do swej izdebki; (profesor nie pomagał wiele). Pieczołowicie układał go na kanapie, zdejmował mu trzewiki, odpinał kołnierzyk i zostawiał samego z życzeniem:
- śpij, wieprzku, byś otrzeźwiał  !
Szedł powoli do swych poważnych zajęć.
O wpół do ósmej budził chrapiącego nauczyciela, pomagał mu się ogarnąć, umyć, uczesać, częstował gorącą czarną ka­wą, pięć minut przed ósmą stawał u drzwi w służbowej posta­wie i raportował donośnie:
- panie profesorze za pięć minut rozpoczynamy lekcje !
Wielkim dzwonkiem klekotał początek dnia szkolnego.(…)

Jan Guzdek urodził się 25 września 1857 roku w Choczni, jako syn Ignacego i Franciszki z domu Wątroba. Uczęszczał do gimnazjów: w Wadowicach, księży Pijarów w Tarnowie i św. Anny w Krakowie, gdzie zdał maturę 19 marca 1880 roku. 
Będąc w nowicjacie zakonu pijarów (jako o. Jan od św. Stanisława) studiował teologię w seminarium duchownym w Tarnowie (1878-79), na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego (1879-1880) i w Klagenfurcie w Austrii. Później kontynuował studia na Wydziale Filozoficznym UJ (w latach 1882-1887). 
Pracę rozpoczął jako zastępca nauczyciela w gimnazjum w Brzeżanach (1887-1891) i w Stryju (1891-1894). 
W 1893 roku opublikował traktat „O znaczeniu wychowawczem piśmiennictwa greckiego”. 
W maju 1894 roku uzyskał uprawnienia do nauczania języka łacińskiego i greckiego, jako przedmiotów głównych oraz języka polskiego, jako pobocznego, w gimnazjach z polskim językiem wykładowym. 
W tym samym roku został zatrudniony jako nauczyciel rzeczywisty w gimnazjum w Wadowicach, gdzie pracował do 1906 roku. Wykładał język polski, łaciński i grecki. W październiku 1905 roku Minister Wyznań i Oświaty przyznał mu VIII klasę rangi profesorskiej.
W latach 1906-1911 był profesorem w gimnazjum w Krakowie Podgórzu. 
Jako członek Polskiego Towarzystwa Filologicznego napisał rozprawę „O użyciu wyrazu animus u T.M. Plauta”, zakwalifikowanej do druku przez Akademię Umiejętności w Krakowie w 1887 roku. 
Po śmierci 5 marca 1911 roku został pochowany na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie.
Był mężem Marii z Rozwadowskich, która jako wdowa przeniosła się z Krakowa do Kalwarii. 
Najbardziej znanym jego synem był urodzony w 1893 roku Stryju Władysław Guzdek, student prawa UJ, oficer Legionów Polskich (pseudonim „Rogala”), poległy w czasie I wojny światowej (w 1914 roku).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz