Nazwa kurna chata nie ma związku z kurami. To
określenie pochodzi od słowa ”kurny”, czyli zadymiony lub dymiący. A wzięło się
stąd, że owe kurne chaty były stale zadymione z powodu braku komina i przewodów
odprowadzających dym. Palenisko znajdowało się w nich przeważnie na środku
jedynej izby, a dym ze spalanego w nim drewna uchodził przez otwór w najwyższym
punkcie dachu lub przez drzwi. Z powodu obawy o utratę ciepła otwór w dachu był
jednak po rozpaleniu ognia szybko zatykany- zresztą przy jego dłuższym otwarciu
do środka mogła dostać się woda z opadów i topniejącego śniegu. W takiej chałupie dym stale gromadził się w górnej części izby, osadzając sadzę na ścianach i dobytku
gospodarzy. Dlatego wnętrze kurnej chaty było mocno okopcone i osmalone, a
powietrze w wyższych jej partiach nie nadawało się do oddychania. Tam wisiały ciągle podwędzane kiełbasy lub sadło z ostatniego świniobicia oraz przesiąkające
dymem wyprane ubrania domowników.
Za zaletę kurnych chat uchodził fakt, że
łatwo było je ogrzać do dość wysokiej temperatury, co było istotne zwłaszcza w
czasie surowej zimy.
Krótką wzmiankę o choczeńskiej kurnej chacie z
okresu międzywojennego pozostawił w swoich wspomnieniach Józef Sępek z
Komaniego Pagórka:
„Tam, gdzie był mój brat młodszy na służbie,
było jeszcze gorzej, gdyż gotowano jedzenie nie na kuchni, lecz na tak zwanym
drajfusie- trójnogu, który był umieszczony na środku izby i paliło się pod tym
trzechnożnym przyrządem ogień. To było zupełnie podobne do ćwiczeń gazowych bez
użycia masek. Wszędzie pełno dymu, wskutek czego „dom” taki wyglądał jak
jaskinia zbójców, budząc nastrój żałobny. U powały wisiały całe pasma sadzy,
osadzone na sznurkach pajęczyn.(…) Proszę sobie wyobrazić higienę w takich
warunkach. W lecie naturalnie roje much i innych owadów skrzydlatych, prawdziwy
koncert brzęczących owadów trwał całe lato. (…) Muchy spędzone z jednego miejsca
gryzły z większą zajadłością w innym. Wskutek tego wszędzie je było znaleźć: w
zupie, w mleku, maśle, itd. (…) I w takich to warunkach na wsi ludzie u nas
żyją”.
Jeszcze w 1953 roku w Choczni znajdował się osiem
kurnych domostw, o czym na prośbę Powiatowego Wydziału Gospodarki Komunalnej i
Mieszkaniowej w Wadowicach informowała choczeńska gmina.
Ich właścicielami byli:
- Antonina Napierała numer domu 62
- Anna Romańczyk numer domu 143
- Jan Bryndza numer domu 13
- Jan Bryndza numer domu 137
- Józef Turek numer domu 416
- Franciszka Turek numer domu 441
- Aniela Bryndza numer domu 148
- Antoni Burzej numer domu 145.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz